I'm a born writer, czyli ptak wylatuje z gniazda
https://www.youtube.com/watch?v=T-5tWetau1w - zalecam słuchać w czasie czytania, nawet, jeżeli się niczego nie rozumie :)
A, i osoby, które w komentarzach wypisują błędy. Doceniam niezmiernie wasz wysiłek i dobre chęci, ale nie tym razem. Dziękuję.
"I'm a born singer,
To troszkę spóźnione wyznanie
I swear,
Ten miraż, który tak odległy wydawał się
Jest wreszcie tu, tu...
I'm a born singer,
Może to ciut za wcześnie
Ale ja tak cieszę się,
Jest dobrze..." ~ "Born Singer", Bangtan Boys
A gdyby tak zamienić słowa tej piosenki? Zostawiając ogólne znaczenie, jedynie zmieniając niektóre wyrazy, tak, by powstała piosenka opisująca mnie? Upartą, z deka wkurzającą, nieco naiwną trzynastolatkę z marzeniami większymi od powierzchni Rosji. Tę, która umie zepsuć każdą parę słuchawek, która wpadnie w jej ręce, która do granic niemożliwości kocha ryż, sushi i wszelkie inne jedzenie azjatyckie, która uzależniona jest od gry Criminal Case (cicho, to nadal ma być tajemnica!). Tę Maję, która was przez okrągły rok zasypywała swoimi opowiadaniami, wierszami i ogólnie: twórczością.
Rok temu... Uważałam pisanie za zabawę. "Ha ha ha, napiszmy kolejny rozdział tego gówna, heheszki, ale się fajnie bawię". Tak właśnie myślałam. Nie miałam swojego warsztatu za jakiś nie wiadomo jaki talent, tylko po prostu za bekę. Teraz patrzę na siebie i tak sobie myślę: "Wow. Tyle zmian zaszło. Urosła determinacja, zrodził się cel na życie, zmieniło się całe moje podejście do pisania..."
Czekajcie! Cholera... Przecież ja wciąż jestem sobą. Nadal jestem tym, kim jestem. Tyle że teraz jestem jeszcze kimś więcej. Jestem pisarką.
Zdaję sobie sprawę, że teraz gadam bez sensu, ale cóż. Nie bardzo widzę ani ekran, ani klawiaturę, łzy wszystko zasłaniają. Nie chcę stąd odchodzić. Ten portal był przez ten ostatni rok moim domem, to tutaj miał miejsce mój debiut. Na Opowi odnalazłam przyjaciół, wsparcie, a nawet zakochanie. Serio, teraz zamiast serca mam w piersi gigantyczną dziurę, która pewnie nie zostanie wypełniona przez długi, długi czas.
Dzisiaj jest moim ostatnim dniem na tej stronie. Po opublikowaniu tego opowiadania, reszta moich tekstów zniknie, razem z moją obecnością. Czemu? Całkiem proste. Chcę zobaczyć, co umiał wykreować ten pozostawiony do własnej woli portal. Jaki pisarz umie stąd wyjść i powiedzieć, że mu się w życiu udało. A rok na Opowi to długo. Dziś jestem inna, niż ta Maja Kwaśny z 21 marca roku 2015. Dziś mam dwie publikacje na wyciągnięcie ręki, które z odrobiną szczęścia zgarnę i nigdy nie oddam. Muszę wylecieć z gniazda i wzlecieć o własnych skrzydłach. Jak niepewny nastolatek, który wyprowadza się z domu i jedzie na studia. Sama w tym pisarski świecie chcę spróbować się wybić. I nie mieć miejsca, do którego można wrócić, bo na głębokich wodach się nie udało. Chcę rozwijać swoje pisanie bez ograniczeń, by kiedyś zobaczyć swoją książkę, wydrukowaną, wydaną, stojącą dumnie na półce w księgarni. Dawniej ta wizja wydawała się tak absurdalna, tak niemożliwa, tak daleka... A droga do niej długa i bolesna. Teraz widzę ją wyraźniej z każdym dniem. A ból tej ścieżki zniosę z uśmiechem na ustach.
I na koniec kilka podziękowań, zanim ryknę i powiem, że jednak zostanę.
Na początek BreezyLove, która zostawiła mi mój pierwszy w życiu komentarz. NataliiO, która wiele razy była mi ciepłem na sercu, swoimi miłymi słowami zawsze sprawiała mi radość. Oczywiście KaroliKorman, która była, dziś wiem, moją najwierniejszą czytelniczką i z całego serca jej za to dziękuję. A twoja Carmen nadal mi towarzyszy przez życiowe labirynty, jako bohaterka i historia, jakich nigdy nie zapomnę. FilipowiZKonopii, który mnóstwo razy dosłownie rozwalił mi żebra swoimi ripostami, wierszami, docinkami i ogólnie... wszystkim. Za dobrego rozweselacza :) ŚlepcowiZMetra, za te wartościowe komentarze, prawdziwie twardą krytykę, która tylko zmotywowała mnie, by piąć się wyżej. Galtharowi za to samo. Chłopaki, genialni byliście. Wlepiam wielkie piątki, bo tylko tyle trzynastolatka ma do zaoferowania (piwo macie u mnie za pięć lat, słowo honoru. albo za trzy, przyjedźcie do Luksemburga) i serdecznie dziękuję. MrJ, za pomoc z moim opowiadaniem fantasy, które pisze się wolno, ale pisze. Ostatnio bliżej się zapoznaliśmy i jesteś naprawdę spoko gość, choć na początku z deka się ciebie bałam. Efrii, za jej cierpliwość, zawsze mądre porady i bycie takim moim... mentorem? Wiesz, o co mi chodzi XD Ren albo Madzi, za sama wiesz co :3 Ale też za samą obecność, no wiesz, bo twoja Maja cię kocha bardzo :3 Sakalowi... Matko, Boże, Józefie, w sumie za wszystko. Rozmowy, żarty, wiersze, drabble, zwierzanie, pomoce, uczucie, przyjaźń i... serio, całą naszą relację. Sorki, że schrzaniłam. Wybacz mi. Shiroi za to, że nadal przy mnie jest. Za wszystkie korekty, długie, długie godziny na Facebooku, za to, że mogłam powiedzieć ci dosłownie każdą rzecz o sobie... Dzięki tobie zyskałam przyjaciółkę, o której marzyłam i tak bardzo, bardzo dziękuję siłom wyższym, że dane było mi cię spotkać.
I wreszcie, Ichi i Haru. Osobny akapit, bo tutaj już mi klawiatura tonie w łzach. Wy wiecie wszystko. Ja naprawdę... nie wyobrażam sobie swojego życia, gdyby nie było was przy mnie. Byłoby jakimś walonym gównem. Ale mam was i za to dziękuję wam każdego dnia. Kocham was, kocham, kocham. I chociaż bywam trudna, to nie zapominajcie o mnie.
I oczywiście całemu Opowi. Za wszystko.
Wasza Majeczuunia :D
PS Jakby ze mnie jako pisarki coś wyszło (wiecie, publikacja albo coś w ten deseń) to opublikuję, bez obaw. Tyle wam obiecuję.
Komentarze (14)
Płacze ;-;
Sukcesów życzę, należą się. :)
Serce przystawało na moment,
To przyśpieszało gwałtownie.
Drżąca ręka ocierała mokre przyciski,
Niebo zaczęło płakać, na pożegnanie Słońca.
Pięciowers ode mnie dla Ciebie, Maju... Brakować mi będzie rówieśniczki na Opowi :P Mam nadzieję, że popiszemy jeszcze kiedyś na Fb czy coś :)
Zaglądnij tu czasem.
Powodzenia :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania