Historie snute przy ognisku

Powoli zachodziło słońce. Ptaki świergocząc zajmowały gałęzie szykując się do snu. Z każdą następną chwilą temperatura opadała, niebo szarzało, a ludzie przyspieszali na szlaku kroku, by nie zastał ich zmrok. Kupcy, którzy mieli nadzieję spędzić noc w zaciszu niedalekiej wsi smagali konie batami. Ci, którzy wiedzieli, że nie dotrą do spokojnej karczmy, czy noclegowni kończyli zbierać chrust i większe gałęzie, by samym zapewnić sobie komfort i ciepło. W różnych częściach szlaku rozpalano ogniska, rozciągano tropiki, pojono znużone podróżą konie. Kolejni podróżnicy dołączali. Ostatni korzystali z uprzejmości tych lepiej zorganizowanych, którzy chętnie dzielili się granicami ogniska w zamian za towarzystwo, czujność, jadło, historie, czy piosenkę. Nie było w tym też nic dziwnego. Nie od dziś wiadomo, że wieczór, chłód i strach przed mrokiem pcha ludzi ku wspólnym ogniskom. Gdy ma się przed oczami płomień i twarze ludzkie można łatwo zapomnieć o tym, że za plecami, wśród cieni drzew kryją się mary, które zaledwie chwilę temu pchały w zatęchły uścisk paniki.

Ten wieczór był wyjątkowo spokojny. Przy tlącym się sosnowym stosie zebrało się kilku ludzi. Każdy przygnany przez los, dźwigający na plecach własną historię. Chudy mężczyzna dołożył polano do ogniska i ku gwiazdom wezbrał się obłok iskier i popiołu. Oczy zgromadzonych z ognia przeniosły się ku górze. Tęgi mężczyzna odkaszlnął, młodzieniec z przypasaną do pasa lutnią otarł z podrażnionego pyłem oka łzę, kobieta, której los nie obdarzył powabną aparycją ciężko westchnęła. Ludzie wszelkich rozmiarów i kształtów podchodzili i odchodzili rzuciwszy przynajmniej spojrzenie. Niektórzy podchodzili się ogrzać, inni tylko tęsknym wzrokiem patrzyli na przypadkową kompanię wiedząc, że dziś, sami bez wytchnienia muszą iść dalej. Każdy miał swoją historię. W końcu, gdy szlak opustoszał i księżyc zawisł w zenicie, małe zgromadzenie słyszało tylko dźwięki nocy: charakterystyczne strzelanie z płonącego drwa, pohukiwanie sowy w oddali, skrzypienie pni drzew i smętne powiewy dusznego powietrza. Przy ognisku zostało pięć osób i nic nie wskazywał na to żeby coś miało się do rana zmienić.

Normalnie upewniwszy się, że na palenisku jest odpowiednia ilość żaru podróżnicy poukładaliby się do snu. Ale nie dziś. Nie przy tym ognisku, bo każdy z nich snuł właśnie swoją historię. Każdy toczył ten słynny w powieściach wewnętrzny monolog, który miał mieć znaczący wpływ na akcję ich perypetii. Jedyną osobą nie wsłuchującą się we własne myśli był ów chudy mężczyzna, który stróżował ognisku. Wpatrywał się przenikliwym wzrokiem w twarze kompanów i w pewnym momencie postanowił przerwać te gadatliwe milczenie.

-Widzę, że dziś do ognia przywiało mi samych głównych bohaterów. To się nieczęsto zdarza.

Wszyscy jakby obudzeni ze snu zwrócili oczy ku mężczyźnie, każdy z nieco innym wyrazem twarzy. Żadne z nich nie spodziewało się tak błahego zwrotu akcji. Chudy mężczyzna dołożył do ognia i usiadł wygodnie na pieńku. Powiódł wzrokiem po zebranych.

- Przedziwna jest noc spędzona w lesie, przy ognisku, pośród obcych ludzi-zrobił pauzę sprawdzając, czy ktoś mu przerwie. Nikt nie śmiał, toteż kontynuował głębokim, spokojnym głosem- nawet gdy się to zdarza po raz kolejny. Przyznam Wam, że taka sytuacja jeszcze mi się nie zdarzyła. Zwykle pośród ludzi jest choć jedna postać epizodyczna, albo chociaż drugoplanowa, która pyta i słucha opowieści. Im takich więcej, tym epizod przy ognisku toczy się płynniej i ma duże znaczenie dla wszystkich. Gdy przy ogniu zasiądą sami bohaterowie epizodyczni historia ma znaczenie o tyle, że każdy z nich idzie spać i znajduje siły, by dalej odgrywać swoje role.

Zachichotał cicho. Zgromadzeni nie odrywali wzroku od mówcy

-Ale Wy jesteście inni, czyż nie?- jego głos spoważniał i ponownie zapadła cisza.

-Na imię mam Tymoteusz – odezwał się tęgi mężczyzna łagodnym głosem- Nie wiem, czy sam nazwałbym się głównym bohaterem, choć chwilowo nie mogę zaprzeczyć, że czuje się jakby uwięziono mnie w powieści. Wyprowadzka bez grosza za mglistym przeczuciem raczej nigdy nie leżałaby w mojej naturze – ale nie kontynuował opowieści. Niewypowiedziane zdania zawisły w powietrzu gdy zniżając ton zaczął zamyślony patrzeć w płomienie. Chudy mężczyzna skinął głową z uznaniem.

-Ja jestem Emily- odezwała się kobieta o nieprzyjemnej aparycji- To moja pierwsza noc przy takim ognisku. Zwykle unikałam zbiorowisk ludzi. Jednakże ta noc przepełnia mnie niepokojem- spojrzała niepewnie na las rozciągający się wokoło- Moja historia ma wyraźnie zarysowany początek. Już od narodzin zmagam się z demonami związanymi z rodem z którego pochodzę. Niedawno brałam udział w walkach, które przesądziły również o mojej przyszłości. Choć mam wrażenie, że myśl o jakimkolwiek zakończeniu tej historii to tylko mrzonki.

Chudy mężczyzna skinął głową, co Emily potraktowała jako sygnał, że czas by pozwolić przedstawić się pozostałym.

Następny odezwał się mężczyzna z lutnią – Moje imię Jan. Jestem bardem, który przemierza świat. Wczoraj rozstałem się z kompanem, o którym pieśni zapewniły mi pokaźną sławę – rzekł z nieukrywaną dumą, lecz jego głos po chwili przepełnił się melancholią.- Zacząłem ostatnio pisać książkę, wiecie? I doszedłem do wniosku, że chcę napisać o sobie samym. Uznałem że i ja nie muszę poprzestawać na słuchaniu i opisywaniu cudzych przygód. Doceniłem w końcu moje życie i doszedłem do wniosku, że sam jestem kimś. W końcu kto brał udział w słynnym krwawym balu i pomógł złamać klątwę rzuconą na księżniczkę?-ożywił się znowu i spojrzał na zebranych szukając aprobaty. Jednak nie widząc w ich oczach zachwytu machnął ręką i zamilkł. Wszyscy znowu wpatrywali się w ogień.

Ezrael jestem- odezwał się czwarty mężczyzna zachrypniętym głosem. Odkaszlnął- Moja historia nie jest szczególnie chwalebna. Mam wiele na sumieniu. Ale gdyby ktoś ją spisał powstałaby całkiem niezła powieść akcji- Zarechotał patrząc na Jana- Nie będę Wam wiele opowiadał, ale skoro takie znakomitości tu siedzą zdradzę wam tyle, że jeśli ktoś kiedyś zagrozi wam pseudonimem Szczurołap, to nie musicie uciekać. Zdążyłem polubić wasze towarzystwo- zakończył z uśmiechem na ustach również patrząc w ogień. Cisza nie trwała długo. Jak tylko ostatnie echo ich rozmowy ucichło Ezrael klepnął barda w ramię proponując wszystkim trochę pieśni. Miała być to możliwość dopisania wspólnego dla wszystkich rozdziału opowieści o tym, jak spotkali obcych ludzi przy ognisku i spędzili jeden wieczór wolny od trosk i widma dnia jutrzejszego.

Chudy mężczyzna również się uśmiechnął widząc jak się wieczór potoczył. Tak jak podejrzewał każdy z tych ludzi miał swoją historię, albo inaczej: był świadomy tego, że snuje własną historię. Bo tak naprawdę nie ma ludzi epizodycznych i drugoplanowych i kiedy się to pojmie nie trzeba sięgać po opowieści innych ludzi. Pierwszy raz zdarzyła mu się taka historia przy ognisku i miał cichą nadzieję, że dojdzie do tego, że ludzie pojmą to i zaczną żyć własnym życiem, zamiast czczą opowieścią.

Gdy Jan, Emily, Ezrael i Tymoteusz zbudzili się rankiem nie zastali chudego człowieka, a ognisko było dogaszone. Jan miał w sobie mnóstwo inspiracji, Ezrael werwy do dalszej drogi, Emily w dzień nie bała się lasu i zyskała trochę pokory w patrzeniu na innych ludzi, a Tymoteusz zagwostkę.

Ostatni opuścił miejsce noclegu i patrzył jeszcze na miejsce, w którym chwilę temu paliło się ognisko. Zastanawiał się jaka jest historia chudego człowieka. Chciałby chociaż wiedzieć jakie było jego imię.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Zapraszamy do wzięcia udziału w zabawie. Do 02 września można napisać opowiadanie proza, proza poetycka i wrzucić na główną. ( w razie czego przedlużymy termin)
    Odpowiednio zatytułować i dodać link na Forum do wątku:
    https://www.opowi.pl/forum/literkowa-bitwa-na-proze-linki-do-w934/
    I wygrać.
    Tematy to:
    Temat pierwszy - „Restart”
    Temat drugi - „Zawierzenie”
    Można. na jeden, można na drugi, można połączyć.
    Czekamy i liczymy na ciebie

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania