Flight For You... Roz.1
"Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem: możemy latać tylko wtedy, gdy obejmiemy drugiego człowieka".
~ Bruno Ferrero
Rok 1114 - Eugusto Miliya l zakłada Sorimę.
Rok 1210 - Na tron wchodzi Mirya Kasandro.
Rok 1320 - Sorima zostaje pozbawiona władcy.
Rok 1588 - Pollo Marando zostaje królem po niecałych 200 latach.
Rok 1650 - Nowy władca - Shiro Kimiro atakuje sąsiednie państwo - Lirię.
Rok 1736 - Lirijczycy mszczą się za poniesione straty. Państwo zostaje zaatakowane, a Shiro Kimiro ginie.
Rok 1850 - Pewni siebie Lirijczycy przejmują Sorimę.
Lata 1736 - 1920 były dla nas ciężką próbą, którą wiele osób przypieczętowało życiem. Na szczęście wszyscy polegli pozostali w naszych sercach... Na polu bitwy zginął mój ojciec, a następnie matka. Jako dziecko wrogów zostałam porzucona na śmierć głodową. Sama, wystraszona, ranna... Niepotrzebna... Mój los zmienił się dopiero w roku 1915, gdy zostałam przygarnięta przez króla kolejnego z naszych sąsiednich państw - Leonarda Vikio ll.
Dorastałam na dworze królewskim jako honorowa córka króla. Nie powiem, mimo trwającej za granicami kraju wojny panował tam spokój. Ojciec próbował zapełnić pustkę w moim sercu, po stracie rodziców. Kochał mnie bardziej niż kogokolwiek. To właśnie dzięki jego dobroci udało mi się przeżyć...
Pewnego słonecznego dnia, 1925 roku, zostałam wezwana to komnaty taty w celach niewiadomych. Służba ubrała mnie w najpiękniejszą suknię jaką miałam w szafie i zaplotła warkocze. Nie rozumiałam po co mam się tak szykować na spotkanie z tatą, lecz zaufałam podwładnym. Idąc długimi korytarzami przypatrywałam się dzieciom bawiącym się na podwórku. Były takie szczęśliwe, że czasem chciałam zmyć im ten uśmiech z twarzy. Może to z zazdrości? Zamyślona doszłam do złotych drzwi i złapałam za klamkę, lecz zanim się zorientowałam tata otworzył je z drugiej strony. Jego twarz była niespokojna i blada jak ściana. Tym razem poprosił służbę o opuszczenie pałacu, czego nigdy wcześniej nie robił. Skrępowana spytałam:
- Tato, co się dzieje?
- Kaori, przepraszam.
- Za co?
- Za to, co teraz zrobię... Postanowiłem przetransportować cię do innego państwa.
- C-czemu?! - uniosłam głos.
- Wojna niedługo dotrze i tutaj. Ja nie stchórzę przy wrogu. Muszę zostać tu, z ludem i zginąć razem z nim.
- Tato! Ale ja też nie stchórzę! Zostanę z tobą...
- Przykro mi, Kaori, ale nie mam serca aby to zrobić. Masz 17 lat. Jesteś jeszcze młoda, całe życie przed tobą. Poza tym nie mogę lekceważyć twoich zdolności. Polecisz, czy tego chcesz, czy nie.
Łzy napłynęły mi do oczu. Nie potrafiłam odpowiedzieć na jego argument. Niespodziewanie do komnaty weszły dwie zaufane służące taty.
- Zabierzcie ją z tond.
- Kaori, przeżyj dla mnie i dla ludu.
Zdołałam wykrztusić tylko "Ojcze!" ale to nawet go nie ruszyło.
Już pół godziny później leciałam śmigłowcem bojowym do Ittumiko...
Co o tym myślicie? Tym razem nieznacznie dłuższy tekst jako zajadka. Kontynuować? :>
Komentarze (9)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania