Godzina Cięcia to tylko Chwila Jęknięcia.
Whoops, znów to samo?
Wertując swoją historię wspomnień, jestem w stanie podkreślić ją jednym, mocno anarchicznym słowem - bezsilność. Z pewnością nie tylko ja umiem opisać ten stan, gdy uczucia wznoszą ponad niebo. Gdy serce i emocje rozgrzewają się namiętnie, tylko po to, aby zakończyć to ostatnim tańcem pożegnalnym na splugawionym polu marionetek-skazańców pani Depresji.
Starasz się żyć, ale samo wrócenie do siebie to nie lada wyczyn.
I wszystko się sypie.
Za dnia - uśmiech i przelotny żarcik.
W nocy - łzy, żyletka krew, życie zaczyna się.
Rozchwianie emocjonalne i popadanie ze skrajności w skrajność to coś, co zaczyna ci towarzyszyć przez resztę życia. I choćbyś nie wiem jak bardzo starał się stąd uciec, nie zrobisz tego sam. Nie uda ci się, uwierz. Potrzebujesz pomocy osób, które cię zrozumieją, a nie pomogą kopać grób.
Whoops.
Nastała Godzina Cięcia.
Pamiętaj, że to tylko jedna chwila jęknięcia.
Ech, i ten moment, w którym dogasasz ostatniego papierosa. Moment, palisz? Przygryzasz wargę i spuszczasz niżej wzrok, tylko i wyłącznie po to, aby nie patrzeć się na swoje odbicie w szybie pędzącego autobusu. Chwila, jedziesz? Och, proszę cię. Nie mów, że na kolejną imprezę, po której wrócisz zarzygany do domu od naporu tego alkoholu. Czekaj, pijesz? Przecież przysięgałeś sobie, że nigdy nie stoczysz się tak, jak twój ojciec! A tata? Dla ciebie nigdy nie istniał. Ty go nie miałeś.
Jesteś na dnie.
Wyrzuty sumienia są, prawda?
Oj, są.
I co, aniołku? Znów spadłeś i się potłukłeś?
Tej nocy też będziesz się ciąć, aby się wydostać?
Chcesz wrócić tam, do siebie. Prawda?
Cóż, przynajmniej już wiesz, czemu mówię na ciebie ''aniołku''.
Bardzo długo zastanawiałem się, czy istnieje na świecie ktoś, kto jest w stanie naprawić moją mocno zbłąkaną duszę. Byłem już na skraju skrajności i myślałem, że ktoś taki nie istnieje. W pewnej chwili pogodziłem się z tym, bez reszty. Zrozumiałem, że niekiedy żądamy od przeznaczenia i samych siebie za wiele, a jeśli Bóg gdzieś tam istnieje, to nie zabawi się w kata, który skróci nasze ziemskie więzienie, a pozwoli dalej żyć.
Żyć nadzieją na lepsze jutro.
Los jest wyjątkowo przewrotny. Nieraz pokazuje, że nawet jak już mocno zwątpisz - w siebie i w niego - on cię zaskoczy, stawiając na twojej drodze coś nowego.
Spojrzenia... jedno, drugie, trzecie.
Uśmiechy... czwarte, piąte, szóste.
Zapewnienia... siódme, ósme, dziewiąte.
Pocałunki... nieskończone.
Dziś nazywasz ją swoim prezentem od losu i jego samoistnym darem. Wiesz, że spotkałeś osobę, o której nawet nie marzyłeś, bo wiedziałeś, że to nadaremne. Poznałeś istotę tak kruchą i delikatną, a miejscami tak czułą i wspaniałą, że serce eksploduje ci na samo wspomnienie jej imienia.
Komentarze (18)
Ogółem po tytule myślałem, że to będzie o jakiś morderstwach, a tu znów o cięciu własnego ciała. Nie lubię takich tekstów. Myślę, że przez takie cięcie samego siebie ludzie wyładowują emocje, sami się karzą. Ja mam na to radę, zamiast na sobie, wyładujcie emocje na kimś innym. Zacznij ciąć drugiego człowieka. Możesz się o tym dużo nauczyć w moim "Czego się boisz?", ale do rzeczy. Ogółem tekst jest ładnie napisany. Muszę zostawić 5, choć kompletnie nie znoszę tego typu osób. ;) Polecam się na przyszłość.
P.S. Chyba zostanę terapeutą.
I tyle ode mnie.
To tak jakbym widziała osobę z autyzmem i nie podobało mi się to, że krzyczy i płacze.
Nic na to nie poradzę, że chwilowo porzuciłem swój styl fantasy na rzecz nowego, bardzo smutnego nurtu melancholijnego, który często dopada mnie wieczorami i każe pisać żale. Jeśli zobaczysz w przyszłości na tej stronie opowiadanie naznaczone moim pseudonimem - omijaj je, bo na 90% będzie to kolejny smutas, pisany z serca i od serca.
Dziękuję za radę i za ocenę:')
Co do poruszonego przez Ciebie tematu ----> Osoby, które się tną zwykle nie szukają wyładowania w emocjach. One szukają zwyczajnie chwilowego ukojenia umysłu i ducha, zastępując ból psychiczny, bólem fizycznym. Umysł takiej osoby jest naprawdę ciężki do rozgryzienia, dopóki sam przez to nie przejdziesz, czego Ci oczywiście nie życzę, jak nikomu stąd:)
P.S. Terapeuta to dobry zawód, nie czepiaj się:P
Ech, i ten moment, w którym dogasasz ostatniego papierosa. Moment, palisz? Przygryzasz wargę i spuszczasz niżej wzrok, tylko i wyłącznie po to, aby nie patrzeć się na swoje odbicie w szybie pędzącego autobusu. Chwila, jedziesz? Och, proszę cię. Nie mów, że na kolejną imprezę, po której wrócisz zarzygany do domu od naporu tego alkoholu. Czekaj, pijesz? Przecież przysięgałeś sobie, że nigdy nie stoczysz się tak, jak twój ojciec! A tata? Dla ciebie nigdy nie istniał. Ty go nie miałeś.
Ten fragment był chyba najlepszy, naprawdę dobry opis myślenia osoby cierpiącej, która pogubiła się na tyle, że nawet nie jest do końca świadoma tego, co się z nią dzieje.
Sie rozpisałam... Tak czy inaczej ode mnie 5:)
Niesamowite, tylko jeden błąd :D Zrobiłaś bardzo duże postępy, gratuluję Ci z całego serduszka. Widzę, że wracasz ze starymi tematami. Ciekawie ubrałaś opowiadanie w słowa, bardzo płynnie napisane, nie ma się czego przyczepić. Jesteś jedną z niewielu osób, które pisząc o destrukcji, nie doprowadzają do szału swoim brakiem... wyobrażenia? Czegokolwiek w sumie.
Mi również bardzo się podoba fragment wypisany przez Ichigo-chan. W sumie pokazuje, że chłopaka prawdopodobnie ukształtowały błędy rodziców, że pewnie przez to się pogubił i to jest w tym najbardziej przykre.
Zostawiam 5 :)
Swoją drogą - nie jestem ''ona'', mam siusiaka xD
Czekałem na Twój komentarz, bo od dłuższego czasu czytasz moje opowiadania i surowo je oceniasz, za co Ci szczerze dziękuję. Za pochwałę, krytykę i przede wszystkim - podsumowanie błędów! ='))
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania