Czytałam Borowskiego. Właściwie wtedy po raz pierwszy poczułam, czym jest wojna.
Twój tekst smutny, ale i kapkę nadziei pozostawiający.
Nie lubię już takich tekstów. Mam dość.
Pozdrówka
Mam na tw obóz koncentracyjny, nie przeskoczę. Ale pasi mi, Borowski to najlepsze, na co trafiłam w liceum jeśli chodzi o literaturę. Odświeżam sobie deczko pamięć, ale rozumiem, że nie każdy lubi w ten deseń.
Dzięki za wizytę, Fel :)
Zawsze dla mnie było niezrozumiałym życie, toczące się życie w czasie wojny. Miłość, seks, a potem ciąża i co? Poród wśród zgliszczy lub w obozie. Czy to nie egoizm? Zaspokojenie siebie i skazanie dziecka na pożarcie przez codzienność tamtego okresu. Zwisające piersi bez pokarmu i głód noworodka.
Nie mówię! Nie jestem za narzucaniem wycieczek do obozów dzieciom. Nie chcę już takiej lekcji patriotyzmu. Było, minęło. Kto chce niech się przygląda bestialskiej zbrodni.
Podziwiam Papieża Franciszka w czasie ŚDM kiedy milczeniem zamanifestowal swój pobyt w Oświęcimiu. Tam zawsze gra muzyka orkiestry obozowej, ale tylko dla tych co słyszą. Na ciszę nie żadnych argumentów. Ona broni się sama.
Pożegnanie z Marią... ile takich pożegnań codziennie się odbywa.
Pozdrawiam serdecznie
Pasjo, widzę, że tekst zmusił do większych refleksji, bene! Oczywiście, że codziennie odbywają się pożegnania i zapewne nie mniej rozdzierające serce, bo przecież pożegnanie samo w sobie juz takie jest, z tym, że na niektóre rzeczy w zyciu ludzie nie maja wplywu. Ślepy los, Bog, pech, jakkolwiek to nazwac - jest odgorne. A w takich przypadkach jak Pozegnanoe z Marią, czy ta scenka wyzej, wciaz adekwatne - ludzie ludziom zgotowali ten los.
Te ciaze w czasie wojny - wątpię, ze choc jedna planowana. Z drugiej strony dmowic tym ludziom bliskości - nie sposob. Czesc ciezarnych pewnie zaskoczyl pierwszy nalot itp. No coz... Daremne rozwazania, nie mam w sumie zdania, ciezko sie wczuc zyjac sobie dzisiaj.
Dziękuję za wizytę, tym milej, ze refleksyjną:)
Pozdrawiam:)
Poruszyłaś bardzo trudny temat wojny, obozów i życia w piekle którym były te straszne miejsca. Jeśli chodzi o kobiety w ciąży, to sam fakt nie robił na niemieckich strażnikach większego wrażenia (szczególnie tych z SS). W obozach jeśli kobieta urodziła, to albo zabijano dziecko od razu, albo co chyba jeszcze gorsze przeznaczano do zbrodniczych eksperymentów. Znany wszystkim dr. Mengele zwany "aniołem śmierci" przeprowadzał w Oświęcimiu eksperymenty na kobietach w ciąży. Poddawał je działaniem promieni Rentgena, podawał różne zarazki, wystawiał na mróz, czy przy bliźniakach zabijał jedno z dzieci i czekał co się będzie działo itd. Bardzo dobry tekst i życiowy do bólu. 5+
Wow, aż tyle szczegółów nie znałam... Okropności.
Cieszę się Ozar z Twojej wizyty i że się spodobało, zwlaszcza że w tematyce historycznej pływasz i tym bardziej radam. Dziękuję ze refleksje, pozdrawiam :)
Nie no. Nie ma sensu. Nie ma jebanego sensu, bo bym musiał 95% tekstu przekopiować. Na razie jestem w połowie i wszystko to, co Twoje - tylko w "tym właśnie wydaniu". Zdania jak cięcia nożem. Myśli nieposkromione. Nie wiem jak skomentować. Dziś jest naprawdę cudny dzień pod czytanie.
Wanna, te analizy, eh... Tak się to robi. Tak się wchodzi w temat.
Już możesz pisać o wszystkim. Znasz podejście, reaserch.
Pytanie brzmi: Jak będziesz pisać za rok, skoro teraz, w przeciągu pół roku, zrobiłaś taki postęp?
"Nie masz żydowskiego nosa. Masz ładny mały nosek. Polskie imię. Beata.
Jest grube. Bee-aa-taaa.
Nie jest grube, Beatko. Nikt wtedy nie był gruby. A każdy chciał taki być." - nie dajesz mi szans niekopiować. Żadnych szans.
Naprawdę - jestem w dupie - nie mam co napisać, a bym chciał. Pewnie się jeszcze jakoś odniosę, albo i nie, ale...
No naprawdę, aż niestosownie jest się tak rozwijać. Tak jakbyś wpierdzialała tlen z całego pokoju. Wszystko marnieje w zderzeniu.
Nie wiem. Wyjebało mnie z butów, a trza Ci wiedzieć, że je sznuruję solidnie.
Canulasie, chłopcze (xd) Komentarze twe są niczym prozac dożylnie, z działaniem natychmiastowym. Niczym pączki w polewie czekoladowej. Niczym niezepsuty bigos jedzony na wielkim pragnieniu kapusty. Niczym kawa w poniedzialkowy, mglisty poranek.
Czy muszę jeszcze dodawać cokolwiek?
Tw żeś wymyślił, pisiąt procent zasług należy się osobie Twej. I proszę nie protestować!
Cieszę się tera, że na losowaniu być nie mogłam, bo by się jeszcze zestawy inaczej rozeszły i bym obozu nie dostała. Borowski, Pianista, wycieczka na Majdanek, syćko uderzyło jednocześnie, gdy zobaczyłam o czym mam pisać. Nie wpadłam wcześniej na myśl, żeby w ten desen coś skrobnąć. Cieszę się, że się podobało. Nieskoromnie - tak, jestem zadowolona z tego tekstu. Fajnie, że Ci podszedł.
Niechaj oshee w żabce nie zabraknie.
Pozdrawiam weekendowo:)
Ja Ciebie też nie, a z boku pewnie wyglada inaczej :D
Ce ha u jot z tym. Podchodzisz z pędu i piszesz odczucia, czuc szczerość, doceniam. Robie tak samo. O i tyle.
Akurat w poniedziałek byliśmy z żoną na spacerze w jednym z naszych ulubionych miejsc. Może dziwnie to zabrzmi, ale to miejsce to Yad Vashem. Uwielbiamy tam być, ale sam pawilon odwiedzamy raz na kilka lat, nie częściej. Spacer ograniczamy do tego, co na zewnątrz. Świetnie Ritha uchwyciłaś mechanizm dominacji i uległości, istnienia "lepszych" i "gorszych", mechanizm który tak naprawdę ma silną podstawę erotyczną. Obozy koncentracyjne to gwałt na ludziach, prawdziwy erotyczny gwałt. Kiedyś napisałem prościutką medytację z Yad Vashem, ale uznałem że ten portal nie jest dobrym miejscem na nią. Świetny twardy tekst bez zbędnej martyrologii, który prowadzi w mroczne zakamarki ludzkich żądz.
Dzięki Nachszon :)
Chciałam tu tak jakby połączyć trzy rzeczy. Jakiś przebłysk dejavu, majak, podejrzenie możliwości, hm... kilku wcieleń/reinkarnacji itp. Dialog Beata-Hans, gdzie kobieta ma mocną rozkminę na temat natury ludzkiej, dobra i zła, z lekkim erotycznym podszyciem, takie "świat jest taki straszny, ale po prostu mnie kochaj i niech wszystko idzie w pieron". No i trzecia sprawa - opowieść Hansa - być może wspomnienie, być może wytwór wyobraźni...
Poza tym - uległa i dominującą natura człowieka idealnie widoczna w czasie wojny, w obozach itp. A moze błędne myślenie, bo może dominujący byli ci, którzy akurat mieli władzę. Gdyby odwrócić sytuację, ubrać więźniów w mundury ss, dac im broń w łapę, kazac zabijać, a okupanta wsadzić na przyczepę, odwrócić rolę, hm... czasami po prostu myślę, że każdy ma w sobie różne oblicza w zależności od okoliczności. Myślę, o ludziach, którzy tam gineli bez powodu i o tych, którzy wykonywali rozkazy. Z pewnością byli tacy, którzy po prostu musieli. Ale najgorsze, że nikt tego w porę nie przerwał. To jakiś obłęd. Gatunek ludzki jest straszny. I głupi... Gdyby ksiądz powiedzial staruszkom w kosciele, że Bog im kaze mordowac, to kto wie... Tak czy siak - żaby by się nawzajem masowo nie wymordowały. Ani inne zwierzaki.
Trochę zagmatwany tekst, tym bardziej cieszę się, że Ci podeszło :)
Pisz na opowi o trudnych tematach, pisz! Takie tematy są najlepsze. Pozdrawiam:)
Do całej tematyki obozowej podchodzę zbyt emocjonalnie, więc nie wyleję tutaj z siebie nic. Nie mam na to siły. Mam zbyt dobry humor od dwóch dni (nie miałam takiego już od przeszło roku, dlatego celebruję jak tylko mogę).
Pięknie napisane. Naprawdę. Targa sercem. Widzę, że jest druga część... Hmm, chyba tam się przejdę. Mam nadzieję, że moja wola jest silna.
To imię: HANS. Brzmi dość magicznie. W sensie, pasuje idealnie tutaj. Wypowiadając je, aż prosi się o ciąg dalszy.
Pozdrawiam ciepło! :)
Do całej tematyki obozowej podchodzę zbyt emocjonalnie, więc nie wyleję tutaj z siebie nic. Nie mam na to siły. Mam zbyt dobry humor od dwóch dni (nie miałam takiego już od przeszło roku, dlatego celebruję jak tylko mogę).
Pięknie napisane. Naprawdę. Targa sercem. Widzę, że jest druga część... Hmm, chyba tam się przejdę. Mam nadzieję, że moja wola jest silna.
To imię: HANS. Brzmi dość magicznie. W sensie, pasuje idealnie tutaj. Wypowiadając je, aż prosi się o ciąg dalszy.
Pozdrawiam ciepło! :)
A mnie nie dziwi, od twoich Zimowych zbiorów też się odbił.
Tak jak ja się odbijam od sztywnych tekstów historycznych, nawet w niecnie wchodzę, nie ze złośliwości, po prostu - nie. Mi musi serduchem drgać.
Ritha Jeśli to o mnie, to często staram się tu na opowi czytać rzeczy których nie kumam do końca, ale zawsze wtedy pisze że nie rozumiem. PO prostu pisanie historii już mi trochę obrzydło i próbuje wchodzić w nowe klimaty, raz lepiej, raz gorzej, nawet kurdę rzem se tu wiersza kiedyś wrzucił.
Ozar - my jesteśmy podług Ciebie laicy. W sensie znajomości historycznej. Mam wrażenie, że my bardziej odebralismy tekst sercem, emocją. A Ty, z racji tego, że pewnie nie takie rzeczy o obozach znasz, podszedleś lżej.
Nie zarzucam Ci niegramotności ino lekką a-odczuwalność.
Wydaje mi się, że z racji tematycznego obycia masz grubszy pancerz
Ozar - szacun własnie za to, że czytasz różne rzeczy, nawet te bardziej, hm, metaforyczne in ie w swoim klimacie. Choć czasami jak widzę, że ktoś nie zrozumiał czegoś, co dla mnie jest w oczywisty sposób uderzające (i nie tylko Ty, i nie tylko u mnie, baa, głównie nie u mnie, bo siebie trudno z boku ocenić, ale np. brudne noir Cana) to się po prostu dziwuję. Inaczej mózgi zasuwaja, po prostu.
Canulas pewnie masz rację, ale ja staram się nauczyć czegoś innego, bo historię już znam w miarę dobrze. Grubszy pancerz to chyba dobre określenie, ale próbuje z niego wyjść. .
"Dobrze mieć rację. Ona jeszcze czasami ma znaczenie." — słowo "czasami" zastanawia... ciekawe
"Tego nigdy nie wiesz, dopóki nie... musisz." — odnośnie walki - bardzo prawdziwe. W sytuacjach ekstremalnych człowiek zachowuje się równie "ekstremalnie".
Tematyka trudna, ale u ciebie rzadko kiedy jest łatwo...
Lecę do drugiej części...
PS. Kochana, czy chcesz czy nie chcesz, muszę to opowidanie porównać do twoich "pustostanów". Oczywiście, nie tematycznie, ale stylem pisania, prowadzenia narracji, przemyśleń, opisów emocji i życiowych spostrzeżeń. To Twój Styl, Twoja nisza, Twoja mocna strona albo... pięta achillesowa ;)
"Tematyka trudna, ale u ciebie rzadko kiedy jest łatwo" <3
Dziasiaj jest jakis dzuen dobroci dka Rithy, same pochwaly zbieram, az mi lico plonie.
Taak, to mozba nazwac Pustostanem w innych okolicznosciach natury ;)
Pieta achillesowa albo wieko puszki Pandory te refleksyjne nurty ;)
Dziekuje Agu ;)
Dużo tutaj wyżej już napisano i ciężko dodać coś odkrywczego. Już pomijając Twój talent do posługiwania się słowami, bo to fakt bardziej niż oczywisty, to podziwiam umiejętność poruszania się po takich trudnych tematach i to w sposób, który bezsprzecznie wywołuje efekt cegieł ułożonych na klatce piersiowej. Kilka razy się zatrzymałam z bliżej nieokreślonym wyrazem na pysku, kilka razy wracałam do jakiegoś zdania, noo, nieudolnie próbuję napisać, że jest niewiarygodnie dobrze. Brawo.
No dobra - środa wieczór, więc wiadomo. WIem, że czeka na to, aż nikt, ale mam to w przekrojonym jabłuszku.
Lecim.
Łite-Tite, Rithe, Ritholinde, raczej przedstawiać nie trza. Kto tu się szwęda w miarę cyklicznie powinien już ogarnąć, że czasem rozpierdala portal tekstem, że Adminowi aż przygasa lampka w kuchni od namiaru odwiedzin.
Dziś tu odświerzam jej nieprawdopodobnego wręcz hita.
Opko, przez które wystygło mi w pracy żarcie i nie bacząc na wszędobylskie oka porozsiewanych tu i ówdzie, i ówdzie, i ówdzie kamer, postanowiłem na rzecz tekstu brawurowo przedłużyć sobie przerwę.
Było warto.
Tekst wgniata klepki w dopiero co postawionych, osiedłowych domkach.
Czytajta ludu opowi.
Bierzta i jedzta. O dokładkę brawurowo prośta.
Czytalam to (Hansa) dzis rano, 2x, zeby ruszylo pustym betonowym łbem. Nic a nic, flow ni na, jest mi smutno :/
"czasem rozpierdala portal tekstem" - to jest czas przeszly, umarnelo to
No. Kuniec marudzenia, tera do rzeczy - bardzo (!) mi milo :>
Prawdopodobnie skupiasz się już na innych opowiadaniach (prawdopodobnie na pewno, bo rozmnażasz się, że głowa mała). Zdaję sobie sprawę z tego, że utwór ten został już wystarczająco doceniony, przepięknie podsumowany przez komentujących. Ale ja naprawdę nie mogę się powstrzymać. Moja opinia nie wniesie nic odkrywczego. Trafiłam tu przez Canalusa, który jakiś czas temu umieścił i bardzo polecił Twój tekst na forum. Chcę Ci tylko powiedzieć, że jest ujmujący. Nie schlebiam Ci, aby przypodobać się starszyźnie (dobra, podświadomie na pewno trochę, ale nie zmienia to faktu, że zainsprowałaś). Bardzo możliwe, że zachwyty jakiegoś wyrostka nie przyniosą Ci skrajnej satysfakcji, ale może choć trochę umilą ten wieczór. Dzięki za tę natchnienie.
Pozdrawiam.
Nimfetko, skupiam sie na Cmyku teraz, ale to nie zmienia faktu, że Hans jest dla mnie cholernie ważny (cholernie!) i cieszy mnie każda wizyta pod tym tekstem (tu jeszcze raz podziekowanie dla signore Canulaso za marketing ;))
Więc - dziekuję pieknie Nimfetko, wieczór umilony jak najbardziej :)
Pozdrawiam :)
Już tu kiedyś byłam, ale z przyjemnością przeczytałam jeszcze raz. Zbudowałaś tu niesamowity klimat tymi pytaniami zakończonymi imieniem "Hans" świetny pomysł. Nadal jestem pod wrażeniem.
Przy dzisiejszym czytaniu maluteńka wątpliwość:
"Podobno ludzie dzielą się na uległych i dominujących. A jeśli jestem taka i taka? Jednocześnie, naprzemiennie. Jeśli tego potrzebuję." Tu myślę, że albo dać znak zapytania po "Jeśli tego potrzebuję?" albo zmienić na np : Jednocześnie, naprzemiennie. W zależności od potrzeb"
Bo tak jakoś coś mi zgrzyta. Ale to duperelka.
Obadam jutro Justynko, pytajnik mi sie widzi jak najbardziej, ale to musze z komputerka bo mi na komorce niewygodnie.
Dziekuje pieknie za ponowna wizytę <3
Witaj, Ritho. Z szyldem Pogroomu, jakżeby inaczej.
Nie nastawiam sie zresztą na niego, skupiam bardziej na treści (przeczytałam akapit i zapowiada się zajebiście).
"Specyficzny zapach krwi w ustach. Spłynęła z nosa. Jesteś wrażliwa, kochanie? To tylko wycieczka, jedynie takie, hm, muzeum. Miejsce historyczne. Masz tylko dwanaście lat, to może cię przerażać...
Nie przeraża mnie. Ja to pamiętam."
Woow. Punch, czy tam coup de poing, co kto lubi.
Jadę dalej.
"Opowiedz mi o ty, Hans."
Zjadło literkę "m" w tym.
Raany, jestem zakochana. W życiu nie przeczytałam czegoś Twojego, tak dobrze napisanego.
Nie każdy tekst trafiał mi do serca. A ten płynął, cały czas płynął nieprzerwanym strumieniem.
I Ty się zastanawiałaś, czy jest dobry. Kobieto, to jest istne chef-d'œuvre! ;)
A ta narracja, taka inna niż zwykle. Bardzo, bardzo w moim guście.
Pozostaje mi tylko przeczytać raz jeszcze, bo chyba umknął mi sens, w tym całym zachwycie.
Jutro. I jeszcze druga część, no tak.
(Teraz to już serio się boję, jak mi wyjdzie odczyt :D )
Pogrom czas zacząć.
Już tu byłem, więc muszę się mocno wysilić, żeby nie pisać tego samego. U ciebie jest obóz, jest uczucie, jest miłość, jest seks i ciąża, jest pożegnanie, jest wołanie o śmierć, jest wycieczka szkolna do „piekła”.
Napisałaś „Podobno ludzie dzielą się na uległych i dominujących" Każdy KL (Koncentration Lager) dokładnie to uosobiał. Tam byli ulegli do bólu więźniowie i dominujący, czujący się w swojej bezkarności jak bogowie straznicy.
Napisałaś „To, widzisz, jest tak. Gdyby można było rozumieć cały świat, czuć cały świat, widzieć cały świat, tak jak się rozumie swoje myśli, czuje się swój głód, widzi się okno, bramę za oknem i chmury nad bramą, gdyby można było widzieć wszystko jednocześnie i ostatecznie (...) wtedy miłość byłaby nie tylko miarą, ale i ostateczną instancją wszystkich rzeczy. Niestety, zdani jesteśmy na metodę prób, na samotne, zwodnicze przeżycie. Jakże to niepełna, jakże fałszywa miara rzeczy!"
Gdyby rzeczywiście mozna było zrozumieć cały swiat, człowiek może i byłby bardziej szczesliwy, ale może by po prostu zwariował od takiej wiedzy. Kto wie czy to lepiej, czy gorzej dla naszej jakże słabej psychiki, że tego nie ogarniamy. A metoda prób i błędów – może i jest fałszywa miarą rzeczy, ale z drugiej strony pozwala nam zrozimieć a przynajmniej próbowac zrozumieć każdy kolejny dzień naszej drogi, tak z górki jak i pod górkę. Napisałas o matce która zatkała usta swojemu dziecku, ze strachu przed Niemcami. Niestety za mocno. Takie rzeczy sie zdażały w czasie II ws. To taki rodzaj makabrycznej greckiej tragedii. Albo usłyszą płaczące dziecko Niemcy i oboje zastrzelą, albo matka sama je zadusi przypadkiem, nie chcąc żeby ich zabili.
Napisałaś „Ja – jadący na pewną śmierć. Modliłem się, żeby była, kurwa, pewna. Zero złudzeń, wyrok, tylko prawda. Serce pękłoby mi od mętnych nadziei" Tak też bywało. Ludzie poddani torturom, głodowi, pracy ponad siły, nie mówiąc już o torturach psychicznych, braku perspektyw i szans na przezycie modlili się o śmierć i albo szli na druty, albo po prostu gasnęli jak wypalone świeczki.
A kobieta w ciązy w obozie to jak juz poprzednio napisałem, albo śmierć dla obojga, albo dla niej a dziecko brano na eksperymenty czasami gorsze od szybkiej śmierci. W takich warunkach nawet samo myslenie o seksie jest czymś krańcowo nienaturalnym, choć jak zapewne wiesz w niektórych KL były burdele (głównie dla strazników z SS a także dla funkcyjnych takich jak Kapo). Jednak jeśli "pracująca" tam kobieta zaszła w ciąże, a były badane, to trafiała na esperymrnty, albo do komory gazowej, albo jak "miała szczęście "została natychmiast po badaniu zastrzelona.
Poruszyłaś temat miłości i wrzuciłaś go do oceanu nienawiści, czyli tam gdzie wszelkie ludzkie pozytywne uczucia zostały brutalnie zabite. Wydaje się to nie możliwe, ale historia zna przypadki, gdzie dwoje ludzi poznało się i pokochało nawet w tym piekle. Jednak, mimo że taki „romans” oznaczał śmierć dla obojga, znam pary które przetrwały w tym morzu śmierci i nawet pobrały się po wojnie.
Czytając twój tekst można sobie zadać pytanie. Czy w obliczu takiego oceanu okrucieństwa jest miejsce na miłość? Nie umiem na nie odpowiedzieć ani tak, ani nie...
Ritha Tak szczerze mówiąc to sam nie wiem, czy powinienem oceniać w pogromach. Akurat w dwóch tematach czyli Maurycego - Ukraina i twój obozowy są mi dobrze znane, ale już tekst Canulasa czytałem 2 razy i jest dla mnie zbyt trudny, a nie chcę robić z siebie głupa i pisać bzdury, Pomijam że nie nadaje się to oceny stylu, błędów itd. Czasami mogę tylko napisać jak dany tekst odczuwam, a to chyba za mało.
Ok jestem. Gwoli ścisłości, kilka fragmentów, te w cudzysłowach to cytaty z Borowskiego, bardzom nim była zainspirowana. Podkreślam, aby nie wyszło, że sobie przywłaszczam czyjeś słowa.
Oks, teraz do rzeczy „Napisałaś „Podobno ludzie dzielą się na uległych i dominujących” Każdy KL (Koncentration Lager) dokładnie to uosobiał. Tam byli ulegli do bólu więźniowie i dominujący, czujący się w swojej bezkarności jak bogowie strażnicy” – to jedna z myśli, towarzyszących mi pisząc powyższe. Te „Pamiętniki” opisywały m.in. gwałconą w obozie kobietę, która spośród swoich gwałcicieli wybrała sobie najsilniejszego, zdobywała dla niego jedzenie, ogólnie – była miła, wówczas on stwierdził, że nie będzie sią nią dzielił i odgonił pozostałych oprawców. Uderzyła mnie ta historia, kilkukrotnie wracałam do tej myśli, kiedyś gdzieś chyba w jakimś Pustostanie też, bo podział na agresor/ofiara to pół biedy, ale to, że ofiary nie trzymały się razem, tylko wewnątrz tej struktury następował identyczny podział, to już nie jest fajne. Bardzo be według mła. I dylemat tej kobiety, jakaś tam mądrość, że jednak się poświęcić, zrobić to sprytnie, by wybrać mniejsze zło, by choć w części się ocalić, uderzające.
„Gdyby rzeczywiście mozna było zrozumieć cały swiat, człowiek może i byłby bardziej szczesliwy, ale może by po prostu zwariował od takiej wiedzy. Kto wie czy to lepiej, czy gorzej dla naszej jakże słabej psychiki, że tego nie ogarniamy” – żebyś wiedział, dlatego nie oglądam wiadomości
„Napisałas o matce która zatkała usta swojemu dziecku, ze strachu przed Niemcami. Niestety za mocno. Takie rzeczy sie zdażały w czasie II ws. To taki rodzaj makabrycznej greckiej tragedii. Albo usłyszą płaczące dziecko Niemcy i oboje zastrzelą, albo matka sama je zadusi przypadkiem, nie chcąc żeby ich zabili” – no dokładnie takie dylematy, człowiek już tak bardzo pod ścianą, że nie ma dobrych wyjść, strasznie lubię (w literaturze, nie w życiu, uchowaj Boże), gdy nie ma dobrych rozwiązań.
A może w życiu też tak jest?
Poranna burza nastroiła mnie pesymistycznie ;)
„Napisałaś „Ja – jadący na pewną śmierć. Modliłem się, żeby była, kurwa, pewna. Zero złudzeń, wyrok, tylko prawda. Serce pękłoby mi od mętnych nadziei” Tak też bywało. Ludzie poddani torturom, głodowi, pracy ponad siły, nie mówiąc już o torturach psychicznych, braku perspektyw i szans na przezycie modlili się o śmierć i albo szli na druty, albo po prostu gasnęli jak wypalone świeczki” – ostatnio na fejsie rzucił mi się w oczy artykuł, czy tam krótka notka z obrazkiem, coś takiego – młoda dziewczyna, wieziona w obozie, miała 14/16 lat, zmarła sześćdziesiąt parę dni po tym, jak Niemcy wstrzyknęli jej fenol (fenol? chyba fenol) prosto w serce… Nie ma pytań.
Ciąża w tamtych czasach to już jest w ogóle strzał w kolano. Nic tak nie osłabia kobiety, jak dziecko, w sensie – czuły punkt, słaby, masz kobietę z dzieckiem, celuj w dziecko, kobieta zrobi wszystko. To bardzo jest niefajne niestety, w takich czasach jak tamte zwłaszcza. Gdyby jutro wybuchła wojna, lepiej byłoby nie mieć nikogo. Wtedy człowiekowi niewiele mogą odebrać. Jedynie życie, ale przynajmniej nie pękłoby serce.
„Poruszyłaś temat miłości i wrzuciłaś go do oceanu nienawiści” – ooo, jak ładnie to określiłeś :)
"Czytając twój tekst można sobie zadać pytanie. Czy w obliczu takiego oceanu okrucieństwa jest miejsce na miłość? Nie umiem na nie odpowiedzieć ani tak, ani nie...” – dziękuje Ozar, wspaniale przePogroomowałeś Hansa, bardzo doceniam :)
„Ritha Tak szczerze mówiąc to sam nie wiem, czy powinienem oceniać w pogromach” – jak najbardziej powinieneś, wiadomo, że nie każdy tekst będzie Ci bliski tematycznie, ale masz naprawdę ciekawe refleksje i przykładasz się solidnie, jest bardzo git
„Pomijam że nie nadaje się to oceny stylu, błędów itd. Czasami mogę tylko napisać jak dany tekst odczuwam, a to chyba za mało” – nie, wcale nie za mało, dla mnie przemyślenia a propo treści są czasem ważniejsze niż przecinki czy konstrukcja (zwłaszcza że ja uparta jak osioł i nie zawsze zmieniam wedle rad cokolwiek)
Dzisiaj, czytając to kolejny raz, przypomniało mi się kilka lekcji polskiego. Bardzo cennych, z czasów licealnych. Pamiętam jeden spektakl, na który zabrała nas polonistka. Ludzie chcieli się podlizać Niemcom, nawet samemu Hitlerowi, więc po urodzeniu dali dziecku na imię Adolf. Biały blondynek z niebieskimi oczami. Gdy Hitler przegrał wojnę, inne dzieciaki zatłukły go kamieniami... Rodzice oszaleli. Cała rodzina oszalała. Nie pamiętam już z jakiego dokładnie powodu. Może z powodu upadku Rzeszy, może z powodu własnego idiotyzmu... Kolejną rzeczą był film, który zarazem był wywiadem z człowiekiem, który przeżył Powstanie. Gdy mówił o kupkach pełnych trupów, skąd czasami dochodził płacz niemowląt. I nikt ich nie ratował, bo to byłaby kolejna osoba do wykarmienia i opieki...
Jezu, dużo rzeczy mi się przypomniało... I wycieczka po Auschwitz. Jezu, mój mózg nie za bardzo potrafi to ogarnąć, jak drugi człowiek może zrobić coś tak okropnego.
"Ludzie ludziom zgotowali taki los", jak pisała Nałkowska. I miała rację. Największym zagrożeniem dla drugiego człowieka nie jest świat, marka natura, zwierzęta, obce cywilizacje, tylko CZŁOWIEK.
I tak myślę, że gdybym żyła w tamtych czasach, to strzeliłabym sobie w łeb. Od razu. Nie czekałabym. Przyjdą czy nie... To byłoby nieistotne. Zabiłabym się sama i na pewno nie chciałabym dzieci, ani męża... Najgorszą rzeczą jest strata bliskich. Najgorsze, że tamci najczęściej robili z tego widowisko... Boże...
I przypomniała mi się teraz "Złodziejka książek", ale książka. Nie film. Nie oglądałam i nie chcę. Dokładnie tak samo, jak nigdy nie zobaczę ekranizacji "Dawcy" - polecam książkę z całego serca.
O matko, ale się rozpisałam.
Tekst uderza bardzo mocno. Ale to już wiesz. Pisałam o tym wcześniej i wciąż to podtrzymuję.
Pozdrawiam ciepło! :) :*
Dziekuję Elołapku za komentarz :)))
Chwilowo w sredniej formie, wiec napisze tylko, ze doceniam obszerne refleksje, odczucia odnosnie tematu mam podobne :)
Buziole :)
Przypadło mi w udziale szukanie czegom nie zgubił. Proszę wybaczyć lakoniczność. Niewiele umiem i żaden ze mnie korektor!
aż na podwórzu stwierdzą ironicznie: „habemus papam”. - imho bład logiczny. Po "habemus papam" jest dym biały. Z krematorium zawsze był cuchnący, smolisty i oblepiający wszystko, niemal materialny lecz czarny. Zostawiłbym jednak, bo jak inaczej skonstruować taką przenośnię nie wiem, a krytyka bez alternatywnego rozwiązania funta kłaków nie warta.
A każdy chciał taki być. - A być taki - każdy chciał - wg mnie bardziej dosadne
więc... ja miałem gorzej, czy ona? - a kawałek dalej piszesz; Na tamtej przyczepie myślałam o tym intensywnie.
jest więc we mnie dylemat to on czy ona, bo przecie o nim, jego odczuciach mowa, tym więcej, że zaczynasz: To był bardzo narwany kierowca, szarpało całą furgonetką. Zapach strachu obcych ludzi przesiąkał w moje nozdrza,...
Okej, Karawan, nie miałeś łatwego zadania, bo jestem toporna w niektórych kwestiach (mam kilka tekstów w których niechętnie grzebie, Hans jest jednym z nich), niemniej jednak pięknie Ci dziękuję, że zerknąłeś.
Z dymem zostawię, wiem, że w Watykanie biały, w Auschwitz czorny, no ale luźne nawiązanie, ironiczne - tak jak napisałeś.
"więc... ja miałem gorzej, czy ona? - a kawałek dalej piszesz; Na tamtej przyczepie myślałam o tym intensywnie.
jest więc we mnie dylemat to on czy ona" - ofkors, "myślałem" powinno być, już poprawiam. A widzisz i babol się ostał, a tyle razy sprawdzane.
Komentarze (77)
Twój tekst smutny, ale i kapkę nadziei pozostawiający.
Nie lubię już takich tekstów. Mam dość.
Pozdrówka
Dzięki za wizytę, Fel :)
Nie mówię! Nie jestem za narzucaniem wycieczek do obozów dzieciom. Nie chcę już takiej lekcji patriotyzmu. Było, minęło. Kto chce niech się przygląda bestialskiej zbrodni.
Podziwiam Papieża Franciszka w czasie ŚDM kiedy milczeniem zamanifestowal swój pobyt w Oświęcimiu. Tam zawsze gra muzyka orkiestry obozowej, ale tylko dla tych co słyszą. Na ciszę nie żadnych argumentów. Ona broni się sama.
Pożegnanie z Marią... ile takich pożegnań codziennie się odbywa.
Pozdrawiam serdecznie
Te ciaze w czasie wojny - wątpię, ze choc jedna planowana. Z drugiej strony dmowic tym ludziom bliskości - nie sposob. Czesc ciezarnych pewnie zaskoczyl pierwszy nalot itp. No coz... Daremne rozwazania, nie mam w sumie zdania, ciezko sie wczuc zyjac sobie dzisiaj.
Dziękuję za wizytę, tym milej, ze refleksyjną:)
Pozdrawiam:)
Cieszę się Ozar z Twojej wizyty i że się spodobało, zwlaszcza że w tematyce historycznej pływasz i tym bardziej radam. Dziękuję ze refleksje, pozdrawiam :)
Wanna, te analizy, eh... Tak się to robi. Tak się wchodzi w temat.
Już możesz pisać o wszystkim. Znasz podejście, reaserch.
Pytanie brzmi: Jak będziesz pisać za rok, skoro teraz, w przeciągu pół roku, zrobiłaś taki postęp?
Wklejam to, bo mi się skasuje i czytam dalej.
Jest grube. Bee-aa-taaa.
Nie jest grube, Beatko. Nikt wtedy nie był gruby. A każdy chciał taki być." - nie dajesz mi szans niekopiować. Żadnych szans.
Naprawdę - jestem w dupie - nie mam co napisać, a bym chciał. Pewnie się jeszcze jakoś odniosę, albo i nie, ale...
No naprawdę, aż niestosownie jest się tak rozwijać. Tak jakbyś wpierdzialała tlen z całego pokoju. Wszystko marnieje w zderzeniu.
Nie wiem. Wyjebało mnie z butów, a trza Ci wiedzieć, że je sznuruję solidnie.
Czy muszę jeszcze dodawać cokolwiek?
Tw żeś wymyślił, pisiąt procent zasług należy się osobie Twej. I proszę nie protestować!
Cieszę się tera, że na losowaniu być nie mogłam, bo by się jeszcze zestawy inaczej rozeszły i bym obozu nie dostała. Borowski, Pianista, wycieczka na Majdanek, syćko uderzyło jednocześnie, gdy zobaczyłam o czym mam pisać. Nie wpadłam wcześniej na myśl, żeby w ten desen coś skrobnąć. Cieszę się, że się podobało. Nieskoromnie - tak, jestem zadowolona z tego tekstu. Fajnie, że Ci podszedł.
Niechaj oshee w żabce nie zabraknie.
Pozdrawiam weekendowo:)
Ce ha u jot z tym. Podchodzisz z pędu i piszesz odczucia, czuc szczerość, doceniam. Robie tak samo. O i tyle.
Chciałam tu tak jakby połączyć trzy rzeczy. Jakiś przebłysk dejavu, majak, podejrzenie możliwości, hm... kilku wcieleń/reinkarnacji itp. Dialog Beata-Hans, gdzie kobieta ma mocną rozkminę na temat natury ludzkiej, dobra i zła, z lekkim erotycznym podszyciem, takie "świat jest taki straszny, ale po prostu mnie kochaj i niech wszystko idzie w pieron". No i trzecia sprawa - opowieść Hansa - być może wspomnienie, być może wytwór wyobraźni...
Poza tym - uległa i dominującą natura człowieka idealnie widoczna w czasie wojny, w obozach itp. A moze błędne myślenie, bo może dominujący byli ci, którzy akurat mieli władzę. Gdyby odwrócić sytuację, ubrać więźniów w mundury ss, dac im broń w łapę, kazac zabijać, a okupanta wsadzić na przyczepę, odwrócić rolę, hm... czasami po prostu myślę, że każdy ma w sobie różne oblicza w zależności od okoliczności. Myślę, o ludziach, którzy tam gineli bez powodu i o tych, którzy wykonywali rozkazy. Z pewnością byli tacy, którzy po prostu musieli. Ale najgorsze, że nikt tego w porę nie przerwał. To jakiś obłęd. Gatunek ludzki jest straszny. I głupi... Gdyby ksiądz powiedzial staruszkom w kosciele, że Bog im kaze mordowac, to kto wie... Tak czy siak - żaby by się nawzajem masowo nie wymordowały. Ani inne zwierzaki.
Trochę zagmatwany tekst, tym bardziej cieszę się, że Ci podeszło :)
Pisz na opowi o trudnych tematach, pisz! Takie tematy są najlepsze. Pozdrawiam:)
Jak na razie rżniesz mnie w mózg, opowiadając coś strasznego. Idę dalej.
Fajno Okropniś.
Pięknie napisane. Naprawdę. Targa sercem. Widzę, że jest druga część... Hmm, chyba tam się przejdę. Mam nadzieję, że moja wola jest silna.
To imię: HANS. Brzmi dość magicznie. W sensie, pasuje idealnie tutaj. Wypowiadając je, aż prosi się o ciąg dalszy.
Pozdrawiam ciepło! :)
Pięknie napisane. Naprawdę. Targa sercem. Widzę, że jest druga część... Hmm, chyba tam się przejdę. Mam nadzieję, że moja wola jest silna.
To imię: HANS. Brzmi dość magicznie. W sensie, pasuje idealnie tutaj. Wypowiadając je, aż prosi się o ciąg dalszy.
Pozdrawiam ciepło! :)
Dzięki Elorence :)
Dziwi mnie tylko, że Ozar się odbił.
Mam deja vu do tego
Tak jak ja się odbijam od sztywnych tekstów historycznych, nawet w niecnie wchodzę, nie ze złośliwości, po prostu - nie. Mi musi serduchem drgać.
Nie zarzucam Ci niegramotności ino lekką a-odczuwalność.
Wydaje mi się, że z racji tematycznego obycia masz grubszy pancerz
True
"Dobrze mieć rację. Ona jeszcze czasami ma znaczenie." — słowo "czasami" zastanawia... ciekawe
"Tego nigdy nie wiesz, dopóki nie... musisz." — odnośnie walki - bardzo prawdziwe. W sytuacjach ekstremalnych człowiek zachowuje się równie "ekstremalnie".
Tematyka trudna, ale u ciebie rzadko kiedy jest łatwo...
Lecę do drugiej części...
PS. Kochana, czy chcesz czy nie chcesz, muszę to opowidanie porównać do twoich "pustostanów". Oczywiście, nie tematycznie, ale stylem pisania, prowadzenia narracji, przemyśleń, opisów emocji i życiowych spostrzeżeń. To Twój Styl, Twoja nisza, Twoja mocna strona albo... pięta achillesowa ;)
Dziasiaj jest jakis dzuen dobroci dka Rithy, same pochwaly zbieram, az mi lico plonie.
Taak, to mozba nazwac Pustostanem w innych okolicznosciach natury ;)
Pieta achillesowa albo wieko puszki Pandory te refleksyjne nurty ;)
Dziekuje Agu ;)
Bardzo udolnie napisałaś, nie marudź ;p Ciesze sie z wizyty i spostrzezen. Dziekuję :)
Zapraszam i pozdrawiam :)
Lecim.
Łite-Tite, Rithe, Ritholinde, raczej przedstawiać nie trza. Kto tu się szwęda w miarę cyklicznie powinien już ogarnąć, że czasem rozpierdala portal tekstem, że Adminowi aż przygasa lampka w kuchni od namiaru odwiedzin.
Dziś tu odświerzam jej nieprawdopodobnego wręcz hita.
Opko, przez które wystygło mi w pracy żarcie i nie bacząc na wszędobylskie oka porozsiewanych tu i ówdzie, i ówdzie, i ówdzie kamer, postanowiłem na rzecz tekstu brawurowo przedłużyć sobie przerwę.
Było warto.
Tekst wgniata klepki w dopiero co postawionych, osiedłowych domkach.
Czytajta ludu opowi.
Bierzta i jedzta. O dokładkę brawurowo prośta.
"czasem rozpierdala portal tekstem" - to jest czas przeszly, umarnelo to
No. Kuniec marudzenia, tera do rzeczy - bardzo (!) mi milo :>
D-Ź-iękuję Can :)
Pozdrawiam.
Więc - dziekuję pieknie Nimfetko, wieczór umilony jak najbardziej :)
Pozdrawiam :)
A zamiast Centurii jest Cementuria.
Przy dzisiejszym czytaniu maluteńka wątpliwość:
"Podobno ludzie dzielą się na uległych i dominujących. A jeśli jestem taka i taka? Jednocześnie, naprzemiennie. Jeśli tego potrzebuję." Tu myślę, że albo dać znak zapytania po "Jeśli tego potrzebuję?" albo zmienić na np : Jednocześnie, naprzemiennie. W zależności od potrzeb"
Bo tak jakoś coś mi zgrzyta. Ale to duperelka.
Pozdrawiam cieplutko!
Dziekuje pieknie za ponowna wizytę <3
Nie nastawiam sie zresztą na niego, skupiam bardziej na treści (przeczytałam akapit i zapowiada się zajebiście).
"Specyficzny zapach krwi w ustach. Spłynęła z nosa. Jesteś wrażliwa, kochanie? To tylko wycieczka, jedynie takie, hm, muzeum. Miejsce historyczne. Masz tylko dwanaście lat, to może cię przerażać...
Nie przeraża mnie. Ja to pamiętam."
Woow. Punch, czy tam coup de poing, co kto lubi.
Jadę dalej.
"Opowiedz mi o ty, Hans."
Zjadło literkę "m" w tym.
Raany, jestem zakochana. W życiu nie przeczytałam czegoś Twojego, tak dobrze napisanego.
Nie każdy tekst trafiał mi do serca. A ten płynął, cały czas płynął nieprzerwanym strumieniem.
I Ty się zastanawiałaś, czy jest dobry. Kobieto, to jest istne chef-d'œuvre! ;)
A ta narracja, taka inna niż zwykle. Bardzo, bardzo w moim guście.
Pozostaje mi tylko przeczytać raz jeszcze, bo chyba umknął mi sens, w tym całym zachwycie.
Jutro. I jeszcze druga część, no tak.
(Teraz to już serio się boję, jak mi wyjdzie odczyt :D )
"I Ty się zastanawiałaś, czy jest dobry" - mowilam tylko, ze noir to to nie jest, ale poetyckie drapieżne metafory Nmp.
Ot rwane myśli :)
Nie bój się, szzkurde :D
Literowkę juz poprawiam.
Dziękuję Ench, sorks za lakoniczność, padam na ryło;)
Pozdrawiam :)
Ritha świetnie!
Już tu byłem, więc muszę się mocno wysilić, żeby nie pisać tego samego. U ciebie jest obóz, jest uczucie, jest miłość, jest seks i ciąża, jest pożegnanie, jest wołanie o śmierć, jest wycieczka szkolna do „piekła”.
Napisałaś „Podobno ludzie dzielą się na uległych i dominujących" Każdy KL (Koncentration Lager) dokładnie to uosobiał. Tam byli ulegli do bólu więźniowie i dominujący, czujący się w swojej bezkarności jak bogowie straznicy.
Napisałaś „To, widzisz, jest tak. Gdyby można było rozumieć cały świat, czuć cały świat, widzieć cały świat, tak jak się rozumie swoje myśli, czuje się swój głód, widzi się okno, bramę za oknem i chmury nad bramą, gdyby można było widzieć wszystko jednocześnie i ostatecznie (...) wtedy miłość byłaby nie tylko miarą, ale i ostateczną instancją wszystkich rzeczy. Niestety, zdani jesteśmy na metodę prób, na samotne, zwodnicze przeżycie. Jakże to niepełna, jakże fałszywa miara rzeczy!"
Gdyby rzeczywiście mozna było zrozumieć cały swiat, człowiek może i byłby bardziej szczesliwy, ale może by po prostu zwariował od takiej wiedzy. Kto wie czy to lepiej, czy gorzej dla naszej jakże słabej psychiki, że tego nie ogarniamy. A metoda prób i błędów – może i jest fałszywa miarą rzeczy, ale z drugiej strony pozwala nam zrozimieć a przynajmniej próbowac zrozumieć każdy kolejny dzień naszej drogi, tak z górki jak i pod górkę. Napisałas o matce która zatkała usta swojemu dziecku, ze strachu przed Niemcami. Niestety za mocno. Takie rzeczy sie zdażały w czasie II ws. To taki rodzaj makabrycznej greckiej tragedii. Albo usłyszą płaczące dziecko Niemcy i oboje zastrzelą, albo matka sama je zadusi przypadkiem, nie chcąc żeby ich zabili.
Napisałaś „Ja – jadący na pewną śmierć. Modliłem się, żeby była, kurwa, pewna. Zero złudzeń, wyrok, tylko prawda. Serce pękłoby mi od mętnych nadziei" Tak też bywało. Ludzie poddani torturom, głodowi, pracy ponad siły, nie mówiąc już o torturach psychicznych, braku perspektyw i szans na przezycie modlili się o śmierć i albo szli na druty, albo po prostu gasnęli jak wypalone świeczki.
A kobieta w ciązy w obozie to jak juz poprzednio napisałem, albo śmierć dla obojga, albo dla niej a dziecko brano na eksperymenty czasami gorsze od szybkiej śmierci. W takich warunkach nawet samo myslenie o seksie jest czymś krańcowo nienaturalnym, choć jak zapewne wiesz w niektórych KL były burdele (głównie dla strazników z SS a także dla funkcyjnych takich jak Kapo). Jednak jeśli "pracująca" tam kobieta zaszła w ciąże, a były badane, to trafiała na esperymrnty, albo do komory gazowej, albo jak "miała szczęście "została natychmiast po badaniu zastrzelona.
Poruszyłaś temat miłości i wrzuciłaś go do oceanu nienawiści, czyli tam gdzie wszelkie ludzkie pozytywne uczucia zostały brutalnie zabite. Wydaje się to nie możliwe, ale historia zna przypadki, gdzie dwoje ludzi poznało się i pokochało nawet w tym piekle. Jednak, mimo że taki „romans” oznaczał śmierć dla obojga, znam pary które przetrwały w tym morzu śmierci i nawet pobrały się po wojnie.
Czytając twój tekst można sobie zadać pytanie. Czy w obliczu takiego oceanu okrucieństwa jest miejsce na miłość? Nie umiem na nie odpowiedzieć ani tak, ani nie...
Oks, teraz do rzeczy „Napisałaś „Podobno ludzie dzielą się na uległych i dominujących” Każdy KL (Koncentration Lager) dokładnie to uosobiał. Tam byli ulegli do bólu więźniowie i dominujący, czujący się w swojej bezkarności jak bogowie strażnicy” – to jedna z myśli, towarzyszących mi pisząc powyższe. Te „Pamiętniki” opisywały m.in. gwałconą w obozie kobietę, która spośród swoich gwałcicieli wybrała sobie najsilniejszego, zdobywała dla niego jedzenie, ogólnie – była miła, wówczas on stwierdził, że nie będzie sią nią dzielił i odgonił pozostałych oprawców. Uderzyła mnie ta historia, kilkukrotnie wracałam do tej myśli, kiedyś gdzieś chyba w jakimś Pustostanie też, bo podział na agresor/ofiara to pół biedy, ale to, że ofiary nie trzymały się razem, tylko wewnątrz tej struktury następował identyczny podział, to już nie jest fajne. Bardzo be według mła. I dylemat tej kobiety, jakaś tam mądrość, że jednak się poświęcić, zrobić to sprytnie, by wybrać mniejsze zło, by choć w części się ocalić, uderzające.
„Gdyby rzeczywiście mozna było zrozumieć cały swiat, człowiek może i byłby bardziej szczesliwy, ale może by po prostu zwariował od takiej wiedzy. Kto wie czy to lepiej, czy gorzej dla naszej jakże słabej psychiki, że tego nie ogarniamy” – żebyś wiedział, dlatego nie oglądam wiadomości
„Napisałas o matce która zatkała usta swojemu dziecku, ze strachu przed Niemcami. Niestety za mocno. Takie rzeczy sie zdażały w czasie II ws. To taki rodzaj makabrycznej greckiej tragedii. Albo usłyszą płaczące dziecko Niemcy i oboje zastrzelą, albo matka sama je zadusi przypadkiem, nie chcąc żeby ich zabili” – no dokładnie takie dylematy, człowiek już tak bardzo pod ścianą, że nie ma dobrych wyjść, strasznie lubię (w literaturze, nie w życiu, uchowaj Boże), gdy nie ma dobrych rozwiązań.
A może w życiu też tak jest?
Poranna burza nastroiła mnie pesymistycznie ;)
„Napisałaś „Ja – jadący na pewną śmierć. Modliłem się, żeby była, kurwa, pewna. Zero złudzeń, wyrok, tylko prawda. Serce pękłoby mi od mętnych nadziei” Tak też bywało. Ludzie poddani torturom, głodowi, pracy ponad siły, nie mówiąc już o torturach psychicznych, braku perspektyw i szans na przezycie modlili się o śmierć i albo szli na druty, albo po prostu gasnęli jak wypalone świeczki” – ostatnio na fejsie rzucił mi się w oczy artykuł, czy tam krótka notka z obrazkiem, coś takiego – młoda dziewczyna, wieziona w obozie, miała 14/16 lat, zmarła sześćdziesiąt parę dni po tym, jak Niemcy wstrzyknęli jej fenol (fenol? chyba fenol) prosto w serce… Nie ma pytań.
Ciąża w tamtych czasach to już jest w ogóle strzał w kolano. Nic tak nie osłabia kobiety, jak dziecko, w sensie – czuły punkt, słaby, masz kobietę z dzieckiem, celuj w dziecko, kobieta zrobi wszystko. To bardzo jest niefajne niestety, w takich czasach jak tamte zwłaszcza. Gdyby jutro wybuchła wojna, lepiej byłoby nie mieć nikogo. Wtedy człowiekowi niewiele mogą odebrać. Jedynie życie, ale przynajmniej nie pękłoby serce.
„Poruszyłaś temat miłości i wrzuciłaś go do oceanu nienawiści” – ooo, jak ładnie to określiłeś :)
"Czytając twój tekst można sobie zadać pytanie. Czy w obliczu takiego oceanu okrucieństwa jest miejsce na miłość? Nie umiem na nie odpowiedzieć ani tak, ani nie...” – dziękuje Ozar, wspaniale przePogroomowałeś Hansa, bardzo doceniam :)
„Ritha Tak szczerze mówiąc to sam nie wiem, czy powinienem oceniać w pogromach” – jak najbardziej powinieneś, wiadomo, że nie każdy tekst będzie Ci bliski tematycznie, ale masz naprawdę ciekawe refleksje i przykładasz się solidnie, jest bardzo git
„Pomijam że nie nadaje się to oceny stylu, błędów itd. Czasami mogę tylko napisać jak dany tekst odczuwam, a to chyba za mało” – nie, wcale nie za mało, dla mnie przemyślenia a propo treści są czasem ważniejsze niż przecinki czy konstrukcja (zwłaszcza że ja uparta jak osioł i nie zawsze zmieniam wedle rad cokolwiek)
Dziękuję raz jeszcze Ozarro :)
Pozdrawiam!
Jezu, dużo rzeczy mi się przypomniało... I wycieczka po Auschwitz. Jezu, mój mózg nie za bardzo potrafi to ogarnąć, jak drugi człowiek może zrobić coś tak okropnego.
"Ludzie ludziom zgotowali taki los", jak pisała Nałkowska. I miała rację. Największym zagrożeniem dla drugiego człowieka nie jest świat, marka natura, zwierzęta, obce cywilizacje, tylko CZŁOWIEK.
I tak myślę, że gdybym żyła w tamtych czasach, to strzeliłabym sobie w łeb. Od razu. Nie czekałabym. Przyjdą czy nie... To byłoby nieistotne. Zabiłabym się sama i na pewno nie chciałabym dzieci, ani męża... Najgorszą rzeczą jest strata bliskich. Najgorsze, że tamci najczęściej robili z tego widowisko... Boże...
I przypomniała mi się teraz "Złodziejka książek", ale książka. Nie film. Nie oglądałam i nie chcę. Dokładnie tak samo, jak nigdy nie zobaczę ekranizacji "Dawcy" - polecam książkę z całego serca.
O matko, ale się rozpisałam.
Tekst uderza bardzo mocno. Ale to już wiesz. Pisałam o tym wcześniej i wciąż to podtrzymuję.
Pozdrawiam ciepło! :) :*
Chwilowo w sredniej formie, wiec napisze tylko, ze doceniam obszerne refleksje, odczucia odnosnie tematu mam podobne :)
Buziole :)
aż na podwórzu stwierdzą ironicznie: „habemus papam”. - imho bład logiczny. Po "habemus papam" jest dym biały. Z krematorium zawsze był cuchnący, smolisty i oblepiający wszystko, niemal materialny lecz czarny. Zostawiłbym jednak, bo jak inaczej skonstruować taką przenośnię nie wiem, a krytyka bez alternatywnego rozwiązania funta kłaków nie warta.
A każdy chciał taki być. - A być taki - każdy chciał - wg mnie bardziej dosadne
więc... ja miałem gorzej, czy ona? - a kawałek dalej piszesz; Na tamtej przyczepie myślałam o tym intensywnie.
jest więc we mnie dylemat to on czy ona, bo przecie o nim, jego odczuciach mowa, tym więcej, że zaczynasz: To był bardzo narwany kierowca, szarpało całą furgonetką. Zapach strachu obcych ludzi przesiąkał w moje nozdrza,...
I tyle com wyłapał. Czy słusznie? Osądź sama. ;)
Z dymem zostawię, wiem, że w Watykanie biały, w Auschwitz czorny, no ale luźne nawiązanie, ironiczne - tak jak napisałeś.
"więc... ja miałem gorzej, czy ona? - a kawałek dalej piszesz; Na tamtej przyczepie myślałam o tym intensywnie.
jest więc we mnie dylemat to on czy ona" - ofkors, "myślałem" powinno być, już poprawiam. A widzisz i babol się ostał, a tyle razy sprawdzane.
:)
"A każdy chciał taki być. - A być taki - każdy chciał - wg mnie bardziej dosadne" - przemyślę
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania