Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ida

12.10.2016

 

W tym październikowym dniu jeszcze nie wiedziałam, że stanie się on dla mnie początkiem końca…

Wstałam jak zwykle o 4.30 i myślami już planowałam co zrobię po powrocie z pracy.

Moje ambitne plany na pisanie opowiadań lub mniej przyjemne – czytanie materiałów do pracy magisterskiej zawsze odchodziły na dalszy plan, zaraz po tym jak zmęczona przekręcałam zamek w drzwiach po dwunastu godzinach pracy na produkcji.

Leniwie powiodłam wzrokiem po jeszcze ciepłej kołdrze łóżka, głośno westchnęłam i zaczęłam szykować się na kolejny pusty dzień.

 

Pracowałam w firmie zajmującej się produkcją drewnianych elementów do sklepów meblowych.

Na szczęście dzięki pomocy starszej siostry – księgowej, przydzielono mnie do ,,pakowni’’, gdzie składałam kartony, pakowałam okucia do łóżek lub stałam na taśmie i wkładałam ciężkie deski z tzw. szynami.

Sam fakt, że dzięki rodzinie dostałam ,,wymarzoną’’ robotę dla pracowników fizycznych, czynił mnie wyklętą już od pierwszego dnia.

Słyszałam codziennie szepty i celowe głośne akcentowanie mojego nazwiska przy rozdzielaniu zadań.

Rosłonowska! Czy byłabyś tak łaskawa ruszyć pizdę i pomóc Pani Grażynce przy okuciach?

Tak brzmiało moje powitanie przez brygadzistę, który sądząc, iż powiedział coś zabawnego obdarzył mnie i grubą Grażynę prawie bezzębnym uśmiechem.

Od tego momentu codziennie myślałam jak wyrwać się z tego miejsca.

 

Moją deską ratunku miały okazać się studia. Ciepłe etaty były wygrzewane przez innych, a humanistyczny umysł i młody wiek nie sprzyjały znalezieniu ,,dobrej pracy’’. Musiałam jakoś wiązać koniec z końcem po śmierci ojca.

Matka po stracie już nigdy nie mogła się odnaleźć. Zaszyła się w pokoju i tylko sporadycznie wychodziła, aby coś zjeść lub pokazać się w Urzędzie Pracy, z którego wracała w gorszym stanie niż była…

Siostra jest moim zupełnym przeciwieństwem – twardo stąpająca po ziemi, analityczna, oschła i bardzo ambitna.

Sam fakt, iż dodatkowo jest ode mnie dziesięć lat starsza sprawiał, iż z naszej trójki najlepiej poradziła sobie po śmierci taty.

Jak zwykle w tym dniu spoglądałam na zegarek do upragnionej przerwy śniadaniowej.

Kiedy wreszcie mogłam zjeść czerstwy chleb i wypić gorzką kawę, mimochodem weszłam na znajomą stronę ofert pracy…

JEST!

Zobaczyłam, że wystawiono ofertę na opiekunkę w żłobku, który znajdował się dosłownie kilka ulic od mojego wynajmowanego pokoju. Gdybym mogła, na miejscu zrzuciłabym z siebie robocze ubrania i pobiegła z listem motywacyjnym i CV. Na szczęście w ataku euforii miałam jeszcze resztki zdrowego rozsądku…

 

3.11.2016

Mimo, iż w tym dniu nieustannie padało, a cała Bydgoszcz przykryta była gęstą mgłą, ja czułam się najszczęśliwszą osobą na ziemi.

Miałam świadomość, że pewnie to będzie kolejny most do spalenia, jednak byłam ciekawa nieznanego. Nadal nie mogłam w to uwierzyć, że rozpoczynałam nową – lepszą pracę. Wiedziałam, że moje zarobki nie ulegną zmianie, jednak odetnę się na dobre od toksycznych ludzi…

 

7.11.2016

Z początku byłam przytłoczona ogromem bodźców i próbami zapewnienia różnych potrzeb dziesiątce dzieci naraz, jednak mimo zmęczenia i bólu głowy byłam naprawdę szczęśliwa, że mogę towarzyszyć najbardziej niedoświadczonym ludziom we Wszechświecie w poznawaniu Świata, a oni mogli mi się w zamian odwdzięczyć prawdziwie najszczerszymi uśmiechami, bądź próbami wypowiedzenia dziękuję poprzez nieudolne dia, poprzedzone przytulaniem.

Czułam, że jestem we właściwym miejscu o właściwym czasie.

 

16.11.2016

Rutynowo wykonywałam swoje obowiązki z nowo poznanymi dziewczynami z pracy kiedy zobaczyłam kogoś, kogo nie powinnam widzieć.

CHAOS …

 

17.11.2016

Poprzedniej nocy dużo o Tobie myślałam, co chwilę karcąc siebie w myślach, że tak szybko potrafię się zauroczyć.

Teraz powinnam unikać Ciebie jak ognia, jednak moje ciało już podjęło decyzję za mnie..

 

18.11.2016

Przyłapałam się na tym, iż co chwilę zerkam na zegarek wyczekując – nie końca pracy, lecz Twojego uśmiechu kiedy odbierasz Janka.

Niestety dziś się nie zjawiłeś…

 

21.11.2016

Cały weekend myślałam o Tobie oraz z fascynacją przyglądałam się Twoim zdjęciom, zaraz po tym jak poznałam Twoje nazwisko. Od 16.11.2016 wszystko było Twoje.. zwłaszcza Ja.

Dziś zobaczyłam Ciebie z lekkim zarostem oraz wyjątkowo pogniecioną koszulą, jednak wszystko i tak dodawało Tobie uroku.

Z początku nie zauważyłeś mnie, kiedy tłumaczyłeś swoje spóźnienie dyrektorce. Usłyszałam jedynie wyrwane słowa choroba, szpital, badania Mikołaja i zobaczyłam niewyobrażalne zmęczenie w Twoich oczach…

Kiedy w końcu Twoje oczy spotkały się z moimi, poczułam rozlewające się po całym ciele ciepło - świeżo napływającej krwi, szybki puls i ogromną miłość…

Gdybyś w tamtym momencie kazał mi się zabić, zrobiłabym to bez zastanowienia..

 

24.11.2016

Zrozumiałam, że już nie myślę o Tobie mimochodem – przelotem, podczas wykonywania jakiejś prostej czynności, lecz robię to wręcz kompulsywnie i nieustannie, nawet wtedy kiedy muszę załatwić coś, co wymaga głębokiego przeanalizowania.

Nie potrafiłam się na niczym skupić, przestałam jeść, nawet nie pamiętam czy cokolwiek piłam.

16.12.2016

Przez wszystkie dni nie pojawiłeś się odebrać synka ze Żłobka. Robiła to za Ciebie Twoja żona – Marta. Nie czułam do niej zazdrości, jednak byłam przejęta dlaczego przez ten czas zniknąłeś z mojego życia. Chciałam z Tobą porozmawiać i zapytać co się stało.

Moje zmartwienie toczyło mnie niczym powolna, lecz niezwykle bolesna choroba, więc postanowiłam dowiedzieć się od Dyrekcji co się dzieje.

Pani Alina siedziała przy swoim biurku , tłumacząc komuś przez telefon proces rekrutacyjny w naszej placówce. Uraczyła mnie niezadowoloną miną i wskazała palcem drzwi.

Kiedy wracałam w stronę Sali zabaw, Marcelina – również opiekunka, szturchnęła mnie i zapytała

Co Ty taka nieswoja od jakiegoś czasu?

Okłamałam ją, że martwię się zachowaniem Janka.

To Ty nic nie wiesz? Ich starszy syn – Mikołaj ma raka. Podobno to białaczka.

Nagle zrobiło mi się duszno i szybkim krokiem skierowałam się w stronę łazienki. Podeszłam do umywalki, aby opłukać twarz i wrócić do dzieci, jednak dopiero kiedy zwymiotowałam poczułam się lepiej. Postanowiłam przyjąć na siebie Twoje cierpienie Jakubie…

 

03.03.2017

Od przerwy świątecznej Janek, już nie pojawił się w żłobku. Z początku miałam nadzieję, że jakoś się wszystko ułoży, jednak po dłuższej nieobecności dowiedziałam się, że Twój syn już nigdy tu nie wróci. Pozostałeś tylko nikłym wspomnieniem.

Musiałam pogodzić się ze stratą.

 

04.03.2017

Był weekend, więc postanowiłam mimo deszczowego dnia pójść na spacer…

Boże, to Ty. Nie mogłam się pomylić. Poznałeś mnie. Uśmiechnąłeś się szczerze, jednak w Twoich oczach nadal widziałam smutek. Jakubie powiedz choć słowo, pokaż, zrób cokolwiek bym mogła Ciebie pocieszyć…

Podszedłeś wolnym krokiem w moją stronę i zapytałeś o moją pracę. Przyszło Ci to zupełnie naturalnie i byłeś prawdziwie zainteresowany tym co mam do powiedzenia.

Nagle rozmowa potoczyła się w stronę Twoich ostatnich rozpraw, nowych przepisach i krwawych kryminałach, które o dziwo wspólnie przeczytaliśmy, a także Twojego wyjazdu.

Naszą ożywioną rozmowę przerwała ulewa. Zupełnie przeoczyliśmy moment, kiedy krople deszczu stawały się z każdą sekundą coraz cięższe i liczniejsze.

Chodź

Powiedziałeś i bez zbędnych tłumaczeń poszłam z Tobą do pobliskiego hotelu.

Usiadłam na łóżku i spojrzałam za okno w które z przeogromną siłą uderzały krople deszczu, zaś korony drzew targane były silnymi podmuchami zimnego wiatru.

Czułam, że natura daje mi złowieszcze znaki…

Usiadłeś obok mnie i cicho zapłakałeś. Wtedy wiedziałam, że nie byłam w Tobie zauroczona, lecz zakochana…

Przyłożyłam drżącą dłoń do Twoich ust i usłyszałam:

Walczyłem z sobą od momentu kiedy Ciebie zobaczyłem Ido. Przepraszam…

 

Nagle poczułam gorące ciało i usłyszałam przyśpieszony oddech…

Wszedłeś we mnie mocno. Każdy Twój ruch był pełen pasji i pożądania .. zupełnie jakbyś chciał pozbyć się wszystkich tęsknot i lęków, dzieląc się nimi ze mną.

Z każdym coraz silniejszym pchnięciem, czułam coraz bardziej rozgorączkowane dłonie i stłumione jęki…

Kiedy dochodziłeś widziałam jak Twoje źrenice stopniowo się powiększają, zaś całe ciało wygina się z rozkoszy..

 

Po wszystkim spojrzałeś na mnie przepraszającym wzrokiem i pospiesznie się ubrałeś.

 

Zostałam sama. Już na zawsze…

 

https://www.youtube.com/watch?v=LAxCqlU-OAo&ab_channel=TOPSIFYDanmark

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Poncki 9 miesięcy temu
    Trochę zaimków jak dla mnie za dużo. Wydaje mi się, że jeśli nie było by imion w ogóle to lepiej by się czytało.

    Poza tym zakończenie... bez urazy, ale... pokazany jest piękny akt, ale jakoś tak bez adoracji, zdawkowo.
    Takie odniosłem wrażenie.
  • plath 9 miesięcy temu
    Mam skłonność do rozpisywania się, więc uznałam, że w tym przypadku skracanie rozwlekanych opisów zadziała zachęcająco i przytrzyma ciekawość czytelnika. W przypadku aktu powinnam zwolnić ;) Masz rację..mimo wszystko dzięki za wszelkie uwagi
  • Sufjen 9 miesięcy temu
    Wkradło się trochę chochlików do tekstu, ale to bardziej zrzucam na karb przeoczenia. Gruntowna korekta i będzie dobrze. Zainteresował mnie sposób prowadzenia narracji i próba ucieczki od tzw. sztampowych rozwiązań. Nie wyszło to źle.
    Chętnie zapoznam się z innymi, Twoimi propozycjami. Pozdrawiam! :)
  • plath 9 miesięcy temu
    Dziękuję :) Presja rośnie xd

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania