I wcale nie żyli długo, ani szczęśliwie. Prolog.

Megan spięła konia i zmusiła do jeszcze szybszego galopu. Klacz zaczęła charczeć i potykać się, jednak biegła dzielnie. Dziewczyna z trudem omijała wystające gałęzie i korzenie. Droga, drzewa i niebo zlały się w jeden obraz. Nie miała wyboru, musiała całkowicie zdać się na intuicję i pamięć. Serce biło jej jak oszalałe, gdy wchodziła w ostre zakręty i tylko cudem nie zderzała się z drzewami. Megan nie mogła się odwrócić, wiedziała jednak, że żołnierze wciąż podążają jej śladem. Słyszała ich podniesione głosy i tętent kopyt.

- Dalej, Astrid – wydyszała. - Jeszcze trochę...

Klacz parsknęła i śmignęła do przodu. To był diabeł, nie koń. Dziewczyna mocniej przywarła do grzywy i ścisnęła udami boki Astrid. Musiała pozbyć się pościgu. I to teraz. Las niedługo się skończy i jej przewaga zmaleje. Czuła jak resztki magii zaczynają ją opuszczać. Gdy przekroczy granicę, będzie bezpieczna. Lecz całkowicie bezbronna.

Nagle po jej lewej stronie zamajaczył jakiś kształt. Za chwilę dołączyły do niego dwa kolejne. Dziewczyna zerknęła szybko w bok. Jeden z nich mierzył do niej z kuszy.

Żołnierze?! Ale jak to?!

Serce zabiło jej jeszcze szybciej. Przecież to niemożliwe! Ich konie nie wytrzymałyby takiego tępa. A jednak. Mężczyźni jechali kilka metrów obok przez sam środek lasu.

To niemożliwe!!

- Hajda! Mamy ją!!

Dziewczyna obejrzała się gwałtownie w drugą stronę. Kolejna piątka prawie się z nią zmierzyła. Jej serce zamarło z przerażenia. Nie mogła dać się złapać. Jeśli ją pochwycą, będzie martwa.

- Nie mamy wyjścia, Astrid – szepnęła do jej ucha.

Megan skręciła w bok tak gwałtownie, że prawie wyleciała z kulbaki. Wjechała w najgęstsze zarośla, torując sobie drogę resztką magii. Las ustępował jej miejsca, a potem zamykał się ponownie za plecami. Z każdą sekundą dziewczyna opadała z sił coraz bardziej. Przed oczami widziała czarne plamy, w ustach jej zaschło a ręce wykrzywiły się i zesztywniały.

Nie mogła się poddać. Nie teraz! Nie, gdy była tak blisko...

Diabelski galop przez gęstą puszczę jednak poskutkował. Nikt nie był na tyle szalony, aby wjeżdżać konno w samo serce lasu. Nikt, prócz niej. Megan i Astrid parły na przód, im bardziej zmęczone tym pełniejsze chorej determinacji. Teraz była to ucieczka przed samą śmiercią.

- Nie...poddam...się.

Los im sprzyjał, a Bogowie musieli tego dnia być w dobrych humorach, bo po pewnym czasie, który zdawał się być wiecznością, Megan usłyszała szum wody.

Na początku wzięła go za majak, lecz las po chwili zaczął powoli rzednąć, ukazując w oddali srebrną wstęgę rzeki.

Udało im się.

- Udało się...Astrid!

Klacz zatrzęsła łbem i zyskując nowe pokłady energii, skierowała się wprost na skraju lasu. Zmęczone oczy Megan zalała nagła fala światła, przebijająca się przez wyrwę między drzewami. Przed nimi pojawił się pierwszy Skalny Totem.

Granica. Dziewczyna zaśmiała się wykończona. Nadzieja odżyła w niej na nowo. Miała szansę wyjść z tego cało.

Megan sama nie wiedziała co było gorsze. Przeszywający ból w boku i klatce piersiowej, który wyrwał z niej donośny wrzask czy smród palonego mięsa, gdy Astrid stanęła w płomieniach.

Dziewczyna leżała na ziemi, próbując złapać oddech, dusząc się przy tym własną krwią. Gdzieś niedaleko jej klacz rżała przeraźliwie w agonii. Świat stał się czarny, całkowicie czarny i przez moment Megan pomyślała, że straciła wzrok. Mrok przed jej oczami był przerażający. Zaszlochała cicho. Była sama w ciemnościach, oszołomiona, kompletnie nie wiedząc co się stało. Zamknęła oczy. Nagle za jej plecami trzasnęła gałązka. Dziewczyna zamarła i zaczęła nasłuchiwać. Ktoś tu był. Ktoś kto władał potężną magią. Czuła ją każdym centymetrem swojego strzaskanego ciała. Kimkolwiek był, chciał jej śmierci. Wiedziała o tym. Próbowała się odwrócić, podnieść, zrobić cokolwiek, lecz gdy udało jej się przewrócić na bok, wrzasnęła z bólu i zwymiotowała.

Ktoś obok niej cmoknął z dezaprobatą.

- Lepiej się nie ruszaj moja droga, bo tylko pogorszysz swoją sytuację.

Megan otworzyła oczy i zobaczyła czarne ciężkie buty tuż przy swojej twarzy. Uniosła z trudem głowę i spojrzała do góry.

- Ty... - wycharczała.

- Ja. - Właściciel butów uśmiechnął się szeroko. - A ty naprawdę myślałaś, że uda ci się uciec?

Głowa dziewczyny opadła z powrotem na ziemię. Zwymiotowała ponownie.

- Patrz, gdzie rzygasz! - mężczyzna odskoczył, jednak nie udało mu się uratować ani butów, ani spodni.

Megan zaśmiała się histerycznie, z rozpaczy, wycieńczenia i wściekłości. Nie udało jej się, choć była blisko. Teraz...teraz było jej już wszystko jedno, co Łowca z nią zrobi.

- Tak ci wesoło?- syknął przez zęby.

Mężczyzna jedną ręką złapał dziewczynę za kurtkę i podniósł z ziemi. Jego poznaczona bliznami twarz wykrzywiła się ze złości. Czarne oczy patrzyły na nią z nienawiścią.

- Zobaczymy czy będzie ci do śmiechu, gdy z tobą skończę, mała suko.

Megan uśmiechnęła się paskudnie. Wiedza, że nie długo wszystko się skończy, dodała jej na nowo odwagi. Zebrała w ustach ślinę i splunęła prosto w twarz Łowcy.

- Ty łajzo!

Uderzenie, było dla niej jak muśnięcie piórkiem.

- Nikt nie nauczył cię, że kobiet się nie bije?

Megan z impetem zwaliła się na ziemię, gdy puścił ją gwałtownie. Dziewczyna złapała głośno powietrze. Zarówno ona jak i Łowca spojrzeli jednocześnie w stronę niespodziewanego przybysza.

Przed nimi z założonymi rękoma stał młody chłopak. Jego ubiór oraz miecz przy boku wskazywały na to, że był rycerzem. Nie miał jednak na sobie zbroi, ani nawet kolczugi, lecz zwykłe ubranie. I był zupełnie sam.

- Odejdź stąd, chłopcze. - machnął na niego Łowca, uśmiechając się drwiąco. - Nie mam na ciebie czasu. Nie widzisz, że jestem zajęty?

- Widzę. - chłopak pokiwał poważnie głową. - Widzę, żeś bardzo zajęty. Męczenie tej biednej młodej damy, rzeczywiście musi być pasjonującym zajęciem.

- Odejdź....stąd. - wyszeptała Megan, na tyle głośno, żeby młodzieniec ją usłyszał.

Łowca zaśmiał się.

- Słyszałeś, tą biedną młodą damę... - wskazał na nią ruchem głowy. - Sio.

Chłopak jednak nie miał zamiaru odjeść. Założył ręce na piersi a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Nie.

Megan spojrzała na niego zdezorientowana. Co on wyprawia? Przecież Łowca może zabić go jednym ruchem ręki. Nawet największa odwaga nie jest w stanie pokonać czarnej magii.

- Uciekaj...Proszę.

Po raz pierwszy spojrzał na nią. W jego oczach była determinacja i olbrzymia pewność siebie. Uśmiechnął się do niej szeroko i...mrugnął?

- Bez obaw. - jego wzrok powędrował ponownie na Łowcę. - Nie z takimi gagadkami miałem do czynienia. Nie obawiam się go.

- Gagadkami?

Głos mężczyzny stał się zimny i stalowy. Aura wokół niego zaczęła się zmieniać. Magia aż elektryzowała powietrze.

- Nie....

- Nie obawiasz się, mówisz? - w ręku Łowcy zebrał się potężny ładunek energii. - Na to wychodzi, że muszę wyleczyć cię z tej przykrej przypadłości.

- Nie! - wrzasnęła Megan. - Uciekaj, idioto!

Młodzieniec jednak wciąż stał niewzruszony, nawet gdy Łowca rzucił się na niego. Dziewczyna całkowicie zapominając o paraliżującym bólu, zerwała się i próbowała odepchnąć chłopaka, uratować go, przyjmując na siebie cios. W tej samej chwili, rozległ się potężny huk, który wstrząsnął ziemią. A potem oślepiające światło pochłonęło cały świat.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • elenawest 30.11.2015
    Ciekawe! Zdażyło się kilka małych błędow, co nie umniejsza jednak oceny tego tekstu, a ja daję ci za niego 5
  • _Lucinda_44 30.11.2015
    Dzięki :) Nie wątpliwie jest tam trochę błędów, których nie wychwyciłam, ale hej. Po to jesteście, wy, drodzy czytelnicy, aby prześledzić tekst świeżym okiem i wyłapać wszystkie niedociągnięcia :)
    Cóż mogę rzec. Doskonale mi się dziś piszę (nie wiem czy to nie sprawka pełni :D), więc pojawiło się to, to właśnie :)
  • elenawest 30.11.2015
    No i fajnie, że masz wenę :-) ja ze swojej strony zapraszam cię na mój profil. Może coś przypadnie cii do gustu :-)
  • _Lucinda_44 01.12.2015
    Odwiedzę na pewno :)
  • Lucinda 01.12.2015
    Świetne. Czytałam w napięciu każde kolejne zdanie. Bardzo mi się podobało:)
    ,,w ustach jej zaschło (przecinek) a ręce wykrzywiły się i zesztywniały";
    ,,im bardziej zmęczone (przecinek) tym pełniejsze chorej determinacji";
    ,,skierowała się wprost na skraju lasu" - chyba ,,na skraj lasu";
    ,,Megan sama nie wiedziała (przecinek) co było gorsze";
    ,,kompletnie nie wiedząc (przecinek) co się stało";
    ,,nie długo wszystko się skończy" - ,,niedługo";
    ,,Nie miał jednak na sobie zbroi, ani nawet kolczugi" - bez przecinka;
    ,,Męczenie tej biednej młodej damy, rzeczywiście musi być pasjonującym zajęciem" - bez przecinka;
    ,,Słyszałeś, tą biedną młodą damę" - ,,tę" i bez przecinka;
    ,,Założył ręce na piersi (przecinek) a na jego twarzy pojawił się uśmiech". 5:)
  • wolfie 01.12.2015
    To Twoje pierwsze opowiadanie, które przeczytałam i muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona :) Zdarzyło się co prawda kilka powtórzeń, ale mniejsza z tym ;) Bardzo realistycznie przedstawiłaś scenę pościgu. Zostawiam 4 na początek :) Pozdrawiam :)
  • _Lucinda_44 01.12.2015
    Dzięki za miłe słowa :) Mi także podoba się ta scena, pisało mi się szybko i przyjemnie, lecz to i tak nie do końca to co miałam w głowie :)
  • Szczur 01.12.2015
    Nie przepadam za fantastyką, motywami magicznymi itp., ale przeczytałem, bo tytuł obiecujący i mam nadzieję, że nie jest to zwykły chwyt reklamowy. Heh - biorąc pod uwagę zakończenie - tytuł to strzał w dziesiątkę ;D Początek - scena ucieczki - bardzo fajna, niemal czuć pościg, opisy proste, ale naprawdę udane - wyszło bardzo ładnie, potem coś zaczyna mi się psuć w dialogu - kurde, brzmi ciut nazbyt marysuistycznie.
    I co mnie trochę zmyliło:
    "Jego ubiór oraz miecz przy boku wskazywały na to, że był rycerzem. Nie miał jednak na sobie zbroi, ani nawet kolczugi, lecz zwykłe ubranie".
    Jego ubiór wskazuje na to, że jest rycerzem, mimo że był ubrany zwyczajnie, a nie jak rycerz?
  • _Lucinda_44 01.12.2015
    Musiałam poszukać co znaczy marysuizm :D Z tego co zrozumiałam jest to nadmierny patos?
    Wiem, wiem. Dużo osób mówi mi, że mam z tym problem. Ja tego nie czuję :) Ale fakt, że w dialogach nie jestem zbyt mocna. Wolę opisy :)
    A co do tego rycerza. Chodziło mi o to, że rycerze nie noszą zawsze pełnej zbroi, prawda? Mają, że tak powiem, cywilne ciuchy. Nie bardzo wiem, jak to wytłumaczyć. I nie bardzo wiedziałam jak to napisać, więc poszłam najmniejszą linią oporu. Fakt, ten fragment mógł wprowadzić trochę zamieszania.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania