Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Fan (2/2)

Otworzyłem oczy i przed sobą zobaczyłem Antka siedzącego na tronie. Tak! Facet siedział na najprawdziwszym czerwonym tronie z rzeźbionymi podłokietnikami i nogami.

 

– No w końcu – odezwał się, gdy tylko zobaczył, że się wybudziłem. – Dałem ci tabletkę gwałtu, ale nic się nie bój, nic między nami nie zaszło – zaśmiał się i momentalnie spoważniał. – Tak, pewnie się dziwisz, że cię przykułem do tego żelaznego krzesła, ale chyba rozumiesz, że nawet tobie nie mogłem w pełni zaufać?

– Co jest? – jęknąłem, a w ustach czułem potworną suchość, co i tak nie było najgorsze. Zostałem porwany przez czubka, który najzwyczajniej w świecie siedział naprzeciwko mnie z przyklejonym uśmiechem na ustach!

– Wiesz, ile na to czekałem? Cały cholerny rok, by ci pokazać, że ja także mam odpowiednie podejście do kobiet. Tylko wciąż myślałem, że to jeszcze nie to. Że może przy kolejnej zrobię wszystko perfekcyjnie. Niemal do usranej śmierci ostrzyłem brzytwę, tylko po to, by przy najmniejszym nacisku cięła skórę.

– Boże – jęknąłem, Antek zaś wydawał się mnie nie słyszeć.

 

– Najpierw porwałem taką jedną z krzywym nosem. Plułem sobie w brodę, że przecież powinienem znaleźć kobietę idealną, a przytachałem ją. Nie miała w sobie żadnego błysku, z oczu wypływał paniczny strach i bez przerwy jęczała. Nawet knebel niewiele dawał. To było żałosne. A ile się z przy niej namęczyłem, ciąłem ją brzytwą, przypalałem papierosem, a przecież do tej pory nie paliłem. Rozumiesz, przez ciebie mogę umrzeć na raka!

– Ale ja tylko pisałem... – starałem się usprawiedliwić, ale on żył we własnym świecie.

– Oczywiście kupiłem sobie sztalugę, farby, płótno i starałem się wyciągnąć z nich cholerne piękno, o którym pisałeś. I nic! Zapisałem się na lekcje malunku i też niewiele to dało, może z wyjątkiem tego, że wyhaczyłem wtedy piękną Elwirkę. Kruczo czarne włosy, brązowe oczy, pełne usta, równiutkie zęby i figurka, że hej. Wtedy byłem zadowolony i miałem nadzieję, że w końcu powstanie dzieło życia. Podduszałem ją, ciąłem jej kształtne piersi, a ona tylko błagała, by ją wypuścić. Rozumiesz, zupełnie nie chciała ze mną współpracować. Puściłem jej płytę Kate Busch i miałem nadzieję, że to nas w pewien sposób zbliży. Że ona zrozumie mnie, a ja odblokuję w końcu uśpiony talent i stworzę arcydzieło. No i nic z tego, rozumiesz? – Patrzył na mnie, czekając na jakąś magiczną odpowiedź, nie otrzymał jej jednak. Pokręcił z dezaprobatą głową i kontynuował. – Zdecydowałem się przeczytać jej twoje opowiadania i było jeszcze gorzej. Miała nadzieję, że ją wypuszczę, a przecież wiadomo, że tak się nie da. W końcu namalowałem jej portret i wyszło kolejne barachło.

 

Podniósł oparty o fotel obraz i mi go pokazał.

– Nie jest tak źle – odpowiedziałem, patrząc na nieudane dzieło.

– Przestań, skalałem piękno i nie ma co zaprzeczać. Zobacz, jak wyglądała naprawdę – podsunął mi pod oczy fotografię zakrwawionej dziewczyny. – Właśnie taka była... – przerwał na chwilę i przymknął oczy. – Ja niestety to wszystko spieprzyłem. I jeszcze jednego nie przewidziałem. Co do cholery zrobić z ciałami. Nawet nie wiesz, jaki miałem z tym kłopot, a ciało szybko się psuje. – Przerwał na chwilę i spytał. – Nie przynudzam?

– Nie – odpowiedziałem, bo co do cholery można innego powiedzieć?

– No tak, zapomniałbym. Pewnie się boisz, że cię zabiję, a ja pochłonięty opowiadaniem ignorowałem twoje uczucia. Wybaczysz?

– Tak – odpowiedziałem, czując jego wzrok.

– Świetnie, że nie czujesz do mnie urazy, ja taki nie jestem, ale staram się być lepszy każdego dnia. Co do twojej osoby, to możesz być spokojny, po prostu przywiozłem cię tutaj, byś mógł ocenić moje dzieło.

 

Wstał i podszedł do czerwonej zasłony, którą niespodziewanie odsłonił.

– Boże – jęknąłem.

Na żelaznym łóżku leżała przerażona, naga blondynka, na której ciele były niezliczone ilości ran ciętych oraz tyleż samo, jak nie więcej, od przypalania papierosem. Gdy tylko mnie zobaczyła, starała się krzyczeć, jednak knebel skutecznie tłumił jej wysiłki.

– No jakbyś opisał to wszystko? Da się to odpowiednio ukazać czytelnikowi?

– Coś ty zrobił? – wydusiłem z siebie.

– No co? – wydawał się zaskoczony moją reakcją. – Dzieło, prawdziwe dzieło. Już nawet nie próbuję malować, bo doszedłem do wniosku, że to nie jest dla mnie. Fotografuję. Każde cięcie ma własną, udokumentowaną historię, tworzę albumy i oglądam je, gdy tylko czas na to pozwala. Dzięki tobie znalazłem miejsce na ziemi, tworzę coś, co daje pełnię satysfakcji i chciałbym, byś mnie opisał. Jak doszedłem do tego miejsca, ile musiałem poświęcić, by dojść do perfekcji i co chyba najważniejsze, że wyznaczona droga często musi być odpowiednio korygowana. Tylko wtedy można wygrać.

 

– Jesteś potworem – wyjąkałem.

– Nie, ja tylko dałem trochę życia twoim utworom, uśmiercając rzeczywistość. Fajnie to ująłem, co nie? – zaśmiał się.

– Jak mnie choć trochę szanujesz, to wypuść tę dziewczynę.

– Ona już niedługo będzie wolna jak nigdy wcześniej. Sam tak pisałeś, że uwalniasz je.

– To nie tak, to były nic nieznaczące słowa.

– Nie ma nic ważniejszego od słów. One są naszym światem, kolorami, czernią i bielą i są znacznie ważniejsze, niż dom, w którym mieszkamy, czy też nowo kupiona fura. Czym opisać miłość, nienawiść, dobro, czy też zło? Bez słów bylibyśmy jedynie namiastką człowieka, niezdolnego do wyrażania uczuć, zagubionego w nijakim świecie. A tonacja głosu, jakaż magia z niej wypływa! Czasami słodycz głosu to szukana przez wiele lat szczerość, a innym razem fałsz, który nijak się ma do znaczenia słów. Drżenie głosu może wynikać ze strachu, ale też i podniecenia. A krzyk? Ileż tutaj mamy możliwości: radość, wściekłość, gniew, a może wołanie. Wsłuchaj się, słyszysz?

 

Niczego nie słyszałem oprócz bicia serca oraz zbyt szybkiego oddechu. Świat zamarł, przyprowadzając mnie na skraj przepaści, z której nie dało się wycofać. Mógł mnie zabić, mógł też wypuścić i nie wiedziałem, co byłoby lepsze. Chyba jednak to pierwsze.

– Niespodzianka! – Usłyszałem i zobaczyłem uśmiechniętych od ucha do ucha brata i parę innych osób. – Niespodzianka! – wydarli się ponownie.

 

Przerażenie, wyrzuty sumienia opuściły mnie, w zamian dając tak istotne w tej chwili łzy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Trzy Cztery dwa lata temu
    No nie...
    Ciekawe, czy bohater wybaczył autorom pomysłu. Może wzruszyło go, że jednak byli też jego czytelnikami?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Wybaczy, bo ma lichą pamięć. A raczej nie czytali, bo przecież to taki stary numer z aktorem?. A dla autora chyba jeden z gorszych dni, najpierw trauma, a później jeden jedyny czytelnik, nim nie był.
    Pozdrawiam
  • MartynaM dwa lata temu
    Świetne, Jozefie!
    Potrafisz zaskoczyć! ?
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki serdeczne Martyno na wizytę i koment
    Pozdr
  • Dekaos Dondi dwa lata temu
    Józef Kemilk↔Przeczytałem obie części. Nie żałuję. Klimat trochę nawiązuje do "Skrzywionego świata" chociaż fabuła zupełnie inna oraz... inne zakończenie. Mam jakieś niejasne skojarzenie z jakimś filmem, gdzie na końcu, też podobna sytuacja:)↔Pozdrawiam?:)
  • Józef Kemilk dwa lata temu
    Dzięki za koment. Nawiązuję do moich trzech powiązanych ze sobą opowiadań i jakoś tak wyszło, że pod chyba drugim zostałem uznany za psychopatę, więc odniosłem się do siebie (po dłuższym czasie) Tamte opka także oczywiście z rysem psyhopatycznym
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania