Miejsce klimatyczne, nadal dwujęzyczne, Józefie. Poza samym sanktuarium, jeszcze parę miejsc ciekawych do oglądania, Muzeum Powstań Śląskich, park geologiczny związany chyba z istniejącym w tym miejscu dawniej wulkanem, wygasłym przed bagatela kilku milionami lat, kilkadziesiąt zabytkowych kapliczek i bodajże jeszcze dwa zabytkowe kościoły.
No i wrażenie robi amfiteatr hitlerowski na osiemdziesiąt tysięcy miejsc, oraz duży granitowy Pomnik Powstań Śląskich koło amfiteatru.
Ach, to takie wózeczki na szynach, jak w lunaparku masz na myśli Józefie, coś typu u nas to się nazywa kolejka górska. Dlatego nie skojarzyłem tego z saneczkami.
Józefie, no tak Biskupia Kopa całkiem niczego sobie górka, prawie dziewięćset metrów n.p.m. Ja jestem zakochany w Kotlinie Kłodzkiej, praktycznie we wszystkich jej rejonach, jak i w samym Kłodzku, z podmiejskimi tunelami. Perełką jest twierdza Kłodzka, tam też są do zwiedzania podziemne chodniki obronne wychodzące daleko na przedpole twierdzy. Byłem tam ze dwadzieścia razy, i nie mam dość. Jak mijam Bardo Śląskie, i ten most, chyba na Nysie?, to czuję się, jakbym się przeniósł do jakiejś innej epoki.
Dziwny będzie mój koment. Do samego wiersza (formy) nie mam zastrzeżeń. Na tyle ile jestem w stanie ocenić, wydaje mi się dobrym tekstem.
Natomiast, subiektywnie - utwór nie oddaje charakteru miejsca. Ciężko mi to uzasadnić, ale Góra św. Anny to bardzo specyficzne miejsce z niesamowitym aurą - i to pod każdym względem (krajobrazowo, jako sanktuarium, historycznie). Nie poczułam nawet cząstki tego klimatu, czytając Twój wiersz. Aż się sama zastanawiam jakimi słowami można by go oddać. To na pewno niełatwe.
Tjeri, w pewnym sensie taki był mój cel, żeby wiersz miał charakter fotografii ogólnej tego miejsca, przedstawiał fakty związane z historią Góry św. Anny, a nie wnikał w klimat religijny, czy krajobrazowy. Dlatego Twoje odczucie wcale mnie akurat tutaj nie dziwi, jest prawidłowe, bo wiersz nie klimatu wiersza typowo religijnego, czy też nawet patriotycznego. W 2/3 udało mi się to zrobić. Być może podczas wizyty dwa lata temu, głównym celem naszego tam pobytu było Muzeum Powstań Śląskich, na którego zwiedzanie poświęciliśmy większość naszego czasu. Oczywiście samo sanktuarium również zwiedzaliśmy, ale nie zobaczyliśmy na przykład Groty Lourdzkiej, która jest jak wyczytałem w pobliżu Rajskiego Placu. Nie przykładałem też wagi do zwracania uwagi na takie rzeczy, jak tor saneczkowy, o którym wyżej pisze Józef. Więc Twój odbiór jest jak najbardziej prawidłowy.
Chętnie bym przeczytał Twój wiersz o świętej Annie, pewnie oddałabyś to o niebo lepiej ode mnie, bez dwóch zdań. Ta Góra warta jest ładnych tekstów, zapoznałem się z niektórymi. Powstał nawet epos tzw. śląskiego Homera, bytomskiego księdza Bonczyka, który napisał poemat związany z Górą, w stylu mickiewiczowskiego Pana Tadeusza. Jest też wiele innych wierszy polskich, o niemieckich nie wspominając. Lompa i Miarka napisali teksty o Petroneli Korzeniowskiej pochodzącej z Wołynia arystokratce, która przez pięćdziesiąt lat mieszkała w domku na zboczu jako pustelnica. Podobno Miarka widział na własne oczy zwłoki Petroneli, więc to nie jest jak niektórzy mówią legenda. Były wystawione na widok publiczny w kryptach, bo jej ciało długo nie rozkładało się.
Góra Świętej Anny to przede wszystkim figurka Św.Anny z Matką Boską i Jezusem, ale oprócz świątyni na uwagę zasługuje droga krzyżowa i niezliczona liczba kapliczek upamiętniających święte miejsca.
Przejmujący wiersz!
Noworoczne życzenia!
Od tej figurki wszystko się zaczęło Bożenko. Choć czytałem, że ród Gaszynów, pochodzący de facto z Wielkopolski i mający korzenie polskie, ufundował tę Kalwarię by odciągnąć lud śląski polski i niemiecki od pielgrzymek do Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie groty golgoty istniały już od ponad stu lat. Co nie zmienia faktu, że Gaszynowie byli rodziną głęboko religijną i katolicką, i ich intencje były bardzo dobre a darowizny i fundacje nie miały raczej podtekstów innych niż kultowe.
Figurka podobno pochodzi z Francji, ale tak naprawdę nie wiadomo. Nie wiadomo też co pierwsze wybudowano na górze, kaplicę czy od początku istniał tam kościół. A te kapliczki powstawały przez ponad dwieście lat. Franciszkanie byli cztero, albo nawet pięciokrotnie wyrzucani z klasztoru, jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec w 1810 roku, na czterdzieści lat, drugi raz za Bismarcka, później wyrzucił ich Hitler, a na końcu polscy komuniści, dlatego, że byli Niemcami, ale polskim franciszkanom tak na dobre pozwolono się wprowadzić dopiero po 1956 roku.
To pokazuje, jaką masakrę oznacza dla Kościoła tak zwana władza świecka.
Marku ta nazwa dotyczy całej góry, piszę o niej aktualnie tekst, wiersza nie pisałem bez znajomości tematu, wcześniej trochę o niej poczytałem, no i byłem tam osobiście żeby wszystko zobaczyć. W literaturze natknąłem się, że polskojęzyczni mieszkańcy Śląska nazywali obecną Górę św. Anny wcześniej Górą Chełmską, Chełmem, Górą Świętojańską, natomiast Niemcy Górą św. Jerzego od jakiejś tam legendy o zabiciu żyjącego na górze smoka. Spotkałem też określenie śląski Olimp, dotyczące całej góry, a ponieważ spodobała mi się ta nazwa, to ją użyłem w wierszu. Nie dotyczy ona bynajmniej świątyni katolickiej. Nazwa dla tej góry Święta Anna tak naprawdę przyjęła się dopiero na stałe w XX wieku.
Komentarze (40)
Pozdrawiam.
No i wrażenie robi amfiteatr hitlerowski na osiemdziesiąt tysięcy miejsc, oraz duży granitowy Pomnik Powstań Śląskich koło amfiteatru.
Wcześniej podnóże Gór Opawskich.
A Kopa to miejsce z bardzo ciekawą acz mało znaną historią.
Natomiast, subiektywnie - utwór nie oddaje charakteru miejsca. Ciężko mi to uzasadnić, ale Góra św. Anny to bardzo specyficzne miejsce z niesamowitym aurą - i to pod każdym względem (krajobrazowo, jako sanktuarium, historycznie). Nie poczułam nawet cząstki tego klimatu, czytając Twój wiersz. Aż się sama zastanawiam jakimi słowami można by go oddać. To na pewno niełatwe.
Chętnie bym przeczytał Twój wiersz o świętej Annie, pewnie oddałabyś to o niebo lepiej ode mnie, bez dwóch zdań. Ta Góra warta jest ładnych tekstów, zapoznałem się z niektórymi. Powstał nawet epos tzw. śląskiego Homera, bytomskiego księdza Bonczyka, który napisał poemat związany z Górą, w stylu mickiewiczowskiego Pana Tadeusza. Jest też wiele innych wierszy polskich, o niemieckich nie wspominając. Lompa i Miarka napisali teksty o Petroneli Korzeniowskiej pochodzącej z Wołynia arystokratce, która przez pięćdziesiąt lat mieszkała w domku na zboczu jako pustelnica. Podobno Miarka widział na własne oczy zwłoki Petroneli, więc to nie jest jak niektórzy mówią legenda. Były wystawione na widok publiczny w kryptach, bo jej ciało długo nie rozkładało się.
Przejmujący wiersz!
Noworoczne życzenia!
Figurka podobno pochodzi z Francji, ale tak naprawdę nie wiadomo. Nie wiadomo też co pierwsze wybudowano na górze, kaplicę czy od początku istniał tam kościół. A te kapliczki powstawały przez ponad dwieście lat. Franciszkanie byli cztero, albo nawet pięciokrotnie wyrzucani z klasztoru, jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec w 1810 roku, na czterdzieści lat, drugi raz za Bismarcka, później wyrzucił ich Hitler, a na końcu polscy komuniści, dlatego, że byli Niemcami, ale polskim franciszkanom tak na dobre pozwolono się wprowadzić dopiero po 1956 roku.
To pokazuje, jaką masakrę oznacza dla Kościoła tak zwana władza świecka.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania