Hipokryta

Siedzę na mokrej ławce w parku i spoglądam tępym wzrokiem przed siebie. Jedynym co widzę, jest wkurwiająco uspokajająca zieleń parku, w którym się znajduję. Cholera, też sobie miejsce znalazłem. Wszędzie rozchichotane nastolatki, zniewieściali chłopcy, wrzeszczące dzieciaki, trajkotające mamuśki, zapatrzone w siebie pary. Ciekawiło mnie czasem, do której grupy zostałbym zaliczony przez wymienionych wyżej osobników. Stary dziad? Ponury jegomość? Aspołeczny osobnik? Samotny dziwak? Ach, może szaleńczo przystojny mężczyzna?

A gdzie tam. Nikt nawet nie zwraca na mnie uwagi. Wszyscy prą do przodu zajęci swymi własnymi, przyziemnymi sprawami. Nie, żebym ja miał jakieś niezmiernie ważne powołanie lub równie znaczący cel w życiu. Całkiem dobrze mógłbym teraz stwierdzić, że zastanawiam się nad tym, która z przechodzących obok mnie panienek ma lepszy tyłek. Cóż, w zasadzie tak, właśnie to stwierdzam. Zastanawiam się nad tym. Chociaż chyba niezbyt usilnie, bo nie odczuwam żadnego ciśnienia w okolicach kieszeni moich jeansów.

Tak więc dochodzę do ogólnego wniosku, że po prostu lubię sobie pomarudzić na ludzi. Jacy to oni bezcelowi, tępi, wiecznie roześmiani, zawracający sobie dupy prostymi sprawami, a skoro już przy prostym jesteśmy, to również właśnie prostaccy i często idiotyczni. No proszę, ile tego wyszło. Można by się spodziewać, że skoro wymieniam te wszystkie zauważone przeze mnie przywary, sam później podkreślę, że jestem nieskazitelny i wolny od powyższych. Ha, nie. Jestem wyłącznie hipokrytą, który jednak nie odczuwa z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, ani nie dostaje wstydliwych rumieńców, gdy ktoś przyłapie go na powielaniu krytykowanego przezeń zachowania. Wzruszam tylko ramionami i uśmiecham się wdzięcznie. Po co się przejmować?

A właśnie. Jeśli o przejmowaniu się mowa. Nadstawiam mego nietoperzowego już chyba ucha i nasłuchuję, co też wiatr przynosi ze strony siedzących obok młodych dam. Dobra, wiem, że teraz warto by przyznać, czy czuję podniecenie na ich widok, czy może wręcz przeciwnie, odczuwam smętność i miękkość.

Moja obserwacja jest dyskretna jak zawsze. Wpatruję się natarczywie w kobiety, ponieważ wtedy zazwyczaj za wszelką cenę próbują nie spoglądać w moją stronę. Hi hi. Przebiegły ze mnie osobnik. W każdym razie. Tak, chyba już zaczynam odczuwam zwątpienie we własny wzrok, a ponadto obwiniam go o dostarczanie tak bolesnych bodźców. Niby dziewczęta nie są szpetne, jak to lubię sobie mawiać, a jednak coś w ich twarzach, lub może też imitujących je brązowych maskach, sprawia, że odczuwam ukłucie niepokoju i dotkliwej wręcz boleści.

Marność, wszystko marność.

Blondynka i brunetka, które siedzą na ławce, zawzięcie dyskutują o swych ważnych sprawach, nadmiernie oczywiście gestykulując. Mam ochotę poucinać im te szponowate łapska. Kto też wymyślił te cholerne plastikowe czy chuj wie jakie kolorowe cosie na paznokcie? Może ktoś, kto został kiedyś zaatakowany? Tak, takowe paznokciowe imitacje mają według mnie zastosowanie głównie obronne. Już sobie wyobrażam ich spiczasty uścisk… Szczególnie na wrażliwych miejscach.

Sam nie wiem, czemu się nad tym zastanawiam. Przecież i tak nigdy nie będę miał na dłoniach tego gówna, chociaż możliwe, że z braku laku mógłbym kiedyś znaleźć kobietę, które takowe by posiadała. Pewnie nadal śmiałbym się z jej podobnych i z niej samej zresztą też, więc cóż, dzisiaj też się przypierdolę, a co mi tam. Będę hipokrytą. Bo przecież dobrze się czasem przypierdolić. To daje ci poczucie, że jesteś lepszy, normalny. Tylko dlatego, że nie masz na dłoniach tego plastikowego czy chuj wie jakiego kolorowego cosia na paznokciach.

Dobra, koniec tego. Ponownie włączam mój zmysł podsłuchiwacza.

– Ale wiesz, to naprawdę było niesprawiedliwe – jęczy blondynka, zwracając się chudymi kolanami w stronę brunetki.

– No nie wiem. – Pada krótka odpowiedź, gdy brunetka, z wypiekami na twarzy, przegląda swój telefon. Pewnie sprawdza, czy zdjęcie, które wstawiła, faktycznie zasługuje na pochwały i serduszka.

Blondynka karykaturalnie wytrzeszcza łagodne, zielone oczy.

– Nie sądzisz, że źle mnie potraktował? – pyta z przejęciem, które wręcz promieniuje z całej jej postaci.

– No nie wiem. – Ponownie. Ja pierdolę, w kieszeni otwiera mi się nóż. Cóż, chyba nawet bardzo dosłownie.

– No dobrze, może i ja też popełniłam błąd, ale byłam pijana! Nie panowałam nad sobą! – woła rozpaczliwie blondynka, aż trajkotająca mamuśka z biegnącym obok niej wrzeszczącym dzieciakiem odwracają się zdziwieni.

Dopiero wtedy brunetka przerywa przeglądanie telefonu, którego jednak nie chowa do kieszeni. Wpatruje się w blondynkę pustym wzrokiem i w końcu pyta:

– Więc… co konkretnie zrobiłaś?

– Oj, Paula, ty mnie w ogóle nie słuchasz! – rzuca spostrzegawczym tonem zasmucona blondynka, po czym zagląda koleżance przez ramię – A co ty… Z nim? – patrzy na nią badawczym wzrokiem, a na jej ustach pojawia się cień uśmiechu – O ty, spryciaro, nie mówiłaś! – Chichocze irytująco, a mnie dopada jeszcze większa ochota, by zniszczyć dziś czyjeś życie. Hipokryta. Ja sam śmieję się jak zła postać z kreskówki.

– A tam, to tylko seks – mruczy i wzrusza ramionami, jednak widzę, że jest w pewien sposób dumna z tego, że zaliczyła.

– No właśnie. – Blondynka nagle smutnieje. Wzdycham ciężko, domyślając się oczywiście tego, co będzie dalej.

– Maja, co się dzieje? – Paula odzywa się dopiero, gdy milczenie trwa już kilka minut.

– Ach, no wiesz. Po prostu… Wydaje mi się, że przespałam się z Adamem.

Brunetka wpatruje się w koleżankę ciekawym wzrokiem. Widzę, że jest w nim zainteresowanie, ale i pewnego rodzaju satysfakcja, a nawet… cień radości?

Ha, ha, a więc takie z niej ziółko.

– Wydaje ci się?

– Przecież mówiłam już, że byłam pijana – mówi z wyrzutem, na co Paula reaguje wzruszeniem ramion.

– Co na to Robert? – pyta beznamiętnie, a ja uśmiecham się pod nosem. Mój imiennik widocznie będzie miał niedługo miłą niespodziankę. Kolejny metaforycznie wyjebany przez kobietę. Choć pewnie dosłownie również.

– No właśnie… Przygotowałam romantyczną kolację, założyłam nową bieliznę…

– O właśnie, musisz mi ją pokazać. Gdzie kupiłaś?

– Ach, sama nie wiem. – Blondynka w zastanowieniu przykłada palec do ust i namyśla się tak intensywnie, jakby była dowódcą jednostki operacyjnej, którą wysłano na arcyważną akcję. – Nie, nie kupiłam. – Mózg akcji wydaje rozkaz wycofać się. – Dostałam od Roberta. – No patrzcie państwo, swego czasu ja również kupowałem żonie ładną i drogą bieliznę. Sam nie wiem, kiedy to się skończyło, ale na szczęście mam to za sobą. Na chuj jej kolejna para gaci, skoro poprzednia jeszcze nie ma dziur?

– Och. Ja nigdy nie dostałam prezentu od mężczyzny.

– Ha, żałuj! – woła pocieszająco Maja, po czym kontynuuje poprzedni wątek. – No. Założyłam pierdolone koronki, a później zaprosiłam Roberta. Kiedy byliśmy już po kolacji i słabym seksie, postanowiłam z nim poważnie porozmawiać. Więc zaczęłam… Kotku, mam ci coś do powiedzenia. Wiem, że czasem bywam dla ciebie niedobra, ale tym razem przesadziłam. Ale to nie moja wina. Po prostu byłam pijana... No i, chuj jeden, przerywa mi. Co zrobiłaś?, pyta, jakbym faktycznie odwaliła coś wielkiego… No to mówię, że byłam tu i tam, z tym, a tym kolesiem, a on, kurwa, znowu wpierdala się. Z kim?, ponownie pyta, ale teraz, no nie wiem co w niego wstąpiło, bo teraz zaczyna podnosić się z łóżka. No z nikim ważnym. To był tylko Adam, ale przecież wiesz, że my jesteśmy jedynie przyjaciółmi, mówię, ale on zaczyna się ubierać. No kurwa, nie wiedziałam nadal, o co mu chodzi. Tyle lat razem, a on mi robi problem, bo po pijaku zdarzył się wypadek. Prawdziwa miłość przebacza, tak? – pyta, pochlipując.

Paula kiwa głową, aż w końcu decyduje się na rozgrzeszenie koleżanki:

– Masz rację. To nie twoja wina. Pieprzony dupek. – Przybliża się do Mai i przytula ją, głaszcząc po głowie.

Cholera, no faktycznie, biedna Maja. Sam pewnie z chęcią podszedłbym do niej, gdyby nie fakt, że muszę przecież natarczywie obserwować koleżanki. I teraz niespodzianka. Paula w końcu przestaje gapić się w swój telefon i zwraca uwagę na MNIE. Truchleję, chowam głowę w ramiona, ale, do cholery, nie potrafię odwrócić wzroku. Co się ze mną dzieje?

– Ej, Maja… Patrz, on wygląda jak Robert – syczy brunetka do ucha przyjaciółki. Tak cicho, że jestem w stanie to usłyszeć.

– Nie, Paula. – Blondynka kręci głową, nawet na mnie nie patrząc. – To JEST Robert. Mówiłam ci wcześniej, że on ciągle za mną łazi. Chodźmy stąd – oznajmia, po czym zgodnie podnoszą się z ławki i odchodzą, nie zaszczycając mnie nawet pogardliwym spojrzeniem.

Ach tak. Teraz ponownie wszystko sobie przypominam. Jakby robiło to jakąś różnicę… Wzruszam ramionami i uśmiecham się wdzięcznie. Po co się przejmować? Po prostu lubię być hipokrytą.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • Lady_Makbet 29.12.2015
    Coś mi tu nie pasuje...To przyjaciółka nie wiedziała, jak wygląda facet przyjaciółki? I żona nie poznała od razu swojego męża? To trochę dziwne. Ja swojego męża na pięć kilometrów bym rozpoznała........
    I teraz jest kwestia oceny. Opowiadanie było, no własnie było i to chyba tyle. Nie zachwyciło mnie. Nie było też ani dobre, ani złe..Więc stojąc tak pośrodku daje 3
  • Constantine 30.12.2015
    To raczej celowy zabieg, choc jesli nie przyniósł efektu, to być może w mniejszym stopniu udany. Mezczyzna, gapiąc sie na kobiety, myśli, ze odwracają wzrok, ponieważ obserwuje je zbyt natarczywie. Tymczasem Maja - jego była - nie chce na niego patrzeć, właśnie dlatego,że jest to jej dawna sympatia, dobrze wie, ze ją obserwuje. Zaś Paula po prostu, jak bylo podkreślone na koncu, niezbyt uważnie słucha swojej koleżanki, więc zwyczajnie zakłada, iż to ktoś podobny do Roberta. Uf, taki wywód.
  • Constantine 30.12.2015
    A, no i dziękuję za komentarz ;)
  • alfonsyna 30.12.2015
    A mnie się podobało, szczególnie od strony głębokich przemyśleń bohatera :D Każdy sobie lubi czasem tak ogólnie pomarudzić na ludzi... Zakończenie kupuję - podobało mi się. Zostawię 5, bo dobrze mi się to czytało i dałam się wciągnąć :)
  • Constantine 30.12.2015
    Chociaż Tobie się podoba xD dzięki za komentarz i ocenę ;)
  • KarolaKorman 30.12.2015
    ,,Nadstawiam mego nietoperzego już chyba ucha'' - nietoperzowego
    ,,„paznokciane imitacje”'' - paznokciowe
    ,,„wycofać się” – Dostałam od Roberta – no patrzcie '' - „wycofać się.” – Dostałam od Roberta. – No patrzcie
    ,,kontynuuje poprzedni wątek – No.'' - kontynuuje poprzedni wątek. – No.
    ,,– Nie, Paula – blondynka kręci głową, nawet na mnie nie patrząc – To JEST Robert.'' – Nie, Paula. – Blondynka kręci głową, nawet na mnie nie patrząc. – To JEST Robert.
    Od słów ,,– Ha, żałuj! '' do ,,...pochlipując'' jest tyle cudzysłowiów, że ciężko się połapać kto co mówi. Myślę, że są tak nie potrzebne. wszystko opowiada Maja i z samej wypowiedzi wszystko wynika.
    Ode mnie 4 - będę pośrodku :) Jednak muszę wspomnieć, że zachowanie faceta i przemyślenia pasowały mi do faceta z jajami, a taki facet nie łazi za swoją byłą :)
  • Constantine 30.12.2015
    Dziękuję za spostrzeżenia i komentarz :) odnośnie Twojego ostatniego stwierdzenia - dlatego właśnie ten facet zostaje na koncu nazwany hipokryta, to tez nawiązanie do jego wypowiedzi na temat zdrady. Więc chyba faktycznie w pokrętny lub niedokładny sposób został zrealizowany mój temat
  • Numizmat 30.12.2015
    Bardzo ciekawie i kompleksowo opisałeś cały temat. Z reguły nie lubię i czytuję tekstów o zdradzie, ale Twoje opko się tak zgrabnie ukryło pod maską hipokryzji, że wpadłem. Dodam jeszcze tylko, że podobał mi się główny bohater oraz jego przemyślenia. Były co prawda pokrętne, ale jednocześnie na swój sposób głębokie i prawdziwe :) Ode mnie łap 5/5 ;)
  • Constantine 30.12.2015
    o, miło, że również Tobie się spodobało oraz że główny bohater również wzbudził jakąś sympatię :F dziękuję za komentarz i ocenę ;)
  • Constantine 30.12.2015
    Oficjalnie dziękuję za wszystkie anonimowe jedynki w moich opowiadaniach XD
  • ausek 30.12.2015
    Ciekawe opowiadanie ;) 5
    Co do anonimowych jedynek, to pewnie podziękowanie za pomoc ;)
  • Constantine 30.12.2015
    a no tak, zawsze doceniam mocno takie podziękowanie xD dzięki za komentarz i ocenę ;)
  • levi 03.01.2016
    końcówka mnie totalnie rozbroiła :)
    te jego przemyślenia, z niektórych się uśmiałam, tekst czytałam ogólnie z uśmiechem na twarzy, choć niestety pokazywał jaki człowiek często jest, zostawiam 5
  • Constantine 03.01.2016
    a, miło, że odebrałaś to w ten sposób, takie też było moje zamierzenie, chociaż to, w jakim stopniu mi się udało,właśnie pozostawiam do oceny Wam. cieszę się więc, że przypadło Ci do gustu ;) dziękuję za komentarz i ocenę ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania