Egzamin (ze zbioru "Psychiatra")

Lekarze psychiatrzy po raz pierwszy przystępowali do tego rodzaju egzaminu. Sprawdzano nie tylko ich umiejętności praktyczne, ale również wiedzę medyczną na temat chorób psychicznych. Było to pierwsze spotkanie, podczas którego miały zostać przetestowane zdolności i umiejętności psychiatrów. Wyniki testów miały pozwolić na podzielenie specjalistów na trzy grupy – światowej sławy naukowcy mieli pomóc psychiatrom uzupełnić braki w wykształceniu.

Kiedy psychiatrzy zajęli miejsca, pracownik naukowy Warszawskiej Akademii Chorób Psychicznych rozdał uczestnikom spotkania specjalne testy, które miały sprawdzić poziom ich wiedzy. Zdenerwowani lekarze zorientowali się, że nie potrafią odpowiedzieć na zawarte w teście pytania. Wyciągnęli więc podręczniki i zaczęli przepisywać całe rozdziały zamiast udzielać prostych odpowiedzi. Kiedy zobaczył to jeden z członków pięcioosobowej komisji egzaminacyjnej, odezwał się szeptem do drugiego:

– Nic dziwnego, że w szpitalach jest tylu niewyleczonych pacjentów. Nasi psychiatrzy po prostu nie mają odpowiedniej wiedzy medycznej. A poza tym zachowują się jak dzieci w przedszkolu. Zdaje się, że nie wiedzą, że podczas egzaminów nie wolno korzystać z żadnych pomocy naukowych. Czy ci lekarze są normalni?

– Ależ panie doktorze – odpowiedział z oburzeniem drugi członek komisji. – Zebraliśmy w tej sali pięćdziesięciu najwybitniejszych polskich psychiatrów. Jak może pan sądzić, że są nienormalni?

– Przez wiele godzin mają kontakt z chorymi psychicznie. Kto z kim przestaje, takim się staje, prawda? A poza tym nie jestem pewien, czy to pacjenci mają negatywny wpływ na lekarzy, czy może przez przebywanie z psychiatrami pacjenci popadli w choroby psychiczne.

– Jak pan śmie? Obraża pan najbardziej szanowanych, najnormalniejszych i najzdrowszych umysłowo ludzi.

– Tak? To niech pan spojrzy na człowieka przy trzecim stoliku. Co on robi?

– O co panu chodzi? Tylko je kanapkę.

– Czy uważa pan, że to normalne, gdy dorosły, dojrzały mężczyzna je kanapkę podczas egzaminu niczym dziecko w zerówce?

– To jest zupełnie normalne, że człowiek zaspokaja swoje fizjologiczne potrzeby, o, jak choćby ten mężczyzna przy piątym stoliku.

Rozmówca spojrzał w tym kierunku i zobaczył dostojnego psychiatrę siedzącego na nocniku.

– To już szczyt wszystkiego. I to ma być normalny człowiek?

– A co pan może o tym wiedzieć? Jest pan tylko psychologiem. Ja jestem psychiatrą i jestem od pana normalniejszy – mówiąc to, wyjął ze swej teczki lalkę, która powtarza wyrazy, i zaczął bawić się nią, wypowiadając różne przekleństwa, które lalka powtarzała. – Widzi pan? Jestem zupełnie normalny. A pan pewnie nie ma ze sobą zabawki, prawda?

– Chyba pan żartuje? Zapytajmy drugiego psychiatrę, czy ma ze sobą zabawkę.

– Ależ oczywiście, że ma. Pokazywał mi ją przed rozpoczęciem egzaminu. To bardzo ładny karabin maszynowy-zabawka, który podczas strzelania wydaje głośny dźwięk, a jego lufa błyska pomarańczowym światłem. – Po czym zwrócił się do drugiego psychiatry pełniącego funkcję przewodniczącego komisji:

– Panie kolego! Zechce pan pokazać swoją zabawkę koledze psychologowi?

– Ależ naturalnie – odpowiedział tamten. – Wyjął z teczki swój karabin, uniósł go w górę i zaczął strzelać.

Na odgłos strzelania psychiatrzy zdający egzamin zareagowali natychmiast. Poprzewracali stoliki, ukryli się za nimi, wyciągnęli własne karabiny-zabawki i zaczęli strzelać w kierunku komisji. Wszyscy zasiadający w niej psychiatrzy natychmiast wywrócili swój stolik i ukryli się za nim. Tylko psycholog pozostał na swoim miejscu. Był tak zmieszany tym, co zobaczył, że nawet nie był w stanie się śmiać. Siedział nieruchomo na krześle i nie wiedział, co robić. Tymczasem pomiędzy komisją a zdającymi egzamin psychiatrami toczyła się straszliwa bitwa. Kiedy zdający egzamin zorientowali się, że ich broń jest bezskuteczna, zaczęli rzucać krzesłami w kierunku komisji. Psycholog ledwo zdążył zrobić unik przed krzesłem lecącym w kierunku jego głowy. Przerażony natychmiast wybiegł z sali, a komisja odrzucała krzesła w kierunku zdających.

Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Dwa krzesła trafiły w okno i rozbiły szybę. Psycholog, któremu ledwo udało się ujść z życiem, natychmiast zawiadomił policję. Gdy policjant dyżurujący przy telefonie usłyszał, co się stało, postanowił wysłać na miejsce sanitariuszy z pobliskiego szpitala psychiatrycznego. Po trzydziestu minutach od zawiadomienia psychiatrzy byli już ubrani w kaftany bezpieczeństwa i gotowi do przewiezienia do szpitala. Ich rekonwalescencja z pewnością nie będzie należała do najkrótszych.

 

Więcej tego typu opowiadań w moim ebooku pt. "Psychiatra".

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Bardzo dobre.Jednak czuję pewien niedosyt.Leci 5.
  • alfonsyna 30.06.2016
    Ach ten odwieczny mur niezrozumienia między psychiatrami a psychologami... :D Jakby nie było "normalność" jest pojęciem względnym - zależy od punktu widzenia. ;) 5.
  • KarolaKorman 01.07.2016
    No tak, co dla kogo jest normą to odwieczne pytanie :) 5 :)
  • ausek 01.07.2016
    Zabawny tekst pokazujący ''normalność'' z punktu widzenia, chciałoby się powiedzieć, nienormalnych. Tak jak napisała Alfi normalność - pojęcie względne... ;) 5
  • Neurotyk 01.07.2016
    Ironiczne poczucie humoru, pasuje mi :D Tak, tylko jest niedosyt takiej puenty bardziej celnej i dobitnie coś mówiącej o ludziach, nas samych, etc, tego zabrakło, więc 4,5 czyli 5 :)
  • maciejbw 01.07.2016
    No ale jak o nas samych? My jesteśmy normalni przecież :)
  • Neurotyk 01.07.2016
    maciejbw, kto to wie, kto to wie... :)
  • Alicja 01.07.2016
    Dobre i zabawne. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania