RP - Dziedzictwo Pustki

Chomik nr.7
06.06.2016
Wszyscy:
Większość dnia upamiętniającego śmierć Pustki mijała wśród smutku i żalu, jednakże godziny wieczorne były wyjątkiem. Wtedy organizowano radosną ucztę, pełną wspaniałego jadła, win i gwaru rozmów. Tak samo działo się we wsi zwanej Castellum, do której zajechała czwórka nie znających się bohaterów. Każdy z nich wyjątkowo miał ten sam cel, najeść się, napić i odpocząć korzystając w między czasie z gościnności świętujących wieśniaków.
Wioskowych chałup nic nie wyróżniało, dach pokrywała słoma a bielone ściany były pokryte religijnymi symbolami. Za to namiot na środku placu przyciągał spojrzenie wszystkich.
Ogromna ilość rubinowej tkaniny była od środka oświetlana przez tysiące pochodni, a do uszu podróżników dotarła skoczna, wesoła muzyka.

Ether Savaile:
Schylił się, przechodząc przez niskie wejście. Teraz, kiedy płótno nie tłumiło już muzyki, dźwięki muzyki sprawiły, że przez chwilę nic nie słyszał. Nie przywykł do hałasu towarzyszącemu ludzkim świętom, gdyż takie uroczystości spędzał na rytualnych walkach.Jednak pusty żołądek spokojnie przekonał go do tego, aby tu pozostał. Rozejrzał się dookoła i odnajdując stół z przekąskami, skierował się w jego stronę. Chwilę przed tym, jak zdołał wziąć kanapkę do ust, pijany chłop wpadł na niego wytrącając mu jadło z dłoni.
- Prze-przepraszam bardzo - burknął, a w mężczyznę uderzyła kwaśna woń alkoholu. - Nie zauważyłem pana.

Vi-Faar:
Skrzypaczka obrzuciła uważnym spojrzeniem opalonego mężczyznę. Co prawda ludzie ciągle tu wchodzili i wychodzili, lecz ten był wyjątkowy. Kolor jego skóry wskazywał kogoś, kto większość żywota spędził na piaskach pustyni i szlakach. Po sekundzie z powrotem zaczęła przemierzać wzrokiem widownię w poszukiwaniu porzuconych bagaży bądź nieuważnych klientów. Sakiewka była pusta, czego nie można było powiedzieć o kieszeniach zgromadzonych tu ludzi.
Zagrała kilka ostatnich nut i pokłoniła się klaszczącej widowni. Gra nieco ją zmęczyła, ale pewnie zanim zejdzie ze sceny, dojdzie do siebie. Właśnie miała obrócić się na pięcie i odejść, kiedy paru chłopów zaczęło prosić o bis.
Rozpatrzyła propozycję w myślach.

Renat von Everec:
Krasnolud na co dzień był spokojny. Jednak każdy ma taki dzień, że wymordowaniu ludzi dookoła wydaje się dobrym pomysłem. Nawet jeśli się ich lubi. Kiedy po raz pięćdziesiąty musiał mówić komuś, że jego rasa nie wyginęła, nie rodzi się z dziur w ziemi, ani też nie jest dzieckiem przebranym za dorosłego, doszedł do wniosku, że to jeden z tych dni. Upił z kufla porządny łyk piwa, po czym jego uwagę zwróciło drobne zamieszanie przy przystawkach. Chłop wpadł na jakiego podróżnika, tyle. Westchnął głęboko… Ludzie są okej, ale nie umieją pić tak, aby się nie uchlać.

Sielencia:
Ktoś z jej pochodzeniem nie powinien znaleźć się wśród pospólstwa. Winna pić wykwintne wina, jeść najdroższe jadło i tańczyć na balu. Ale jest tutaj. Nikt nie wiedział czemu, prawdę mówiąc goście nawet nie wiedzieli, że elfka jest księżniczką. Prosty, chłopski płaszcz spokojnie skrywał jej twarz. Piękne oczy skrywające mądrość sprzed setek lat bacznie obserwowały otoczenie, a w szczególności pijącego krasnoluda. Siłą rzeczy unikała go, nawet odeszła od stołu, kiedy się przysiadła, aby porozmawiać. W głębi duszy miała nadzieję, że łyknęła jego plotkę o tym, że zawołał ją jej mąż.
Przeniosła wzrok na chłopa, który wpadł na opalonego mężczyznę.

Nathanael Bjork:
Mężczyzna od paru godzin siedział przy stole i pił powoli. Niestety nie poszczęściło mu się i jakoś nie mógł znaleźć towarzystwa do picia. Na szczęście smaku alkoholu to nie zmieniło, więc pił dalej. Z lekkim rozbawieniem obserwował reakcję elfiej niewiasty na widok krasnoluda, który bezczelnie się do niej dosiadł. Tacy zawsze go wkurzali, powinni zostać w kopalniach do końca swoich dni.
Ziewnął przeciągle, dostrzegając nawet ładną skrzypaczkę. Nie mając nic lepszego do roboty, wstał i podszedł do sceny, wsłuchując się w muzykę.
Karthus
06.06.2016
Widząc radość i uśmiech na twarzach bawiących się ludzi, Renat zaklął z cicha. Ta drobna uroczystość w niczym nie mogła dorównać prawdziwej uczcie w krasnoludzkich tawernach, gdzie zawody piciu piwa prosto z beczki to codzienność. Unosząc kufel wysoko, wymamrotał coś do siebiebi opróżnił go jednym haustem. Poczuł jak wzbiera w nim ciepło, lecz nie na tyle by wejść w stan upojenia. Powoli wstał, zakrywając długim płaszczem garłacz i ruszył ku wyjściu, by zaczerpnąć świeżego powietrza.
- Pal licho wszystkie elfy - wykrzyczał spluwając w kałużę. Castellumski alkohol przyniósł nieoczekiwany skutek: rozwiązał mu język.
- Wszystkie dziwożony do lasu - kontynuował, a po chwili wyciągnąwszy potężnych rozmiarów broń, wystrzelił w niebo. Huk strzału rozniósł się echem po wsi, lecz chyba nikt zbytnio nie zwrócił na to uwagi.
EFita
06.06.2016
Postanowiła zagrać jeszcze jedną piosenkę - skoczną i wesołą, idealną na zakończenie. Zeskoczyła ze sceny i rozejrzała się za jakimś łatwym celem. Łatwym i pełnym pieniędzy...
Prędko zauważyła elfa stojącego tuż pod podwyższeniem - wyglądał na zamyślonego i absolutnie nieobecnego duchem. Takiej właśnie osoby szukała. Zwolniła trochę kroku i sięgnęła do sakiewki nieznajomego - ot, zwykłego skórzanego mieszka, ale cóż z tego jak się prezentował, skoro Vi-Faar czuła, że jest ciężki od monet. Tak, jeszcze tylko jeden rzemyk i będzie ustawiona na następny miesiąc!
Usłyszała strzał. Nikt nie zwrócił na niego specjalnej uwagi, ale spięta dziewczyna aż podskoczyła z zaskoczenia. I to był oczywisty błąd. Gwałtownie szarpnęła ręką wplątaną w sznurki sakwy, a złote monety potoczyły się z brzdękiem po podłodze tawerny.
Sky300
06.06.2016
Ether ucieszył się, że coś wreszcie odwróciło uwagę większości osób od niego samego. Zaniepokoił go jedynie odgłos strzału, ale widać, że tylko parę osób zwróciło na niego uwagę, więc siedział dalej przy swoim stoliku. Jedyne o czym teraz myślał, to dopić miodowy trunek i na powrót ruszyć w podróż. Po zobaczeniu dna kubka, zostawił wyliczone monety na blacie i zaczął pakować swój tobołek. Już miał wychodzić z karczmy, kiedy rozległ się kolejny strzał, tym razem wyraźniejszy.
Ginny
06.06.2016
Sielencia podskoczyła wystraszona odgłosem strzału. Elfy miały niezwykle wyczulony słuch, a jako niepokonana w walce, postanowiła sprawdzić co się dzieje. Wyszła z karczmy, a tam zastała krasnoluda z dziwną bronią w ręku. Gadał coś do siebie, był podchmielony, ale jego rasa była wręcz zawodowymi pijakami, więc jeden kufel nie robił żadnego wrażenia.
- Czemuś zakłócasz tę radosną biesiadę, krasnoludzie? Nie podoba ci się muzyka, czy może za mało piwa?
Znudzony mężczyzna przypatrywał się komicznej, w jego mniemaniu scenie. Postanowił zaregować dopiero gdy zobaczył, że może na tym zyskać. Nim ktokolwiek zdąrzył się odwrócić, pociągnął nieznajomą w tłum ludzi. Kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości, zwrócił się do kobiety.
- Powinno się bardziej uważać. - obdarował ją swym urokliwym, a zarazem szarmanckim uśmiechem. - Zwłaszcza przy kradzieży. Boję się z myślami, co powinienem uczynić. Zwykła przyzwoitoś każe mi oddać Cię w ręce gwardi, lecz przecież należy pomóc damie. Proponuję więc układ. Dotrzymasz mi towarzystwa dzisiaj, tutaj przy biesiadzie. Nie mniej nie więcej. Ja stawiam. Wzamian ja nic nie powiem strażakom. Co ty na to?
Karthus
06.06.2016
Renat nawet się nie odwrócił. Zerknął tylko ukradkiem przez ramię i pociągnął nosem.
- Wiedziałem, że powietrze dziś jakieś przegniłe - mówił głośno i wyraźnie. - Ale stawiałem, że to siarka albo gnojówka, a tu najzwyklejszy elf... przepraszam... dziwożona.
Powoli obrócił się w stronę rozmówczyny. W niklym świetle księżyca błysnęła mosiężna lufa garłacza. Krasnolud oparł ją o biodro i zaczął wodzić do okoła, udając że nie celuje do dziewczyny. Na szybko ocenił swoje szanse.
Umysł trzeźwy, choć władza w nogach pozostawiała sporo do życzenia. Ręce i oczy przytomne, czyli z refleksem też nie powinno być problemu. Nie znam jej. Nie wiem do czego jest zdolna.
EFita
06.06.2016
Dziewczyna spojrzała na niego mile zaskoczona. Nie spodziewała się, że z opresji wywinie się tak tanim kosztem, a nawet na tym zarobi.
- Jestem Vi-Faar. Bardzo miło mi cię poznać... - Usiłowała sobie przypomnieć, czy mężczyzna się przedstawił. Machnęła ręką. Na takie szczegóły przyjdzie czas, na razie są ważniejsze sprawy. Pociągnęła elfa za rękę:
- Chodź, tam jest wolny stolik. Najbardziej lubię cydr i gulasz z królika, a ty?
Ginny
06.06.2016
Kobieta zaczęła krążyć wokół krasnoluda, bacznie go lustrowała. Chwyciła do ręki łuk, dotąd ukryty za płaszczem, drugą ręką sięgnęła po strzałę.
- Podobno bardzo lubicie takie zapachy, może dlatego od razu go wyczułeś - cichy, jednak mocny głos przeszył powietrze.
Odrzuciła głęboki kaptur, pod którym były skryte długie, białe włosy, oraz niezwykle jasne, szare oczy. Blada cera jeszcze bardzie potęgowała starość Sileneci. Z wyglądu była krucha i słaba, ale nadal była silna, nie podda się bez walki, zwłaszcza krasnaludowi.
- Chciałeś zabić księżniczkę Królestwa nad Górą? Bloede Nauco*.
- - - - - -
* Pieprzony krasnolud
Był zupełnie świadomy, że prawdopodobnie to wielce głupie z jego strony, ale póki sakiewka była pełna, mógł sobie na to pozwolić. Tak właściwie w banku jednego z miast, zostały mi jeszcze spore zapasy złota, które zabrał z domu, więc sakiewka praktycznie nigdy nie była pusta. Podszedł do kawy i zamówił cydr, gulasz z królika, albo oraz dziczyzne. Następnie wrócił do stolika.
- Ah, gdzie moje maniery?! Nathanael Bjork. - obdarował ją ciepłym uśmiechem. Zaraz po podaniu potraw, przez gospodynię o dużym biuście, dostrzegł w szykującą się aferę między jakimś krasnoludem i elfką.
- Spójrz. - zwrócił uwagę towarzyszki.
Sky300
06.06.2016
Dostrzegł już źródło hałasu i chciał możliwie najszybciej wynieść się z karczmy, bo przeczuwał, że dojdzie do większej bijatyki. Wyszedł przed gospodę i odwiązał swojego konia. Był świadkiem, jak przeciwnicy - krasnolud i elfka - mierzą się wzrokiem. Były to spojrzenia tak silne, że czuł jakby zamiast powietrza był ogień przesycony iskrami. Odszedł kilka metrów od pola walki, żeby jeszcze raz sprawdzić, czy wszystkie potrzebne rzeczy ma spakowane do torby.
EFita
06.06.2016
- Będzie z tego jakiś kwas - skomentowała dziewczyna. - Swoją drogą, dawno nie było tu nowych, a teraz proszę; dwójka elfów, krasnolud i jakiś człowiek pustyni. Szybko się ulotnił. Szkoda, gdybyś mnie nie zatrzymywał przygarnęłabym jego torbę.
Vi-Faar wydawała się zupełnie nieskrępowaną tym, że przyłapano ją na kradzieży, że ten kogo chciała pozbawić sakiewki funduje jej posiłek, oraz że właśnie przyznała się, iż nie był jedynym kogo tego wieczora chciała pozbawić dóbr materialnych. Była włóczęgą, więc nie spodziewała się jeszcze kiedykolwiek spotkać elfa, co pozwalało jej na beztroską paplaninę.
Karthus
07.06.2016
- Schowaj to - powiedział Renat, który nie wiedząc nic o przeciwniczce postanowił blefować. - Na nic ci łuk. Kula przestrzeli ci brzuch i w najlepszym pezypadku zginiesz bez bólu.
Gdzieś w międzyczasie, gdy wypowiadał te słowa brzdęknęła kolczuga, skrywana pod płaszczem.
- Po za tym - dodał. - Robisz widowisko. A to, że jesteś księżniczką mało ci w tej sytuacji daje. Było się nie ruszać z zamku. Świat jest duży i niebezpieczny... a swoją drogą, to prawda, że płynie w was błękitna, szlachetna krew?
Ginny
07.06.2016
Sielencia przyjrzała mu się z pogardą.
- Może kiedyś sam się przekonasz. Duży i niebepieczny powiadasz? Jestem już stara, nie tak łatwo mnie zabić. - Dźwięczny głos rozchodził się po podwórzu.
Gdzieś niedaleko zachrzęścił żwir, niewątpliwie ktoś się do nich zbliżał. Ponowiła swą grę kroków, aby znaleźć się w bezpiecznej pozycji. Linia drzew była niedaleko, w każdej chwili mogła schować się w krzakach.
Jakiś mężczyzna odwiązywał konia, chciał uciec.
- Ej no, młody - zakrzyknęła elfka. - Chodź z nami pogadać.
Sky300
07.06.2016
- Cholera jasna - szepnął jakby do konia.
Miał nadzieję, że nie do niego mówiła elfka, ale kątem oka widział wyraźnie, jak wbija w niego jasne oczy. Nie było już sensu uciekać, jeszcze by dostał w plecy, dlatego odwrócił się powoli, kładąc rękę na biodrze. Opuszkiem małego palca dotknął sztyletu schowanego za pasek. Pomyślał, że lepiej nie prowokować elfki i krasnoluda, sięgając po długi miecz.
Spokojnym krokiem zaczął iść w kierunku obu postaci, był nieco zainteresowany tematem, który pragnęła poruszyć nieznajoma.
- Witaj, masz do mnie jakąś sprawę, mościa pani?
Chomik nr.7
07.06.2016
Sielancia, Renat i Ether:
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, a walka wisiała w powietrzu. Nie dziwota, skoro krasnolud spotkał elficką dziedziczkę tronu. Chyba najgorzej czuł się Ether, który nie chciał mieć nic wspólnego z rozlewem krwi, a tymczasem zawołała go elfka. I co niby miał teraz zrobić?
Człowiek poczuł pewną ulgę, kiedy usłyszał warczenie psa. Początkowo bohaterowie myśleli, że to psy strażników, więc odwrócili się w tamtą stronę, aby złożyć stosowne wyjaśnienia. Oczywiście każdy podałby swoją wersję, ale to nie jest ważne. Ważne jest to, iż zamiast psa ujrzeli podobną do wilka bestię tak wielką, że przewyższała stojący obok wóz siana. Spomiędzy jej przypominających noże zębów kapała ślina, a ślepia przepełnione nienawiścią do wszystkiego, co żyje wpatrywały się intensywnie w to, co uznały za pożywienie.
Na szczęście dla naszego kącika wzajemnej adoracji, odgłos wystrzału musiał ją ogłuszyć, gdyż na razie nie umiała zebrać się do ataku.

Vi-Faar i Nathaniel:
Nic nie zapowiadało tego, iż ta dziwaczna konwersacja zostanie przerwana jeszcze bardziej nietypowymi zjawiskami niż została rozpoczęta, lecz los bywa przewrotny. Cienkie płótno nie chroniło ich uszu przed odgłosami zbliżającej się na zewnątrz walki, lecz nie zwracali na nie uwagi. Mało to bijatyk na tego typu imprezach? Za to zainteresowało ich to, że dźwięki te nagle ucichły. Myśląc, że to strażnicy wyszli na zewnątrz popodziwiać "przedstawienie". Jakież było ich zdziwienie, kiedy dostrzegli monstrum…
Widząc stwora Nathanael otworzył szerzej oczy. Nigdy wciągu swojego krótkiego życia nie widział istoty która właśnie przed nim stała, co więcej nigdy nie widział jej w żadnej z książek z których uczył się w dzieciństwie. Monstrum wydawało mu się wyjęte z kompletnie innego świata i nie pasujące do panującej dotychczas atmosfery świętowania. W normalnej sytuacji bezmyślnie rzucił by się do ataku, nie przejmując się niczym, ale tym razem prawdopodobnie skończyło by się to bardzo źle. W głowie przeanalizował zachowanie potwora i podjął szybką decyzję. Przełamując całą nie chęć do krasnoluda, wybrał najbardziej rozsądne i dyplomatyczne wyjście.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale proponował bym tymczasowe zawieszenie broni. Bestia wydaje się być oszołomiona, więc proponuję atakować teraz. - to mówiąc wyciągnął z pochwy elficki miecz i ruszył do walki.
EFita
07.06.2016
- Wilczy Bies... - wyszeptała Vi-Faar z przerażeniem graniczącym z fascynacją. W okolicy krążyła plotka o straszliwej bestii zrodzonej z nieczystego ducha, przebierającej postać monstrualnego wilka. Wieśniacy nadawali jej wiele nazw, wszyscy jednak zgodnie twierdzili, że jest podmiotem samego czarta.
Dziewczyna zaczęła ostrożnie się wycofywać. W takich sytuacjach nie należy nadstawiać karku, tylko wykorzystać jedną ze swoich złodziejskich umiejętności - błyskawiczny bieg. ,,Bądź co bądź, to nie moja sprawa. Co między krasnoludami i elfami, niech tam zostanie. A już zwłaszcza, jeśli jest piekielną bestią.'' - usiłowała się usprawiedliwić.
Zaskoczyły ją słowa Nathaniela. A zresztą, niech sobie psuje święto. Zafundował jej posiłek, no bardzo miło, ale nie miała zamiaru teraz za niego ginąć.
Odwróciła się na pięcie. Ucieczka to jedyne rozsądne rozwiązanie. Walkę z diabłem należy pozostawić szaleńcom.
Ginny
07.06.2016
Silencia uklęknęła na jedno kolano i wypuściła strzałę, która przebiła szyję potwara, skutecznie uciszając paskudny warkot. Za nią poleciały jeszcze dwie, ale monstrum nie zamierzało umierać.
- Osłaniajcie mnie - powiedziała.
Szybko pobiegła w stronę potwora, ale on nie był jej celem. Obok jego wielkiej łapy rósł niewielki, intensywnie różowy kwiat. To jedyna szansa na zabicie tak wielkiego zwierzęcia. Silna trucizna. Chwyciła kwiat, zatopiła grot strzały w łodydze, nacięgnęła cięciwe i wypuściła następną strzałę. Trucizna kwiata zaczęła toczyć się po krwiobiegu.
Ginny
07.06.2016
//Sorry, dopiszę jeszcze//
W ostatniej chwili długie pazury potwora zatopiły się w chłodnym ciele kobiety, rozszarpując klatkę piersiową oraz prawą stronę twarzy, tworząc dwie długie linie od brwi do kącika ust. Jej twarz zalała srebrzysta krew.

Część postów została ukryta (53)

Zaloguj się, aby przeglądać cały wątek

EFita
19.06.2016
Vi-Faar, która obserwowała zajście schowana za wozem, zazgrzytała zębami. Krasnoludy są niemożliwe! Przybysz dopiero co mierzył do nich z tej podejrzanej pukawki, a teraz proszę - pełna kurtuazja, ognisko, zagryzka i jeszcze woła resztę. A tą resztą zapewne okażą się nieznajomi spod karczmy i ten elf, Nathanael, czy jak mu tam było, choć to naprawdę nie ma w tym momencie znaczenia. Znaczenie miało to, że dziewczyna naprawdę nie miała ochoty na ponowne spotkanie.
Poprawiła pas i z niezadowoleniem zarejestrowała brak mandoli. No tak, otwierając klatkę oparła ją o koło. Teraz musi ją odzyskać - instrument nie wyglądał imponująco ale Vi-Faar doskonale znała jego wartość. Cicho przeszła do klatki i sięgnęła po swoją własność; już prawie miała ją w rękach, gdy nagle ktoś podniósł mandolę. Dziewczyna poderwała się błyskawicznie i wyciągnęła nóż.
- No, no, spokojnie! Nie trzeba się tak denerwować. - Mężczyzna który stanął przed nią uśmiechał się przyjaźnie.
GeraltRiv
20.06.2016
- To nie to samo, co nasze trunki ale powinno wystarczyć. Orkowie też się znają na ważeniu piwa, lecz jest ono bardziej gorzkie.
Haragot ustawił antałek przy wozie, a następnie zaczął przebierać w znaleziskach w poszukiwaniu rozpałki.
- Nada się - wymamrotał, łamiąc na kolanie stare włócznie i trzonki orkowych toporów.
Słońce powoli zachodziło, krasnolud wiedział, że ogniem trzeba zająć się w pierwszej kolejności. Ukradkiem zerknął na towarzyszkę, która mu pomogła i mężczyznę. Będzie draka, pomyślał, przewieszając tarczę przez plecy i podchodząc do nich.
- Jakiś problem?
EFita
20.06.2016
//ktoś coś napisze? Mieliśmy być o 20 i jesteśmy i nic ://
Karthus
20.06.2016
// ja mógłbym ale to nic nie wniesie do historii, bo moge się opierać tylko na bohaterach tu obecnych. Więc prowadzilibyśmy RP w 3.
- Ależ skąd. Nie ma żadnego problemu. Jakże miłe spotkanie. - rzucił uśmiechając się szeroko do dziewczyny. Oddał jej instrument, po czym pomachał odzyskaną sakiewką, ciągle się szczerząc. - Jestem naiwny do czasu.
Podszedł do reszty towarzyszy i przyjrzał się nieznanemu krasnoludowi.
- Nie ufałbym mu tylko dla tego, że jest twoim pobratymcem. - oświadczył wymieniając spojrzenia z Sielencią. - Jednak pomysł postoju jest niezły. Poczekamy do rana i obmyślimy dalszy plan. Co wy na to?
GeraltRiv
20.06.2016
Heregot spojrzał na niego badawczo i odwrócił się do drugiego krasnoluda.
- Skąd przybywacie? - zapytał, rozsiadając się przy ognisku.
Za oparcie posłużyła mu tarcza, która wystając nieco zza jego pleców, rzucała refleksje odbitych od żelaznych okuć płomeni.
GeraltRiv
20.06.2016
// Haragot*. Pomyłka xd//
Karthus
20.06.2016
Renat nie odpowiedział. Zagwizdał w palce i spokojnie zaczekał aż Orsu podejdzie bliżej. Dzik ochoczo podszedł bliżej ognia i położył się przy właścicielu, rozgrzebując racicamumi glebę.
- Dobry dzik - wymamrotał krasnolud, sięgając po resztki spirutusu. Dopiero po zaspokojeniu potrzeb, odparł:
- Przyjechaliśmy z małej, pal ją licho, wioski. Mielismy nieprzyjemny incydent z tajemniczym stworem.
EFita
20.06.2016
- Jest po prostu świetnie. Naprawdę. - Vi-Faar szarpała właśnie woźnicę w kierunku rowu. Trup był ciężki, ork prawdopodobnie nie żałował sobie jadła. - Oczywiście nikt nie pomyśli, żeby pomóc czy coś, zbyt zajęci są knowaniami. Albo ratowaniem świata, choć to tak naprawdę na jedno wychodzi.
Krzyknęła w stronę rozmawiających półgłosem podróżników:
- Hej, jeśli chcecie jeszcze trochę pocieszyć się atmosferą tajemnicy, to może pomożecie mi pozbyć się tego truchła? Świeże mięso przyciąga ptaszyska...
GeraltRiv
20.06.2016
- Nie ma sprawy - rzekł Haragot, podnosząc się z miejsca. - Na moje bym go spalił, ale zapach truchła ściągnie ghule albo cos gorszego.
Następnie dźwignął potężne ramię orka i przeciągnął po suchej ściułce, wzbijając tymany liści i kurzu. Wrzucając ciało do głębokiego rowu, otrzepał ręce i splunął na bezwładnie leżące ciało.
- Nie musiałaś go zabijać. Do orków nic nie mam. Zadowoliłbym się palnięciem mu w łeb grubą lagą i pozostawieniem w krzakach.
Mężczyzna przywiązał swojego konia, po czym wyciągnął z sakwy bukłak z winem i mapę. Wrócił do ogniska i rozsiadł się pod drzewem. Przez chwilę wpatrywał się w trzaskający ogień rozświetlający całą polanę. Rozłożył mapę na kolanach i zaczął dokładnie się jej przyglądać.
- Proponuję ruszyć na zachód. - rzucił, chociaż znając życie nikt go nie słuchał.
Karthus
20.06.2016
- Jak dla mnie to dobry kierunek - powiedział Renat, wyciągając nogi w stronę ognia. - Ale ta dwójka może nas spowalniać. Poza tym ten krasnolud nie ma broni, a jak wiemy w lesie siedzi tyle plugastwa, że nawet ja nie zliczę.
Ginny
20.06.2016
Sielencia siedziała na uboczu, przyglądała się poczynaniom towarzyszy. Grupa nie przypadła jej do gustu, mieli wyruszyć w małej grupie, a tu kolejne osoby, które chcą dołączyć. Pomyślała, że może sama dałaby radę wykonać misję, jednak przypomiała sobie o ranie. Potrzebowała towarzysza, najlepiej Nathanaela, którego szczerze polubiła. Podeszła do niego i krasnoluda Renata.
- Musimy porozmawiać - rzekła, dyskretnie dając im znak, że bez innych towarzyszy podróży.
EFita
20.06.2016
- Ale ja mam do nich dużo, bardzo dużo i jeszcze więcej. A zabicie tego tutaj sprawiło mi w sumie naprawdę dziką satysfakcję. - Dziewczyna otrzepała ręce. - Poza tym, chyba nie myślisz, że zrobiłam to dla ciebie, krasnoludzie? Chciałam zatrzymać wóz i nie dopuścić do porwania ludzi. Zabicie orka i ocalenie ciebie można poniekąd uznać za skutki uboczne.
Minęła ognisko. Spojrzała na grupę dziwaków, którym niewiadomo jak i po co zachciało się stworzyć drużynę.
- Dziękuję za przemiłe towarzystwo. - ukłoniła się i dodała od niechcenia - Jeśli zamierzacie iść na zachód to zapewne miniecie wioskę, w której orkowie dokonują właśnie porwania. Czekają na ten wóz, który ma przewieźć ludzi do kopalni, gdzie spędzą resztę życia harując dla tego plugastwa. Możecie to uwzględnić w planach ocalenia świata, czy wasz grafik jest przepełniony?

EFita
20.06.2016
//Cholera, ucięło mi :/ //
- Możecie to uwzględnić w planach ocalenia świata, czy wasz grafik jest przepełniony? Bo znając orków na jednym wozie nie poprzestali. Wyślą następne. Jeśli nie dziś, to jutro.
- Nie ratujemy świata. To jak porywanie się z motyką na słońce. - syknął - Jak ci się coś nie podoba, to droga wolna. Nic cię tu nie trzyma. Va faill*. Tęsknić nie będziemy.
Kobieta zaczęła mu grać na nerwach, co rzadko się zdarzało. Na szczęście miał teraz przyjemniejsze towarzystwo. Powoli podniósł się i odszedł kawałek wraz z elfką i Renatem.
- O co chodzi, sor'ca**?
*żegnaj
**siostra
Karthus
20.06.2016
- Mów, byle szybko - rzucił Renat, spoglądając cały czas ukradniem to na nich, to na nowych towarzyszy. - Nie widzi mi się gadać zbyt długo. Zaraz się ściemni na dobre.
Ginny
20.06.2016
- Nasza grupa robi się za duża. Mieliśmy nie rzucać się w oczy, ale nie uda nam się. Nieco dziwna to grupa, gdy ramię w ramie idą krasnoludy, elfy, ludzi. Nie podoba mi się to. Renacie, chcesz podróżować, czy raczej wolisz wrócić do swej nory, aby znowu pić do upadłego? - zapytała krasnoluda. - Toron*, to chyba nasza podróż. Podróż elfów.
*brat
Karthus
20.06.2016
- Kompania, z którą bym się utożsamiał to to nie jest - odparł krasnolud, głaszcząc swoją brodę - ale nic lepszego nie mamy. Po za tym nie rzucać się w oczy i tak by nam się nie udało. Mało kto może powiedzieć, że widział lub dotykał dzika Sachajskiego. Mój Orsu stanie się rozpoznawalny więc dwóch mniej, czy więcej w kompanii nic nie zmieni. Ale wracając - dodał, kładąc dloń na garłaczu. - Ja nie mam nic do stracenia. Jadę z wami.
GeraltRiv
20.06.2016
- Ja tam się wam mieszać nie będę - wtrącił Haragot siadając na wozie. Nie rozumiał czemu część nowych towarzyszy stoi na uboczu. - Ale co do kierunku, proponuje wschód. Z dwóch jasnych powodów. Po pierwsze w mieście Dakka doszło do walki między garnizonem, a, jak twierdzą świadkowie, czarnymi wilkami rozmiarów krowy. Po drugie, właśnie tam mnie złapano i idę o zakład, że wciąż tam jest mój pancerz i broń.
EFita
20.06.2016
Elf zaczął jej grać na nerwach, co zresztą się często zdarzało. Wzruszyła ramionami i poszła - na zachód, przed siebie. Gdy doszła do niewielkiego lasku przyspieszyła kroku. Chciało jej się śmiać, chociaż sytuacja była podobno bardzo poważna. Ot, i cała filozofia - wystarczy przez chwilę poudawać nadąsaną panienkę i natychmiast przestają cię brać na poważnie. Zupełnie niewłaściwie.
- Możesz wyjść! - Vi-Faar stanęła przed kępą dzikiej róży. Z krzaka zaczął wyłaniać się cień, z początku niewyraźny, jednak z czasem zaczął przybierać na kształcie. Po chwili przed dziewczyną stała postać w ciemnej zbroi. - Bogowie, przestałbyś odstawiać te cyrki z pojawianiem się i zanikaniem. To zajmuje dużo czasu! No, w każdym razie już są. Tak jak prosiłeś. Masz jeszcze jakieś życzenie? - W ustach dziewczyny znaczyło to tyle co ,,Zostało ci jeszcze pieniędzy?''.
Ręka w zbroi sięgnęła za pazuchę, skąd wydobyła zwój pergaminu. Vi-Faar zafascynowana patrzyła te na powolne, wręcz nierealne ruchy. Po chwili trzymała papier w ręku. Spojrzała gniewnie na rząd znaczków:
- Mówiłam ci już, że nie umiem czytać! Przekaż mi to w jakiś inny sposób. Tak jak wtedy...
Nagle w jej głowie zaczęły pojawiać się myśli, które na pewno nie należały do niej. Na początku ogłuszające, sprawiające niemal ból, stopniowo cichły.
,,Nie możesz... dopuścić do powrotu... Pustki''
- Wiem.
,,Zaprowadź ich... do ruin... starej twierdzy... ''
- Jak?
Myśli były coraz cichsze, zamieniały się w szept. Postać niknęła, Vi-Faar ostatkiem woli usiłowała utrzymać je przy sobie.
,, ...''
- Zaraz, ale jak to mam wejść do ich drużyny?! - Poderwała się na równe nogi i rozejrzała, nagle oprzytomniała. Myśli zniknęły, postać w zbroi również.
Została sama.
EFita
20.06.2016
//lel, napisałam najdłuższego posta w tym RP, mogę umrzeć godnie. Dobranoc!//
//Jak śmiesz tak bezwstydnie mnie przedrzeźniać! XD. //
- Obawiam się, że podróż w dwie osoby jest nie rozsądna, biorąc pod uwagę okoliczności. Też nie dokońca odpowiada mi to towarzystwo, ale większego wyboru nie mamy. - stwierdził. - Proponuję odpocząć przed dalszą drogą.
Wrócił na swoje miejsce, dorzucając wcześniej do ognia.
- Na dłuższą metę, podróż na wschód nie ma sensu. Za miastem nic nie ma, tylko góry.
Karthus
21.06.2016
Wracając do swoich zajęć, Renat powoli głaskał owłosiony kark zwierzęcia, który kołysany w ten sposób do snu warknął ostatni raz i znieruchomiał na wilgotnym piasku.
- Dobry Orsu - mruknął krasnolud, kładąc głowę na siodle. - Wam też proponuje się przespać. Wyruszymy nad ranem, kiedy kamieniołom będzie jeszcze spał. Orkowie nie lubią wcześnie wstawać, a jednego możemy być pewni - uciął, sprawdzając stan magazynku i zbiornika z wodą. - że element zaskoczenia da nam dużą przewagę.
EFita
23.06.2016
//yo, jakby co, to ja od rana tylko odświeżam ; _ ;//
GeraltRiv
23.06.2016
// ja zaraz coś skrobne. Daj chwilke //
GeraltRiv
23.06.2016
// nie obrazicie się jak trochę przyśpieszę akcję //
//Dawaj, kończymy te rozmowy xD//
GeraltRiv
23.06.2016
Schowany w gęstych paprociach Haragot jeszcze raz rozejrzał się po szerokim leju, w którym jeszcze dziesięć lat temu było jezioro. Dziś orkowie wybudowali tu dobrze prosperujący kamieniołom, którego dobra wykorzystywane były do budowy twierdz.
Słońce już wchodziło, lekki wiatr szumiał wśród drzew, targając leciutko brodę krasnoluda. Przywarwszy mocniej do ziemi, wytężył wzrok.
Wystawili warty, powiedział do siebie w duchu, sprawdzając ułożenie tarczy.
Następnie przeturlał się na bok i zjechał na niej po niewysokim wzgórzu. Poranna rosa była znakomitym materiałem poślizgowym.
Zatrzymał się dopiero na dole, gdzie czekała reszta oddziału.
- Czterech strażników przy namiotach, dwóch oszczepników na wieżach i pół tuzina wojowników w leju. Nie najgorzej ale spodziewałem się większego wyzwania - skomentował i przeczesał palcami brodę.
Karthus
23.06.2016
- Jedenastu - podsumował Renat, ładując garłacz kartaczem. - Plus zapewne pół setki w namiotach. Orkowie dobrze zabezpieczają swoje posterunki.
Zgrzyt zamka odbił się cichym echem między drzewami.
Krasnolud podniósł się z ziemi i otrzepał płaszcz. Pięć strzałów wystarczy, pomyślał, przynajmniej na strażników.
- Powtórzcie, co jest takiego niezwykłego w tym kamieniołomie? I jesli usłyszę, że martretowane elfy, to wyjde z siebie i zaczne strzelać. Jeszcze pomyślą, ż ratuję je z dobroci serca.
Renat oparł broń na ramieniu i postąpił kilka kroków na przód, szurając butami.
GeraltRiv
23.06.2016
//halo. Jest ktoś? //
EFita
23.06.2016
- Cholera - zaklęła Vi-Faar, obserwując całą akcję z drzewa górującego nad okolicą. Jeśli ci kretyni - niegrzeczne określiła drużynę- jeśli ci kretyni zrobią sobie krzywdę, to ona będzie miała problem. A zrobią sobie na pewno, nie sposób tego uniknąć podróżując tak dziwaczną grupą.
Chociaż na razie radzą sobie całkiem nieźle - niechętnie przyznała w myślach - Oczywiście, popełniają idiotyczne błędy, do których można zaliczyć pozostawienie niedogaszonego ogniska, liczne ślady i poruszanie się tak głośne, że umarłego by obudziło; chociaż to ostatnie tyczyło się raczej krasnoludów. Orkowie jednak się nie zorientowali. Dziwne.
Kiedyś trzeba wkroczyć, a lepsza okazja może się już nie nadarzyć. Dziewczyna cicho ześlizgnęła się z drzewa i niczym cień przekradła w stronę krasnoludów. Bezszelestnie stanęła za Renatem.
- Macie jakiś plan?
Ginny
23.06.2016
- Atakujemy? - zapytała Sielencia.
Poprawiła kołczan na plecach, chwytając jedną strzałę w dłoń.
- Będę strzelała z drzew, nie jestem dobra w walce wręcz, wybaczcie.
Zeskoczyła z Hipotezis, ręką pokazała, żeby odeszła. Wykonała jej rozkaz, zgrabnum truchtem pobiegła przed siebie.
- Pilnuj swojego bydła - zwróciła się do Renata - bo jak zrobić coś dla mojej klaczy, bez wachania zabiję cię, i te chodzące gówno. - Głową wskazała na Orsu. - Mamy jakiś plan?
Karthus
23.06.2016
- Spokojna twoja rozczochrana - zaśmiał się Renat i przykładając palce do ust, gwizdnął.
Orsu momentalnie znalazł się przynim, demontrując wszem i wobec białe kły.
- Oto plan. Ja i Haragot przejedziemy przez kamieniołom i wywołamy zamieszanie. Reszta niech nas osłania.
Następnie wcisnął krasnoludowi lejce i pomógł mu usiaśc w siodle.
- Ty powozisz, ja usiąde do ciebie plecami i będę strzelać. Tylko nie wrzeszcz mi na niego. Jest mądrzejszy niż myślicie.
Zajmując dogodną pozycję, Renat klepnął Orsu w zad, a ten ruszył z rykiem przez paprocie.
- Za mną wiara. Na pochybel skurwysyną.
EFita
23.06.2016
- Podziwiam jego zdolności strategiczne. Wspaniały plan: wpadamy tam, robimy rozpiernicz, wypadamy w glorii zwycięstwa. A to wszystko przy akompaniamencie ryku świni i krasnoludzkich okrzyków bojowych. - Vi-Faar naciągnęła procę. Podejrzanie łatwo ją przyjęli, ale czas się przyzwyczajać. Byli, no cóż, po prostu byli... Dziwaczni? Stuknięci? Rozejrzała się niepewna dalszych kroków. - Strzelamy teraz, czy dopiero gdy usłyszymy dźwięki rozróby?
GeraltRiv
23.06.2016
Skulony w siodle Haragot walczył z pierwszą falą mdłości spowodowaną nagłymi podskokami dzika. Sprawę pogorszał fakt, że jedną ręką kurczowo trzymał się lejcy, a w drugie dzierżył tarczę, którą uniósł wysoko, zasłaniając drugiego krasnoluda przed lecącym oszczepem. Pocisk odbił się głucho od żelaznej krawędzi i poszybował w górę.
Po chwili usłyszał za sobą biegnących orków, którzy chyba nie byli zadowoleni nagłą wizytą.
Zaraz po tym padł pierwszy strzał. Haragot przywarł do karku wierzchowca i na moment zamnkął oczy. To nie ludzkie, pomyślał, lecz zaraz potem wziął się w garść i nacelował tarczą na stojącego im na drodze orka. Chrzęst łamanego karku zagłuszył mu moment inne dźwięki.
Nath tylko westchnął. Zdecydował, że nie będzie dyskutował. Nie był to idealny plan, ale lepsze to niż nic. Zeskoczył z konia i wyciągnął miecz z pochwy. Nie odpowiedział na pytanie. Nie był zadowolony z przyjęcia Vi-Faar do drużyny, ale cóż mógł poradzić wobec zdania większości.
-Ruszajmy. - rzucił sam do siebie i dołączył do krasnoludów.
GeraltRiv
23.06.2016
// na szybko - Karthus, nie wzorujesz przynajmniej swojego krasnoluda na tym, co stworzył Sapek? Xd chodzi mi o Zoltana i Yarpena //
Karthus
23.06.2016
// miło spotkać fana wiedźmina. Tak wzoruję :) //
EFita
23.06.2016
Orkowie byli beznadziejni, jeśli chodzi o strategię. Skupieni w ruchliwe grupki stanowili nader łatwy cel - jedno uderzenie Haragota powalało co najmniej jednego, Silencia eliminowała resztę strzałami. Vi-Faar nie pozostawało nic innego jak do nich dołączyć.
Na chwilę oderwała się od strzelania i z pewnym obrzydzeniem przyglądała się krwawej jatce. Martwi orkowie zaścielali plac, a cały czas dołączali do nich kolejni - padali jak muchy od strzałów i uderzeń mieczy. Skontrolowała stan krasnoludów, Nathanaela i tego milczącego mężczyzny. Wszyscy zdawali się mieć doskonale, to znaczy na tyle, nas ile można w czasie bitwy. I bardzo dobrze.
Dziewczyna oddała jeszcze jeden strzał, prosto w głowę strażnika i spojrzała w górę, na Silencię ładującą kolejną strzałę.
- Chyba już im wystarczy!
GeraltRiv
23.06.2016
- Mnie na pewno - rzucił krasnolud, osuwając się na ziemię. - Mogłeś ostrzec, że ten dzik jest agresywny. Myślałem, że go ukradłeś z kopalni, gdzie służył jako zwierzę pociągowe. A tu proszę, prawdziwy dzik bojowy.
Posyłając na piach liche resztki tego, co miał w żołądku Haragot doprowadził się do porządku i zaczął przetrząsać sakwy i zbroje orków.
- Tu nic, tu też - mruczał pod nosem. - I co my mieliśmy tu znaleźć?
Walka wprawiła mężczyzne w bardzo dobry humor, mimo, że przeciwnicy nie byli żadnym wyzwaniem. Wytarł miecz w chustę i rozejrzał się po okolicy. Dookoła panował zupełny chaos, nawet pomijając leżące wszędzie ciała. Dawniej nie przepadał za takimi miejscami, ale zdążył się już przyzwyczaić.
- Mieliśmy chyba wejść do środka. - stwierdził wskazując wejście do kamieniołomu. - Tam powinno być ich więcej, ale to akurat nie problem.
Karthus
24.06.2016
W środku było, mimo wszelkich uprzedzeń ciepło, sucho i nadzwyczajnie pusto. Dawne szyny do przewożenia wózków zostały usunięte, zostawiając na podłodze kopalni głębokie koleiny. Zniknęły też same wózki i sprzęt do wydobywania minerałów. Ostały się jedynie drewniane bale, podtrzymujace sklepienie.
- Nic tu nie ma - ocenił na szybko Renat, kopiąc w kamień. - Nawet kruszec zabrali. To nie był oddział strażniczy, tylko sprzatający. Wóz na którym przywieźli Haragota miał posłużyć do transportu. A jego samego albo by zabili, puścili wolno albo zaprzagnęli do porzadków.
Zamilkł na chwilę, idąc wzdłuż wyżłobień w których jeszcze z kilka miesięcy temu wystawały nefryty, diamnety i rudy żelaza.
- Czegokolwiek orkowie tutaj szukali, znaleźli.
Wskazał palcem na sporą wyrwę między kolumnami.
Grota była ciemna i zimna, jej ściany pokryte były rycinami przedstawiającymi Pustkę.
- Co stąd zabrali?
EFita
24.06.2016
Vi-Faar rozglądała się z zainteresowaniem po grocie. Wyglądała jak kapliczka, na środku stał malutki ołtarzyk z czarnego kamienia. Przepchnęła się na przód, by sprawdzić zawartość. W szkatułce znajdowało się wgłębienie, teraz puste, jednak kiedyś prawdopodobnie tkwił tam... Naszyjnik? Nie podobało jej się tutaj, cały czas słyszała szepty istoty, z którą zawarła dziwaczny kontrakt.
- Zabrali jakiś mały przedmiot, medalion, naszyjnik, coś w tym rodzaju... Au! - dziewczyna krzyknęła z bólu. Głos w jej głowie odezwał się niespodziewanie i do tego zaskakująco wyraźnie, na tyle, że zatoczyła się i upadła.
,,Zabierz ich stąd!''
Wzrok dziewczyny spoczął na ciemnym kącie, którego dotąd nie zauważyli. W cieniu kolumny leżeli martwi orkowie. Wszyscy zginęli z szeroko otwartymi oczami, trzymając się za szyje i krzywiąc w boleściach, jednak zaskakujące było zgoła coś innego. Żaden nie miał na sobie śladów krwi.
GeraltRiv
24.06.2016
Haragot kilka razy okrążył kamienny ołtarzyk, po czym przenosząc wzrok na ciemny kąt, podszedł do ciał.
- Zatruci - stwierdził szturchając siną szyję orka kamieniem. - Przez wodę albo powietrze. Zapewne pułapka, uruchomiona gdy ruszyli artefakt.
Zaraz potem odsunął się na bezpieczną odległość i zaczął oglądać ryciny na kolumnach. Wszystkie przedstawiały Pustkę w różnych pozach i w różnych otoczeniach.
Sceny z jej życia, pomyślał sobie.
Jednak dalsze filary były wytarte jakby ktoś próbował je oszlifować lub zetrzeć z nich wiadomość.
- Renat! - zawołał do krasnoluda. - Żyłeś w kopalni. Pamiętasz jeszcze jak się rzeźbiło kolumny i je zdobiło?
Karthus
24.06.2016
- Jasne, ale nie wiele nam to teraz da - odparł krasnolud. - Ale moge je oxenić.
Po kilku minutach dogłębnego sprawdzania rycin i wyźłobień, Renat poprawił pas, wziął się pod boki i splunął.
- Dwucalowe dłuto, bardzo cienkie. Czas około dwustu lat. Może starsze. A jeśli chodzi o te - zatrzymał się przy wytartych filarach. - Dłuto trzy calowe, chropowate. Ktoś próbował usunąć rycinę i zastąpić ją nową... cholera - zaklnął wądząc palcem po rysach. - Ja się tego nie tykam. Ktoś tu wykuł elfie runy
EFita
24.06.2016
- Czas odłożyć na bok uprzedzenia, krasnoludzie. A poza tym, to chyba nie są elfickie znaki. O, patrzcie... - dziewczyna urwała w pół zdania. Znała kogoś, kto miał przy sobie podejrzany medalion, kto znał się świetnie na truciznach, magicznych rytuałach i czarnej magii. Kogoś, komu bardzo zależało na zatarciu wszelkich wspomnień o istnieniu Pustki. A te znaki bardzo jej coś przypominały. Jeśli tak, to nie można dopuścić, żeby się domyślili; trzeba ich jak najszybciej stąd wyprowadzić. - A zresztą, co ja tam wiem. Jeśli to rzeczywiście są elfickie runy, to na szczęście mamy ze sobą ekspertów. Hej, panie Nathanealu, pani Silencio, może rzucicie na to okiem? - Vi-Faar przybrała beztroski wyraz twarzy. - Tylko nie zwolnijcie jakiegoś szatańskiego mechanizmu!
...Bo przez to będę miała problemy z rozliczeniem - tego już nie powiedziała na głos.
Karthus
24.06.2016
- A co ja tłumok, który nie umie podrobić elfich run? - Oburzył się Renat. - Wykuwałem takie na nagrobkach, żeby dziwożoną nie ujmować honoru, kiedy krwawili w kontakcie z naszymi maruderami. Po za tym to jedne z najprostszych do wykonania. Nie to co nasze, krasnoludzkie. Rozpoznałbym podróbe z zamkniętymi oczami.
Następnie namacawszy coś na kształt skalnej półki, przysiadł obserwując mistrzów przy pracy.
EFita
25.06.2016
//ktoś dzisiaj będzie?//
GeraltRiv
25.06.2016
//ja jestem... znaczy będę. Muszę jeszcze coś załatwić//
Haragot zaśmiał się mimowolnie i przysiadł obok Renata. Podczas, gdy elfy doglądały rycin, oni gawędzili o życiu w kopalni i o wyższości myśli krasnoludzkich rzemieslników, przewyższających inne ludy.
Następnie pogładził swoją brodę i jeszcze raz zerknął na ciała. Było coś w nich niepokojącego.
Ich oczy były martwe ale utwkiwiły w jednym punkcie - na suficie.
Gdy krasnolud powiódł za nimi wzrokiem zobaczył płaskie sklepienie, częściowo obrośnięte mchem. Między kępakmi dostrzegł odbarwienia, a zaraz potem cztery proste linie, skrzyżowane ze sobą pod kątem prostym. Wszystkie zakończone cienkim grotem.
- Albo mam zwidy - mruknął, trąc oko - Albo widzę różę wiatrów.

Zaloguj się, aby wziąć udział w dyskusji