Egzekucja dezertera
Wyprowadzono mnie związanego na dziedziniec. Spętanego, przestraszonego, w moim mniemaniu niewinnego. Sąd postawił wyrok: Śmierć poprzez ścięcie. Jakże prymitywne. Zginąć w ten sposób jest rzeczą haniebną. Pozbawionym został prawa do życia, do tożsamości, przyszłości, nawet przeszłość została mi zabrana. Państwo prawa. Państwo dbające o potrzeby obywateli. Wolność słowa… Pewnie parsknął bym… gdybym nie czuł bezsilnego strachu, ściskającego mych trzewi. Długa kolejka skazańców czeka na kres swego życia. Pierwszy zawinił tym, że narzekał na zbyt duże podatki. Drugi nie chciał oddać wojakom dorobku życia. Trzeci pisał na murach slogany o bezsensowności wojen… jest ich jeszcze trzech, nie wiem w czym zawinili. Ja natomiast zdezerterowałem z armii, po pierwszej bitwie, gdy uznałem, że wojny nie mają sensu, że nie będę zdychał za terytoria władcy… teraz zdechnę za moje postanowienie… Chciałbym wrzeszczeć, ale nie przystoi szlachcicowi drzeć mordy. Zresztą to i tak by nic nie dało… Chociaż… przyniosło by mi ulgę… Mając w dupie to co przystoi szlachcicowi, krzyczę tak głośno, jak tylko mogę… Urywanie kończę gdy żołdak uderza mnie w twarz okutą rękawicą… To takie niesprawiedliwe… Miliony muszą zginąć, by żyć mógł ktoś…
Nadchodzi moja kolej. W pętach wprowadzono mnie na podwyższenie i położono głowę na pieńku… Chwila napięcia, świst topora, krótkotrwały ból i… wszystko się skończyło, opuszczam ciało
z poczuciem radości i lekkości…
Komentarze (18)
Utwór ten ma charakter symboliczny. Może i jestem ignorantem, nie mnie oceniać.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania