Homo res cz.1

Cieszyłem się jak dziecko, gdy doktor Hohenheim stwierdził, że jestem najbardziej obiecującym ze wszystkich studentów i zaprosił do swojego laboratorium. Wierzyłem, iż będę mógł uczestniczyć w czymś naprawdę ważnym i realizować własne pasje, a może nawet dokonać nowych odkryć dla dobra ludzkości. Tymczasem trafiłem do wnętrza koszmaru. Ale od początku. Aspirowałem wysoko. Podejrzewałem, że mój talent zostanie dostrzeżony. Pierwsze tego znaki zauważyłem na studiach. Zawsze miałem lżej, lepiej niż inni. Może dlatego, że faktycznie byłem lepszy, stworzony do wysokich celów. Ludzie widzieli we mnie, to coś. Ten pierwiastek potrzebny do tego, żeby stać się mistrzem fachu. Laboratorium znajdowało się tuż przy kostnicy. Doktor ciągle żartował, że ceni sobie dobre towarzystwo. W każdym razie wtedy wydawało mi się, że żartuje.

Wnętrze nie potrafiło urzec. Chyba że zagorzałego wielbiciela brudu i krwi. Tego było w nadmiarze. Kolekcja zafajdanych probówek straszyła od samego wejścia, ustawiona dokładnie na wprost razem z zakrwawionymi ręcznikami, jakby starając się przegnać każdego interesanta. Zatrzymałem się obok stolika, zimna stal biła po oczach, a ja zastanawiałem się, czy nie pomyliłem adresu. Stres towarzyszył mi od początku. Dreszcz emocji popychał ambicje do przodu, nie pozwalając mi cofnąć się ani o krok. Podskoczyłem jak baletnica zaczynająca występ, kiedy poczułem na włosach coś mokrego. Sufit przeciekał w wielu miejscach. Czarny brud panował wszędzie. Nic nie wskazywało, że jestem w laboratorium. Zupełnie nic. Może tylko fakt, że siedział w nim doktor Hohenheim. W półmroku wyglądał jak mafijny boss, obserwujący moje ruchy. Jego ludzie stali w czterech katach pomieszczenia i czekali. Aż zrobię coś nie tak, wejdę w strefę strzału. Przełknąłem ślinę. Oprawcy zniknęli, został tylko mistrz, który podszedł do mnie wolno, poprawiając kitel.

— Prowadzimy tu eksperymenty na... różnych osobnikach — poinformował, widząc moją zdegustowaną minę. - Nauka wymaga poświęceń.

Zbliżyłem się do rzędu słojów. Wszystkie miały łacińskie podpisy, niektóre dość enigmatyczne jak "Vanemum Cadaverosum" - Trupi Jad. Jednak inny bardziej mnie zaintrygował. Wziąłem go do rąk, by przyjrzeć się bliżej.

— Homo res — przeczytałem. — Co to jest?

— Nie ruszaj tego, kurwa!

Jego krzyk rozniósł się echem po laboratorium. Drgnięty nim upuściłem słój. Rozbił się, a ze środka wydobył się ohydny fetor. Widziałem, jak w galaretowatej substancji coś wije się i pulsuje. Trwało to tylko kilka sekund, a potem zapanował bezruch. Doktor podszedł i ostrożnie zebrał resztki słoja i galarety.

— To... To żrące. Mówiłem, żeby nie ruszać... Od teraz mówię.

Jego twarz poczerwieniała, co w połączeniu z nikłym, bladym światłem lampy nad głową dawało efekt, jakby czaszka doktora zmieniła się w bordową kulę z doczepionymi na szybko włosami. Mały nosa ginął w tej niecodziennej karnacji, a brązowe, piwne oczy przypomniały czarne węgielki. Tak samo nieprzeniknione.

Wzdrygnąłem się. Doktor chwycił za kraniec stolika i podtrzymując się, spojrzał na mnie. Przeszywający wzrok obnażył mnie z resztek pewności siebie. Ta bitwa wylądowała w rubryce „przegrałeś, ty miękka pipo, znowu".

Do kolejnych walk nie doszło. Doktor zażył lekarstwo na uspokojenie, zapewne relanium i znów przybrał wyraz twarzy znudzonego psa. Od tego czasu jednak wiedziałem, że ten pies ma ostre kły i patrzy mi na ręce.

Nie dotykałem więc dziwacznych preparatów bez pozwolenia. Jego pozwolenia. Bo to Hohenheim zarządzał całym tym ‘’dobrem’’ zgromadzonym w szafkach, pod stolikami i w trzech dużych sejfach. Nie wspomniał o nich ani razu. Omijał każde niewygodne pytanie. Wszystko było w porządku (względnym jak na resztę popapranego towarzystwa) aż do momentu feralnego wypadku.

Wypadku, który zmienił mojego mistrza w potwora.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • fanthomas 02.08.2019
    Tym razem faktycznie pisaliśmy w duecie
  • JamCi 02.08.2019
    Ooooo mój ulubiony duet. Jak tylko przybędą moje władze umysłowe - ja też przybędę.
  • fanthomas 02.08.2019
    Jamci przybywaj, otwarte całą dobę ;)
  • JamCi 02.08.2019
    fanthomas :-)
  • JamCi 03.08.2019
    Jestem. Ciekawie. Wciąga. Obudziło niedosyta. Czekam na więcej. Trochę doktor niespójny, chyba że to taktyka. Trochę obrzydliwe, ale na razie trochę. Jestem w trakcie śniadania, nic nie wyskoczyło czyli jest ok. :-) 5 :-)
  • fanthomas 03.08.2019
    Bo to szalony doktor ;)
  • Canulas 03.08.2019
    Całkiem ok. Jakaś literówka, chyba w "nosa" i gdzieś stam za krótka kreska. Treść nie zachwyca, ale zaciekawia.
    Pozdrox
  • Orchid.Solma 07.08.2019
    Naprawdę lubię :) Czekam na kolejną część :)
    Pozdrowionka

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania