fragment powieści epistolarnej (tymczasowo bez tytułu)

13 maja 1880

 

Jakże piękny jest Wiedeń o tej porze roku! Nie będę pisała o śpiewie ptaków nad ranem i opisywała promieni słońca, niepostrzeżenie obsypujących złotawym pyłem płatki róż. Zauważyć to mógł Pan nawet w Petersburgu. Gdyby zechcieć się nieco wysilić, oddalić się od zatłoczonych, wybrukowanych alei, dostrzec można by było usianą majowymi kwiatami łąkę i takąż samą poświatę złota, niczym mgła roztaczającą się nad sadami. Marnacją czasu byłoby więc rozwodzenie się na ten temat. Opowieściami o mdławych świtach i upojnych wieczorach zanudziłabym Pana chyba na śmierć. Unikam więc tego, obawiając się nawrotu pańskich chwiejnych stanów duszy, które po nieodpowiedzniej i zbyt nużącej lekturze mych listów, z pewnością stałyby się dokuczliwsze. Tutaj rychło wróciłby Pan do zdrowia... Dlategoż bardzo ubolewam nad niemożnością pańskiego wyjazdu. W pamięci mam, że zdania powinny być rzeczowe, że nie ma miejsca na zbyt długie opisy... lecz jednocześnie chciałabym Panu tak wiele opowiedzieć...

 

Katerina

 

17 maja 1880

 

Był piękny, słoneczny poranek, jeden z tych, przy których moje serce wykazuje niepojętą ochotę wzgardy wszystkim dookoła. Gdzieś za oknem, rozmarzone w locie, świergotały ptaki, jakieś skowronki, bądź czyżyki... Mi jest trudno określić ich gatunek, lecz Pan niechybnie by je rozpoznał. Fascynują Pana, niemalże tak samo jak arytmetyka mnie. Lubi Pan śledzić ich różnobarwne upierzenie, wsłuchiwać się w ciche odgłosy kukułek, czy stukanie dzięcielich dziobów, tak jak ja uwielbiam wodzić wzrokiem po skomplikowanych wzorach dodawania i odejmowania, rozważać intrygujące synapsy wykresów. Czasem jest to na tyle zajmujące, że wraz z moim nauczycielem, zapominając o popołudniowym spacerze z ciotką, potrafię nie oderwać się ani na chwilę od książek. Niech się więc Pan nie obrazi, gdy wątpliwości o rodzaju owych ptaków pozostaną nierozwiane. Jest to ponad moje siły, tym bardziej w ten, jakże piękny dzień. Czy i Pan dostrzega ironię w fakcie, że co roku moje urodziny witają tak samo rażące promienie, już prawie letniego, słońca? Z utęsknieniem czekam na zjawienie się Pana na dzisiejszym balu. Wprawdzie ciotka powiedziała mi, że jest Pan niezwykle zajęty i oczekiwanie pańskiej wizyty nie jest zbyt owocne, wiem to, lecz czekam na Pana z równie dużą niecierpliwością. Czyż w inne dni tego nie robię? Dziś walca będę tańczyć tylko z Panem.

 

Katerina

 

12 grudnia 1882

 

Pamięta Pan tamten dzień? Ten piękny, słoneczny, majowy dzień? Pełen śpiewu ptaków o brzasku oślepiającego słońca? Ach jakże wtedy było wspaniale! Pamięta Pan bal? Bal pełen wyśmienitego towarzystwa, dam ubranych w jedwabne różnokolorowe suknie, sunące po parkiecie okręgami? Mężczyzn u ich boku, rozmarzonym wzrokiem śledzących wdzięki panien? Połysk ich świeżo uszytych fraków w eleganckim kolorze brzoskiwini bądź jaśminu? Czy nie omieszkał Pan ukłonić się mej ciotce i zatańczyć z nią jednego tańca? Ach! Pan nie zapomniał chyba zapachu biukietów pistacjowych róż, które mi wręczano? A róże od Pana jakiego były koloru?

 

Na zawsze oddana Katerina

 

05 lutego 1882

 

Nie odpisał Pan, aż do tej pory... Czekam na odzew od Pana z nieokiełznaną niecierpliwością. Niech ma Pan jednak w pamięci, że ani przez chwilę nie zwątpiłam w jego nadejście. Wierzę, że prędzej czy później, wrac z rodzącym się do życia marcem, bądź kwitnącym majem, okaże Pan swą łąskę. Tyle jest w pańskiej i... tylko pańskiej mocy. Luty to smutna pora, ufam, że melancholijny nastrój, który niejednokrotnie otacza Pana aurą powątpiewania w życie i... miłość, powstrzymał Pana od tego zamiaru lecz usilnie proszę nie trzymać mnie w owej niepewności i bólu serca, zbyt długo. Jeśli chodzi o mnie... miewam ostatnio dręczące sny. Nie należy do mega charakteru zbytnie utożsamianie się, bądź, tym bardziej, przypisywanie wiary, tym nikłym marzeniom nocnej pory. Zaprawdę czynienie powyższych starań należy do natury i zwyczajów szarlatańskich. Ostatnio jednak budzę się niemalże każdej nocy zlana potem, dodatkowo dręczy mnie ból kości i głowy, podczas gdy w ogóle nie zaobserwowałam gorączki, która to tłumaczyłaby owe majaki. Pan wie jaka jestem racjonalna. Tym czasem od kilku dni noszę się z zamiarem sięgnięcia po lekturę senników. Sny, które mnie nachodzą są różnorodne, niezwykle barwne i zmienne. Jednostajnym elementem jest jednak purpura i niezwykle intensywna żółć... oraz Pan.

 

Twoja Katerina

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Enchanteuse 04.12.2016
    Interesujące. Tylko drobna uwaga - w podpisie trochę razi użycie "Twoja", podczas gdy przez resztę listu uparcie trzymasz się "Pana". Masz ode mnie 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania