Margerita ale chujowo to opisałaś. Widzę, że to na faktach. Postaraj się lepiej, bo to przypomina twoją pierwszą wersję Mojej operacji. Nikt cię nie żałował tylko każdy się śmiał.
Hej. Margerita. Postanowiłem cos pomóc i może zmień na :
Bohater mojej historii Adaś urodził się dwudziestego kwietnia tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego siódmego roku, w swoim domu. Był dobrym i ciekawym świata dzieckiem, niestety jego zabawkami były kamienie, gwoździe i szkła. Nikt mu nie kupował prawdziwych zabawek, nikt nie zwracał na niego uwagi. Żył i bawił się tak, jak umiał.
Niestety niedane mu było dożyć wieku dorosłego. Pewnego dnia, gdy jego siostra Basia, która się nim opiekowała była w szkole, Zbychu wziął ze sobą Adasia na rower. Posadził go na ramie rowerowej i chciał z rozpędu z nim podjechać z ulicy na chodnik przez wysoki krawężnik, który był z ogromnych kamieni. Pech chciał, że Zbychu się przewrócił, a Adaś przeleciał przez kierownicę i z całej siły uderzył głową w mur.
Od tamtego czasu zaczął ciężko chorować, głowa mu spuchła, jak balon, dostał padaczki i wciąż płakał prawdopodobnie z bólu. Kiedy tak cierpiał, ojciec wziął go za nogi i bił. Basia, widząc to podleciała do swojej mamy,, która siedziała w kuchni na wiadrze.
— Niech mama coś zrobi, on go zabije! — krzyczała.
— Matka na to, po co ryczy — odparła ze spokojnym głosem.
Niedługo potem zachorował na zapalenie opon mózgowych i cierpiąc ogromne bóle, wkrótce zmarł, co chyba sprawiło wszystkim radość, bo wreszcie była cisza i nie słychać było jego płaczu.
Adaś zmarł czternastego lutego tysiąc dziewięć sześćdziesiątego roku. Miał trzylatka i dziesięć miesięcy. Basia miała wtedy trzynaście lat i pięć miesięcy tak bardzo chciała iść za nim, że z całej siły uderzała głową w piec, ale zabić się nie jest tak łatwo.
Potem okazało się, że umarł na zapalenie opon mózgowych później mózgu. Jak był niemowlęciem to ojciec wziął go za nogi i bił. Basia widząc to podleciała do swojej mamy, która siedziała w kuchni na wiadrze. - przecież to się njie trzyma kupy. jak można umrzeć najpierw na zapelenie opon , a potem mózgu . albo albo. zaczynało się całkiem nieźle, ale potem - kaszana
Komentarze (22)
Baj
Bohater mojej historii Adaś urodził się dwudziestego kwietnia tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego siódmego roku, w swoim domu. Był dobrym i ciekawym świata dzieckiem, niestety jego zabawkami były kamienie, gwoździe i szkła. Nikt mu nie kupował prawdziwych zabawek, nikt nie zwracał na niego uwagi. Żył i bawił się tak, jak umiał.
Niestety niedane mu było dożyć wieku dorosłego. Pewnego dnia, gdy jego siostra Basia, która się nim opiekowała była w szkole, Zbychu wziął ze sobą Adasia na rower. Posadził go na ramie rowerowej i chciał z rozpędu z nim podjechać z ulicy na chodnik przez wysoki krawężnik, który był z ogromnych kamieni. Pech chciał, że Zbychu się przewrócił, a Adaś przeleciał przez kierownicę i z całej siły uderzył głową w mur.
Od tamtego czasu zaczął ciężko chorować, głowa mu spuchła, jak balon, dostał padaczki i wciąż płakał prawdopodobnie z bólu. Kiedy tak cierpiał, ojciec wziął go za nogi i bił. Basia, widząc to podleciała do swojej mamy,, która siedziała w kuchni na wiadrze.
— Niech mama coś zrobi, on go zabije! — krzyczała.
— Matka na to, po co ryczy — odparła ze spokojnym głosem.
Niedługo potem zachorował na zapalenie opon mózgowych i cierpiąc ogromne bóle, wkrótce zmarł, co chyba sprawiło wszystkim radość, bo wreszcie była cisza i nie słychać było jego płaczu.
Adaś zmarł czternastego lutego tysiąc dziewięć sześćdziesiątego roku. Miał trzylatka i dziesięć miesięcy. Basia miała wtedy trzynaście lat i pięć miesięcy tak bardzo chciała iść za nim, że z całej siły uderzała głową w piec, ale zabić się nie jest tak łatwo.
właśnie poprawiam, ale zostawię jego czarne oczka i to że był śliczny bo taki był
dzięki
Wzruszająca opowieść i chwytająca za serce, a zarazem wzbudza bunt wobec znieczulicy społecznej. Brawo Mar.
Pozdrawiam i 5 zostawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania