Hobbit - inna wersja śmierci Thorina

- ... Żegnaj!

Bilbo już miał wstać, gdy do namiotu weszła Silver. Po jej bladym policzku spływała krew, wydobywająca się z podbitego oka. Miała rozciętą wargę i usta pełne krwi. Zawsze schludnie zaczesany warkocz w żadnym wypadku nie mógł być nazwany warkoczem. Przez całą długość prawej ręki przebiegała jej głęboka rana. Utykała. Gdy zobaczyła Thorina zlanego krwią, ścisnęła usteczka, a w jej pięknych, dużych oczach pokazały się łzy i wyraźny strach. Podbiegła do niego, po drodze rzucając miecz, i chwyciła go za rękę. Gandalf podstawił jej stołek, by usiadła. Wtedy obie ręce splotła na jego dłoni i położyła je pod czołem. Młoda czarodziejka popatrzyła w twarz krasnoluda. Zawsze była spokojna, pełna powagi. Teraz nie mogła się opanować.

- Thorinie… - załkała. Po chwili zaczęły nią wstrząsać drgawki, a z jej ust wydobywało się ciche szlochanie. Gandalf chwycił Bilba za ramię i powiódł do wyjścia. – Ja… nie pozwolę ci umrzeć…

- Silver, córko czarodzieja księżyca, nie płacz. To nic nie pomoże, a tylko będzie ci ciężej – pogłaskał ją po policzku. – Wystarczająco się dla mnie wycierpiałaś – spojrzał na bliznę nad okiem dziewczyny. – Zobaczysz… wszystko będzie dobrze.

- Thorinie, ja… ja coś wymyślę… zobaczysz…

- Silver – uśmiechnął się – to koniec. Całe złoto i srebro Erebor są Twoje. Tam, gdzie odejdę nie mają żadnej wartości…

- Nie! – przerwała mu. – Zostaniesz tu ze mną i jeszcze nie raz będziesz się zachwycał swym skarbem.

- Jeszcze tylko do jednej rzeczy przydadzą mi się moje oczy – do spoglądania w twoje. Moje uszy za chwilę przestaną słyszeć, oczy widzieć, usta mówić, a ręce się ruszać. Dlatego zrobię to teraz – sięgnął za kolczugę i wyciągnął małe zawiniątko. – Gdyby zostało mi jeszcze trochę więcej czasu – podał Silver coś zawinięte w szmatę – czy zostałabyś… królową Samotnej Góry?

Dziewczyna rozwinęła splamiony krwią materiał. W środku spoczywał pierścień, który Thorin nosił na swej dłoni przed Bitwą.

- Thorinie, ja… - rozpłakała się całkowicie i wtuliła się w krasnoluda – ja cię kocham…

- Ja ciebie też – szepnął Thorin, a do jego oczu napłynęły łzy. Dlaczego miłość jest tak bolesna? Dlaczego? – Obiecaj mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz – wyszeptał, zakładając na palec Silver pierścień.

- Przysięgam… - odszepnęła.

Ich oczy po raz kolejny się spotkały. Thorin ostatkiem sił usiadł i uchwycił głowę Silver. Wtulił ją w siebie, tak jak to robił, gdy się o niego bała; jak wtedy, gdy obiecywał, że wróci z tej Bitwy…

Silver uwiesiła się na nim ramionami, choć była od niego o wiele niższa. Nie mogła uwierzyć w to, że to już koniec. Miało być tak pięknie. Miała widzieć Thorina w złotej koronie na głowie, a w najśmielszych snach, siebie obok niego w pięknej sukni. Ale jednak los przewidział dla nich inny scenariusz. Zamiast korony opatrunek, a zamiast sukni poszarpane spodnie.

- Dlaczego to się musi tak kończyć? – spytała w końcu, chcąc się nacieszyć (o ile jeszcze potrafiła odczuwać szczęście) głosem Thorina.

- Na to nie znam odpowiedzi – szepnął krasnolud. Nie chciał, by Silver płakała. Nie potrafił tego znieść, ale też wiedział, że pocieszenia są tu na nic.

- Gdybym mogła… dać nam jeszcze tylko kilka lat więcej… kilka lat… Oddałabym za to wszystko.

- Ja także, ale niestety… odchodzę do krainy mych ojców – odpowiedział, tracąc siły. Siedzenie i przytulanie Silver kosztowało go wiele energii, ale zarazem jej zapach, głos, widok utrzymywał go przy życiu.

Nastała cisza, którą przerywał jedynie szloch i to już nie tylko Silver. Thorin powoli ją kołysał w przód i w tył. Zza płachty, zasłaniającej wejście, co chwilę wyglądały głowy krasnoludów. Im również nie było zbyt wesoło. Choć nadal mieli Erebor, wiedzieli, że za chwilę stracą króla. On też wiedział, że już za kilka krótkich chwil zginie. Zostanie tylko legendą; wspomnieniem w sercach swych kompanów; w sercu Silver. Wiedział, że te kilka momentów jest zbyt krótkich by wszystko powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle. Coraz większy ból sprawiało mu siedzenie. Coraz więcej wysiłku kosztowało branie oddechu. Rana na piersiach była coraz bardziej uciążliwa. Opuszczały go siły.

Silver ściągnęła z siebie swój szary płaszcz i opatuliła nią ukochanego. Smutna rzeczywistość coraz mocniej do niej docierała. Już wiedziała, że za chwilę po raz ostatni spojrzy w jego oczy. Ostatni raz go przytuli. Ostatni raz z nim porozmawia. Ostatni raz powie mu, że go kocha; że bez niego nic nie będzie takie same; że świat bez niego to nie świat.

- Kocham cię – powiedziała.

- Obiecaj mi, że nigdy nie ściągniesz tego pierścienia – poprosił Thorin. – Będzie ci o mnie przypominał. O tych wszystkich wieczorach; o tym, że się spotkaliśmy; o nas; o mnie.

- Obiecuję. Przysięgam – płakała – i przepraszam. Za to, że cię nie posłuchałam; za to, co powiedziałam…

- Miałaś rację – przerwał jej, czując, że nie ma sił, by dłużej siedzieć. Opadł na łoże. Silver nadal trzymała go za rękę i krztusiła się spazmami płaczu. – Nie zapomnij o mnie.

- Nigdy. Jakbym mogła zapomnieć o osobie, którą kocham? – spytała retorycznie, ocierając krew zmieszaną z łzami. – Gdyby nie ja, nie zginąłbyś…

- Silver, nie mów tak. Wiesz, co było najpiękniejsze w tej podróży? Że cię poznałem; że mnie nie posłuchałaś; że mnie pokochałaś. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła. Ten świat stał się piękny właśnie dzięki tobie. Jednak, choć tak wesoły, ja go muszę opuścić. Żegnaj!

Jeden szloch zniknął. Ucichł. Silver zawyła jak gdyby ktoś ją trafił strzałą lub przebił mieczem, po czym padła na Thorina, wybuchając płaczem jeszcze silniej niż wcześniej. Do namiotu weszli wszyscy. Gandalf, Bilbo, Dwalin, Balin, Dori, Nori, Ori, Oin, Gloin, Bifur, Bofur i Bombur – wszyscy chcieli po raz ostatni ujrzeć Króla spod Góry. Ściągnęli okrycia głów i uklękli. Niektórzy byli bardziej lub mniej poranieni, ale każdy nosił ślady walk. Brakowało Filiego i Kiliego, którzy także polegli w Bitwie. Choć to nieprawdopodobne, w oczach niektórych z nich także pojawiły się łzy. Balin położył rękę na ramieniu Silver. Ta od razu uklękła na jednym kolanie przy łożu. Jednak wciąż trzymała rękę zaciśniętą na dłoni Thorina. Nie umiała uwierzyć, że to koniec. Rozum wiedział, że już nigdy się nie spotkają, ale serce miało cichą nadzieję, że to tylko sen; że Thorin zaraz wstanie i ją przytuli, zaprowadzi na zewnątrz i pochwali się ile orków lub goblinów zabił. Jednak nic takiego się nie wydarzyło.

Po chwili, która wydawała się trwać wieczność, wszyscy zaczęli wychodzić. Tylko ona wciąż klęczała.

- Silver – podszedł do niej Gandalf. – Wszystkich nas to boli, ale trzeba żyć dalej. Zapomnieć o tym i iść przed siebie.

- Zapomnieć? – oburzyła się. – Gandalfie, pamiętasz jak mi opowiadałeś bajki? Zawsze na ich końcu księżniczka i książę zamieszkiwali zamek i żyli długo i szczęśliwie. Razem. Dlaczego tak jest tylko w bajkach?

- Moja mała – czarodziej popatrzył na nią jak na małą dziewczynkę. – Nie tylko w bajkach. Pomyśl sobie, że poznałaś swego księcia.

- A pamiętasz jak zawsze, kiedy gdzieś podróżowałeś, zostawiałeś mnie w Rivendell u Elronda? Bałeś się o mnie. Nie pozwalałeś mi nawet słuchać o bitwach. Nie chciałeś bym podzieliła losy mego ojca, który zginął w jednej z nich. Wtedy zostałam sama. I gdy znalazłam „księcia” pojawił się ork. I wszystko przepadło – do jej oczu znów napłynęły łzy.

- Każdy z nas kiedyś odejdzie z tego świata. Na każdego przyjdzie czas. Jednak zawsze będzie wśród żywych.

- Jak?

- O tu – dotknął jej głowy – ale przede wszystkim tu – dotknął miejsca, gdzie znajduje się serce. – Może i Thorin poległ w tej walce, przyszły jego dni, ale nigdy nie zginie w twym sercu. Miłość do niego pozostanie, a on sam będzie jednym z najpiękniejszych wspomnień. Będziesz się uśmiechać za każdym razem, gdy o nim pomyślisz, choć będzie to też bolesne. Pamiętaj, że umiera tylko ciało, dusza pozostaje w sercach innych. Na pewno nigdy o nim nie zapomnimy.

Młoda czarodziejka wstała i popatrzyła na Thorina. Położyła mu obie ręce na piersiach, a między mnie włożyła Orcrist, jego miecz. Na koniec pocałowała go delikatnie w usta i znów zapłakała.

- Żegnaj – szepnęła. Gandalf objął ją ramieniem i zaprowadził w stronę wyjścia. Silver ostatni raz spojrzała na ciało Thorina i wyszeptała – Tak, Thorinie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Johnny2x4 07.03.2016
    Powiem Ci, że ruszanie się po Tolkienowskiej powieści (mimo, że to luźne fun-fiction o śmierci) jest wyzwaniem. Daję 4 :)
  • Jura 22.10.2016
    Pan co sie wypowiedzial przede mna ma racje - do Tolkiena zeby fanfiki pisac trzeba miec talent, dar. Mhm... jestem na nie, sorry.
  • Każdy ma swoje zdanie. Mnie pisanie tego fanfiction sprawiło radość, nie oczekiwałam poklasku.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania