Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

ELEKTRO - MAGNETYZM

ELEKTRO - MAGNETYZM

 

13 Lipiec 2023

 

Nic dodać, nic ująć. Mam skończone 65 lat. Bardzo długo

zastanawiałem się, czy w ogóle pisać? Postanowiłem w końcu że,

jednak - tak.

Widzę jak naokoło mnie, ludzie umierają. I nie są to starzy ludzie.

Dziś rozmawiam z takim człowiekiem, a jutro już go nie

ma- nie żyje.

To jest normalne że, zastanawiam się nad tym, czy po śmierci jest

dalsze istnienie?. Jestem istotą myślącą.

Będąc dzieckiem, bardzo mocno prosiłem w modlitwach boga

o różne sprawy. I nigdy mi nie odpowiedział na nie. Gdy miałem

około 16 lat, postanowiłem rozprawić się z bogiem. W kościele

poprosiłem go o jakikolwiek znak, świadczący o jego istnieniu.

Znaku nie dostałem, w związku z tym stwierdziłem :

że boga nie ma.

Ale od stwierdzenia do przekonania samego siebie- droga daleka.

Dojrzałem, założyłem rodzinę- i dopiero wtedy zaczęły

się problemy.

Żona chciała abyśmy wzięli ślub kościelny. Ja nie zgodziłem się,

ponieważ boga nie ma. Złożyło się tak, że początek mojego

małżeństwa cywilnego, spędziłem w wojsku. Z racji tej, to teściowa

wraz z żona ochrzciły dwoje naszych dzieci. Po spełnieniu

obowiązku służby wojskowej, zamieszkałem z żoną i dwójką dzieci,

z dala od teściowej. Gdy trzecie dziecko było w drodze, żona zaczęła

mnie naciskać abyśmy wzięli ślub kościelny. Powodem była

chęć ochrzczenia dziecka. Bez ślubu ksiądz nie chciał tego zrobić.

Długo opierałem się, lecz w końcu uległem. Wzięliśmy ślub kościelny

i ochrzciliśmy trzecie dziecko. Po jakimś czasie miałem wyrzuty

sumienia tzn. dręczyło mnie to. Zaczęło docierać do mnie

przeświadczenie że, źle zrobiłem. Czułem się przegrany- ale nie

z kimś z zewnątrz, tylko z kimś obcym znajdującym się we mnie.

Nie wiedziałem co mam z tym zrobić?. Czym bardziej się opierałem,

tym bardziej ten ktoś we mnie naciskał. Objawiało się to

nasileniem sytuacji, w których brał udział kościół- a co za tym idzie,

wiara w boga. Pierwsza komunia córki, chrzest czwartego

dziecka i komunia drugiego dziecka- tego było za wiele dla mnie.

Wtedy powiedziałem sobie że, na tym dość. Rozpocząłem walkę

z samym sobą. Zdawałem sobie sprawę z tego, co mnie czeka.

Ale chciałem to zrobić.

A nawet doszedłem do wniosku że, teraz to już muszę. Na początek

mojej drogi ku oświeceniu, postanowiłem dobrze poznać

swoją religię.

W tym czasie tzn. w latach 80-tych, było to trochę utrudnione.

Nie było wtedy tylu materiałów. Nie mogłem też, kupić

biblii- najważniejszej książki chrześcijańskiej. Z racji tej zgodziłem

się na to, aby odwiedzali mnie świadkowie jehowy. Oni

to rozbudzili

we mnie, niezaspokojoną ciekawość. Przyjmowałem wszystko to,

o czym od nich się dowiedziałem. Lecz nie miałem jak tego

sprawdzić. Zmieniło się to dopiero wtedy, gdy po raz

kolejny przeprowadziłem się razem z rodziną, w inne miejsce-

do innej miejscowości. Tam na tym nowym miejscu, jedyny raz

przyjąłem księdza po kolędzie. Od niego też dostałem biblię.

Nawiasem mówiąc zamieniłem ją za pokojową antenę TV.

Po zagłębieniu się w jej lekturę, otworzyły mi się

szeroko oczy. Korzystałem też z innych materiałów. Były to

miesięczniki Nieznany Świat i Nie z tej ziemi. W tym czasie

takie właśnie, były dostępne w sprzedaży. Z biblii tysiąclecia

dowiedziałem się, co zrobić aby zapewnić sobie życie po śmierci.

Okazało się jednocześnie że, muszę poświęcić w tym celu moja

rodzinę oraz pracę. Było to bardzo trudne do zrealizowania.

Postawiłem wszystko na jedną kartę- tą kartą było życie wieczne.

Istota która przebywała nielegalnie we mnie, stawiała

ogromny opór.

Życie rodzinne i zawodowe stało się dla mnie udręką. Zerwałem

wszystkie więzi uczuciowe. Zajmowałem się tylko swoim

rozwojem duchowym. Rodzina i praca była dla mnie tylko

balastem. Najgorsze w tym wszystkim było to że, nie było

żadnych konkretnych efektów moich starań. Pocieszałem się

jedynie tym że, efektem oczekiwanym prze zemnie,

mogła być właśnie ta udręka.

W końcu po długich poszukiwaniach i staraniach, odkryłem

sposób na zmianę tej niekorzystnej sytuacji.

Tym sposobem okazała się Mantra. Z tym że, mantrę sam

ułożyłem i skierowałem ją do siebie samego.

Z apokalipsy Jana wyczytałem że, trzeba ją

wypowiedzieć 2 razy. Zrobiłem to i nic się nie

wydarzyło. Postanowiłem poczekać na efekty. Czekałem rok czasu

i nic. Byłem zrezygnowany, ale nie poddałem się zwątpieniu.

Postanowiłem powtarzać mantrę do skutku. Skutków nie było,

ale za to w życiu pogorszyło się niesamowicie. Nie ustawałem

w swoim postanowieniu i w uporze. Po mimo przeciwności,

dalej wypowiadałem mantrę.

 

Gdy wypowiedziałem ją około 4 razy, nareszcie

osiągnąłem sukces.

Wydarzyło się to nad ranem , w niedzielę 5 lipca 2008 roku.

Leżałem sobie na łóżku z zamkniętymi oczami. Wydawało mi

się że, już nie spałem. W okolicy klatki piersiowej, poczułem

jakby coś wewnątrz rozpychało się. Zdziwiło mnie to, ale nic

z tym nie zrobiłem.

 

Po chwili poczułem że, mam zapchane gardło. Zebrało mnie na

wymioty i rzeczywiście wymiotowałem. Czułem jak przez gardło,

wychodzi ze mnie galaretowata masa. Gdy ucisk gardła

ustał, otworzyłem oczy. Leżąc na wznak, patrzałem na

biało-bladą twarz kobiety.

 

Powiedziałem do niej w myślach:

-40 lat byłaś we mnie, czas byś odeszła.Twarz

kobiety tylko patrzyła się na mnie, nic nie mówiąc.

Po czym obudziłem się całkowicie.

Okazało się że w czasie tego zdarzenia, znajdowałem się między

snem a jawą. Zastanowiło mnie też to, dlaczego powiedziałem

40 lat a nie 50. Po tym zdarzeniu, powinienem

zarzucić mantrowanie.

Nie zrobiłem jednak tego, w obawie przed powrotem tego, co ze

mnie wyszło. Czekałem na to, co się dalej będzie działo.

I rzeczywiście, nastąpiły pozytywne efekty mojego oczyszczenia.

 

Sytuacja z pracą wyjaśniła się. Obecnie jestem na rencie i chwalę

to sobie. Z rodziną nastąpiła normalizacja stosunków, na ile

było to możliwe. Ja natomiast zyskałem dużo czasu do rozmyślań.

 

Z moich rozmyślań i przeżyć wynika między innymi to że:

 

-Człowiek to unikatowa istota.

 

-Istota człowieka jest zbudowana z impulsów

elektro-magnetycznych

wytwarzanych przez centralny układ nerwowy.

 

-Impuls elektro-magnetyczny jest niezniszczalny.

-Potrzeba jedynie zabezpieczyć te impulsy

przed rozpadem spowodowanym

brakiem energii w chwili śmierci.

- Ja to robię.

Marian Krzysztof Krówka

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • kamińe 9 miesięcy temu
    każdy ma swojego pierdolca
    jeśli jest to swój pierdolec to OK
  • Józef Kemilk 9 miesięcy temu
    Droga egoizmu. Może wyplułeś Anioła Stróża?
    Pozdr
  • Brynowiak 9 miesięcy temu
    Bardzo dokładnie to zrozumiałeś. Jest tak jak napisałeś. Ta droga jest jedyną drogą do wyzwolenia i zaistnienia. Pozdrawiam.
  • Józef Kemilk 9 miesięcy temu
    Brynowiak a po co zaistnieć?
  • Brynowiak 9 miesięcy temu
    Józef Kemilk A po co anioł stróż zasiedlał moje ciało? On istnieje, a ja po tym jak zniknął mogę zaistnieć.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania