Gołąbek

Budzę się rano. Myślę - po co ja to robię? Dziś poniedziałek czy wtorek? Kurwa... straciłem rachubę. Zapijam papierosa kawą, rak czy zawał? Mniejsza z tym. Mieszkam na dwunastym piętrze, nie mam daleko na dach. Przed snem, dzień w dzień, rozmyślam o tym, czy nie zakończyć tej parodii życia. Ach, gdyby to było takie proste. Nie wiem co mnie tu jeszcze trzyma. Czyżby to była nikła nadzieja, na lepszą rzeczywistość? Wydaje mi się, że tu nie chodzi o nadzieję, czy też chęć zmiany, po prostu mi się nie chce skoczyć. To tylko jeden mały kroczek, który da mi odetchnąć na wieki. Ach... gdyby to było takie proste. Dziś nie poszedłem do pracy, pierdolę to, wszystko biegnie zbyt szybko, mam niekończącą się depresję, z powodu wiecznej monotonii. Dobra, czas podjąć męską decyzję. Zacisnąłem wargi, wyłączyłem telewizor, wrzuciłem kilka dropsów valium, zapiłem setką czystej. Włożyłem najlepszy garnitur, krawat i eleganckie czarne buty, uczesałem włosy, ogoliłem brodę, umyłem zęby i zużyłem resztki perfum. Teraz mogę umierać - powiedziałem do lustra. Wyszedłem z mieszkania pełen spokoju i chęci zakończenia tego smutnego wątku. Nim zamknąłem drzwi, zadzwonił telefon komórkowy. To szef...

- Gdzie się podziewasz? Jesteś spóźniony dwie godziny! - Wydzierał się na mnie.

- Czy to ważne? - Odparłem.

- Robisz sobie jakieś żarty? - Nie przerywał agresywnej gatki.

- Spierdalaj... - Uciąłem rozmowę.

Wyłączyłem telefon, niech mi nikt już nie zawraca dupy. Wsiadłem w windę, dotarłem na piętnaste piętro, tam wąskie schody prowadziły na płaski dach. Na zewnątrz mocno wiało, chmury się kłębiły, pod sam koniec nie mogłem nawet pooglądać słońca. Przed podjęciem ostatecznej decyzji, oparłem się o komin i odpaliłem ostatniego papierosa z paczki, który co chwilę gasł i opóźniał skok, w końcu go spaliłem i wrzuciłem do jakiegoś poniszczonego gniazda ptaka. Gniazdo leżało na rogu komina. Minęło jakieś pięć minut, stanąłem na krawędzi dachu, wziąłem głęboki oddech i rozłożyłem ręce niczym orzeł, nagle zza pleców usłyszałem...

- E kolego, obróć się, do ciebie mówię kolego. - Odezwał się piskliwy głos.

- Co chcesz? Daj mi spokój. - Odparłem nie zważając na kogoś za plecami.

- Ale kolego, nie drażnij mnie, bo nie jesteś u siebie! - Rzucił nerwowo. - Ładnie to tak wrzucać pety do czyjejś sypialni?

- Co? - Odwróciłem się w końcu, by ujrzeć gołębia, stojącego blisko mych stóp.

- Zaśmieciłeś moje gniazdko, które postawiłem na kominie, ty patologiczny człowieku!

- Mam omamy. Muszę skoczyć. - Stwierdziłem.

- Ty, czekaj, przecież nie masz skrzydeł. - Ostrzegł.

- Kurwa, a ty nie powinieneś mówić.

- W sumie, to masz rację, ale ja jestem niezwykłym garłaczem...

- Takim niegruchającym? - zapytałem zszokowany.

- gruchać, grucham, ale mówić też potrafię, rozumieją mnie tylko niektórzy. - uznał.

Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, gołąb kręcił głową raz w lewo raz w prawo, by dokładniej mi się przyjrzeć. Nie wiedząc jak to skomentować, postanowiłem odejść w milczeniu od krawędzi, po czym ominąłem ptaka szerokim łukiem i wyrwałem peta z gniazda.

- Posprzątałem twoje gniazdo. Nie jesteś już zły?

- Nie. Właśnie odkupiłeś swoje winy. - Machnął kilka razy skrzydłami i wylądował w gniazdku. - Co robisz na dachu? Nie spotykam tu ludzi...

- Szczerze?

- Tak, szczerze. - Zażądał.

- Chciałem się zabić, moje życie jest wkurwiające i bezsensowne.

- Chyba sobie kpisz! - Odparł oburzony. - Pomyśl, jakie ja mam życie...

- Jakie? - popatrzyłem zaciekawiony na gołębia, po czym usiadłem pod kominem, opierając o niego plecy.

- Teraz jest jesień. Przynajmniej trzy razy w tygodniu dostaję deszczem po plecach, do tego wieje jak cholera...

- Ale...

- Nie przerywaj mi człowieku! - Rzucił oburzonym tonem. - Do tego nie mogę skryć się na parapecie, bo ludzie stawiają dziwne igły koło okien, boją się, że osram ich majątek...

- Chodzi ci o kolce. - Stwierdziłem.

- Tak, te cholerne kolce, raz na nich nieumyślnie wylądowałem, pomyśl jak to bolało, przez dwa dni nie mogłem chodzić. Musiałem srać z powietrza! Myślisz, że to takie proste?

- Hmm, nigdy nie próbowałem.

- Bo nie masz skrzydeł. - Skwitował - Do tego wy ludzie często z nienawiścią rzucacie nam trutkę, tylko przez to, że załatwiamy swoje potrzeby gdziekolwiek. Owszem spotykam dobre osoby, które podzielą się chlebem, ale...

- Ale to rzadkość - Dokończyłem za niego.

- Widzę, że lubisz przerywać płomienne przemówienia, ale tak, to rzadkość, przynajmniej ostatnimi czasy.

- W końcu żyjemy w szybkich czasach, ludzie zyskują i tracą z dnia na dzień.

- A gołębie?

- Co gołębie?! - Skontrowałem zamotany.

- Czy gołębie też zyskują i tracą? - Rzucił zaciekawiony.

- Zależy do czego pijesz.

- Do szybkich czasów.

- Hmm, zależy od gołębia i od tego, czy żyje wśród ludzi.

- Ja żyję wśród ludzi. - Podsumował.

- Ma mi być przykro?

- Właściwie to nie wiem i nie rozumiem do końca fenomenu życia wśród istot rozumnych takich jak ludziska.

- Nas się nie da zrozumieć, jesteśmy skazani na hipokryzję.

- Czy hipokryzją nie jest to, że chcesz się pozbyć swego życia?

- Dlaczego tak sądzisz gołębiu?

- Tak sobie myślę...

- Tak?

- No popatrz, ja jestem taki niby prosty ptak, dla mnie podstawą jest zdobycie pokarmu, przetrawienie go i wydalenie, nie pomijając rozmnażania oczywiście, i dochodzę do wniosku, że moje życie jest bezsensowne i monotonne, do tego o wiele krótsze niż ludzkie. - Gruchnął nagle. - Po jaką cholerę mam się zabijać, skoro miną lata, a ja i tak przepadnę z biegiem czasu.

- Jesteś wytrwałą jednostką, tak stworzyła cię natura.

- Mówi to przedstawiciel gatunku, który przejął kontrolę nad światem. Niech mnie skrzydło świśnie! - Uniósł się nagle - Nie mogę cię już słuchać. Wiesz co, skocz.

- Za chwilę to zrobię, nie martw się o to.

Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w kompletnej zadumie. Gołąb gruchał sobie, i co kilka sekund przedziobywał nastroszone pióra w poszukiwaniu insektów. Nerwowo zagryzałem czterodniowe paznokcie, nie miałem czasu, żeby je obciąć, i tu minus! Umrę zaniedbany!

- Ej człowieku! - Przerwał nagle ciszę.

- Co chcesz?

- Masz chleb?

- Nie mam chleba, fajek też nie mam.

- Co to jest fajek? - Spytał zdziwiony.

- Papierosów nie mam...

- Nie wiem co to. - Stwierdził zakłopotany.

- Hmm, jakby ci to wytłumaczyć - Zastanawiałem się - Jest taka rzecz przypominająca kijek, ale kijkiem nie jest, końcówka tego kijka płonie, a druga końcówka tego kijka produkuje dym, który wpuszczam do płuc.

- To chyba niezdrowe człowieku!

- Tak kurwa, to bardzo niezdrowe, można od tego dostać raka, albo pierdolca. - Odparłem nieco podirytowany.

- Pierdolca? Pierwsze słyszę o czymś takim.

- Tego to już ci nie wytłumaczę...

- Ludzie są dziwni, chyba was nigdy nie zrozumiem.

- Ja również nie zrozumiem ich ani siebie - Uznałem.

Ponownie nastąpiła zaduma. Wstałem z miejsca by rozruszać nogi, ból w kolanach z roku na rok stawał się silniejszy. Jego siła narastała - Kurwa mać! - warknąłem nerwowo pod nosem.

- Co? - Odparł nagle gołąb, powolnie przy tym machając lewym skrzydłem

- Nic. - Sapnąłem.

- Nic jest absolutną pustką.

- Zgadzam się. - Kiwnąłem głową w dół i górę.

- Nie chcesz fajek?

- A masz? - Poczułem pobudzenie.

- Jeszcze nie, ale wiem gdzie jest. - Zapewnił, gruchając przy tym zachęcająco, spoglądał na mnie swoim urzekającym gołębim wzrokiem, zasygnalizował, że coś jest na rzeczy. - Przynieś mi chleb, to dam ci fajek! - Dodał.

- Dobra czekaj, chyba mam jakiś, gdzieś...

- Poszukaj dokładnie, jestem głodny, ja lecę po twoje fajek.

- Moje fajki - Poprawiłem go.

- Co to są fajki? - Był bardzo zakłopotany.

- Nieważne. Leć po fajek. - Machnąłem ręką.

Jako człek rozumny doszedłem do wniosku, iż samobójstwo to głupi ruch. Mogę iść dalej. Gołąbek idzie dalej, on się nie boi. Gołąbek jest moją nadzieją, ech ta depresja. - Czas pod kominem minął.

- Człowiek! - Wołał mnie gołąb.

- Co? - Odparłem oschle.

- Mam fajek człowiek! Chodź!

- Dlaczego gadasz? - Spytałem owiany złą aurą.

- Ale ja mam fajek chodź! - Zażądał.

- Ty to jesteś gość! Gołąb!

- Co? - Znów się zagubił.

- Jesteś moim przyjacielem. - Uznałem.

- Masz ten smaczny chleb? Daj! - Ponaglał gołąbek.

- Mam - Zapewniłem.

- Wymieńmy się człowiek!

- Nie mam nic przeciwko gołębiu.

Gołąbek zasiadł na swym gnieździe. Paląc papierosa spoglądałem na niego jak jadł, a potem na chmury, myślałem sobie: " On ma rację, zostanę przy życiu, znajdę nową pracę, odbuduję się." Czemu to musiało być takie nieszczęśliwe, kiedy to nadleciał jastrząb? Jastrząb wyłowił gołąbka z gniazda! Obserwowałem walkę o przetrwanie, gołąbek miotał się w jego szponach, aż uzyskał wolność. Gołębi bohater spadł ze sporej wysokości na dach bloku, wyszedł z opresji. Jego życie nie było tym samym, poprosił mnie o coś...

- Człowiek!

- Pojedziemy do weterynarza... Nie bój się! - Panikowałem.

- Nie wiem co to weterynarz!

- On ci pomoże! - Zapewniłem gołębia.

- Ty mi pomożesz człowiek!

- Jak?

- Zrzuć mnie na dół!

- Nie mogę gołębiu, nie mogę!

- A ja nie mogę latać!

- Pomogę ci, jakoś, nie wiem jak, nie zrzucę cię!

- Jesteśmy tacy sami człowiek!

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szudracz 02.05.2018
    Podoba mi się takie zestawienie losów. Obserwuje przyrodę i czasami też nadchodzą mnie różne refleksje. Nigdzie nie jest idealnie. Końcówka pouczająca. :)
  • Canulas 02.05.2018
    Ładne pod kątem treści. Całkiem ciekawa historia z intrygującą końcówką.

    "Gdzie się podziewasz? Jesteś spóźniony dwie godziny! - Wydzierał się na mnie.
    - Czy to ważne? - Odparłem." - wszelkie, odparł, rzekł, wspomniał, powiedział, wyznał, oznajmił z małej.
  • Aisak 02.05.2018
    Tytuł brzmi Gołąbek, natomiast treść przedstawia Pana Gołębia.
    Więc ja go sobie wyobrażam następująco:
    kapelusik, teczuszka, prochowiec, i jawi się obraz urzędnika z lat 50tych.
    Tak widzę Pana Gołębia. No i postury męskiej.
    Nie wiem, jak inni. Ale wg mnie Gołąbek nie pasuje.
    Chociaż z drugiej strony, może tytuł jest przeciwstawny do cech ptaszka. I akurat doskonale pasuje?
    Kurczę.

    Całość bardzo mi się podoba.

    Irracjonalne. I fajnie.
  • Atropina 06.05.2018
    Dzięki wielkie za opinie. Każdą biorę sobie do serca. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania