Hamlet ze smartfonem

Zwykle sądzi się, że artysta lub pozostały prowodyr kultury jest osobnikiem grzecznym, ułożonym i nawykłym do pokornego siedzenia pod miotłą. Jeżeli tak jest, to nie ma w tym sądzie prawdziwej prawdy, bo artysta czy inny fiksat potrafi tupnąć nogą, strzelić we właściwy pysk i puścić wiąchę.

*

Przeważnie zdarza mi się myśleć zgodnie z logiką i z tego to powodu nie rozumiem uwspółcześniania ponadczasowych dzieł. Utwory zawierają treści uniwersalne i zbędny im doszmacający lifting. Niezależnie, kiedy zostały napisane, wyrzeźbione, obfotografowane ze wszystkich stron i namalowane w konwencji niemodnej, są aktualne bez przyklejania współczesnych pekaesów. Natomiast przesłanie nadal wstrząsa, szokuje i tarmosi garsteczką sumień; mówi, ostrzega, napomina i robi to tak mało skutecznie, że nie pozostaje nic innego, jak wstrząsać, szokować i zmuszać do refleksji kolejny raz, gdyż Historia się powtarza: Sokrates zagryziony przez Bąkiewiczów, skończył ziemski żywot wśród ubolewających hipokrytów, a Norwid zszedł z bogobojnej sceny co prawda bez narodowego konduktu, za to w anturażach faszystowskiego Marszu Niepodległości).

Ps

skoro treść „Wesela”, „Ślubu”, czy „Tanga” jest ponadczasowa, jaki sens w ją uwspółcześniać? (na marginesie: współczesność, to pojęcie ruchome: nasz XXI wiek za następne tysiąc lat będzie Średniowieczem dla tamtejszych pokoleń. A za kolejne tysiąc – Starożytnością.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania