Historia Pani Grammer cz.2
Kate wbiegła szybko do samochodu, by ominąć jak najwięcej kropel deszczu. Wnętrze taksówki było zadbane i wygodne, a trudno o takie w tej okolicy. Zazwyczaj kierowcy nie przejmują się pasażerem, mają tylko przejechać z miejsca na miejsce i dostać pieniądze. Ten na szczęście się wyróżniał- był uprzejmy, potrafił zażartować. Było widać, że lubił tę pracę i zależało mu na niej. Dojechali na miejsce. Kierowca wyszedł z auta, by otworzyć drzwi Kate, lecz ta zdążyła zrobić to sama. Przyjął od niej zapłatę, życzył udanego wieczoru i polecił się na przyszłość. Robert czekał przy wejściu.
- Witaj Kate!
- Dobry wieczór Robercie.
- Wybierzesz stolik? Ja nie lubię tego robić.
Restauracja była przeciętna, ale prezentowała się elegancko. Kate była tu już kilka razy i miała swoje ulubione miejsce. Usiedli przy stoliku zostawiając wierzchnie odzienie na stojącym tuż obok wieszaku. Takie wieszaki podobały się jej jako ozdoba, uważała je jednak zawsze za niepraktyczne- zabierały za dużo miejsca w stosunku do ilości ubrań, jakie można na nich powiesić. Poza tym trzeba się było na nich cisnąć z obcymi. Rozmyślania nad wieszakami przerwał jej głos Roberta.
- Jak Ci minął dzień Kate?
Dobrze, że nie powiedział, że ładnie wygląda. Dała mu jednak szansę- może się jeszcze rozkręci.
- Jak zwykle. Dużo pracy, ale chyba nie będziemy o tym rozmawiać?
- Racja! Czego się napijesz?
- Mają tu świetne białe wino.
- W takim razie... poczekamy na kelnera.
Sztywniak. Mogła się tego spodziewać- w pracy potrafił się tylko przywitać. Taki wieszak dobrze wyglądałby w jej przedpokoju. Właściwie połowę wystroju mogłaby zabrać do domu, a już na pewno tę lampkę…
- Wiesz Kate, może to nie jest oczywiste, ale jest to moja pierwsza randka w życiu…
W zasadzie miał rację, wyglądał o wiele lepiej niż rozmawia, więc nie powinien mieć problemu z przyciągnięciem kobiecej uwagi.
- … nie wiem więc co się na takich randkach robi, a nie chcę zrobić złego wrażenia.
- Postanowiłeś nauczyć się na mnie?
Ukryła irytację pod pelerynką żartu.
- Właściwie to nie. Nigdy mi to nie przeszkadzało, ale nie mogłem sobie odpuścić, żeby nie spróbować się z tobą poznać.
O Boże, żałośniej nie można było. Jak tępy musi być facet, żeby na pierwszej randce mówić, ile to dziewczyna dla niego nie znaczy. Przecież prawie się nie znają.
- Daruj sobie, dobrze?
- Poczekaj. Nie chodzi o to, że jestem jakoś specjalnie zauroczony. Jasne, podobasz mi się, ale nie to mnie zaintrygowało. Chodzi o znamię na twojej szyi…
Kate bardzo nie lubiła do tego wracać. Była to blizna z dzieciństwa. Kiedy była mała do jej domu ktoś się włamał. Chciał ją porwać- najprawdopodobniej dla okupu- ale rodzice obudzili się i obronili ją. Niestety w trakcie walki zginęła jej matka, a włamywacz uciekł. Nauczyła się z tym żyć, jednak każde wspomnienie o mamie wyciskało z jej oczu gorące łzy.
- … i dlatego… Przepraszam, powiedziałem coś nie tak?
- Nie, po prostu mam złe wspomnienia, jeśli chodzi o tą bliznę.
- Domyślam się.
Rzekł, po czym rozpiął dwa górne guziki koszuli, by odsłonić twardą pierś przeciętą ukośnie przez bladą szramę.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale jak miałaś kilka lat, przy twojej ulicy mieszkał chłopiec. Niski, małomówny z czarną czupryną…
Rzeczywiście. Kate nigdy nie bawiła się z chłopakami, może dlatego nigdy go nie poznała, ale pamiętała dziwnego chłopca. Analizowała fakty zapominając, że jej usta rozszerzają się coraz bardziej ze zdziwienia.
- Ale jak to, skąd masz tę bliznę i jak na to wpadłeś?
- Zacznę od tego, że muszę cię przeprosić, bo podsłuchałem niechcący twoją rozmowę.
W zdanie wszedł mu kelner.
- Co podać?
- Białe wino?
Kate podała nazwę i spławiła szybko kelnera.
- Podsłuchałem twoją rozmowę z koleżanką. Od dawna miałem wrażenie, że skądś cię znam, ale chciałem sobie sam przypomnieć, a kiedy usłyszałem, że zostałaś zraniona za dziecka, skojarzyłem to z moją historią. Nie wiedziałem jak cię o to zapytać. Pomyślałem, że najpierw spróbuję cię bliżej poznać.
- Dobrze, rozumiem, a skąd u ciebie ta blizna? U ciebie też był ten sukinsyn?
- Myślę, że tak. W tamtym czasie miała miejsce seria takich napadów.
Rozmowę znów przerwał natrętny kelner wciskając im między twarze butelkę wina.
- Tak, to to, proszę nalać i dać nam porozmawiać.
Młody chłopak przestraszył się trochę tego ataku. Patrzył na Kate z miną oddająca zakłopotanie i nierozgarniętość.
- Przepraszam, że tak na pana naskoczyłam, po prostu potrzebujemy trochę prywatności.
Nieco ośmielony napełnił kieliszki i postawił butelkę koło Roberta. Gdy odchodził widać było ulgę w jego kroku.
- Na czym skończyliśmy?
- Mówiłem, że takich napadów było więcej, a sprawca nie został złapany do tej pory.
- I co w związku z tym? Chcesz, żebyśmy go teraz znaleźli i się zemścili?
- Posłuchaj, sprawa nie jest taka prosta, ale to nie jest miejsce na takie rozmowy.
Robert poszedł po kelnera, by zapłacić rachunek, a Kate ubrała się i zadzwoniła po taksówkę. Jej życie nie było może zwykłe, ale miała wrażenie, że teraz zaczną się dziać naprawdę pokręcone rzeczy. Z jednej strony się bała, z drugiej czuła podniecenie na myśl o zbliżającej się przygodzie. Robert wrócił. Wziął ją pod rękę i wyszli z lokalu.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania