Eksluzywny wywiad z Rithą
Bob: Witam wszystkich w kolejnym wywiadzie. Tym razem padło na Stefana, mało znanego szerszej publiczności aktora teatralnego. Po dzisiejszym dniu nic się w tej kwestii nie zmieni. Na początek powiedz coś o sobie.
Stefan: Dzień dobry. Mam na imię Stefan, jestem aktorem i bardzo się cieszę, że zostałem zaproszony do Wywiadów z dupy. Od dawna śledzę każdy odcinek Pańskiego programu i nawet wspominałem reżyserowi, żeby co nieco zerżn… Ykhm. Że jest super. Bardzo, bardzo sławni ludzie tu przychodzą. Zanim zostałem aktorem, przeszedłem drugą drogę, pnąc się na szczeblach kariery. Byłem kostiumografem, kostiumologiem, oświetleniowcem, dźwiękowcem, rekwizytorem, rekwizytem, suflerem i tak dalej. Robiłem wszystko. Zmywak, miotła, popielniczka dla reżysera, spluwaczka, wycieraczka. Wielofunkcyjność to moje drugie ja. Ostatecznie jednak odkryto mój talent i obecnie param się grą aktorską na coraz szerszą skalę. Chce Pan wizytówkę?
Bob: Jak za darmo to chętnie wezmę. Proszę, oto moja. Trochę się klei, bo poplamiłem ją wyciągiem z sera pleśniowego. W zasadzie to jedyna wizytówka, jaką mam, więc po programie proszę ją dodać. I tak jest na niej tylko moje zdjęcie. Przejdźmy dalej. Krążą plotki, że czasem ujawnia się druga twoja osobowość. Chodzisz wtedy w sukience i szpilkach i każesz na siebie mówić Ritha. Ile w tym prawdy?
Stefan: Zero. Te wierutne kłamstwa rozpowszechnia niejaki Marian. Zazdrości, że to ja zostałem doceniony, że to ja współtworzyłem takie sztuki jak Nowe szaty cesarza, Odyseja magiczna, Aksamitnoskóry starzec, Wiedźma z lasu, Miłość na wysypisku i wiele, wiele innych!
Bob: Kiedyś oglądałem „Miłość na wyspach spisku”, ale to chyba co innego.
Stefan: Też tak myślę. Prawda jest taka (szepcze), tylko błagam, niech to zostanie między nami, że to nasz reżyser miewa takie… loty. O szpilkach nic nie wiem, ale widziałem kiedyś (rozgląda się nerwowo) jak walczył z depilatorem. Nie, nie wolno Panu tego powiedzieć, należy wykreślić to pytanie. Zresztą, Ritha to chyba jakiś pies?
Bob: Mój pies wabi się Virgil, na cześć takiego jednego artysty, który u mnie gościł. Jak będę miał sukę to chętnie nazwę ją Ritha, bo Ritha to dobra kobitha… czy jakoś tak. A jaka jest najdziwniejsza rzecz, którą zrobiłeś w życiu?
Stefan: Było ich kilka. Raz pocałowałem Mariana w sztuce Romeo i Julia, ale dostaliśmy sporą premię. Innym razem założyłem truchło żurawia, a reżyser wrzucił do środka kilka kostek toaletowych, żeby mniej śmierdziało. To też było trochę dziwne. Zwłaszcza uczulenie. W dzieciństwie natomiast nadziałem się na płot, spadając z czereśni. Tak, dokładnie w sposób, który Pan sobie teraz zwizualizował. Ostatnio przegrałem bitwę na świeżaki w pobliskiej Biedronce. Pan i tak dopisze jakieś niestworzone rzeczy. Dziennikarze już tak mają, a reżyser przestrzegał! Bez urazy.
Bob: To bardzo miło z jego strony. A Twoje największe marzenie?
Stefan: Zagrać papieża, oczywiście. Różne rzeczy grać, Żyda i esesmana, a najlepiej obydwu naraz, braci bliźniaków, jeden Żyd, drugi Niemiec. Kontrastowe postaci, w pamięć zapadające. Madonnę. Czarny charakter w Titanicu. Pieska Leszka. To mi przypomniało, że jako statysta radziłem sobie wyjątkowo dobrze. Drgawki pośmiertne były nieodłączną częścią do perfekcji wyuczonej gry aktorskiej. Raz nawet zmartwychwstałem. Scenariusz tego nie przewidywał, ale przecież to tylko skrawek papieru. Liczy się sztuka!
Bob: A propos sztuki, mam kilka sztuk mięsa na sprzedaż. Nie chcesz? Okej. Jaki jeden przedmiot zabrałbyś ze sobą na bezludną wyspę?
Stefan: Bardzo trudne pytanie. Prawie jak w wyborach Miss. One tam wtedy muszą powiedzieć o pokoju na świecie, że do tego dążą i że na bezludną wyspę zabrałyby dużo książek, żeby być mądre, albo apteczkę, bo tak nakazuje rozsądek. Nie zabrałbym niczego. Poszedłbym z pustymi rękami. Jak szaleć to szaleć. Byłbym jak Tarzan. Tarzana też mógłbym zagrać.
Bob: Ja również, z Jane u boku. Znów mi się przypomniała „Miłość na wyspach spisku”. Tam był chyba Tarzan, w każdym razie dużo seksu i piękne kobiety. A teraz kolejny temat z dupy. Sztuka nowoczesna. Te wszystkie telefony, komputery, meble w kształcie genitaliów i inne dzieła, którymi można się zachwycać w nocy przy kominku. Co myślisz o sztuce nowoczesnej?
Stefan: Myślę, że jest super. Awangarda, modernizm, postęp! Wspomniane wcześniej truchło żurawia zainspirowałem kreacjami Lady Gagi. Miałem bardzo dużo pomysłów, by zmodernizować nasz Teatr, jednak reżyser wprowadził na razie kilka. Nie chcemy, żeby ludzie przeżyli szok. Obserwujemy Mariana, on świetnie odzwierciedla reakcje przeciętnego Kowalskiego na zderzenie ze sztuką nowoczesną. Zapewniliśmy mu nawet specjalistyczną opiekę lekarską, został wykupiony zapas diazepamu. Raz z reżyserem, był wówczas w wyjątkowo dobrym nastroju, korzystając z tygodni teatralnej posuchy zrobiliśmy domino z tik-taków. Posklejaliśmy je, Marian gumę żuł, urywał kawałki i to szło tak: tak-tak, guma, tik-tak, guma. A potem w domino. Tik-tak, spacja, tik-tak, spacja. Zburzenie puściliśmy w czasie rzeczywistym na yt. Nawet Amanda klaskała. A! Byłbym zapomniał. W zaciszu własnego domu również param się odkrywaniem sztuki nowoczesnej. Samodzielnie wykonałem obraz z wełny. Wełna jest poprzyklejana do obrazu i się ciąąąągnie, ciągnie się ta wełna z obrazu przez pół korytarza, a na końcu, voila, zszyłem ją z narzutą na wersalkę. Raz się matka potknęła, ale oklepane „sztuka wymaga poświęceń” jest argumentem nie do odparcia. Mama też kupiła diazepam.
Bob: Myślałem, ze diazepam to coś na potencję. A co do wełny, to mam owcę na sprzedaż. Co prawda już ją obrzezałem, ale zawsze coś zostało.
Stefan: Na razie wystarczy mi jedno dzieło sztuki.
Bob: A może jednak skusisz się na sztukę mięsa? Tanio.
Stefan: Nie jadam mięsa, co najwyżej nim rzucam jak się zdenerwuję.
Bob: W takim razie kończymy. To była… był Stefan. Aha, oddaj mi tę wizytówkę.
Komentarze (25)
Tera mam jeszcze kilka dni urlopu wiec now or never:)
Możemy spróbować ale na pewno to nie wyjdzie tak gitesowo jak tutaj. Ostrzegam
Ritha incognito xd
I teraz wszystko jasne :)
Trema niszczy każdy wytrysk intelektualnego wzwodu. Nie dojdzie do orgazmu, gdy człowiek spięty i usmarkany.
Ale i tak nieźle to wyszło :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania