Francois Ravaillac

Paryż, 1610 r.

 

Nie zapomnę nigdy egzekucji ojca mojego –

Królobójcy, człowieka bardzo pobożnego.

Służący i nauczyciel. Nigdy nie zbłądził.

Nie pozwolił, by Francją kalwinista rządził.

Kiedy nadszedł czas na wykonanie wyroku,

Pojechaliśmy na jeden z placów po zmroku.

Myślałem, że ojciec trafi pod gilotynę.

Zgotowano mu jednak tortury wymyślne.

Próbowano wydusić nazwiska wspólników.

Prawicę włożono do rozgrzanych węgielków.

Za to lewicę za grzeszną z góry uznano

I pod żadnym pozorem jej nie dotykano.

Dłoń, którą mnie tłukł i lał, do kości spalono.

Następnie, skórę ojca szczypcami szarpano.

Zdarto ją z jego rąk, nóg i klatki piersiowej.

Przygotowano roztwór cieczy rozpalonej.

Mieszanka siarki i wosku zalała rany.

Modląc się oraz krzycząc, ojciec był przytomny.

Następny w kolejce był olej i żywica.

Na końcu ciekły ołów wlano mu do pępka.

Po pół godzinie przyprowadzono rumaki.

Przytroczono je do kończyn ojca przez haki.

Wystrzelono z armaty i konie pobiegły.

Grube łańcuchy błyskawicznie się napięły.

Ojciec został rozpruty na kilka partycji.

Wtem tłum rzucił się na szczątki, celem konsumpcji.

Próbowano częstować polskiego magnata,

Jednak nie chciał wiedzieć, jak smakuje mój tata…

 

Co poradzić bez ojca, nie dano mi rady.

Takie już w dawnych czasach były Żabojady.

Fransła Ravalła,

Stracony na Placu de Gewła…

Fanatyczny katolik, który zamordował

I trafił do piekła, przed którym tak przestrzegał.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Aisak 26.10.2018
    Niesamowita jest konsekwencja zapisu wierszy.
    Tysiąc razy bym się znudziła, a autor z wiatrem, czy pod wiatr raźno maszeruje.

    Tylko, co przyjdzie napisać po tysięcznym wierszu tożsamej specyfikacji?
    Tego jeszcze nie wiem.

    Za tę konsekwencję, no i upór, niebo błyśnie gwiazdami.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania