,, Dziki zew "

Dostrzegam słabe pasma światła przepychające się między wysokimi i gęstymi gałęziami odwiecznych drzew, otaczających mnie z każdej strony.

Wielkie, gigantyczne dęby o solidnych i sękatych pniach, dumnie i szlachetnie wznoszą głowy, niczym olbrzymy świadome własnej nieśmiertelności, zaklętej w nieruchomej mocy.

Świeża i wilgotna w dotyku kora, niejako zbroja rzeźbiona przez setki lat, otula i chroniUpajam się do głębi cudownym krajobrazem.

Delikatny blask przedzierający się pomiędzy gałęziami splata się w pajęczyny światła. Chłodne promienie, podobne do srebrzystych ostrzy spadających z nieba, przenikają gęstość liści, wbijając się w ziemię.

Silne drzewa i gałęzie ubrane bogato w liście splatają się nad moją głową, przesłaniając niebo.

To wszystko, co mnie otacza i przenika, zdaje się zatracać w przestrzeni, jakby zatartej w kolorach kładzionych przez zdolnego malarza, na pograniczjawy i snu. 

Nieśmiała mgła otulająca moje stopy wybiega przede mnie i rozwiewa się po lesie w tańcu surrealnym... przelotnym... sugestywnym... a wilgotne powietrze przesiąkające moje ubranie i długie włosy, pachnie drewnem i błotem.

Oddech świeżego wiatru targa roztaczającym się pejzażem, czochrając moje niepokorne włosy i porywając mnie do życia.

Zatrzymuję się w sercu tego zaczarowanego miejsca. Obserwuję otaczającą mnie wszystkość i raduję się dogłębnie każdym zakątkiem, na jaki pada                                         je, nawet ich nie dostrzegając.

Zatracam się całkowicie.

Pochłania mnie odwieczny spokój dostojnych dębów. Przelatuję między nimi pozbawiona ciężaru, niczym istota bezcielesna i przemijająca.

Moje ruchy są wdzięczne choć zuchwałe. Widzę moją nieskazitelną i dumną twarz.

Sarkastyczny uśmiech zarysowuje moje powabne usta, a żywy wzrok zdradza butę i niedoświadczenie mojego młodego wieku.

Zatrzymuję się tylko na chwilę, by spojrzeć za siebie i korzystając z danej mi mocy,                                         powracam, prześlizgując się po prądach żywej i bystrej rzeki, która, mrucząc, podskakuje po kamieniach wylegających się na dnie koryta przecinającego las.

Głęboka cisza, przerywana tylko odgłosami natury, wplata się w ten jakby zaczarowany pejzaż. 

Jakaś dziwna i pociągająca siła popycha mnie do dalszej drogi.

Biegnę jeszcze szybciej. Wydaje mi się jakby ktoś, gdzieś, mnie do siebie wołał.

Czuję coraz szybsze pulsowanie krwi niosącej do każdego zakamarka mojego ciała                                         siłę i pożywienie.

Napięte mięśnie odpowiadają natychmiast na każdy mój rozkaz.

Oddech staje się coraz krótszy.

Bicie serca przyspieszone i silne.

Zmysły gotowe do czynu.

Całe moje ciało wyraża siłę, moc i żywość.

Czuję się jakbym była najniebezpieczniejszym z drapieżników, nic nie jest w stanie umknąć mej kontroli, ani zaskoczyć mojego instynktu obrony.

W mojej skołowanej duszy roznieca się uczucie na pograniczu strachu i podniecenia. Adrenalina opanowuje moje ciało, ogłuszając mnie coraz bardziej.

Dlaczego?

To co, było nie możliwe stało, się nie do opanowania.

Z małego problemu doszło do większego.

Może czułam, się dobrze, ale czułam się inna.

I to mnie najbardziej bolało.

Czy zdołam, sie powstrzymać?

Czy będę taka jak kiedyś?

Czy zaznam spokoju?

Te pytania, były najtrudniejszymi do odpowiedzi.

Okaże się.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania