fusy herbaciane

Słowa są zwierciadłem duszy. Jednak gdzie znajduje się dusza? W fusach herbacianych, a przynajmniej jest tego lustrem. Od dzieciństwa kiedy patrzę na pozostałości na dnie kubka, słyszę słowa z każdym przewracaniem fusów. Czasem układają się według kolejności alfabetycznej, od najwcześniejszego zdarzenia do późniejszego. Mimo to najczęściej są nieprzewidywalne i rzucają słowami, które nie są w żadnej kolejności. Trzeba je napisać na kartce i intuicyjnie ułożyć. Rodzice myśleli, że mam bujną wyobraźnię, dopóki nie przewidziałam zdarzeń, które okazały się prawdą. Był to wypadek babci ze schodów z jej śmiercią. Zabronili mi wtedy wróżyć, z obawy przed tym, iż mogę wpływać na zdarzenia jakimś cudem. Duch mojej babci ukazał się w lustrze na korytarzu i powiedział mi zniekształconym głosem przypominający szum, abym nie przestawała po kryjomu sprawdzać przyszłości. Mój dziadek też miał ten dar, tylko on miał prorocze sny. Ja natomiast, nie pamiętam zazwyczaj swoich snów.

Któregoś dnia, przyśnił mi się wyrazisty sen, gdzie byłam w kubku z fusami i się dusiłam kiedy słowa w mojej głowie narastały. Niebawem przechodziłam trudny okres. Porzucanie wcześniejszego życia nigdy nie jest proste. Może gdybym nie była tak przywiązana do domu rodziców, byłoby mi łatwiej. W ogrodzie zawsze spacerowałam o poranku, a w bloku mieszkalnym nie ma tego przywileju. Co najwyżej z okna można oglądać setki jednakowych bloków mieszkalnych układających się w składowisku. Przed klatką schodową był kawałek ziemi. Któregoś razu zobaczyłam sąsiada z drzwi obok patrzący na to ze smutkiem. Zapytałam go, czy ten teren jest do użytku mieszkańców. Powiedział mi, że jego zmarła żona kilka lat temu dbała o kwiaty rosnące pod budynkiem. Teraz nikt nie miał zamiaru hodować roślin. Niestety on nie może się schylać. Postanowiłam, iż tak nie może być i zasadzę różnego rodzaju rośliny. Po posadzeniu przebiśniegów krokusów i tulipanów wreszcie mogłam codziennie doglądać przyrody. Chociaż nie było ich dużo, nie zamierzałam na tym poprzestać. To była czarna herbata, od kilku lat nie wróżyłam. Nawet nie chciałam z powrotem tego robić. Fusy raczej mnie użyły, a nie ja je. Kwiaty nie rosną, obcięte zwiędłe i koniec. Niestety stało się to prawdą, zarządca budynku postanowił, że ma być tam beton. Byłam wściekła, prawie znienawidziłam to miejsce, gdyby nie to, że poznałam wspaniałych ludzi.

Rozalia mieszkała o piętro wyżej ze swoją siostrą Anną. Poznałyśmy się przypadkiem kiedy usłyszałam ich rozmowę o tym jak szalona babka zakopała gdzieś swoje wszystkie oszczędności, zanim umarła którejś nocy po kryjomu rodziny. Dołączyłam do rozmowy i zapytałam.

-- Hej, czy wiecie może, czy ma to związek zabetonowanym blokowym ogródkiem?

-- Hej, może mieć. Może szukali pieniędzy, nie wiadomo, jaka była to suma.

Tak w ogóle jestem Ania

-- A ja Rozalia.

-- Miło mi poznać jestem Nikola, niedawno się wprowadziłam.

-- Zresztą czy powinnyśmy sobie zaprzątać tym głowę? Trzeba by było jakiegoś wróżbity, aby odkryć gdzie są te pieniądze.—Powiedziała wyższa o głowę od swojej siostry Anna.

-- Podobno rodzina zamierza dla osoby, która je odnajdzie dać pewien odsetek.

Dlatego okoliczna dzieciarnia łazi po okolicy z łopatą.

Tak się rozmowa zaczęła kleić. Po kilku tygodniach, przy plotkowaniu, powiedziałam im o mojej umiejętności. Nie chciały mi uwierzyć, ale na dowód dały mi filiżankę z pozostawionymi fusami na dnie. Słowa ułożyły się w jarzębinowy sen tajemnicy pod starym dębem.

--Ty, ja wiem gdzie to. Okolica działki naszych rodziców ma podobną śmieszną nazwę.

-- Tak, różany ogród z marzeń. – Spojrzała z zakłopotaniem

-- Tylko jest pewien problem, rodzice chcą ją sprzedać.

-- Kłóciłam się o to z rodzicami, jak mogliby mi to zrobić.

Przecież od dziecka kochałam tam przychodzić.

-- Oj Rozalia daj spokój, nie myśl tylko o sobie. Przecież wiesz, dlaczego chcą to zrobić.

-- Może dałoby się tam przyjść choćby na jeden raz? Wszystkie moje wróżby się dotąd sprawdziły.

Zapytam rodziców, czy byśmy mogły tam przyjść i im pomóc na sprzątanie.—Tylko Rozalia nie rób cyrków, decyzja i tak została podjęta.

 

Po czasie chciałam iść i zapukać do ich drzwi, ale usłyszałam krzyki awantury.

--Już sprzedaliście komuś innemu? Jak mogliście nie dać nam nawet czasu, aby się z nią pożegnać.

-- Sprawa jest natychmiastowa, potrzebowaliśmy tych pieniędzy.

-- Nienawidzę was, nigdy nie obchodziły was nasze uczucia.

Co z kwiatami co sadziłyśmy latem po kilka godzin?

-Nie mielibyśmy i tak gdzie ich przesadzić.

Rozalia wybiegła z mieszkania.

I cichym głosem powiedziała. O i tak miałam po ciebie iść.

Pójdziemy tam po kryjomu, tylko nikomu nie mów.

 

Działka była dość oddalona od miejsca zamieszkania.

Pojechałyśmy autobusem, nikogo nie było oprócz nas dwóch.

Zaczęło się powoli ściemniać.

-- Tylko musimy się uwinąć.

-- Wiem, jak coś to w plecaku mam małą łopatę i rękawiczki. Będziemy kopać na zmianę.

Brama była zamknięta, ale poszłyśmy na około, gdzie była dziura obcięta najprawdopodobniej przez jakiegoś złodzieja.

Na początku się zgubiłyśmy w labiryncie okolicznych działek, ale dotarłyśmy na miejsce.

Rosło na wolnym terenie odcinku między działkami duże rozłożyste drzewo.

Pieniądze rzeczywiście tam były w torbie.

-- Zamykaj, szybko niech nikt tego nie widzi. -- Po czym rozejrzałam się wokoło.

-- Nie wiem jak ty, ale ja bym nie oddawała tych pieniędzy.

 

Słyszałam pogłoski, że starsza pani specjalnie ukryła te pieniądze ze złości przed bitwą rodziny o spadek.

--Co ty mówisz? Trzeba je oddać, to podchodzi pod przestępstwo. – Grunt pod moimi nogami zaczął mną telepać.

-- Może gdybym dała je rodzicom, to by odkupili działkę. Nikt się o tym nie dowie, bo jak?

Oczywiście podzielimy się pieniędzmi.

Opowiadałaś mi, jak byś chciała mieć swój własny skrawek ziemi.

Mogłabyś z nami chodzić na działkę i sadzić rośliny, o jakich tylko zapragniesz.

-- I tak pewnie twoi rodzice ze strachu przed konsekwencjami oddadzą je właścicielom.

-- Nie znasz moich rodziców, nie są uczciwymi ludźmi.

Z bliska usłyszałyśmy głos mężczyzny.

-- Hej wy! Co wy tu robicie o tej porze.

Zaczęłyśmy uciekać ile sił w nogach.

 

W drodze powrotnej żadna z nas nie potrafiła nic powiedzieć do siebie. Podzieliłyśmy się pieniędzmi. Ja swoją połówkę oddałam. Jednak rodzice Anny i Rozalii nie odkupili działki, tylko przeprowadzili się do większego mieszkania za te pieniądze, przez co zostałam samotna w tej dziurze. Fusy herbaciane ułożyły słowa „nigdy nie wrócisz” Dokąd nigdy nie wrócę? Zaczęłam się izolować od otoczenia. Przez połowę wakacji w ogóle nie wychodziłam z domu, oddawałam się moim zainteresowaniom malarstwu i czytaniu książek. Miałam już dość wyglądu mojego pokoju, więc przemalowałam ściany na ogród, który pamiętam. Rodzice nie byli źli, pochwalili mnie za mój talent. Jednak to mi nie wystarczyło, szłam do ukrytych i nieoczywistych miejsc. Niedaleko wodospadu rzeki były ruiny domu z zarośniętym ogrodem. Wzięłam moją sztalugę i namalowałam obraz powolnego niszczenia. Były pozbawione szczegółów tak, aby odbiorca pomyślał, że się całkowicie starły. Niegdyś chodziłam z moimi przyjaciółkami na długie spacery, teraz to mi tylko zostało. Wydało mi się przez chwile, że wiatr szepcze słowa, nigdy nie wrócisz. Zapadły jakimś cudem w mojej pamięci na dobre. Ten dom niespodziewanie, zaczął się przekształcać na moich oczach. Cegły nie były już w niektórych miejscach puste, a dach wrócił na swoje miejsce. Kwiaty natomiast przybrały dziwną synchronizację kolorów, nigdy nie widziałam czegoś tak dopasowanego do siebie. Wzory układały się w doniczkę z kwiatami. Po bliższym przyjrzeniu się były pozbawione szczegółów. Były puste, ale pod wpływem dotyku nie było czuć plastiku. Krajobraz był widoczny jak przez przymrużone oczy, zamglony. Kobieta mająca na głowie chustę wyszła z domu. Trudno mi było ocenić czy jest młoda, czy stara. Rzekła cichym głosem zlewającym z podmuchem wiatru i płynięciem rzeki.

-- Jesteś w fusach herbacianych na dnie, ale to minie.

Namaluj to tak, jak teraz widzisz.

Wszystko wróciło po sekundzie na swoje miejsce.

Mój obraz wyglądał tak jak przed chwilą rzeczywistość. Jak maluje krajobrazy, to nigdy nie czuje się samotnie. Słowa zostają wchłonięte z mojej głowy na płótno i odczuwam przyjemny spokój. Chociaż jestem pustą malarką bez prawdziwego miejsca. Mam nadzieje, że to się wkrótce zmieni.

Średnia ocena: 1.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania