Wyszumiałe wiechecie kołysały się łagodnie różową rzęsą
w rytm mocarnych tchnień zadysznych. Wilgotnawa ciepłoć
ukoiła nerwne polipy i pokryła lepką rosą śluzu nabłonkowego.
Było spokojno, tylko od czasu do czasu zamrazgolił nienackiem
kończysty dendrol.
...
Wtem nagle iskrą siną przeleciał sygnał z ciał migdałowatych.
Napiętą torsją pobudził polipy uśpione. Zafalowały gwałtownie
produkując śluzy gęste, nieprzebraną falą zalewając zatoki.
Skurcz gwałtowny porwał glutem ciało obce, nieopatrznie
wpadnięte w spokojne, dyszne rewiry i odstrzelił salwą mnogą
a gromką w inne obce przestrzenie.
Jeszcze rozlegały się rytmiczne wystrzały, periodem niespokojnym
ale słabnącym, aż ucichło wszystko ukojone pod spływającymi
z wolna falami śluzu potoczystego...
Nuncjusz, cieszę się że czujemy. A ja także
Czuję gdy tłumy pożerają każdą tratwę mórz w których brak jest wnętrzności jako ciepłych i serdecznych klęsk ludzi obolałych od samego faktu ich bytu w formie destruktywnej wizji porządku w którym bóg choruje na somnambulizm i ogłupia swym stanem najwierniejszych w przestrzeni milczenia którego ciągłość nie zna moralności wobec nadziei tylko upadla dobro swą majestatyczną kastracją której poddają się źli, czyli Ci którzy chcą kochać.
Nie wiem, czy to będzie grzeczne z mojej strony, jednak pomimo faktu, że wiersz mi się spodobał, Twoja odpowiedź dla Nuncjusza jeszcze bardziej. Musiałam się w nią wczytać, zagłębić dwa razy, jednak ujęła mnie.
Utwór twój także pozostawił przyjemny dreszcz, szczególnie po ostatnim wersie. Nie potrafię interpretować takich dzieł, ale mogę napisać o odczuciach: od samego początku słowa skojarzyły mi się z żarem, determinacją, usilnego odbicia się rozszarpanym ciałem od rzeczywistości, codzienności. Taka próba skoku i krzyk wobec siebie, że nie potrafimy się odbić pomimo prób.
Bardzo mi miło. Ja sama mam dosyć postmodernistyczne podejście do tekstów, więc sądzę że trafiłaś w ton, o który zabiegam. Nie lubię analizować wierszy, wolę je czuć.
Komentarze (9)
w rytm mocarnych tchnień zadysznych. Wilgotnawa ciepłoć
ukoiła nerwne polipy i pokryła lepką rosą śluzu nabłonkowego.
Było spokojno, tylko od czasu do czasu zamrazgolił nienackiem
kończysty dendrol.
...
Wtem nagle iskrą siną przeleciał sygnał z ciał migdałowatych.
Napiętą torsją pobudził polipy uśpione. Zafalowały gwałtownie
produkując śluzy gęste, nieprzebraną falą zalewając zatoki.
Skurcz gwałtowny porwał glutem ciało obce, nieopatrznie
wpadnięte w spokojne, dyszne rewiry i odstrzelił salwą mnogą
a gromką w inne obce przestrzenie.
Jeszcze rozlegały się rytmiczne wystrzały, periodem niespokojnym
ale słabnącym, aż ucichło wszystko ukojone pod spływającymi
z wolna falami śluzu potoczystego...
Czuję gdy tłumy pożerają każdą tratwę mórz w których brak jest wnętrzności jako ciepłych i serdecznych klęsk ludzi obolałych od samego faktu ich bytu w formie destruktywnej wizji porządku w którym bóg choruje na somnambulizm i ogłupia swym stanem najwierniejszych w przestrzeni milczenia którego ciągłość nie zna moralności wobec nadziei tylko upadla dobro swą majestatyczną kastracją której poddają się źli, czyli Ci którzy chcą kochać.
Utwór twój także pozostawił przyjemny dreszcz, szczególnie po ostatnim wersie. Nie potrafię interpretować takich dzieł, ale mogę napisać o odczuciach: od samego początku słowa skojarzyły mi się z żarem, determinacją, usilnego odbicia się rozszarpanym ciałem od rzeczywistości, codzienności. Taka próba skoku i krzyk wobec siebie, że nie potrafimy się odbić pomimo prób.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania