No, zdaję sobie sprawę, że nie do każdego trafi. Wszystko w myśl różnych gust. Nie pierwszy to tekst, ryzykowny, adresowany wybiórczo.
Dzięki za opinie, Nerd. Każda jedna się liczy.
Pozdrawiam
Jest w tym jakaś młodzieńcza potrzeba wolności, bunt, niezgoda. Bohaterowie chcą być panami życia. Widzę tu zasadę, Żyj szybko, kochaj mocno, umieraj młodo.
Mimo, że okrponie to chaotyczne, podoba mi się. Wrócę do tego pewnie za jakiś czas, zeby spróbować zrozumieć. Na razie przyciągnął mnie ten dynamizm, dynamizm, w parze z chaosem :)
Fajnie wyszło, moim zdaniem i myślę, że mógłbyś spokojnie potraktować ten tekst jako wstęp do czegoś większego.
Dzięki, Ench. Chaosu na pewno tu dużo. Fajnie, że się pochyliłaś i ciekawią mnie Twoje ewentualne interpretacje.
Rozwijać tego oczywiście nie planuję, co nie znaczy, że za jakiś czas nie uderzę np. z innej strony.
Wiem, że to pogmatwane, że wstawianie tego typu tworów ogranicza odbiór i może nawet mija się czasem z celem, jednak (co jakiś czas) poza normalnymi, typowymi opowiadaniami lubię poeksperymentować z czymś takim.
Pozdrawiam.
Rozumiem Cię doskonale, Can. Choć opowiadania to nie jest "mój gatunek" , to zdarza mi się dziki napad weny, kiedy to powstają dziwaczne pomysły. Znaczy, póki co, zdarzył się tylko raz. Jak coś, to jest na opowi jeszcze, ale nie polecam, bo jest mocno zryte xD
I nie ma ani krzty sensu.
No ale, jak wezmę się za to raz jeszcze, i nasunie mi się jakaś interpretacja, to chętnie się nią z Tobą podzielę.
Ludzie pająki Solfugi. Kojarzy mi się z filmem Yamakasi- Współcześni samurajowie. Klimat i treść super. Pokazujesz siłę i determinację na krawędzi życia. 5)
"Dawaj, wpierdol mi nóż. Ale taki prawdziwy. Nie z odchodzących kroków." - to sliszne szczegolnie, biore se, choc rownoczesnie zostaje.
Ale biore w jakims sensie.
"Dawaj, wpierdol mi nóż. Ale taki prawdziwy. Nie z odchodzących kroków." Poruszyło mnie maksymalnie. Pięknie pokazałeś, że nie trzeba przemocy, by sprawić krzywdę i ból. Wystarczy odejść. 5 i kolejne buziaki za moc wzruszeń. Jak tak dalej pójdzie, to mentalnie zacałuję Cię na śmierć.
Fragment, który wyjątkowo wpadł mi w oko:
"Gdy kręciła głową, odbierało mu dech. Gołębie siedziały na drutach telefonicznych i jakimś, kurwa, cudem nie ginęły. Jego, wykonane chińskimi rączkami, reeboki palił asfalt. "
Chaotyczne, artystyczne, być może całościowo nie jest łatwe w odbiorze, ale w jakiś masochistyczny sposób oczyszczające. Ja lubię psychodelicznie. Zasłużone 5 gwiazd poszlo. :)
Wracam, zgodnie z obietnicą :)
I nadal, nadal nie potrafię się przebić z interpretacją.
Jest tu coś z nałogu, jest obsesja na punkcie śmierci, no może nie obsesja, ale na pewno - fascynacja.
Jest jakaś więź między tym dwojgiem, sadystyczno-masochistyczna, chora wręcz więź. Uzależnienie?
A teraz od strony technicznej.
Pozwolisz, że pobawię się w Betę? ;)
"Jego, wykonane chińskimi rączkami, reeboki palił asfalt. Idźmy – było już cichsze." - przecinek za reeboki - zdanie wtrącone kończy się dopiero tam, dopełnieniem (reeboki).
"Musi zostać, jak jest." - bez przecinka.
"Lipa" - kropka Ci zwiała :)
"Choć" - chodź. Choć byłoby, jakbyś szukał krótszej wersji spójnika "chociaż" .
Jak tak czytam sobie drugi raz, zauważam coś jeszcze - życie w zawieszeniu. Ta dwójka, albo nawet para, jakby zawiesiła się w którymś momencie własnej egzystencji. Nie budują niczego, nie mają celu - a więc krążą w kółko.
Jak dla mnie to po prostu ponury ale i fascynujący obraz ćpunów. Czyli, trochę jak Beksiński :)
PS: I ja to bardzo widzę w dluższej wersji. Bardzo bardzo. Cudownie byłoby przeczytac dalszą część tej historii - bo masz już dobry wstęp pod dalsze retrospekcje :)
Rozbuduj to, ale nie pozbywaj się metafor i tego cudownego stylu. Proszę :)
Enchanteuse, widzę, że nie tylko ja mam już zaburzenia obsesyjne na punkcie tego tekstu i czytam go czwarty raz. Pisałam dzisiaj w komentarzu błaganie o więcej w tym stylu, w ten desń.
Jestem w tym tekście zakochana, rozłożona jego chaotyczną budową, przyduszona jego ujmującą niedokońcazrozumiałością, nieharmonijną precyzją wbicia noża prosto w serduszko.
Ja interpretacyjnie widzę właśnie: niewystarczalność wszystkiego. Przebiegania na czerwonych światłach ulic wielkich miast, wyskakiwania z towarowych pociągów. Brakujący element.
Złe zakończenie, brak możliwego hapyy endu tu, choćby nie wiem co.
Bezsilna bezradność w obliczu wszystkiego dalej nic. I mówienie, bo cisza straszniejsza.
I niekończącą, niekończącą się mękę.
I wbijanie w siebie noży.
Wyciąganie ich.
Wycieranie z krwi.
I wbijanie ich w siebie nawzajem ponownie.
Kochana, gdzie tam obsesyjne ;D
Wróciłam, bo obiecałam, z nieukrywaną przyjemnością, ale dźgana tym wewnętrznozewnętrznym impulsem. Więc nie obsesja.
Chciałam dotrzeć do źródła, zrozumieć go... Ale nie xD
Nie potrafię.
Ench, nie mam tera za bardzo jak, więc napiszę tylko, że w kilku aspektach bardzo dobra interpretacja. Jestem pod wrażeniem.
Umiejętności budowania wniosków - Level Master
jak się uczepię jakiegoś pięknego pyłka kurzu wirującego w świetle, to nie ma zmiłuj na jakiś czas.
Czasami nie może być zmiłuj, bo gdyby mogło, to to byłby tylko kurz, nie magiczny kurz.
Czymś trzeba mierzyć. Sobą więc.
„Możemy to zrobić. Możemy.
Możemy tańczyć na niezardzewiałych torach albo spadzistych dachach. Przebiegać na czerwonych światłach wielkich miast. Wyskakiwać z towarowych pociągów. Niech piski hamujących samochodów zagłuszają nasze radosne głosy. Cały dzień na krawędzi. Cała noc.
A potem znów mnie powiesisz.
Będę wisiał dziewięćdziesiąt pięć sekund. Chyba że nie przyjdziesz.
Wtedy dłużej.
Byliśmy.„
Ten fragment ma w sobie coś takiego... trudno to opisać. Działa na mnie dokładnie tak, jak ten fragment o Aniele Stróżu.
Magiczne „możemy”.
Jeśli wspomniany fragment niesie, aż taki wydźwięk, to bardzo mnie to cieszy. Twory w stylistyce "Brudnego Noir" mniej mają do zaoferowania pod kątem treści. Tutaj się uczę władać emocjami ;)
Pozdrawiam, Elorence.
Ha, pamiętam ten tekst. Wydał mi się interesujący i trudny zarazem. A to było 4 miesiące temu. Ha! Byłam wtedy bardziej ograniczona w odborze niż obecnie. Może się... rozwijam (?)
"Przed całą wypowiedzią dodał: "a wiesz co", żeby wyszło, jakby tak mimochodem. Lipa" - to
"Dawaj, wpierdol mi nóż. Ale taki prawdziwy. Nie z odchodzących kroków" - i to!
"Czternaste piętro, a więc nie jest daleko. Zobacz, jak nasi mordercy pięknie tańczą na dachach (...) Możemy to zrobić. Możemy. Możemy tańczyć na niezardzewiałych torach albo spadzistych dachach" - lubisz piętra i dachy, dawniej miałam fiksacje na punkcie kręcenia się wokoł zwrotów z błądami Matrixa, jakoś to łączyłam z dejavu i ogólnym postrzeganiem świata takim jaki jest. Może nawet z tym, że "nikt nie ma prawa mówić Ci jak masz żyć, bo nikt za Ciebie nie umrze" i ogólnie całą filozofie potrafiłam zawrzeć w tym zwrocie. Zmierzam do tego, że lubię takie "cechy charakterystyczne", jak chociażby to Twoje 23. I im wiecej Cię czytam, tym częściej na te dachy natrafim. I widzi mi się to.
Okej, nie chcę porównywać tych Brudnych Noir, ani innych tekstów, bo w sumie po co, ale "Nie ma słońca" podeszło mi bardziej, choć tamto było bardziej narracyjnie "widziane z boku", a tu jest tak jakby "bądąc w epicentrum", przez co bardziej emocjonalne, ale tam odnalazłam to "coś", co hasa po mojej głowie od czasu do czasu. To jest też krotsze. I chyba trudniejsze. Ale ogolnie ten nurt jest odpowiedni, jestem ciekawa tego trzeciego tworu w tym stylu, ale jak po kolei to po kolei :D
Masz rację. Te "emocje' to bardziej wyhajpowały ludki. Ciężko mi się odnieść. Chyba masz sporo racji. Sentencję przez Ciebie przytoczoną znam. Jest całkiem ciekawa. Bardziej mi jednak smakuje: Niczego się nie obawiam, bo niczego nie mam. Lub: Zabić mnie można tylko strzałem w plecy.
Te dwie bardziej.
Tekst krótki, pociachany, niby spójny, niby nie.
Dużo od odbioru zależy.
Coraz bliżej jesteś. ;)
Cudnie.
" wpierdol mi nóż. Ale taki prawdziwy. Nie z odchodzących kroków."- Wiedziałam, że jak będę szukać, to znajdę (brzmi prawie jak złota myśl). Bardzo ładne zdanie. Może nie"ładne" a ... No, takie"bardzo".
"Przez taflę lustra nie zapleciesz rąk."- <3
"Możemy tańczyć na niezardzewiałych torach albo spadzistych dachach. Przebiegać na czerwonych światłach wielkich miast. Wyskakiwać z towarowych pociągów. Niech piski hamujących samochodów zagłuszają nasze radosne głosy. Cały dzień na krawędzi. Cała noc.
A potem znów mnie powiesisz.
Będę wisiał dziewięćdziesiąt pięć sekund. Chyba że nie przyjdziesz.
Wtedy dłużej.
Byliśmy." - ta końcówka (dla mnie) mogłaby być całością i funkcjonować bez reszty wyżej. Ot, w kilku zdaniach sens całego tekstu. Ale podkreślam - dla mnie,a to co autor miał na myśli, co chował pod literkami - wiadomo, to co innego.
Sporo tekstów z metką"noir" sobie dziś przejrzałam, pod większością w sumie byłam i one wszystkie są niby różne, ale często mogą służyć jako taki "doping" dla mocno "zacienionego" nastroju. I dużo można w nich znaleźć.
Podobało mi się. Ot.
"Huragan. Przyduś mnie. Będę wisiał minutę, a potem ty podejdziesz i mnie odetniesz. Następnie wtłoczysz mi tlen. Włącz zegarek. Jestem gotowy. Zaczekaj." – Kradnę.
Komentarze (48)
Dzięki za opinie, Nerd. Każda jedna się liczy.
Pozdrawiam
Dzięki za odwiedziny.
Fajnie wyszło, moim zdaniem i myślę, że mógłbyś spokojnie potraktować ten tekst jako wstęp do czegoś większego.
Rozwijać tego oczywiście nie planuję, co nie znaczy, że za jakiś czas nie uderzę np. z innej strony.
Wiem, że to pogmatwane, że wstawianie tego typu tworów ogranicza odbiór i może nawet mija się czasem z celem, jednak (co jakiś czas) poza normalnymi, typowymi opowiadaniami lubię poeksperymentować z czymś takim.
Pozdrawiam.
I nie ma ani krzty sensu.
No ale, jak wezmę się za to raz jeszcze, i nasunie mi się jakaś interpretacja, to chętnie się nią z Tobą podzielę.
Szczerze odradzam, jako autorka tegoż bełkotu. Aczkolwiek, jak sobie życzysz , Can :)
Masz ciekawe podejście, Pasja.
Pozdrawiam
Piekne.
Ale biore w jakims sensie.
"Gdy kręciła głową, odbierało mu dech. Gołębie siedziały na drutach telefonicznych i jakimś, kurwa, cudem nie ginęły. Jego, wykonane chińskimi rączkami, reeboki palił asfalt. "
Chaotyczne, artystyczne, być może całościowo nie jest łatwe w odbiorze, ale w jakiś masochistyczny sposób oczyszczające. Ja lubię psychodelicznie. Zasłużone 5 gwiazd poszlo. :)
Pozdrawiam
I nadal, nadal nie potrafię się przebić z interpretacją.
Jest tu coś z nałogu, jest obsesja na punkcie śmierci, no może nie obsesja, ale na pewno - fascynacja.
Jest jakaś więź między tym dwojgiem, sadystyczno-masochistyczna, chora wręcz więź. Uzależnienie?
A teraz od strony technicznej.
Pozwolisz, że pobawię się w Betę? ;)
"Jego, wykonane chińskimi rączkami, reeboki palił asfalt. Idźmy – było już cichsze." - przecinek za reeboki - zdanie wtrącone kończy się dopiero tam, dopełnieniem (reeboki).
"Musi zostać, jak jest." - bez przecinka.
"Lipa" - kropka Ci zwiała :)
"Choć" - chodź. Choć byłoby, jakbyś szukał krótszej wersji spójnika "chociaż" .
Jak tak czytam sobie drugi raz, zauważam coś jeszcze - życie w zawieszeniu. Ta dwójka, albo nawet para, jakby zawiesiła się w którymś momencie własnej egzystencji. Nie budują niczego, nie mają celu - a więc krążą w kółko.
Jak dla mnie to po prostu ponury ale i fascynujący obraz ćpunów. Czyli, trochę jak Beksiński :)
Rozbuduj to, ale nie pozbywaj się metafor i tego cudownego stylu. Proszę :)
Jestem w tym tekście zakochana, rozłożona jego chaotyczną budową, przyduszona jego ujmującą niedokońcazrozumiałością, nieharmonijną precyzją wbicia noża prosto w serduszko.
Uwielbiam, wracam także.
Złe zakończenie, brak możliwego hapyy endu tu, choćby nie wiem co.
Bezsilna bezradność w obliczu wszystkiego dalej nic. I mówienie, bo cisza straszniejsza.
I niekończącą, niekończącą się mękę.
I wbijanie w siebie noży.
Wyciąganie ich.
Wycieranie z krwi.
I wbijanie ich w siebie nawzajem ponownie.
Wróciłam, bo obiecałam, z nieukrywaną przyjemnością, ale dźgana tym wewnętrznozewnętrznym impulsem. Więc nie obsesja.
Chciałam dotrzeć do źródła, zrozumieć go... Ale nie xD
Nie potrafię.
Bardzo, bardzo magnetyczny tekst moim zdaniem, ot co.
Umiejętności budowania wniosków - Level Master
Czasami nie może być zmiłuj, bo gdyby mogło, to to byłby tylko kurz, nie magiczny kurz.
Czymś trzeba mierzyć. Sobą więc.
To po prostu procentowy ułamek. Impulosogia.
Możemy tańczyć na niezardzewiałych torach albo spadzistych dachach. Przebiegać na czerwonych światłach wielkich miast. Wyskakiwać z towarowych pociągów. Niech piski hamujących samochodów zagłuszają nasze radosne głosy. Cały dzień na krawędzi. Cała noc.
A potem znów mnie powiesisz.
Będę wisiał dziewięćdziesiąt pięć sekund. Chyba że nie przyjdziesz.
Wtedy dłużej.
Byliśmy.„
Ten fragment ma w sobie coś takiego... trudno to opisać. Działa na mnie dokładnie tak, jak ten fragment o Aniele Stróżu.
Magiczne „możemy”.
Pozdrawiam, Elorence.
"Przed całą wypowiedzią dodał: "a wiesz co", żeby wyszło, jakby tak mimochodem. Lipa" - to
"Dawaj, wpierdol mi nóż. Ale taki prawdziwy. Nie z odchodzących kroków" - i to!
"Czternaste piętro, a więc nie jest daleko. Zobacz, jak nasi mordercy pięknie tańczą na dachach (...) Możemy to zrobić. Możemy. Możemy tańczyć na niezardzewiałych torach albo spadzistych dachach" - lubisz piętra i dachy, dawniej miałam fiksacje na punkcie kręcenia się wokoł zwrotów z błądami Matrixa, jakoś to łączyłam z dejavu i ogólnym postrzeganiem świata takim jaki jest. Może nawet z tym, że "nikt nie ma prawa mówić Ci jak masz żyć, bo nikt za Ciebie nie umrze" i ogólnie całą filozofie potrafiłam zawrzeć w tym zwrocie. Zmierzam do tego, że lubię takie "cechy charakterystyczne", jak chociażby to Twoje 23. I im wiecej Cię czytam, tym częściej na te dachy natrafim. I widzi mi się to.
Okej, nie chcę porównywać tych Brudnych Noir, ani innych tekstów, bo w sumie po co, ale "Nie ma słońca" podeszło mi bardziej, choć tamto było bardziej narracyjnie "widziane z boku", a tu jest tak jakby "bądąc w epicentrum", przez co bardziej emocjonalne, ale tam odnalazłam to "coś", co hasa po mojej głowie od czasu do czasu. To jest też krotsze. I chyba trudniejsze. Ale ogolnie ten nurt jest odpowiedni, jestem ciekawa tego trzeciego tworu w tym stylu, ale jak po kolei to po kolei :D
Te dwie bardziej.
Tekst krótki, pociachany, niby spójny, niby nie.
Dużo od odbioru zależy.
Coraz bliżej jesteś. ;)
Cudnie.
Niebawem skończysz czytać, Marg
"Przez taflę lustra nie zapleciesz rąk."- <3
"Możemy tańczyć na niezardzewiałych torach albo spadzistych dachach. Przebiegać na czerwonych światłach wielkich miast. Wyskakiwać z towarowych pociągów. Niech piski hamujących samochodów zagłuszają nasze radosne głosy. Cały dzień na krawędzi. Cała noc.
A potem znów mnie powiesisz.
Będę wisiał dziewięćdziesiąt pięć sekund. Chyba że nie przyjdziesz.
Wtedy dłużej.
Byliśmy." - ta końcówka (dla mnie) mogłaby być całością i funkcjonować bez reszty wyżej. Ot, w kilku zdaniach sens całego tekstu. Ale podkreślam - dla mnie,a to co autor miał na myśli, co chował pod literkami - wiadomo, to co innego.
Sporo tekstów z metką"noir" sobie dziś przejrzałam, pod większością w sumie byłam i one wszystkie są niby różne, ale często mogą służyć jako taki "doping" dla mocno "zacienionego" nastroju. I dużo można w nich znaleźć.
Podobało mi się. Ot.
Dziękuję pięknie ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania