eksperymentowanie - bełkot czy poezja?
Prostota, z jaką na świat przychodzi nowy dzień.
Dziecko wyklute z pyłu po tobie.
Obłąkanie, nie mieszczące się w strumieniach znaczeń.
Wszystko, na czym opieramy łokcie,
kiedy stół nie wystarczy do zwykłej rozmowy.
Ja tego nie znam, nie rozumiem,
rzeczy dzieją się w swoich promieniach,
zataczają kręgi,
więcej po nich odkłada się na szybach,
niż w historiach o nas.
Barbara miała lat osiemnaście, kiedy urodziła
pierwszego syna. Syn przyszedł na świat w bieliźnie,
obsrany i skłonny oddać mocz pierwszemu oficerowi,
który się zaanonsuje. To było ciut przed wojną, kiedy
z nieba spadały cegłówki wielkości znaczków pocztowych,
kiedy okopywano kalendarze na wypadek wybuchu trójramiennej
czkawki.
Niby nic, ot, zwykła historia, a ręce same składają się
w pistolet. Naciskają kciuk. Rozlega się strzał.
Komentarze (21)
Zakończ na strzał, zostaw niedomówienie...
Kojarzy mi się stylem z jednym poetą, ale że go tu nie ma, to nie będziem deliberować.
Nie ma piękniejszej poezji od tej, gdzie każde słowo ma swoje miejsce. W tym wierszu dałem się ponieść, i tu się pojawia pytanie - czy to ma wartość ? Odpowiedź jest chyba taka, że to też poezja jednak. Hm.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania