Hiszpański torcik
Pierwsze spojrzenie
Moje odejścia są dla mnie taką udręką. Gdy stawiam krok za krokiem zawsze wpatruję się w bramkę z czarnego kątownika, zwieńczoną ostrym ryflowanym szpikulcem. Mam czasem nieprzepartą chęć nabić się na ten żelazny pręt za swoje nierozgarnięcie. Odwracam głowę będąc pewnym, że tam tkwi, nie zamknęłaby drzwi nim ja nie opuszczę posesji. I właciwie to wszystko, na co mogę liczyć, ostatni uśmiech, palce u dłoni wykonują taniec jakby grała wariacje Lutosławskiego, więc pozwalam sobie na podobny gest i bez przekonania macham dla odmiany całą łapą. Jestem niepoprawnym optymistą i wciąż czekam, za każdym razem liczę, że usłyszę:
- Kacper, a może zostaniesz?
Moje trzyletnie klapki nie nadążyłyby za moimi kończynami. Tylko, że Majka tego nigdy nie zrobiła, nie zmienia rytuału, dystyngowanej przyjaźni.
Upłynął kolejny wieczór, bardzo ciepły i sympatyczny – to już norma i powiem nieskromnie, że zapewne będzie jeszcze takich wiele. Niby nic takiego, postronny uczestnik tego spotkania mógłby poczuć nawet znużenie w czasie tej letniej kanikuły. Dziesiątki osób tak sobie przycupnie w ciastkarni na hiszpański torcik, waniliowego w pucharku, czy mrożoną herbatę, przeplatając konsumpcję plotami, własnymi spostrzeżeniami, czy dywagacjami. Ale dla mnie to stanowiło powód do wstawania, wykonywania czynności, bo wiedziałem, że na zakończenie dnia będę z nią. Niby mieliśmy jakiś tam kontakt telefoniczny w ciągu dnia, ale jednak siedzieć twarzą w twarz, gdy masz ją tylko dla siebie, no nic tego nie przebije. Choć nie ukrywam, że było raz takie połączenie w ciągu dnia i jej słowa:
- U ciebie wszystko gra? Bo tak zamilkłeś od wczoraj, że trochę mnie to zaniepokoiło.
Tak, wtedy mi podwyższyła morale, dodała pewności siebie.
Po kilku minutach takiej rozmowy w lokalu odpręża się, odchyla głowę, zakłada kosmyk za ucho, opowiada chaotycznie jakby to miał być ostatni nasz raz. Ale to miłe, widzę w tym staranie dla mnie, takie oddanie. A może sobie wmawiam, omamiam urojeniami na temat naszej znajomości? Nie ważne, dobrze mi to robi. Objeżdża opuszkami palców filiżankę, tak, że zatapiam się w nieprzyzwoitych myślach, co też te dłonie mogłyby mi zrobić. Dość, chcę słuchać, uwielbiam jej tembr głosu, nawet, gdy mówi o szczegółach, które mnie nie dotyczą jak ten:
- Elka za dziecka robiła podobnie, wycinała serduszka, zajączki i naklejała na lampkę nocną…
Dasz wiarę, że nawet to jest dla mnie ciekawe.
Zaraz, zaraz, czy nam nie mija w sierpniu…trzy lata znajomości. Przecież wiem już o niej wszystko, no prawie wszystko. I o dziwo, zapamiętałem od groma o tych rzeczach, które powinny mi umknąć, wręcz błahych. Bo, po jakiego mi licha wiadomość, że robi jej się mdło po bezach, czy drażni słowo falbanka, co dla mnie jest ciężkie do zrozumienia, to przecież słowo funkcjonujące w kobiecym świecie. A mimo to, wciąż chciałem dowiadywać się więcej, nawet te rozliczne nawyki, przywary, które mnie osłabiały były do przyjęcia, bo są takie jej.
Kilka razy próbowałem sięgnąć po jej dłoń, niby coś sprawdzić, że coś zauważyłem na nadgarstku, znamię, taki z głupa pretekst. Na planach się skończyło, przymierzałem się, ale gdy już miałem to zrobić to nagle albo poprawiała fryzurę, albo obejmowała się za ramiona, to znów splatała palce własnych dłoni, ba! Bałem się, że sobie wyłamie je w stawie.
Zwątpiłem.
Może tak ma być, to przecież przyjaźń, nie zawsze przechodzi w coś więcej. Nie oszukuję się, to by się nie udało, nie wierzę, że ona by tego chciała, przez trzy lata by coś napomknęła, dała znak, no coś by zrobiła jest wygadana. Tak, ja zapytać się nie zdołam, bo w razie odmowy, moja męska duma każe mi zakończyć te przemile spotkania. Zagoniłem się w róg i jestem zdany na cud, że zakocha się we mnie.
Zaczyna to być bardzo bolesne, te noce po spotkaniu z nią. Bezsenność na zamówienie, pościel drażni, jakieś leszcze drą japę po kilku browarach, a ja mam wizję, samotną wizję siebie. Wymyślam tematy by zająć czymś myśli, ale to na nic i tak pcha się Majka i to bez opamiętania. I tak spędzi ze mną noc, w jej przypadku bezgrzeszną, bo tylko ja wiem, co robimy, ona nie ma bladego pojęcia jak ją tulę. I dobrze, te obrazy wyjęte z mej głowy przerosłyby wyobrażenia niejednej dziewczyny i to rozchwianej emocjonalnie.
Ach gdyby tak mogła tu usiąść, tak cichutko obok i wysłuchać, co mam jej do powiedzenie, co w tym pokoju wysłuchała komoda na jej temat, gdy szeptałem przez sen. Już to widzę, oczy jak pięć złotych, a może zasłoniłaby usta z wrażenia. Nie, ja wolę scenariusz, że przygryza dolna wargę i następnie z uśmiechem na twarzy szepcze:
- Wiedziałam głuptasie, czekałam na to będąc cierpliwą.
Albo nie, to ja usiądę na jej kanapie i wsłucham się w jej spokojny miarowy oddech. Nagle uniesie się jej pierś, bo coś jej się przyśni, rozchyli usta w niemym krzyku, a ja wierzchem dłoni musnę jej policzek do którego się przytuli. Nawet nie chcę myśleć, że na moim miejscu kiedyś znajdzie się ktoś inny, kto będzie ją obejmować w każdą taką burzliwą noc. Obym nigdy nie usłyszał z jej ust wiadomości o poznaniu, o spotkaniu z kimkolwiek.
Póki, co łatwo to oddalam, ta opcja jest niemożliwa, nie widzę nawet podstaw dla innego. To ja ją mam, ja głaskam, wdycham jej zapach. I łatwo mi idzie, gdy tylko przypomnę sobie jej czerwoną bluzeczkę w cekiny, która tak podkreślała jej kształtny biust. Coś jej tam przeszkadzało, więc wskazującym palcem lewej dłoni sięgnęła pod materiał koszulki, odsłoniła ramię i różowe ramiączko stanika. A ja mimowolnie acz chętnie prześlizgiwałem się wzrokiem po opalonej skórze. Teraz to widzę w zwolnionym tempie, tylko z tą różnicą, że odsłania więcej, zagląda niżej z zainteresowaniem, czy aby miseczki nie odcisnęły się na piersiach. Poprawia spódnicę by liliowymi paznokciami delikatnie podrapać wewnętrzna stronę uda i zostawia w tym miejscu wyraźne zaczerwienienie, tor. A ja wstaję i nadgryzam w płatek ucha, oplatam w pasie i przyciskam podbrzusze do jej pleców.
Czemu taki jestem odważny w łóżku, nie mam oporów by wyobrażać sobie i gapić się na te newralgiczne miejsca, na jej kobiecość. Gdy tylko się spotkamy nie wiem jak zacząć rozmowę, to ona jest inicjatorką, wie, co powiedzieć, jak zapytać, co zrobić. A przecież tak mi zależy, nie umiem się bez nie już obejść. Zaczynam i kończę z nią dzień, bo inaczej nie umiem.
Takie kochanie wypala, łapię się na tym, że nie słucham znajomych, bo odpływam myślami do strzcępów rozmów, wręcz całych dialogów. Uśmiecham się sam do siebie, gdy coś sobie przypomnę. Grzesiek, mój kolega z pracy, raz podszedł do mnie i powiedział wprost:
- Musisz mieć dobrego dilera. Bez dopalacza tak byś nie odfrunął.
Ale to szczegół, przecież miłość ma coś z wariactwa, zachowujemy się często jak na haju. Gorzej, że nocami zdzieram z niej ubranie, wszędzie dotykam, sprawdzam ustami a przecież w dzień o tym zapominam, cieszę się jej widokiem, jak patrzy, uśmiecha się. O tym nie może się dowiedzieć, to by zniszczyło wszystko, przeżyłaby szok. Dostałbym w twarz, wyzywałaby mnie od …Dlaczego tak ją widzę po zmroku, tą jedną, która na to nie zasłużyła.
Przewracam się na bok, to tykanie zegara mnie osłabia, dobrze, że chociaż piwosze poszli się zdrzemnąć. Jeszcze chwila i zasnę, mam ją znowu obok, jak zawsze, wtulam się w jej cieplutkie ciałko, oddychamy miarowo. Kiedy tak będzie, czy w ogóle to się ziści. A może by wyjechać, zapomnieć, poszukać kogoś podobnego. To bezsensu, nie umiałbym, nie chcę, skrzywdziłbym tą, co miałaby zastąpić Majkę. Nie chcę substytutu.
Nowy dzień.
Kolejna szansa na przełom. To kiedyś musi nastąpić, tylko to mnie trzyma w ryzach.
Drugie spojrzenie
Oby się odwrócił, tak na dobrą wróżbę. Zaklinam czas, szukam pocieszenia w gestach, odruchach i wierzę, że kiedyś się do mnie przekona. Stałam w tych drzwiach i coś mnie podkusiło, by mu pomachać, ostatecznie poruszałam palcami. Zachowałam się jak pensjonariuszka, beznadziejna amatorka, podlotek, nic dziwnego, że niezdarnie odmachnął. Co sobie musiał pomyśleć? Tak, pogódź się idiotko, to tylko przyjaciel. I tak zostanie.
Komentarze (18)
Zakończenie słodko-gorzkie.
"Kiedy tak będzie, czy w ogóle to się ziści." - co myślisz o znaku zapytania na koniec? Tu się zatrzymałam na chwilę, musiałam przeczytać dwa razy, żeby zrozumieć, że gdyba.
się w tych przemyśleniach jakby były prawdziwe.
Tak, Kacper mniemał, bardziej pytał siebie, czy będzie mu
to dane. Podejrzewam, że chłopina nie znajdzie w sobie tyle determinacji
i To Majka z racji jego bezsilności weźmie sprawę w swoje ręce, bo inaczej
zakończą życie w ciężkiej depresji.
Dziękuję, za miłe słowo i pochylenie się nad wypocinami.
Mogłeś Robercie nie pisać mi, że bardzo dużo opisujesz detali. Do tej pory nie zwróciłam na to uwagi. Teraz to widzę ;)
Podobało mi się :)
Troszeczkę przesadziłem tak nachalnie pokazując
paluchem, co chce byś przeczytała, dlatego
obiecuję poprawę.
O! W detalach to ja jestem liderem, skrupulatnie je
wyliczam i ustawiam do raportu.
Cieszę się, ze jesteś.
Naprawdę
Tak, miłość sama nami kręci, więc przydałoby się dla
równowagi mieć kilka innych …odchyleń.
Ja tu w ogóle nikomu nie trafiam, wiec mam zero
Komentarzy. Cale szczęście, że ja lubię, wprost uwielbiam po nocach
Pisać, bo bym się z tego powodu załamał.
Ja też się czasem cieszę, że się urodziłem
a najbardziej z tego, że w raz ze mną moi
znajomi, bo bez nich byłbym biednym żuczkiem
samotnie wałęsającym się po tym świecie.
Pisz mnie tu dalsze kawałki bo jestem głodna wiedzy co tam się stało :)
Miłego dnia ;)
Chyba nie do końca dobrze odczytałem Twoje słowa, albo
złą czcionkę analizowałem. Bo wyszło mi, że dla Ciebie te moje
wypociny, to tak średnio są ciekawe.
Ale to miłe, że mnie dopingujesz do pisania.
Jak tylko coś skrobnę to kiedyś zapewne wrzucę.
Kiedyś szepnęłaś coś o „ poddaszu prawdy” i w tym
sobie grasuję. Tak więc „ portret życia” leży i ..kicha.
Gorzej, że u Ciebie nie ma kontynuacji
Mam nadzieję, że będę miał możliwość przejrzeć Twoje
subiektywne myśli.
Naprawdę lubię czytać Twoje przemyślenia i refleksje.
Można w nich dużo wyczytać między wierszami,
A ja lubie tak pokombinować, co autorka sobie
Tak naprawdę …hę, hę..Wiesz o czym piszę.(retoryka)
Nie zrażaj się pisz.
Wybacz, ale ja w nocy tylko mam czas. Przepraszam, że
odpisuję p wieeeelu godzinach.
Uśmiechu na wieczór życzę
Czekam na kolejne kawałki.
Napisałam jak było nie tak, ze troszke nudnawo. Liczę, ze i Ty mnie będziesz upominać co jest nie tak.
Troszke się uśmiecham na sama myśl, ze tak potrafisz wyczytywac wiele z moich tekstów.
Pozdrawiam Cię serdecznie !
Podejrzewałem, że to taki odniesie skutek.
Najprościej kliknąć kopiuj-wklej i przelać w 30 sek.
wszelkie błędy. I tak zrobiono, wytknięto Ci niedociągnięcia.
Zgadza się, że masz tą interpunkcję, spacje itp.:
Ale któż jest tu wodzirejem by tak linczować???
Tylko mam zawsze małe zastrzeżenie
taki, kaprys, aby do takiej laurki
podpiąć kilka merytorycznych uwag. Ot proste nasuwające się myśli
o treści. Kilka refleksji, co było cacy, gdzie pikło
serducho, a gdzie oczyma zwiedziłeś sufit.
Ale niestety, tego już się nie chciało, bo trzeba
stracić czas i konkretnie postawić diagnozę.
A szkoda, bo zawsze to człowiek inaczej się zapatruje, jak
po plaskaczu dostanie i buzi na lepsze jutro.
Z tego powodu zapewne poczułaś się objechana jak bura suka.
Cóż, to boli i nie zaprzeczaj, bo ja, jako chłopina
zawsze delikatnie, ale jednak to przeżywam, a co dopiero kobieta.
I nie wstydzę się tego, bo mam uczucia, więc wiem
co, to radość i przyjemnie mi, gdy ktoś mnie poklepie
po plerkach.
Z tego, co piszesz widać, że masz ambicje by
w tym aspekcie „coś osiągnąć i cieszę się, że nie jest to
zachcianka w sezonie ogórkowym. W końcu 4 lata to
jednak wystarczający czas by nazwać to „odskocznią”
by nie używać górnolotnych zwrotów jak pasja.
Głównym założeniem Twoich pisarskich zapędów
jest wydanie książkowe (zbiór?, powieść?)
Interesuje mnie ( jeśli mogę wiedzieć) czy to bardziej
dla sprawdzenia czy zaciekawisz czytelnika historią o miłości,
partnerstwie i całej palecie uczuć i zdarzeń z tym związanych?
Czy bardziej chcesz wiedzieć, czy sposób, Twoja nieszablonowość, styl
(narracja, nacisk na emocje, operowanie sloganami metaforami,
wplatanie własnego poczucia humoru, itp.:) jest tym czymś, co ma zostać
przetestowane? Mówiąc wprost, czy masz dar gawędziarza, którego
się słucha przy ognisku, bądź spotkaniach wspominkowych.
Będę pisać Ci, co sądzę o Twym pracach. Oczywiście tak jak do tej pory, czyli
subiektywnie o merytorycznym aspekcie. Mam nadzieję, że się nie zrazisz jak
czasem napiszę, zbyt dosłownie swoje żale (potrafię być przykry i
pokazać palcem, co mnie bolało.) Techniczne arkany to nie moja bajka, sam
piszę w Wordzie, więc podkreśla mi na czerwono i zielono wszelkie błędy
i składnię. Stąd jestem taki mądry i wystarczy troszeczkę machniom i
zdanie jest logiczniejsze.
P.S. Postaram się już tak nie rozpisywać.
Zamierzam stąd odejść. Będę wdzięczna jeśli dostanę do Ciebie jakiś kontakt.
No i poczułem ten zapach rozczarowania.
Mam nadzieję, że od zamiaru do podjęcia decyzji
droga daleka.
Nie wiem, co jest powodem. A może ktoś?
Czemu raptem po kilku dniach pobytu na tym portalu?
Czy to świat realny czy tutejsza społeczność?
Wiele pytań ciśnie się na usta.
Jeśli możesz to odpisz, chciałbym wiedzieć ( jeśli mogę)
Dobrze by było gdybyś została i na spokojnie to
przeanalizowała. Wszystko może się ułożyć. Uwierz.
Jeśli nie możesz lub nie chcesz tym mówić to rozumiem.
Kontakt?
Hm,
Przeczytaj "Soprano"
• że to zmyśliłem. Więc koło prawdy to nawet nie stało.
• Ja mam styl? Pierwszy słyszę, ale przeanalizuję, choć zdaje mi
• się, że to tak na modłę pamiętnika, więc możesz mieć rację.
• Dziękuje za miłe słowo.
• Spokojnej nocy.
• Cóż, dobrze, że się różnimy. Świat byłby nudny gdybyśmy wszyscy oczekiwali tego samego
• w pisanych przez nas historiach.
• Wczuwam się w sytuację i jeśli mogę to i empatycznie. Następnie wypisuję to, co mi przyjdzie do głowy i…jeśli uważasz, że to wygląda naprawdę poważnie to dziękuję.
• To bardzo miłe, zastać tak docenionym.
•
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania