Poprzednie częściGodność

Godność

Kiedy odjechał koroner, przypomniała mi się mała dziewczynka z warkoczykami. Chodziłem z nią do jednej klasy. Miała na imię Jola i pochodziła z biednej, wielodzietnej rodziny. Pamiętam jak pod koniec trzeciej klasy, przyszła do szkoły obcięta na chłopaka. Żadna dziewczynka by się na to nie zgodziła, a ona była w bardzo dobrym humorze. Chłopcy włącznie ze mną, zaczęli się z niej nabijać, docinając na różne sposoby. Biła się jak chłopak i niejeden od niej oberwał. Pamiętam jak gruby Zenek dostał od niej kopa w brzuch i kwiczał jak zarzynany wieprzek. Potem już mu tak zostało i wszyscy zaczęli go nazywać „Wieprzek”. Ze mną jej tak nie poszło, na docinki w stylu: Chłopaki mają siusiaki, a ty masz pizdusię! Walnęła mnie pięścią w twarz. Zaraz jej oddałem, a potem poprawiłem z drugiej ręki. Miała dość, ale jej cios był mocny i sprawił, że zyskała u mnie szacunek. Całkiem nieźle grała w piłkę, jej słownik był również rodzaju męskiego. Z czasem zaczęliśmy wołać na nią Jurek. Jakoś tak, samo przyszło, a ona nie miała nic przeciwko temu. Nauka nie szła jej dobrze, ledwie przechodziła z klasy do klasy. Po podstawówce poszła do zawodówki, uczyć się fachu hydraulika.

Pięć albo sześć lat później, zobaczyłem ją, a właściwie jego, idącego pod rękę z dziewczyną. Udał, że mnie nie zauważył. Ja też nie miałem ochoty na jakieś oficjalne cześć. Rozmowa w stylu: Kopę lat, co u ciebie słychać? Chyba dla nas obu, byłaby trochę krępująca. Niemniej, ten widok, trochę mnie zaciekawił. Uświadomiłem sobie, że to” ją” zostało we mnie. Mimo, że jeszcze w podstawówce zrobił się z niej Jurek, to obraz Joli z wczesnej podstawówki, utkwił we mnie nie wiedzieć czemu, zdecydowanie mocniej. Zastanawiało mnie, czy ta dziewczyna idąca z nią pod rękę wiedziała już o „jego” tajemnicy. Jeżeli tak, to robiło się jeszcze ciekawiej, bo orientacja seksualna tej dziewczyny byłaby zastanawiająca? Lesbijką raczej nie była, bo widok mężczyzny nie wzbudziłby jej zainteresowania. Hetero, przy bliższym poznaniu, wywołałby raczej niesmak. A może między nimi jest coś zdecydowanie głębszego, przekraczającego uprzedzenia i pospolite konwencje?

 

Niedługo potem zobaczyłem ją w mojej firmie. Od czasu do czasu migała mi przed oczami. Naprawiała zepsute spłuczki, cieknące krany i pęknięte rury. W zakładzie zatrudniającym trzy tysiące ludzi, było tego sporo. Tu również nie przyznawaliśmy się do starej znajomości. Być może nie chciała poruszać tematów z przeszłości, mnie trochę ciekawiło co u niej słychać, ale jakoś trudno mi było do niej zagadać. Po kilku miesiącach przestałem ją widywać i trochę mnie to zaniepokoiło. Nie był to dla mnie wielki problem, ale jak nadarzyła się okazja, zapytałem hydraulika, który przyszedł wymienić pękniętą umywalkę w moim biurze.

- Widzę, że jest was coraz mniej? – zapytałem niby od niechcenia.

- Niestety, młodzi wyjeżdżają za granicę, nie chce im się pracować za grosze.

- No tak, ach te zarobki… – stwierdziłem, a potem zapytałem.

- Był jeszcze niedawno u was taki Jurek, no nie?

- A, ten… – Wie pan, to babochłop był, takie coś to powinno się jakoś eliminować z życia, obrzydliwość! – powiedział stanowczym głosem.

- Nie rozumiem? – powiedziałem udając zdziwienie.

- No ten, no … Heniek, znasz?

- Tak, wiem który…?

- Dowiedział się od kogoś, że to baba i zapytał, czym dupczy swoją kobitę?

- A ono dało mu w łeb. Przyleciał brygadzista, no i Heniek dostał naganę, a to coś dyscyplinarkę.

- O!? Takie buty? – powiedziałem, robiąc oburzoną minę, ale tak naprawdę, żal mi jej było.

 

Po kilku miesiącach zobaczyłem ją na rusztowaniu jak wierciła jakiś otwór potężną wiertarką. Zapewne pracowała w firmie ocieplającej budynki, bo wieżowiec do połowy był już obłożony styropianowymi płytami. Pomyślałem wtedy: Może w tej firmie ma więcej spokoju i nikt jej nie dowala. Fajnie by było, choć to mało realistyczny scenariusz, ale…?

Potem na długo zniknęła z mojego pola widzenia i prawie zapomniałem o jej istnieniu. Zdążyłem się ożenić, następnie rozwieść, kilka razy zmienić pracę, ale z zupełnie innych powodów niż ona. Przyczyna zawsze była ta sama, kasa. Ten konsumpcyjny świat przypadła mi do gustu, a z zawodem informatyka mogłem przebierać w ofertach. Stać mnie było na zgrabne mieszkanko, dobry samochód i wczasy w Hiszpanii. No i tydzień po przyjeździe z Teneryfy, idąc do osiedlowego spożywczaka zobaczyłem Jolę. Wyglądała bardzo nieciekawie, zniszczona, wychudła, bez kilku zębów na przedzie. Siedziała z jakimiś lumpami na ławce i popijała piwko. Oczywiście przechodząc obok nich, udałem, że jej nie widzę.

Od tego czasu widywałem ją tam codziennie, niekiedy samą, ale zazwyczaj w towarzystwie podobnych do niej meneli. No i jakoś ten widok nie dawał mi spokoju. Kusiło mnie, żeby z nią chociaż raz pogadać, zapytać co się z nią stało? Pokazała nie raz, że nie pęka, a tu taki widok. Trochę się krępowałem, bo przecież od dawna udawałem, że jej nie znam.

W końcu, któregoś dnia się odważyłem, wykorzystałem okazję jak siedziała sama. Podszedłem i zapytałem:

- Poznajesz mnie?

- Tak – odpowiedziała od niechcenia, spoglądając na mnie z ukosa.

- Co się stało…? – zapytałem niepewnym głosem.

- A chuj cię to obchodzi, za twoje nie piję? – odpowiedziała wzruszając ramionami.

- Jurek przecież jak cię pamiętam z podstawówki potrafiłeś walczyć o swoje, a teraz …

Spojrzała na mnie z lekkim niedowierzaniem, jakby nie wierzyła w to co usłyszała.

- Powiedziałeś Jurek? Fajnie, że pamiętasz, ale chyba wczoraj sobie o tym przypomniałeś, bo przez tyle lat nie przyznawałeś się do naszej znajomości?

- Tobie też niespecjalnie zależało, zawsze na mój widok odwracałeś wzrok.

- Bo często koledzy z klasy dzielili się ze swoimi kumplami sensacyjnymi faktami na mój temat. I potem zawsze miałem przejebane.

- No tak, durniów w naszej klasie nie brakowało – powiedziałem przyznając jej rację.

- Siedzę sobie tutaj, bo mam już wszystko w dupie i może nie jestem szczęśliwy, ale najważniejsze, że nie jestem nieszczęśliwy. Jak chodziłem do pracy jak Pan Bóg przykazał to zawsze znalazł się jakiś ktoś, kto powiedział coś miluśkiego w stylu: Ty pizduś, a co ty tam masz między nogami? Tutaj: Kombinujemy jakieś piwo albo jabola? I nikogo nic więcej nie obchodzi.

- No, ale ile tak można?

- Ile się da – odpowiedziała z obojętnością.

- A co potem?

- A potem się umiera – stwierdziła z lekkim uśmiechem.

W tym momencie pomyślałem: co ja tu robię, po co ta cała dyskusja. Każdy ma prawo walczyć o swoje i każdy ma prawo przegrać, a skoro jej z tym dobrze, to ja tylko się błaźnię. Pokręciłem głową i poszedłem w stronę osiedlowego sklepu, bo przecież on był moim głównym celem. Za godzinę grał Liverpool z Manchesterem City i trzeba kupić coś do orzeszków.

- Dzięki!

Odwróciłem się i zapytałem.

- Za co?

- Że se o mnie przypomniałeś.

Kiwnąłem ręką i ruszyłem dalej.

 

Na drugi dzień około siedemnastej zobaczyłem na sąsiedniej ulicy jakieś zbiegowisko, stał radiowóz policyjny i karetka. Przyśpieszyłem kroku zobaczyć co się stało.

Już jej nie reanimowali. Lekarz stwierdził zgon i czekano na koronera.

- Jak to się stało? – zapytałem faceta stojącego obok mnie.

- Ano wyskoczył z okna, mieszkał na poddaszu w takiej klitce, pijak panie, codziennie nawalony.

Nawet nie wiedziałem, że mieszkała na sąsiedniej ulicy, ale kiedy pakowali ją do worka poczułem na twarzy, uderzenie sprzed wielu lat, które nauczyło mnie szacunku do niej. Dzisiaj bolało bardziej, krzyczało, że jest coś ważniejszego od życia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Lotos 14.05.2020
    Przepraszam, przez pomyłkę opublikowałem dwa razy.
  • Kocwiaczek 14.05.2020
    Bardzo, ale to bardzo dobry tekst. Utkwił we mnie głęboko i chyba sobie na długo nie pójdzie. Nie będę mówić o jakichś nielicznych literówkach. To bzdety przy całości. Jestem bardzo wrażliwa na tematy, które tutaj poruszyłeś. Wiem, że 3/4 naszego polskiego społeczeństwa myśli właśnie jak hydraulik. Nie liczy się człowiek i jego dusza, ale płeć i seksualność. Ludzie mają tendencję, do włażenia innym, już nie tylko do łóżka, ale i do głowy, nazywając wiadomo co – chorobą. Jest to przykre. Szczególnie, gdy osądy wydaje się bez jakiejkolwiek chęci zrozumienia drugiej strony... Dziękuję, że napisałeś to opowiadanie. Moim zdaniem to wartościowy tekst.
  • Lotos 15.05.2020
    Dzięki za komentarz,cieszy mnie, że się spodobało i poruszyło.
  • Bajkopisarz 15.05.2020
    Świetne, mocne, poruszające.
    Inność, której nikt nie szanuje ani nie akceptuje. Inność skazana na samotność i porażkę. Zakończenie przewrotne niezwykle. W momencie, kiedy ktoś zachował się po ludzku, okazał odrobinę życzliwości, coś pękło, coś puściło i skończyło się śmiercią. A może uwolnieniem. Tak jakby ta małą cząstka normalności przekłuła pancerz ochronny i wpuszczając do środka promyczek człowieczeństwa unicestwiła zakonserwowaną wewnątrz bryłę lodowej obojętności. Szok był mocniejszy, niż Jurek był w stanie wytrzymać.
  • Lotos 15.05.2020
    Dzięki za komentarz, tak dokładnie, coś pękło, ale też chciał pokazać, że jest coś ważniejszego od życia: Godność.
  • Shogun 15.05.2020
    Zacne, nic dodać nic ująć. Nic więcej mówić nie trzeba, bo i komentujący wyżej wszystko powiedzieli, a i tekst mówi sam za siebie.
  • Lotos 15.05.2020
    Dzięki za komentarz.
  • MartynaM ponad rok temu
    Przeczytałam. Taka smutna, prawdziwa historia, z życia, a nie z marszów. Poruszające.
  • Lotos ponad rok temu
    No właśnie, idiotyzm idiotyzmem, a życie życiem.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania