Niezwykła osada
Rozdział I – Wykopki.
Pierwsze jesienne liście zaczynały spadać z Lisieckich drzew. Dni stawały się coraz chłodniejsze i krótsze, a zmrok gościł we wsi szybciej, niż jeszcze kilka tygodni temu. Zbliżała się pora siania roślin ozimnych oraz zbiór kartofli. Chłopskie dzieci zbierały z pola ziemniaki, które pominął pług, aby nie zmarnować ani jednego plonu. Zbiory miały wystarczyć im na całą długą i mroźną zimę oraz wczesną wiosnę, nim nowe rośliny wydadzą owoce. Za zabranie chociażby jednej bulwy dla siebie groziła sroga kara z ręki ojca, matki lub zazdrosnego rodzeństwa. Mimo to nie brakowało chętnych do podkradania rodzinnego dorobku. Każdy sobie rzepkę skrobie.
Siedemnastoletni Horacy był wysokim, chudym mężczyzną. Głód od dawna gościł w jego domu, sam oddawał swoją porcję jadła rodzeństwu, przez co był niedożywiony. Przez zapadnięte policzki i wystające żebra wyglądał jak nieboszczyk w pierwszej fazie rozkładu. Horacy wraz z młodszym rodzeństwem zbierał pojedyncze sztuki z pola. Zajmował się nadzorowaniem roboty, a sam wybierał mniejsze sztuki z wozu, aby ukryć je w kieszeni łachmanów. Był najstarszy z rodzeństwa, więc gdy tylko zauważył, że któreś z nich się obija, smagał je cienką gałązką po plecach. Robił to tak mocno, że patyk czasem przecinał skórę i pozostawiał po sobie bolesne otwarte rany. Sam jednak nie palił się do roboty. Wyjmując z przyczepy najmniejsze kartofelki zauważył kątem oka, jak jego młodsza siostra Ata chowa ziemniaki pod sukienką. Dzięki długim, chudym nogą znalazł się obok niej w mgnieniu oka.
- Ty kurwo – smagnął ją batogiem – dlaczego kradniesz?
Horacy przewrócił dziewczynę na ziemię, ta zaczęła płakać i wołać o pomoc, jednocześnie starając się osłonić twarz przed uderzeniami brata. Młodsze rodzeństwo bało się spojrzeć na bójkę. Wszyscy wiedzieli, że Horacy jest nieobliczalny, gdy zapanuje nim gniew. Mimo swojej wątłej postury, był bardzo silnym młodzieńcem. Złapał siostrę za fraki i uderzył ją płaską dłonią w twarz.
- Gadzie, wężu, żmijo złodziejska! – krzyczał wściekły – dlaczego kradniesz? Odpowiadaj! – rozkazał potrząsając dziewczyną.
- Ty też kradniesz – Ata błagała spojrzeniem, aby ten przestał ją okładać.
Chłopak puścił ją, a ta opadła na ziemię. Otarła łzy brudną ręką i uniosła wzrok, aby spojrzeć na brata. Ten zdjął koszulę ukazując swoją kościstą klatkę piersiową.
- Widzisz to? – wskazał na wklęsły brzuch – Zapomniałaś już komu wczoraj oddałem swoją michę, ty tłusta, głupia krowo?
Horacy wyjął z kieszeni jednego ziemniaka i z całą siłą cisnął nim w stronę siostry. Ten spadł tuż przed nią.
- Masz żryj! – wrzasnął – No żryj!
Z oczu dziewczyny znowu popłynęły słone łzy, przerażona podniosła warzywo i spojrzała na brata.
- No jedź! – powtórzył.
Przerażona Ata zaczęła robić co brat jej kazał. Ziemniak był twardy i robaczywy, jednak wiedziała, że nie może wypluć ani kawałka, jeśli nie chce narazić się Horacemu. Przełykając obrzydzenie zjadła całego wraz z otaczającą go ziemią oraz robakami żyjącymi wewnątrz. Po przełknięciu ostatniego kęsa brat podniósł ją z ziemi.
- Grzeczna dziewczynka.
Horacy ujął twarz siostry w dwie ręce, otarł jej łzy kciukami i pocałował ją w usta. Dziewka z całych sił odepchnęła chłopaka, uderzając go w twarz. Kochała go jak brata, jednak jego wybuchowy temperament sprawiał, że nie czuła się przy nim bezpieczna. Odeszła przestraszona, zażenowana i zdenerwowana całą sytuacją, wróciła do roboty.
W ten najmłodsza z rodzeństwa podbiegła do najstarszej dwójki. Dziewczynka miała zawiązaną na głowie chustkę w kwiaty oraz długą spódnicę w kolorze khaki, łataną w kilku miejscach, która kiedyś należała do Aty.
- Czego chcesz Marysiu? – zapytał łagodnym głosem Horacy
- Woźniak przyszedł.
- Stary Woźniak? – powtórzył chłopak.
- Nie, jego syn.
Komentarze (8)
Również chętnie przeczytam cos dalej :)
"Dni stawały się coraz chłodniejsze i krótsze, a zmrok gościł we wsi szybciej niż jeszcze kilka tygodni temu."
Ten przecinek przed "niż" moim zdaniem jest niepotrzebny, bo nie rozpoczyna się kolejne zdanie składowe. Aż do kropki nie ma żadnego czasownika, a "jeszcze kilka tygodni temu" nie jest też równoważnikiem zdania.
"Wyjmując z przyczepy najmniejsze kartofelki zauważył kątem oka, jak jego młodsza siostra Ata chowa ziemniaki pod sukienką."
"Wyjmując z przyczepy najmniejsze kartofelki, zauważył kątem oka, jak jego młodsza siostra - Ata - chowa ziemniaki pod sukienką."
Mogłoby być też tak:
"Wyjmując z przyczepy najmniejsze kartofelki, zauważył kątem oka, jak jego młodsza siostra, Ata, chowa ziemniaki pod sukienką."
"Ata" to wtrącenie, więc musi być dodzielone od reszty zdania albo przecinkami, albo myślnikami.
"Zapomniałaś już komu wczoraj oddałem swoją michę, ty tłusta, głupia krowo?"
"Zapomniałaś już, komu wczoraj oddałem swoją michę, ty tłusta, głupia krowo?"
"- Masz żryj!"
"- Masz, żryj!"
"- No jedź!"
"- No, jedz!"
Literówka. Nie jestem też pewna co do tego przecinka po "no".
"- Czego chcesz Marysiu? – zapytał łagodnym głosem Horacy"
"- Czego chcesz, Marysiu? – zapytał łagodnym głosem Horacy."
Zwrot do kogoś lub czegoś oddzielamy od reszty zdania przecinkiem. Zgubiłaś też gdzieś kropkę.
"- Stary Woźniak? – powtórzył chłopak."
Przecież on niczego nie powtórzył. Mógłby się upewnić albo coś w tym stylu...
To tyle, jeśli chodzi o błędy, które wyłapałam. Jest ich naprawdę niewiele i myślę, że większość pochodzi z Twojego niedopatrzenia, a nie z braku umiejętności stawiania przecinków, bo poza nimi jest bardzo dobrze. Ogólnie nie moje klimaty, ale masz lekki, łatwy w odbiorze styl, co sprawia, że opowiadanie lekko się czyta. Jestem też ciekawa, kim jest ten Woźniak i w ogóle jak potoczą się losy rodzinki, więc z chęcią przeczytam kolejny rozdział. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania