Grzmiłdrąg i Dajwszędła

Książę Grzmiłdrąg skończył właśnie kąpiel, przygotowaną przez służki. Wtarłszy w siebie wonne pachnidła, skierował się w stronę komnaty swej małżonki Dajwszędły. Drżącymi rękoma otworzył skrzypiące drzwi. Oczom jego ukazała się kobieta, siedząca i czesząca swe czarne włosy sięgające jej do stóp (kiedy stała również sięgały do stóp).

– Witajże pani. Jutrzenko ma i gwiazdo najjaśniejsza. Mój kwiecie pachnący, bogini piękna.

– Jam służka twa panie – odparła Dajwszędła uśmiechając się zalotnie.

– Czy dziatki nasze spoczywają już w łożach swych?

– Tak mój księżycu.

– Ileż my, królowo moja, potomstwa jużeśmy spłodzili? Pamięć ma zawżdy nie zawsze już tak rzutka jak dawniej.

Kobieta spojrzała na księcia z drwiącym ognikiem w prawym oku.

– Ileż spłodziliśmy? Hmm. Szesnaścioro dziatek w komnatach naszych snem słodkim drzemie natenczas.

– Pójdźmy okiem rzucić na przyszłość naszą i narodu nadzieję.

– Jak każesz, o potężny.

Kobieta wstała. Włosy opadły powabnie wzdłuż jej ciała. Ruszyli do komnat pełniących funkcję sypialni dziecięcych. Wszedłszy, usłyszeli spokojne oddechy ośmiu chłopców i tyleż samo dziewczynek. Powoli zaczęli podziwiać swe potomstwo.

– Śliczna – wskazał głową książę na dziewczynkę w pierwszym łóżku. – Skąd u niej jednak tak rudy kolor włosów? Wszak my pani czarnej barwy, na głowach naszych, owłosienia dostąpili od opatrzności.

Dajwszędła skupiwszy swe myśli odparła szybko:

– Ach panie, pamięć twa zawodna w rzeczy samej staje się. O zachodzie słońca, kiedyż czerwone ono ogniście było, dopadły mnie twe amory dnia jednego. Stąd barwa u córy naszej takowa.

Książę pokiwał głową i ruszył do następnego łóżka.

– Syn nasz dzielny, szybki jak błyskawica – mówił. – Nikt na krótkich dystansach równać się z nim nie może. Acz czarna jego skóra jak noc księżyca pozbawiona.

Księżna znów skupiła się, by mężowi swemu wyjaśnić ów przypadek niezwykły.

– Jakeśmy w podróży do krain etiopskich byli, panie, toś mnie wychędożył niemiłosiernie. Acz tam jeno czarni ludzie byli wokół, to widać magia jaka sprawiła, że syn nasz kolor takowy obrał.

– Mądrość twa pani, takoż jak i urodziwość, wielka u ciebie.

W kolejnym łóżku spał smacznie chłopczyk o skośnych oczkach i skórze o wyraźnie żółtawym odcieniu. Książę pogładził go dłonią po czole.

– Spryt on do wynalazków różnakich ma, jak mało kto. Włosy czarne, jakoż i my, jeno oczy i skóra inne.

– W innej podróży Książę, jakeśmy byli, w Kwitnącej Wiśni krainie, jakoż ją zwą, dopadła cię chuć ogromna. Tekeś mnie przyłupił do podłogi i tylnie me wdzięki uprawiał, cóżem spłaszczoną twarz miała i oczy skośne przez figlów twych czas cały. Takoż to na syna naszego przejść musiało.

– A skóra żółta?

– Och, znów luki w umyśle twym Książe zdać się wydają. Wina my tamtejszego wypiliśmy ćwiartek sporo, a żółte ono być musiało, skoro stamtąd pochodziło.

– Prawda to pani.

Księżna odetchnęła z ulgą. Przeszli tak do końca omawiając wszystkie z szesnaściorga dzieci. Dajwszędła umęczona wyjaśnianiem szczegółów ich wyglądu, postanowiła pożegnać męża i udać się do siebie.

– Ach królowo ma. Czyż do dwudziestu potomność naszą zwiększyć by się nie zdało? – powiedział Książę.

– Mądrość ze słów twych płynie panie, dziś jednak mocy nie czuję w ciele.

– Szkoda pani, piękność twa tak wielka jest.

– Innym razem Książę.

Dajwszędłą znalazła się w końcu u siebie. Podeszła do okna i otworzyła je.

– Wchodź – szepnęła do norweskiego woźnicy, który wisiał na linie od kilku godzin.

Potężny blondyn wskoczył do komnaty. Złapał księżną za czarne włosy i rzucił na łoże.

– Twoja jam ci, twoja Olafie – zakwiliła kobieta.

Norweg rozdarł jej szaty i … (+18; +18; +18 … powyżej 18)

Po dziewięciu miesiącach Księżna urodziła siedemnaste dziecko. Piękną, małą blondyneczkę.

– Ach panie, wtedyśmy żar taki z ciał swych wydobyli, że jasność wszem i wobec w powietrzu roznosiła się. To w miesiącu lipcem zwanym było. Stąd taka jasnowłosa dziewczynka, owocem miłowania naszego.

Książę myślał i myślał. Nie mógł jednak sobie przypomnieć takiego zdarzenia.

– Nie pamiętam – mruknął.

Grymas na jego czole sprawił, że Dajwszędła poczuła jak zimny pot zaczyna jej spływać między obfitymi piersiami. Mężczyzna aż zaciął szczęki z wysiłku, próbując odszukać w pamięci wspomnienie chwil spędzonych w uniesieniu z żoną. Księżna już widziała oczyma wyobraźni turlającą się na kamiennym rynku jej głowę, uciętą przez kata. Była już cała mokra z przerażenia. Nagle twarz Grzmiłdrąga rozjaśniła się.

– To był sierpień. Sierpień jak nic – krzyknął. – Wcześniak to pani, być musi.

Spojrzał na małżonkę, trochę zdziwiony widokiem pokrywających jej ręce, twarz, dekolt, kropelkami wody.

– A cóżeś to pani taką wilgocią pokryta?

– Przy tobie królu, zawszem ja taka.

– Oj ty, niegrzeczna.

Średnia ocena: 4.9  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • NataliaO 07.04.2015
    Rozbawiło mnie :) 5
  • Autor Anonimowy 07.04.2015
    Świetne! Dalej zbieram się z podłogi, bo dawno nie czytałam czegoś tak zabawnego, 5 :)

    '- Ach królowo ma. Czyż do dwudziestu potomność naszą zwiększyć by się nie zdało? – powiedział Książe' -> książę; pojawiło się bodajże w dwóch miejscach
    "Spojrzał na małżonkę, trochę zdziwiony widokiem pokrywających jej ręce" -. tu przecinek chyba niepotrzebny
    "- Witajże pani." -> tu chyba przydałby się przecinek
  • Katerina 07.04.2015
    Jak zawsze poprawiło nastrój :) 5
  • Angela 07.04.2015
    Gębula cieszy mi się od ucha do ucha : D Jak zwykle 5
  • Nithael 08.04.2015
    Dialogi jak i całe opowiadanie wręcz rozłożyło mnie na łopatki :) Znakomicie to wszystko zostało skomponowane :) Czyta się lekko przy czym ubaw jest wielki :) Moje gratulacje :) Daję 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania