refluks 10.01.2018 Choćby ostatnio " "To, że Ci kindybał z furgotu chuci "najajetnik" ostukuje"". Nie ma ci tu avatara, co by Canulasa uczuciem sympatii nie obdarzał. Należy mu się ten wątek, jak psu zupa. Niech się wydobędzie ze gardeł i słów entuzjazm na cześć tego juzera. |
e make i ka pololi 10.01.2018 Swojo drogą - dziś lawina nieprawdopodobnej ilości wątków z dupy i pitolenie na cztery baty, nono, dzieje się. Ale refluks, ja popieram Twój bezsensowny wątek. To właśnie znaczy, że Cię ''propsuję''. |
Okropny 10.01.2018 |
refluks 10.01.2018 Kula disko u sufitu. Ta we żółtym to NMP, a wokalnie narracyjny D'Shawn. Zanurzmy się we disko. Dla Canulardo |
e make i ka pololi 10.01.2018 I że ma. Z uwagi na głęboki szacunek dla refluksa napisałam mu, żeby w niego nie rzucał. I że drogo. |
Okropny 10.01.2018 |
Lancelot 10.01.2018 |
Okropny 10.01.2018 |
e make i ka pololi 10.01.2018 |
refluks 10.01.2018 Żywiej, ekspresyjniej, dziady męskie! |
Margerita 10.01.2018 |
refluks 10.01.2018 |
e make i ka pololi 10.01.2018 |
refluks 10.01.2018 Co za leniwy kolektyw. |
refluks 10.01.2018 Coś tam podobno napina, to ma siłę Tylko niech czasem mięśni nie napina przy podniesionych rekach, bo mu głowę zgniotą. |
Okropny 10.01.2018 Narkotyki twarde Narkotyki miękkie Narkotyki al dente |
Felicjanna 10.01.2018 |
Artbook 10.01.2018 |
e make i ka pololi 10.01.2018 |
refluks 10.01.2018 |
Część postów została ukryta (1378)
Zaloguj się, aby przeglądać cały wątek
marok 20.01.2019 |
Enchanteuse 20.01.2019 |
Tomek Bordo 20.01.2019 |
Margerita 20.01.2019 |
Aisak 20.01.2019 |
refluks 20.01.2019 Każdy, kto będzie robił sobie z Niego podśmichujki lub temat do żartów dostanie ode mnie w ryj. I to nie było sarkastyczne. |
e make i ka pololi 20.01.2019 |
Ritha 20.01.2019 Smialam sie ze snopowiazalki... ;) |
refluks 20.01.2019 |
Tomek Bordo 20.01.2019 Ja zawsze byłem za PISem i Ligą Polskich Rodzin |
Ritha 20.01.2019 |
Nuncjusz 20.01.2019 Ja też bezpartyjny, przestałem komukolwiek ufać |
Tomek Bordo 20.01.2019 |
Okropny 21.01.2019 |
Margerita 21.01.2019 |
Kim 21.01.2019 GRATULACJE CANU |
sensol 21.01.2019 |
Canulas 18.07.2019 |
Canulas 18.07.2019 |
Canulas 18.07.2019 Więc tak. Całkiem niedawno była grana pizzeria. W sensie, najpierw jakieś zakupy. Nie pamiętam już. Na rozkładówce było trza po coś pojechać... a wiem, po kostium. Potem coś zeżreć i na końcu kupić żarówki w Castoramie, bo te, co miały wytrzymywać 25 lat, zdechły po trzech dniach. Więc ważnym tu jest punkt numer dwa: "zjeść". Wpierw pizza hut w Blue City. Stoimy, ale jakoś jest dziwnie, bo zamiast wejść, to trzeba czekać, aż się stoliki zwolnią. Taki kurwa ruch. Ja mogę nie jeść max kilka godzin, ale muszę wtedy spać. Więc chuj w to - jedziem gdzie indzie. A gdzie indziej, to kolejna pizzeria, ale naprzeciwko Castoramy i bliżej domu. Dobry plan. Wchodzimy. Też dużo ludzi, ale szczęśliwym trafem, ktoś już się namochlował i wychodzi. Serce bije, bo jakieś kabanosy też pędzą, ale nie- my szybsi. No i zaczyna się: Jak jesteś głodny (w sensie ja) to trochę nie umiem obliczyć zapotrzebowania. Myśle, że zjadłbym osiem razy więcej, niż bym zjadł. Już mówiłem kiedyś, że raz wydałem chyba 460zł po to, żeby kanapki miały 48 produktów na sobie. No nieważne. Więc tak. Poprosimy 1,5l piwa. pizzę, ale że (tutaj januszowy spryt), że na pizzę trzeba na pewno czekać, zwłaszca że tyle ludzi, to najpierw przystawkę. Już nie pamiętam, jakieś roladki czy coś. Zafascynowały mnie te roladki, bo każda była z czym innym, więc hje-hje, pani da. — A jaką pizze, dla państwa? — No jak, jaką. Dużą. Pół na pół, gube ciasto, mięso, papryka i jeszcze, kurwa, najlepiej złotem posypać i sosy wszelakie w kółeczku ustawić. Się przecie zje. Pani (albo pan, już nie wiem) zanotował(o) i poszł(o). O dziwo, przystawka przyszła wcześniej i dawaj – wpierdalando na dwie łapki jak miś z dobranocki, żeby sie namochlować jak najwięcej. W którymś momencie pierwszy syndrom z Pana brzuszka do centrum, że co ty kurwa robisz. No ale to takie pyszne. W lutym dopiero pierwsze zawody, tera biegam i w ogółe taki jestem dzielny, to pierdolnę pod korek. W końcu sobota jest tylko raz w tygodniu. Wjeżdża pizza. Ja pierdolę, cały stół zajmuje. Aż musiałem czapkę i rękawiczki zabrać. Parcie na stolec. Myślę: Kurwa, albo mam żarówkę w dupię albo moja okręznica wpadła na cudowny pomysł, ale pizza nawet nieodłamana jeszcze, a trzeba się zesrać, zrestartować jak telefon, odczekać i przyatakować. Przecież nas nie wypierdolą stąd za to, że zbyt długo siedzimy. Jako myślę, tako zamieniam w czym. I tutaj dochodzimy do wydarzenia wieńczącego wieczór Już luźniejszy, sprytniejszy, zacniejszy i gotowy na pizzę z przestrachem widzę, że – klasyka – papira nie ma. O kurwa. Mała restauracja, jedna kabina. Nie wyjdę przecież myć dupy pod kranem. Chustek nie ma, co robić? Może przerwać bokserki, wytrzeć nimi i je zostawić? No ale jak zostawię gacie w kiblu, to następny, który wejdzie, pomyśli, że mnie tu ktoś przed chwilą pierdolił, bo kibel stricte męski. Słaby scenariusz na sobotni wieczór. Ale znowu nie wiem czy się da bokserki spuścić w kiblu. Chuj wie. Nie będę się bawił w Posejdona, topiąc gacie. Nie znam się na tym. No i jak je zdjąć. Można przegryźć. Sięgnę. Ale jest dziewiętnasta, łażę od rana. Może być średni smak. Nie wiem czy potem pizza będzie git. Gdybym chociaż, kurwa, zabrał sos I jest, kurwa. Złoty pomysł. Wytrę dupę szczotą. Tą od kibla. Trochę dziwne, ale, no dobra, zobaczę czy czysta. Patrzę. Czyściuścieńka. Jebaniutka. Święty grall szczot od kibla, nawet taki poblask, jakby leciał, choć może od światła. No to dawaj. Lecim. No ale problem techniczny Dupka wąska, a ta szczota to jakiś jebany wicior do armaty. Trę tylko po brzegach, jakbym rysował kredą po asfalcie. Trza się nagiąć, dupiszce się rozszerzy Ale trochę nerwówka. Jak kto wejdzie i zobaczy, że przygięty wpycham szczotę w dupę, to radiowozy zaparkują aż do zakrętu za Lidlem. Ja pierdolę No ale nie wyjdę z zasraną dupą, będę się źle czuł. Tam duża pizza stygnie, cztery sosy i żarówki jeszcze. Dawaj, jebać system, hej przygodo. Głuchoniemego będę udawał czy coś Jest. Udało się. Wychodzę, ostatnim zwycięskim spojrzeniem omiatając kibel. Już w drzwiach rzucam: — Pokonałem cię. I widzę, że kibel rozumie. Klapa tak patrzy z uznaniem. Wychodzę. Jem. Smakuje mi. Kupujemy żarówki. Wracam do domu. Wkręcam i jest jasno. Zwyciężyłem. Nie ma tu zwrotu akcji. To balalda o "czystym" zwycięstwie. Wiem, że kiedyś jeszcze to miejsce odwiedzę, żarówki zgasną i wyruszę w drogę. I znów zgłodnieję, i znów będę zmuszony się posilić. Możliwe, że zachce mi się znowu kupkę. Papier może będzie wisiał. Może nie. Koniec. Dziękuję państwu. |
Canulas 18.07.2019 Jechałem do pracy, ciemno jak chuj, rower gdacze. 5.15 rano. Nagle w kompletnej ciemności miga mi na asfalcie pieć złotych. Sam mam 6.70, bo kanapka w Specu 6.20. Ale chuj, to pewnie nie pięć złotych - jebać. Zbyt zimno, jadę dalej. Ale pedałuję i kurwa mnie drąży. Bułeczki z makiem 0.89. Sałatka 2.99. A może oshee za trójkę + te dwie bułeczki. A moze sałatkę i oshee. Ale nie, kurwa, za zimno. Zbyt późno. Już prawie tory. Podniosę jak będę wracał. Ale kurwa, +2 bułeczki i sałatka. No dobra, jebać. Wracam. Wróciłem. Zimno w chuj. Palce odwinięte, dotykają niemal już przedramion. Kręce się w kółku, bo nie mogę znaleźć. Robię pierdolone piruety o 5.25 nad ranem, koło jakiejść chałupy. Pies najpierw filuje, potem szczeka. Chuj no, wróciłem, to już poszukam. Latarnia zgasła. Kurwa. Pięknie. Latarkę nam w telefonie, ale tymi zgrabiałymi łapami, no nawet już kaptura nie zakładam ponownie jak mi spadnie. O, zapaliła się. Dawaj, kurwa, penetruj. I co, leży pod samochodem. Kapselek od Łomży. Dziękuje bardzo. |
refluks 19.07.2019 |
Canulas 19.07.2019 |
refluks 20.07.2019 |
Pan Buczybór 20.07.2019 |
Tomek Bordo 20.07.2019 |
Something 20.07.2019 |
Tomek Bordo 20.07.2019 |
Something 20.07.2019 |
Canulas 25.07.2019 |
Canulas 25.07.2019 znaczy chcesz być pisarzem? jeżeli samo nie wyrywa się z ciebie na przekor wszystkiemu, nie rób tego. póki nie wylania się nieproszone z twojego serca, umysłu, ust i bebechów, nie rób tego. jeżeli musisz godzinami wgapiać się w monitor albo garbić nad maszyną do pisania, szukając słow. nie rób tego. jeżeli robisz to dla forsy albo sławy, nie rób tego. jeżeli robisz to, bo chce ci się kobiet w łóżku, nie rób tego. jeżeli musisz wysiadywać, przepisując wciąż od nowa, nie rób tego. jeżeli sama myśl, ze masz to robić, jest mordęga, nie rób tego. jeżeli usiłujesz pisać jak ktoś inny, odpuść sobie. jeżeli musisz czekać, aż z ciebie wybuchnie, czekaj cierpliwie. jeżeli w końcu jednak nie wybucha, rób co innego. jeżeli najpierw musisz przeczytać to żonie, swojej dziewczynie albo chłopakowi, rodzicom czy komukolwiek, nie jesteś gotów. nie bądź jak tylu innych pisarzy, nie bądź jak tyle tysięcy pisarzy- samozwancow, nie bądź drętwy, nudny i zżerany samo- uwielbieniem. biblioteki całego świata ziewały, ziewały, aż usnęły nad takimi jak ty. nie dokładaj się do tego chyba ze samo wyrywa ci się z duszy rakieta, chyba ze dalszy bezruch kazałby ci oszaleć, zabić siebie lub kogoś, nie rób tego. chyba ze słonce w tobie pali ci bebechy, nie rób tego. kiedy naprawdę przyjdzie pora i jeśli zostałeś wybrany, zrobi się samo i odtąd już będzie się robiło póki nie skonasz ty albo ono w tobie. innej drogi nie ma. i nigdy nie było. Ch. Bukowski |
Orchid.Solma 25.07.2019 |
Canulas 25.07.2019 Migoń i Jawrzon Niewidomską czapulę wdział Migoń na głowę I poszedł do Jawrzona w sady czereśniowe. Stał Jawrzon przy dwóch ulach - ubrany od Święta. "Kto się tak bezcieleśnie w mym sadzie waleta? Słyszę kroki odważne, lecz wroga nie widzę. Odsłoń twarz, abym stwierdził - kogo nienawidzę!;.." "Po głosie zgadnij wroga, co cię dziś nawiedził, I wyznaj, żeś czarami mą zbrodnię wyśledził! W jednym ulu ukryłeś - westchnienie mej winy - W drugim - duszę zabitej przez mnie dziewczyny. Oddaj mi oba sprzęty zdobiące mą zbrodnię, Bo mi bez nich w pałacu - czczo i niewygodnie!..." "Nie ja - ciebie - rzekł Jawrzon - lecz tyś mnie ograbił - Dziewka wpierw mnie kochała, niźliś ty ją zabił! Ledwo na mnie spojrzała w czereśniowe sady, A już ją umęczyłeś za nikły cień zdrady! Znalazłem ją w parowie więcej, niż nieżywą! Imię swe na jej piersi wyżarłeś - pokrzywą! I nie wszystką znalazłem: brak wargi i ręki! Coś z nią czynił? Odpowiedz! Lub - męki za męki!" I przeżegnał się Jawrzon i tak - w imię Boga Mieczem niewidzialnego chciał wyszperać wroga. Na to zaśmiał się Migoń: "Bawmy się w chowanki! Mów, co wolisz? Cichanki czy może - klaskanki?... A zważaj, byś na oślep potrafił się bronić!... Sam ci mieczem o miecz mój pomogę zadzwonić!..." Zadzwoniły dwa miecze. Maj zmierzchał upalny. Jeden wróg był widzialny, drugi - niewidzialny. Obaj zwarli się ściśle - z kolanem kolano, Ale tylko jednego - jak walczył - widziano... Do obydwu mrok śmierci na palcach się skradał, Ale tylko jednego widziano, jak padał. Aż słońce, poranniejąc w obłokach nieśmiało, Rozwidniło dwa trupy i obok dwa ule Rozwidniło dwa trupy i obok - dwa ule I jedną niewidomską na krzaku czapulę!... B. Leśmian |
Canulas 28.07.2019 (Z LORDA BYRONA.) Miałem dziwny sen, może i nie całkiem senny! Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny, A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły, Zbłąkawszy się, olśnąwszy, uciekły i znikły, Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata, Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata. Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było; I wszystkie namiętności zatłumiła trwoga. Serce rodu ludzkiego jedną żądzą biło, Cały ród ludzki prosił o jedno u Boga: O światło... Wszystko płonie. I wspaniałe gmachy Panów koronowanych i wieśniacze dachy. Domy świata całego jako lampy płoną, Miasta nakształt ogromnych stosów zapalono, I tłum ludzi do koła pożaru się tłoczy: Chcą jeszcze raz ostatni spojrzyć sobie w oczy. O! jak zazdrości godni ci, co się przywlekli Przed oblicze ognistej Etny albo Hekli! Jak błogosławią wieczne wulkanów pożogi, Wszyscy z jednem uczuciem nadziei i trwogi! Rzucono ogień w puszcze i doczesnym blaskiem Puszcze gorą, ciemnieją i walą się z trzaskiem! Zaryły się w popiele drzew strawione czoła, I zagasły na wieki. Znowu noc dokoła; I twarz ludzi z rozpaczy nie po ludzku błyska, Odbijając ostatnie promyki ogniska. Jedni padli i oczy schowawszy łzy leją, Drudzy na chudych łokciach podparłszy się śmieją. Ten biega tu i owdzie, suche żagwie zbiera, Karmi niknącą iskrę i w niebo poziera; Nieporuszone widzi czarnych chmur zasłony, Jak kir nad nieboszczykiem światem rozciągniony. Znowu pada i bluźni i w piasku się ryje; Targa włos, zgrzyta zębem, ręce gryzie, wyje. Dzikie ptastwo strwożone, skrzydły obwisłemi Mocując się daremnie, czołga się po ziemi. Drapieżny zwierz, co w lasach i pustyniach żyje, Jak swojski ciągnie w miasto. — Gadziny i żmije, Pełzną ludziom pod nogi i żądłami syczą, Nie kaleczą — i głodnym stają się zdobyczą. Wojna, nieco ustała, wybuchnęła znowu. Głodni żelazem sobie szukali obłowu, I z zakrwawionym kąskiem na stronie usiedli, I w milczeniu rozpaczy samotni go jedli. Niezostała miłości iskra w ludzkiem łonie, Jedna była na całej ziemi myśl o zgonie, Niechybnym i niesławnym. Ząb głodu pożerał Wszystkich, i narodami świat cały wymierał. Nikt nie myślał o kości i o ciał pogrzebie; Chudy, karmił się jedząc chudszego od siebie, Psy darły swoich panów. Jeden pies zachował, Wierność panu swojemu: żywego pilnował, Teraz się umarłego wyżywieniem trudzi. Znosi zdechłe lub słabe bydło, ptastwo, ludzi; Sam nie dotknął pokarmu, z żałosnemi jęki Lizał twarz pana swego, głaskał się u ręki Co go już nie głaskała — i zdechł. I nareszcie Wszyscy ludzie wymarli... W pewnem ludnem mieście, Zostali dwaj ostatni — dwaj nieprzyjaciele. Zeszli się przy ołtarzu, gdzie jeszcze w popiele Dogasało ognisko, i kościelne sprzęty Święte, czekały w stosach na ogień nieświęty. Jak szkielety, chudemi rękami pospołu Grzebiąc, dostali kilka iskierek popiołu, I pracując piersiami słabemi, ognisko Wydobyli na chwilę, jak na pośmiewisko. Zwrócili oczy, gdzie się żywy płomień pali: Ujrzeli się, wzdrygnęli, padli i skonali. Zgrozą widoku swego zabili się społem; Niepoznali się z twarzy, lecz głód nad ich czołem Wyrył — nieprzyjaciele... Świat cały był stepem, Z ludnego i pięknego, milczącym i ślepym, Bez pór roku, bez roślin, bez ludzi, bez czucia, Trup, chaos powolnego żywiołów zepsucia. Stoją gładkie rzek, jezior, oceanu tonie, I nic się nieporuszy w ich milczącem łonie. Okręty bez żeglarzów pośród morza tkwiły, Maszty ich kawałami padały i gniły, I tonęły na wieki w spokojnych wód bryle: Burze usnęły, fale spoczęły w mogile, Bo nie było księżyca co by je podźwignął. Wicher, w stęchłem powietrzu uwiązł i zastygnął. Znikły chmury; to dawne ciemności narzędzie Stało się niepotrzebnem... Ciemność była wszędzie. |
Canulas 07.08.2019 Wątek przechodzi w kolejną zabawę. MIANOWICIE: Maksymalnie w dwóch zdaniach napisz za co cenisz twórczość danego juzera i co by mógł poprawić. Inicjatywa ma charakter wysoce rozrywkowy. Rozprawki i komentarze bardziej na serio zamieszczamy w wątku: https://www.opowi.pl/forum/plusy-i-minusy-autorow-na-opowi-w182/#reply Tutaj wszystko z przymrużeniem oka. Ja zacznę o kimś potem ktoś o mnie i się będzie kręcić. |
Canulas 07.08.2019 Plusem jest humor i to, że nie boi się eksperymentów. Minusem to: teksty czasem na jedno kopyto i to, że gęsi gęgają, iż w parach bywa NIEROBEM!!! |
Ritha 07.08.2019 |
Canulas 07.08.2019 |
Canulas 07.08.2019 Plusem jest humor i to, że nie boi się eksperymentów. Minusem to: teksty czasem na jedno kopyto i to, że gęsi gęgają, iż w parach bywa NIEROBEM!!! |
Canulas 13.08.2019 |
fanthomas 13.08.2019 |
Canulas 13.08.2019 |
sensol 04.11.2019 |
Canulas 04.11.2019 |
sensol 04.11.2019 |
Canulas 04.11.2019 |
sensol 04.11.2019 |
JamCi 04.11.2019 |
Canulas 04.11.2019 |
Yourofsky 05.11.2019 Dziś jestem troszkę innym człowiekiem, co wynika z mych wojaży po Europię , ale Pamiętaj - Nie zapomnę Cię. Jestem ciekawy co u Ciebie się zmieniło przez te dwa lata. Po prostu napisz. :) |
Zaloguj się, aby wziąć udział w dyskusji