Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Głębia - Prolog

Chłopak siedział z podkulonymi nogami i związanymi rękoma. Jego ubranie było mokre i ciężkie od deszczu. Wokoło słychać było oddechy ludzi. Wszyscy zgromadzeni siedzieli w napięciu. Nikt jednak nie miał odwagi się odezwać. Zresztą nawet gdyby spróbował, zaraz zostałby uciszony przez mężczyzn w płaszczach i kapturach, którzy otaczali ich kręgiem. W dłoniach trzymali broń. Byli to łowcy niewolników. Napadli na ich wioskę w nocy, związali i zawlekli tutaj, na plażę i kazali czekać. Czekali tak od kilku godzin.

Promień światła rozdarł niebo i trafił w morze. Zaraz za nim podążył potężny huk. Chłopak aż podskoczył.

-Nie bój się, to tylko burza. Nic nam nie będzie. Twój ojciec nas uratuje.

Obrócił się w kierunku osoby, która do niego przemówiła. Była to jego matka. Mokre, kasztanowe włosy lepiły się do jej twarzy. Spróbowała zbliżyć się do niego i przytulić. Wtedy kolba od broni uderzyła ją w twarz.

- Milczeć! – krzyknął jeden z mężczyzn w kapturach – jeszcze raz coś usłyszę, albo zobaczę jakiś ruch, a…

Groźbę przerwał jego towarzysz. Poklepał go po ramieniu i wskazał na morze. Ten moment wykorzystał chłopak.

- Mamo – wyszeptał i spróbował podejść bliżej. Jego matka jednak próbowała to udaremnić:

- Ze mną wszystko w porządku – odparła – Zostań tam, gdzie jesteś.

Chłopiec wcale nie uważał, że wszystko jest w porządku. Widział, jak matka zasłania twarz rękoma, jak po jej szyi cieknie strużka krwi. Chciał się zbuntować, przebić przez ludzi i ją przytulić. Bał się jednak tego, że łowcy to zauważą i zrobią im jeszcze większą krzywdę. Posłuchał więc polecenia matki i został na miejscu. Cały się trząsł, już nie tylko z zimna, ale także bezsilności. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.

Tym, co zwróciło uwagę łowców okazała się długa, metalowa konstrukcja, która wynurzyła się pośród morza. Zaczęła zbliżać się w ich kierunku. Przednia ściana, która okazała się wejściem, zaczęła się powoli opuszczać tworząc podjazd. Za nim leżał długi, nieoświetlony korytarz. Stały w nim trzy postaci, ubrane w pancerze wykonane ze stalowych płyt. W dłoniach trzymały pokaźnych rozmiarów przedmioty, które wyglądały na broń. Ich przednia część była czymś na kształt wiązki światła. Otaczały ją metalowe nici, które wieńczyła lufa. Kiedy podjazd zaczął szurać o piach, postaci wyszły na zewnątrz i ruszyły w ich kierunku.

Stanęły prosto przed łowcami. Osobnik znajdujący się na przedzie zdjął hełm. Pod nim znajdowała się wygolona na łyso twarz mężczyzny. Przemówił do handlarza w języku, którego chłopak nie potrafił zrozumieć. Jak się okazało nie był w tym osamotniony. Widząc, że handlarz nie rozumie, wskazał urządzeniem trzymanym w dłoni statek i wypowiedział, tym razem głośniej kolejne zdanie. To wystarczyło. Handlarz pokiwał ze zrozumieniem głową i spojrzał w kierunku więźniów. Uniósł trzymany w ręku pistolet i wystrzelił w górę.

-Dobra, ruszać się łajzy. Skończyło się wylegiwanie! Idziecie teraz za tym miłym panem a potem grzecznie pakujecie się na jego łódź. Jesteśmy przemoknięci i wkurwieni, więc niech lepiej nikt niczego nie kombinuje, bo nie ręczę za siebie, ani resztę chłopaków. Dobra, a teraz ruszać dupska, zanim ja was do tego zachęcę!

Ludzie zaczęli powoli wstawać. Co bardziej opornych zachęciło do tego kilka kopniaków i poszturchiwań bronią. Zaraz wszyscy znaleźli się na nogach i kolumna ruszyła w kierunku łodzi. Na ich szczęście deszcz wraz z burzą przeszedł dalej. Pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczęły oświetlać plażę. Chłopak obrócił się, by spojrzeć w jego kierunku. Wtedy ich dostrzegł. Na wydmie w oddali znajdowała się grupa jeźdźców.

Inni też to zauważyli. Zaczęły nieść się szmery i przyciszone rozmowy. Handlarze próbowali popędzać go w kierunku łodzi, jednak tłum zaczął stawiać opór. Ludzie próbowali przepchnąć się i wydostać się na zewnątrz. W tym momencie handlarze otworzyli ogień.

Kule przeszły przez tłum. Jedna przeleciała mu koło ucha i trafiła w nogę kobiety z przodu. Upadła i zaczęła krzyczeć z bólu, trzymając się za nogę. Nie była jedyna. Przez całą kolumnę niosły się krzyki bólu i rozpaczy. Łowcy osiągnęli jednak zamierzony skutek. Tłum zaczął powoli maszerować dalej, nie zważając na krzyki rannych, a często uciszając je pod swymi stopami. W tym momencie rozbrzmiał róg. Chłopak ponownie spojrzał w kierunku wydmy. Było tam więcej jeźdźców, co najmniej z pół setki. Uzbrojeni w włócznie i tarcze utworzyli klin i ruszyli do szarży. Naprzeciw nim szło trzech mężczyzn w pancerzach i ze świecącą potężną bronią. Trzech przeciwko dziesiątkom.

Kawaleria zbliżała się. Tęten kopyt niósł się po plaży. Byli coraz bliżej, tak blisko! Trójka mężczyzn nawet nie drgnęła. Widział tylko, jak ich broń błyszczy coraz bardziej. Jeźdźca na przedzie dzieliło już ledwie parę metrów. Wtedy rozpoczął się pogrom. Z broni w dłoniach mężczyzn z zawrotną prędkością zaczęły wylatywać setki niewielkich wiązek światła. Słyszał pisk zwierząt, widział, jak na piasek pada cała kolumna zbrojnych. Pociski przelatywały przez nich i trafiały kolejnych w szeregu. W ciągu zaledwie chwili było po wszystkim. Tych, którzy przeżyli można było policzyć na palcach. Uciekali teraz co sił, jak najdalej od pola bitwy. Z ust chłopaka wyrwał się krzyk:

- Nieee!

Upadł na ziemię, spoglądając na pobojowisko. Siedział jak w transie. To nie tak miało wyglądać. Wszystko miało być inaczej. Mieli teraz być wolni. Czy jego ojciec jeszcze żył? Musiał żyć!

Poczuł, jak ktoś go chwyta i podnosi. Próbował się wyrwać. Wtedy zobaczył, że była to jego matka.

- Chodź. Musimy iść.

Łzy z jej oczu mieszały się z krwią płynącą z rany na czole. Ruszył niechętnym krokiem, trzymając ją za rękę. Razem przekroczyli próg statku. Po jakimś czasie ostatni z więźniów znalazł się po drugiej stronie i pokrywa zaczęła się zasuwać. W końcu trzasnęła, a salę ogarnął bezkresny mrok.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pan Buczybór 21.08.2018
    "Wokoło słychać było ciężkie oddechy ludzi. Jego ubranie było mokre i ciężkie od deszczu." - ciężkie, ciężkie - powtórzenie
    "-Nie" - zabrakło spacji
    "Po jego policzkach zaczęły ciec łzy." - troszkę dziwnie to brzmi. Zamieniłbym to "ciec" na coś innego

    Heh, technicznie i fabularnie całkiem nieźle, choć zabrakło mi tutaj emocji. Jest tak jakoś statycznie, niezbyt interesująco. Opisy mogłoby być bardziej dynamiczne. Za bardzo nie czuć tej całej akcji, bitwy, śmierci i rozpaczy. Jest po prostu sucho.
    Znaczy, trudno to osiągnąć, ale warto się postarać by tekst był atrakcyjniejszy dla czytelnika. Więcej pierdolnięcia.
  • Terin 22.08.2018
    Błędy już poprawiłem, a nad emocjami postaram się popracować w dalszych tekstach.
    Dziękuję za komentarz i uwagi.
    Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania