Finałowy rozdział "Wędrówka dusz-Tom IV-Rozdział XXVIII-"Coś się kończy,coś się zaczyna...

Sarę zatrzymano na trzy dni obserwacji, leżała na szpitalnym łóżku blada i zmęczona. Dzięki silnym środkom uspokajającym zasnęła twardy, miarowym snem. Kratos spojrzał na tą piękną twarz, jak głupi był, uciekając, od uczuć wobec niej, pozwalając, by gniew i smutek zawładnął nim, a przecież mógł ją dzisiaj stracić. Kto wie, czy nie na zawsze, skoro było mowa o ostatnim odrodzeniu. Wziął ją delikatnie za rękę i rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami:

– Niby wszystko się skończyło, a jednak coś mi tu nie pasuję. Ten świr majaczył coś o wspólniku, a sam doktorek mówił, że osoba, aż tak chora nie może coś tak skomplikowanego sama wymyślić. W jego notkach początkowych nic nie ma o żadnym diable, tylko o głosach szepczących do niego. Żadnych satanistycznych znaków ani jednej wspominki o szatanie. Wszystko się zmienia wraz z leczeniem w szpitalu, zapisuje wtedy różne przerażające rytuały, głosy zostają nazwane, jako słudzy diabła. Dziwne, sam nie mógł dojść do takich wniosków... W placówce nie było żadnego duchownego, bo to czysto ateistyczny szpital, o chorych satanistach też tam nie słyszałem – Gdy tak myślał nad tym wszystkim, przyszła pielęgniarka, nic nie wzbudziło jego podejrzeń, do czasu, gdy najpierw zobaczył na jej ręce, którą odsłonił rękaw liczbę 666, a potem zabezpieczoną strzykawkę w kieszeni. Nigdy personel medyczny tak nie nosi swojego sprzętu, w trosce o dobro pacjenta i względów sanitarnych. Spytał ją:

– Co pani robi?

– Chora potrzebuję leków... – rzuciła oschle.

– Bzdura, prócz niezbędnego odpoczynku, nic jej nie potrzeba. Lekarz, który się nią opiekuje, nigdy nie wydałby polecenia o wdrożeniu następnych lekarstw – Z krzykiem rzuciła się na komisarza. Szybko ją obezwładnił i za pomocą swojego radia wezwał policję. Napastniczka uspokoiła się i syknęła:

– Nie zatrzymasz nas odrodzeńcu!!! Nasz pan czeka na wasze dusze i je dostanie... Nasz lider tego dopilnuję, ha ha – Z tym śmiechem została odprowadzona do radiowozu, jej słowa złowroga brzmiały w jego uszach. Zadzwonił do Doriana, ale nie odbierał. Zaklną pod nosem i ruszył do drzwi.

Tuż koło pokoju pielęgniarek usłyszał dawno niesłyszany znajomy głos:

– Kratos zaczekaj... – Stanął i obejrzał się, ze zdziwieniem spytał:

– To ty Lea?? Ale jak, kiedy?

– Też cię miło widzieć, choć ostatnio widzieliśmy się, jak ty byłeś nietrzeźwym szeryfem, a ja panią baronową... Widziałeś się z Dorianem? Czy wszystko z nim w porządku, czy nadal jesteście po dwóch stronach? – spytało dziewczę.

– Z powodu różnych wydarzeń, jesteśmy współlokatorami i przyjaciółmi.

– Mam nadzieję, że nie zrobiłeś z mojego skarba, kochającego inaczej?

– Bądź spokojna, właściwie spadasz mi prosto z nieba, możesz zrobić sobie przerwę, by uratować kogoś?

– Jestem tu szefową, właściwie miałam mieć dzisiaj wolne, ale...

– Dobra nie ma czasu, wyjaśnię ci w samochodzie – Pociągnął ją za rękę, jadąc, wytłumaczył jej sytuację. Rzekła:

– Biedna Sara, wy o tym nie wiecie, ale przyjaźnimy się... Powiedzmy, że to nie jest moje drugie odrodzenie. Ale każde wcześniejsze kończyło się ciężką chorobą i śmiercią. Na szczęście zawsze spotykałam ją i była ze mną w ostatnich momentach tamtego życia. Zakazałam jej mówić komukolwiek, rozbudziło, by to nie potrzebną nadzieję i nic więcej... Wiesz, polowali na Sarę, jej dusza, by się pogubiła podczas tej męczarni w kościele, ty byś znowu wpadł w łapska ciemności, to by miał dwie duszę, pozostał mój mąż...

– No właśnie, przez ten czas mocno się zmienił, ale przez jeden epizod, diabeł mógł wejrzeć w jego duszę... Dowiedział się o jego wielkiej zmianie, o jego nowym szacunku do ludzkiego życia i wielkiej miłości wobec ciebie. Jak tu skrzywić jego duszę. Za pomocą zmiany tych dwóch rzeczy...

– Zdrada niszczy miłość, najwięcej się kocha dzieci i nikt normalny nie podniósł, by na nie ręki. Już wiem... Jeśli się to spełni, to będzie po nim.

– Co masz na myśli?

– Podłożą mu małolatę, jakąś typową ich fanatyczkę, która zrobi wszystko dla nich. Pozwolą mu więcej wypić, umalują młodą, by wyglądała na starszą.

– Tak, ale wpierw podmienią mu zawartość kieliszków, na takie zaprawione alkoholem i mocnym afrodyzjakiem. Pójdą do pokoju hotelowego, tam odbędą aktywną noc, on zaśnie, a ona pozwoli się zabić komuś z jej grupy... Budzi się, widzi małolatę bez mocnego makijażu i całą we krwi... Reszty można się domyślić.

– Po tym czymś, na pewno nie zostałby przy zdrowych zmysłach. Dalej ruszamy, muszę go znaleźć, nim będzie po wszystkim. Nie po to, tyle czekałam, by jakaś małolata zabrała mi, tą dawną nieodczuwalną przyjemność.

– W końcu człowiekiem albo rządzą pieniądze, albo seks. Nawet taką milady jak ty...

– Ty filozof, od siedmiu boleści, jak nie depniesz nogą gazu, to nawet Sara nie skorzysta z ciebie, jak z tobą skończę...

– Gdzie się podziała tamta Pani?

– Jak się wychowujesz w bloku, w którym pełno jest różnych osobników spod ciemnej gwiazdy, to każda księżniczka straci pantofelki... Na głowie jakiegoś durnia... – Kratos uśmiechnął się, a samochód zaczął wyć pod wpływem większych obrotów silnika. Najpierw sprawdzili na uniwersytecie, później w bibliotece, na końcu zajrzeli do baru.

Siedział w rogu z nosem czerwonym, a do niego kleiła się jakaś ładna małolata, która wyglądała, jak po narkotykach. Lea podeszła do niego założyła rękę na rękę i odezwała się:

– Więc to tak czekasz na mój powrót, jakoś smutku i samotności nie widzę – Dorian wzdrygnął się i wyprostował, powoli odwrócił się, jąkając się:

– Le... Le... Lea, kochanie, czy to ty?

– Nie, królewna śnieżka, która zgubiła siedmiu krasnoludków... Kratos mi opowiadał, że teraz profesorem jesteś... Profesor, który chleje i obcuje z małolatami... A ja głupia myślałam, że na mnie czekasz...

– Ależ kochanie. Naprawdę cieszę się, że cię widzę. Daj się uściskać – Odtrącił natrętną dziewczynę i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku Lea, ona odsunęła go i krótko stwierdziła:

– Śmierdzisz... Wracamy do twojego mieszkania, mam klucze, umyjesz się, trochę otrzeźwiejesz, to może pogadamy o twojej karze. A teraz wychodzimy...

– Tak moja śliczna, co tylko zechcesz – Chwiejnie poszedł za nią, małolata zaś chciała się powolutku oddalić, lecz Kratos zastąpił jej drogę, spytał:

– A gdzież to pannica się wybiera he? No, no, czyż to nie panna Kowalska, nasza młoda stażystka, niedawno po studiach? To już wiem, skąd tyle informacji wyciekło. Pójdziesz teraz ze mną.

– Nic z tego – I psiknęła mu po oczach gazem łzawiącym, po czym uciekła. Kratos zakłną, lecz nie mógł jej gonić. Po paru minutach siedział w radiowozie, wkrapiając sobie krople do oczu. Komendant spytał:

– Mogę wiedzieć, co tutaj robiliście, panie komisarzu?

– Okazało się, że plotka o tym przywódcy tego świra, okazała się prawdą. Ów ktoś wziął sobie na celownik mnie, mojego kolegę profesora i Sarę.

– Was to rozumiem, bo w budynku znaleźliśmy jeszcze jedno pomieszczenie do tortur, z pana zdjęciem na tablicy od rzutek. Skąd pomysł, że pana profesora?

– Jakieś dziwne rytuały odprawiali, na niego mieli pomysł, by podesłać mu małolatę, tak samo fanatyczkę, jak oni. i... – opowiedział szefowi cały ich zamysł. Ten westchnął i powiedział:

– Brzmi makabrycznie, ale po tych świrach, wszystkiego można się spodziewać. Dać wam ochronę?

– Tylko przed moimi mieszkaniem i na sali Sary. Ja muszę jedną rzecz załatwić – Zostawił kolegów za sobą i wsiadł do auta. Oczy nadal go piekły, ale powoli wracało wszystko do normalności. Według danych, zatrzymana wcześniej fałszywa pielęgniarka również leczyła się w tym samym szpitalu, co Igor. Ten upiorny gmach łączył wszystkie wątki. Zatrzymał się przed budynkiem i po sprawdzeniu danych wpuszczono go do środka. Nikt go nie przywitał, a zapytawszy strażników o ciszę, dostał odpowiedź, że to czas po podaniu leków, gdzie każdy pacjent jest otumaniony, a personel medyczny mógł odpocząć.

Wszedł do środka, po przejściu holu przed dużymi schodami, które rozgałęziały się na dwa boki, znalazł ciało pielęgniarki, sprawdził jej puls. Z góry usłyszał głos:

– Żyje, jak wszyscy w tym przybytku, butla gazu usypiającego wpuszczonego umiejętnie, działa naprawdę cuda – Kratos podniósł wzrok, na prawej stronie schodów stał lekarz, który ich przywitał, jak byli tu pierwszy raz. Komisarz odezwał się:

– Jak się do ciebie zwracać, bo pan doktor byłoby nietrafnym określeniem – Tamten zaśmiał się i odpowiedział:

– Masz rację Kratosię, czy jak wolisz Sethcie. Nazywają mnie tu obrzydliwym mianem, pacjenta sto trzynaście... Takiego geniusza jak ja... Rozumiesz to? Jestem Hans von Leebstein, pan na zamku w Hohenstein. Szlachcic, któremu od małego wmawiano wielkość. Zresztą, co taki plebs, jak ty może o tym wiedzieć... Tylko rodzice widzieli u mnie geniusz, bracia i siostry byli tylko zazdrośni o to. Jak zmarli rodzice, to rodzeństwo uznało mnie za wariata, bo doprowadziłem do śmierci paru naszych służących i nie miałem z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia... A przecież byli to tylko podludzie, mający mnie słuchać, ich życia zależały tylko ode mnie... Oni tego nie rozumieli i przekupili paru doktorów, by kłamali o moim zdrowiu. Musiałem zamieszkać w tym biednym slumsie, niegodnym takiego człowieka jak mnie!!! Głupcy i zdrajcy!!! Nie radzę panie komisarzu, nie radzę... Celuję do pana pewna młoda dama. Paulinko, pokaż się panu – rzekł najpierw do Kratosa, który sięgał po broń, a potem do osoby ukrytej dotychczas w ciemności, która trzymała odbezpieczonego starego colta. Czarny charakter kontynuował:

– Poznaj Paulinę, nazwisko nieistotne. Zaopiekowałem się nią, po tym, jak jej rodzice zmarli od zatrucia alkoholowego, gdy miała dwanaście lat. O właśnie, kto by pomyślał, cztery lata dzisiaj mijają od tego... Tę biedną dziewczynkę ojciec bił i gwałcił wraz z jego kumplami, a jej matka nie widziała w tym nic złego, twierdziła nawet, skoro ma dziurę, to czemu nie miałby, ktoś jej używać i tak do niczego się nie nadaję. Pomogłem jej, pokazałem prawdziwy świat i prawdziwego pana. A teraz my się zabawimy, ja użyję noża, a ty nic nie zrobisz, będąc pod celownikiem. Najpierw zajmę się tobą, a potem pozostałą dwójką, z tą dziewczyną będę miał najwięcej zabawy, zawsze kierowałem rękoma innych, teraz czas pobrudzić swoje – Spod płaszcza wyjął długi nóż, który miał z obu stron ostrza ząbki i haczyki, zaczął powoli schodzić, napawając się strachem w oczach ofiary.

Kratos myślał intensywnie, zauważył, że gdy jej „opiekun” wspomniał o Sarze, zatrzęsła się jej ręka. Pracując z tą małolatą, gdy miała jeszcze praktyki, miał on dobre zdanie o niej, zawsze pomocna i uśmiechnięta, nikt by nie przypuszczał, że skrywa tak mroczny sekret. Pamiętał, jak z jego ukochaną siedziały na biurku i plotkowały śmiejąc się. Nagle olśniło go, a jeśli to jest próba, która ma w końcu pokazać, czy należy się im uwolnienie od klątwy? Mógł wyeliminować młodą za pomocą ukrytego w rękawie kurtki noża, a potem załatwić się z doktorkiem. A może jest inny sposób, w którym można uratować tę nieszczęsną duszę, dla której jeszcze nie jest za późno. Odezwał się do niej:

– Paulinko, odłóż pistolet. Mogę ci jeszcze pomóc. Możemy cię z Sarą adoptować i dać ci szczęśliwy dom. Sara też przeszła wiele i może ci pomagać z tym, czego, ja jako mężczyzna, nie dam rady, bo nie zrozumiem tego bólu.

– Nie słuchaj go! To tylko mydlenie oczu, tak ci pomoże, że wtrąci cię do kicia, albo porzucą cię, jak tylko urodzi się ich dziecko... Nie ma dobra na tym świecie, pamiętaj... Tylko zło i przemoc się liczą – krzyknął w połowie schodów. Kratos zlekceważył go i ponowił próbę:

– Nie ma racji. Nikomu o tobie nie powiedziałem. Nadal masz czyste konto, owszem chce mieć dziecko z Sarą, ale kto pomoże nam je wychować? Małżeństwo policjantów, gdzie oboje są prawie ciągle w rozjeździe, bez twojej pomocy, nie uda się nam założyć kochającej rodziny. Ja i Sara nie potrafiliśmy sami się dogadać, potrzeba było tak strasznej sytuacji, bym zrozumiał, że tylko ją kocham i głupotą było postawienie muru między nami. On mówi, że tylko zło i przemoc się liczy. Skoro tak, to skąd wzięła się twoja dobroć? Skąd potrzeba pomagania wszystkim, gdy zobaczysz, że tego potrzebują? Los cię skrzywdził przeokropnie to prawda, nie znaczy jednak to, że po burzy nie przyjdzie słoneczny dzień. Nie obiecuję, że będzie lekko, bo sami jesteśmy ludźmi, czyli istotami słabymi, pełnymi wad, ale pracując razem, uda się nam...

– Starczy tej błazenady. Skończyła się mi cierpliwość, a teraz giń! – Hans uniósł nóż w górę do zadania ostatecznego ciosu. Kratos zasłonił się i... Usłyszał huk wystrzału. Nóż wypadł z rąk oprawcy, ciężko brzęcząc o podłogę. Złapał się za pierś i popatrzył na rękę, wyjąkał:

– To jest krew? Nie... To niemożliwe. Taki wielki człowiek jak ja, krwawi? – Chwiejąc się, oparł się o najbliższą ścianę, z niedowierzaniem patrząc na powiększającą się czerwoną plamę na jego ubraniu.

Kratos spojrzał na dziewczynę, z lufy jej broni unosił się dym. Upuściła go, komisarz podbiegł do niej i przytulił ją. Ona płacząc, spytała:

– Czy... Czy wy naprawdę chcecie mnie adoptować, takiego potwora jak ja? Przecież to ja powiedziałam mu, gdzie znajduję się pani Sara, słuchając waszych radiowych komunikatów.

– Ciiii, każdy z nas ma w środku takiego potwora, podpowiadającego nam różne złe rzeczy, ale nikt tak naprawdę nim nie jest... Pomożemy ci wejść na dobro drogę – Przytulił ją mocniej. Usłyszeli hałas, odwrócili się. Mierzył do nich wściekły Hans, przez zęby powiedział:

– Nie pozwolę na to... – Nagle pod jego stopami zaświeciła się na czerwono podłoga, z której wyłonił się zniesmaczony diabeł. Rzekł:

– Przegrałeś, pogódź się z tym.

– Ależ panie robiłem to dla ciebie, dla twojej chwały, sam mi opowiedziałeś o nich.

– No cóż, miałem nadzieje, że jesteś geniuszem, który przyniesie mi te smakowite dusze, jednak się pomyliłem. No i o nic nie cię prosiłem, sam to wszystko zrobiłeś, ku mojej radości.

– Ale jestem twoim wiernym sługą...

– Ty? Nie rozśmieszaj mnie... Jesteś tylko marnym człowieczkiem, którym przez chwilę się pobawiłem, nic więcej... Jesteś mniej wart od pomniejszego demona.

– A co z obietnicą władzy?

– Coś powiedzieć musiałem, czyż nie? Wprawdzie nie mam duszy, których chciałem, ale muszę się zadowolić twoją. Wszakże sekundę temu umarłeś. Przegrałem w tej klątwie i znudziłem się wami, pewnie nadal będę was kusił, ale już bez takiej uwagi jak wcześniej. A teraz drogi Hansie, mamy całą wieczność na zabawę, od czego tu zacząć. Może zmienię cię w kobietę, w końcu jest to płeć, którą tak gardzisz i urządzę jakąś małą orgietkę z tobą w roli głównej? Interesujący pomysł – rzekł szatan, drapiąc swoją bródkę.

– Nie, nie, to niemożliwe – krzyczał Hans, uciekając.

– Nie ma ucieczki, należysz od teraz do mnie. – Z podłogi zaczęły wyłaniać się ręce wciągające go do środka kręgu.

– Poznajesz Hansie, ludzi, których skrzywdziłeś? To, co widzisz, to fizyczne postacie ich krzywd. Oj nie są zadowolone.

– Ratunku, puście mnie – Próbował się uwolnić, lecz nadal go wciągało, razem z szatanem byli już w pół ciała na drugiej stronie. Ten rzucił tylko:

– Oj nie becz już, czas wypić to, co nawarzyłeś. Ku oczywiście mojej wielkiej radości... he he – I znikli. Kratos poczuł, jak jakiś wielki łańcuch spadł mu z serca. Paulina spytała:

– Co się stało?

– Zachowaj to dla siebie i tak nikt ci tego nie uwierzy. A teraz, choć – Wyszli, Kratos przeszedł przesłuchanie, nie wspomniał o większej roli Pauliny w tych zajściach, powiedział, że wszystkiemu był winien człowiek, którego spalone ciało leżało w środku. Gdy zobaczył, że przyszedł go aresztować, oblał się cały benzyną i podpałką do grilla,po czym podpalił się, Paulina była tylko kolejną ofiarą, którą porwał, jak miała 12 lat. Co do jej roli, jako praktykantki, wszyscy uznali, że panna miała dość tej pracy i uciekła, nikt nie podejrzewał, że była nią ofiara.

Wróćmy jednak do naszych bohaterów,Kratos wytłumaczył zaistniałą sprawę Sarze, ta poprosiła, by przyprowadził dziewczynę. Stanęła przy łóżku chorej, spuściła wzrok na dół, bawiąc się rękoma, nie wiedziała, co powiedzieć, brakowało jej słów, by ukazać jak przykro jej jest. Chora powiedziała:

– Podnieść te swoje piękne oczęta, taka ładna buzia nie może się smucić.

– Ależ pani Saro, ja...

– Jaka pani, przecież za niedługo będziemy rodziną.

– Czyli zgadza się pani?

– A czemuż bym nie miała? Sama święta nie byłam, a takie dobro, to skarb dla domu. Może idziemy na jakiś spacer, co?

– Wychodzisz?

– Tak mogę już wyjść, mam dość tego szpitalnego zaduchu – Po półgodziny byli gotowi, trochę zajęło im dojście do mieszkania Kratosa. Weszli i usłyszeli głośne jęki i stękania. Komisarz uśmiechnął się i razem z pozostałą dwójką wycofali się, kontynuując spacer.

Parę miesięcy później, cała nowa rodzina przeprowadziła do domu Sary, jej aktualni rodzice przenieśli się na wieś, a dom był za duży dla niej samej, a idealny dla nowożeńców. Sara i Kratos przy wielu przepraszaniach i potoku łez pogodzili się i trzy dni przed przeprowadzką wzięli ślub, a sąd potwierdził adopcje Pauliny, która chodziła do szkoły i była pod opieką psychologa, na razie stroniła od chłopców, choć jednego już miała na oku. Minął kolejny miesiąc, córka wróciła do domu. Mieli dla niej nowinę, że za pięć miesięcy będą narodziny nowego potomka. Paulina zbladła:

– Czyli co, na mnie pora... – Sara się uśmiechnęła i powiedziała:

– Ty głuptasie, gdzie chcesz iść? Przecież teraz tu jest twój dom, a myślisz, że ten mój durny mąż, pomoże mi z bliźniakami? Pewnie znajdzie sobie jakiś zajęcie, by tylko nie przebrać maluchów.

– To znaczy, że zostaję?

– Twoja pomoc, będzie jak złoto, moja ty głupiutka córeczko – Paulina ze łzami przytuliła się do swojej nowej matki, a Kratos uściskał obie. Dziewczynka powiedziała:

– Dziękuję tato, dziękuje mamo – z góry niewidziana przez nich postać uśmiechała się, zamykając wielką, złotą księgę z napisem „Wędrówka dusz”, mając nadzieję, że nie zapomną o nim, gdy czas zagrożenia minął.

Klątwa zdjęta, a oni mają już tylko jedno życie, które wykorzystują w stu procentach. Również Lea z Dorianem bawią już jedno swoje dziecko, a drugie w drodze, mieszkają w starym mieszkaniu Doriana, które musieli lekko przemodelować. Taka była to historia, prawdziwa czy nie, to nie ważne jest. Liczy się, że wydarzyła się i opowiadała o ludziach, ich porażkach i sukcesach. Morał tylko jeden jest, choć wysnuć ich można wiele. Miłość jest wielka, przezwycięży złe cele. Zło zaś złudną potęgę ma i łatwo upadnie, gdy na siłę dobra natknie się...

KONIEC

 

Projekt wreszcie ukończony. Nie miałem zaplanowanej ilości rozdziałów, przy pisaniu samo to wyszło. Zależało to głównie, jak moja wyobraźnia kreowała na bieżąco historię. Dziękuję wszystkim, którzy czytali te moje wypociny. Mam nadzieje, że ta opowieść przez mroki dziejów dała wam tyle radości z czytania, co mi z pisania. Przepraszam za wszystkie błędy, których pewnie było mnogo. Jeszcze raz dzięki za przeczytanie

 

Autor

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania