IMBECYLIADA – AKT PIERWSZY

IMBECYLIADA

 

AKT 1, SCENA 1

 

POKÓJ GOŚCINNY.

(Na kanapie siedzi LEŚMIAN ubrany w szary, staromodny trzyczęściowy garnitur, noga założona na nogę. Czyta gazetę.

Wchodzi ALEKSANDRIA w stroju uczennicy.)

ALEKSANDRIA: Ojcze, Debilia znowu pogryzła psa.

(Tupie nogą. LEŚMIAN nie rusza się.)

ALEKSANDRIA: Ależ ojcze, ojczulku, najoczulniejszy tatulku, Zachłania dalej jest okropnie gruba, w dodatku je kozy z nosa!

(LEŚMIAN dalej nie reaguje. Marszczy wąs.)

ALEKSANDRIA: Tatulinku, mleko się skończyło.

(LEŚMIAN podrywa się gwałtownie, wyciąga z kieszeni stary banknot stuzłotowy i daje ALEKSANDRII. Ta ucieka, teatralnie wywijając nogami. Słychać brzęk tłuczonego szkła.)

ALEKSANDRIA (z offu): AAAA!

(Mija kilka sekund, podczas których LEŚMIAN usiłuje dyskretnie dłubać w nosie. Zasłania się gazetą. Po chwili wtacza się DEBILIA, ubrana jak dziwka, z szablą wbitą w pierś. Wychodzi z niej DUCH DEBILII i staje obok.)

DUCH DEBILII (czyli DEBILIA z białą twarzą): Cyt.

LEŚMIAN: Ale się porobiło.

 

AKT 1, SCENA 2

 

(Na kanapie siedzi LEŚMIAN, tym razem dupą na oparciu. Buty stoją na ziemi, LEŚMIAN rusza palcami stóp i patrzy na martwą DEBILIĘ. )

KOMORNIK (zza drzwi): Puk, Puk.

LEŚMIAN: Proszę wejść.

(Wchodzi)

KOMORNIK: Przyszedłem po pańską córkę, w imieniu skarbu państwa pana córka… (zagląda w papiery) ...Debilia Annabella Kozaczkiewicz-Cholewska została zajęta za długi pańskiej żony, Imbecylii...

LEŚMIAN (przerywa mu dramatycznym gestem): Proszę nie wymawiać jej imienia.

KOMORNIK (zmieszany): Kiedy ja muszę.

LEŚMIAN (zasłania uszy rękami i robi ustami dziwne dźwięki): BELELELELE

(W tym czasie KOMORNIK wymiawia całe imię i nazwisko: Imbecylia Andromeda Ferenc Pajacykiewicz-Burkalifa-Cholewska.)

KOMORNIK (zbliżając się do LEŚMIANA): To już, panie Leśmian!

LEŚMIAN: Dziękuję, młody człowieku. Jak pan widzi, Debilia leży martwa na podłodze. Może pan sobie ją zabrać.

KOMORNIK: Pan tu podpisze.

(Podaje LEŚMIANOWI świstek i ołówek. LEŚMIAN podpisuje na kolanie, łamiąc przy tym ołówek i dziurawiąc kartkę. Oddaje tamtemu oba uszkodzone przedmioty.)

LEŚMIAN: Pomóc panu ją wynieść?

KOMORNIK (chowa świstek za pazuchę): A jakby pan był taki uprzejmy…

LEŚMIAN: Może ja podstawię panu taczkę, i zamiast ją znosić, zrzucimy przez okno?

(Pokazuje, jak to zrobią.)

KOMORNIK: W porządku.

(LEŚMIAN wychodzi. KOMORNIK wyciąga ze zwłok szablę i odkłada ją, opiera o kanapę. Zarzuca sobie zwłoki na plecy i też wychodzi.)

 

AKT 1, SCENA 3.

 

(DUCH DEBILII siedzi w pozie LEŚMIANA na kanapie. Wchodzi ZACHŁANIA, ubrana we wstrętny zielony sweter i wygniecioną różową, plisowaną spódnicę.)

ZACHŁANIA (robi ruchy jak we mgle): Debilio, czuję twoją obecność!

DUCH DEBILII: Żałuję, że moje jelita zostały w ciele, poczułabyś jeszcze zimny bigos.

ZACHŁANIA (przykłada rękę do ucha): Debilio, słyszę twój głos!

DUCH DEBILII (zażenowany i znudzony): No nie gadaj…

ZACHŁANIA: Debilio, Debilio, gdzie schowałaś dolary?

DUCH DEBILII: Po moim trupie!

(ZACHŁANIA otwiera usta w szoku.)

 

(Na scenę wbiega CHÓR KORYNTU CÓR, ubrany jak tanie kurwiska. Twarze białe, kabaretki, szpilki, duże dekolty, czokery. Reprezentacja taniości i dziadostwa.)

CKC: Oj, oj, Debilio / oj, oj, Debilio / Daj swój pieniądz Zachłani / Oddaj swe dolary! / Niech ma na słodycze / Niech ma też ubrania / Niech wspomina cię dobrze / Debilio, Debilio / Zdradź jej, gdzie chowasz dolaaaary / Dolary, dolary, Ddolaaaary!

(CKC śpiewa bez muzyki, myli się, poszczególne osoby z chórku patrzą na siebie, potem rezygnują i wychodzą, nadąsane.)

 

DUCH DEBILII: Zasługuję na więcej. To? (Wskazuje na CKC) To jakiś żart.

ZACHŁANIA: Siostrzyczko, potrzebuję na…

DUCH DEBILII: No, na co?

ZACHŁANIA: Na słodycze.

DUCH DEBILII: Za gruba jesteś.

ZACHŁANIA: No to na złoto.

DUCH DEBILII: Nie potrzebujesz złota.

ZACHŁANIA: Kupię sobie jakieś ładne sukienki i butki, kapelutek i płaszczyk, wyjdę taka ładna na miasto i poznam może jakiegoś przystojnego pana, który doceni moje wdzięki i poprosi mnie o rękę!

DUCH DEBILII (patrzy na ZACHŁANIĘ): Ta, jasne.

 

(Wchodzi JEDNA Z CKC i przechodząc przez scenę śpiewa): Daj jej pieniądze, Debilio / Przynajmniej jednej z was coś się w życiu udaaa / Przynajmniej nie przepierdoli na głupoty, hej ho-o!

(Wychodzi.)

DUCH DEBILII (wzdycha): No, dobra. Ale najpierw się umyj. Nawet w zaświatach czuć ten twój sweter.

 

AKT 1, SCENA 4

 

(ZACHŁANIA siedzi z KOMORNIKIEM na kanapie i całują się. Obok siedzi DUCH DEBILII, wyraźnie znudzony. Podpiera twarz pięściami.)

KOMORNIK: Ale pani jest piękna, pani Zachłaniu.

CKC (wystawiając głowy zza kanapy): Kłamie, kłamieee!

(ZACHŁANIA wstydzi się i odwraca głowę.)

KOMORNIK: Jest pani dużo piękniejsza od pani siostry, Debilii.

(DUCH DEBILII wali z pięści lekko KOMORNIKA w ramię.)

CKC: Ooo, ooo, jak on mógł, co za zbój, co za wstrętny z niego ch…

DUCH DEBILII: Dobra, dobra, wszyscy wiedzą, co z niego za szuja, cicho tam.

ZACHŁANIA: Och, to żadna nowość, Debilia nie była specjalnie urodziwa, pewnie dlatego, że sprzedawała swoje wdzięki na skrzyżowaniu Lwowskiej i Ziemiańskiej, wie pan, w Zaułku Degeneratów.

DUCH DEBILII: Ale z ciebie świnia, siostrzyczko.

CKC: Wypaplała siostra mała / że z wszystkimi siostra spała / że debilia się puszczała / że i trypra nieraz miała

DUCH DEBILII: Cicho tam już!

JEDNA Z CKC (piskliwym głosem): A może nawet syfa!

(DUCH DEBILII odwraca się i grozi CKC palcem.)

KOMORNIK: Niemożliwe!

ZACHŁANIA: A jednak. Była zakałą rodziny. Kiedyś była piękna, ale sprzedała cały swój urok, całe piękno! Za dolary!

KOMORNIK: I gdzie teraz są te dolary?

DUCH DEBILII: Nie mów mu!

ZACHŁANIA: A ożeni się pan ze mną?

KOMORNIK: Oczywiście.

(ZACHŁANIA nachyla się i mówi KOMORNIKOWI na ucho.)

DUCH DEBILII: Nieee!

CKC: Nie wiadomo, kto jest większym debilem / Zachłania czy Debilia / Jedna się puszczała / Druga jej oszczędności w kwadrans przeputała!

KOMORNIK: Zamknij oczy… kochanie. Mam dla ciebie niespodziankę.

DUCH DEBILII: Nie bądź głupia.

(ZACHŁANIA zamyka oczy i przygotowuje się do pocałunku. KOMORNIK wstaje, łapie za szablę i przebija ją. ZACHŁANIA zsuwa się z kanapy, wychodzi z niej DUCH ZACHŁANI.)

DUCH ZACHŁANI: O, kurde balans.

(DUCH DEBILII wali ją w tył głowy.)

DUCH DEBILII: Zasłużyłaś.

DUCH ZACHŁANI: No wiem, kurde. Ale czego się nie robi z miłości… Było warto.

CKC (wychodzi zza kanapy i śpiewa): Naiwniara Zachłania / straciła pieniądze / Naiwniara Debilia / straciła pieniądze i życie / Dwie siostry, córki Leśmiana / Takie kretynki, że aż strach / Jak można takie głupie rzeczy robić / Wstyd i hańba / Sialalala!

DUCH ZACHŁANI: Co to było?

DUCH DEBILII: Chór cór koryntu.

DUCH ZACHŁANI: Ale czemu ja to słyszę, jeśli nie byłam córą koryntu?

DUCH DEBILII: Bo to one są chórem cór koryntu, Jaki chór? Cór koryntu. Nie, że śpiewają tylko córom, ale są córami, nadążasz?

DUCH ZACHŁANI: Nie za bardzo. Jestem martwa?

(KOMORNIK wychodzi, słychać otwieranie i zamykanie szulfad, po chwili wraca.)

KOMORNIK: Dwadzieścia dolarów? Dwadzieścia dolarów?

JEDNA Z CKC: Po przedwojennym kursie!

LEŚMIAN (z offu): Mam jeszcze jedną córkę, jak pan chce! Zachłania! Zachłania!

(KOMORNIK chowa pieniądze za pazuchę.)

KOMORNIK: Dwie martwe baby i dwadzieścia dolców…

(Wzrusza ramionami. Wchodzi LEŚMIAN.)

LEŚMIAN: O, tu jest.

KOMORNIK: Też martwa, proszę pana. Zabiła się szablą. To pańska?

LEŚMIAN: Niee, córki. Mam jeszcze jedną, Aleksandrię. Ale tej panu nie oddam, z własnego doświadczenia wiem, że skarb państwa zadowoli się dwiema w zupełności.

DUCHY i CKC: Cyt.

CKC: Skarb państwa chętnie weźmie wszystkie trupy / zgarnie je do szafy i wystawi dupy / Nie jest tajemnicą dla żadnego pana / że dopóki nie zaśmierdnie, może być dy…

DUCH ZACHŁANI: Fuj, możecie przestać?

DUCH DEBILII: Właśnie, dajcie sobie spokój z tymi insynuacjami.

(CKC obraża się i słychać stuk obcasów, jak wychodzą.)

DUCH DEBILII: Nie dawałam za darmo za życia, a po śmierci to najwyżej gwałt, uwłaczający dżentelmenom. A nie-dżentelmeni to mogą spadać.

LEŚMIAN: Jak właściwie trupy moich córek przysłużą się skarbowi państwa?

KOMORNIK: Proszę?

LEŚMIAN: Jak skarb państwa wykorzysta zwłoki, jeśli mogę spytać?

KOMORNIK: Właściwie, wie pan, pojęcia nie mam. (Krzyżuje palce za plecami)

DUCHY: Kłamca! Złodziej! Bandyta! Nie wierz mu, ojcze!

(LEŚMIAN pomaga KOMORNIKOWI wynieść ZACHŁANIĘ, DUCHY patrzą na siebie, wzruszają ramionami. Po chwili DEBILIA podnosi gazetę, ZACHŁANIA pstryka palcami.)

DUCH DEBILII: Możesz przestać?

(DUCH ZACHŁANI przestaje na moment, wodzi bezwiednie palcami po obiciu kanapy.)

JEDNA Z CKC (wchodzi z prawej): Można już?

ALEKSANDRIA (wchodząc z drugiej strony): Proszę. To chyba właściwy moment.

(CKC wchodzą na scenę, każda ma w ręce plastikową różę. Rozdają po jednej każdej.)

CKC: Po jednej róży dla córek Leśmiana / Debilia, tyś piękna jak obraz / I co ci przyszło z tego wszystkiego? / Mogłaś znaleźć sobie męża, a wolałaś…

DUCH DEBILII (wchodzi pomiędzy CKC, dołącza do śpiewu): Prosty-tu-u-cja! Lalalalalalala! Prostytu-ucja, najlepsze co cię spotkać może, lalalala!

DUCH ZACHŁANI: Zawsze uważałam, że jestem zbyt porządna / Że lepszy dla mnie świat gotuje los / Że znajdę męża, pana porządnego / A nie takiego, co ma na oku trzos!

JEDNA Z CKC: Co to jest trzos?

DUCH ZACHŁANI: Ee… Że taka portmonetka jakby.

JEDNA Z CKC: Aha… To by nawet pasowało.

(Przez chwilę gra melodia z pianinka, nikt nic nie mówi.)

CKC: Posłuchajcie historii o Aleksandrii, ostatniej żyjącej córce Leśmiana / wielkiego filozofa naszych czasów / Co zamienił raz zegarek na banana!

DUCH ZACHŁANI: Nasz papa chyba aż taki naiwny nie jest.

DUCH DEBILII (prycha): Pf. Nasz papa przehandlował nasze ciała na bóg wie co, żeby pozbyć się długów mamusi. Patrząc na jego pozostałe dokonania, zamiana zegarka na banana wydaje się wyjątkowo jak na papę lukratywna.

(JEDNA Z CKC parska.)

ALEKSANDRIA: Papa jest ostatnio jakiś nieswój.

DUCH ZACHŁANI: Odkąd mama umarła.

(JEDNA Z CKC chce nabiera powietrza, DRUGA i TRZECIA powstrzymują ją i kręcą głowami.)

DUCH DEBILII: No co?

ALEKSANDRIA: No właśnie, co?

(DUCH DEBILII i ALEKSANDRIA odwracają się do CKC, patrzą wymownie.)

ALEKSANDRIA: No mówcieżeż, do cholery jasnej!

DUCH DEBILII: Ja chyba wiem.

ALEKSANDRIA: No to ty mów.

DUCH ZACHŁANI: Po mojemu to jakby mama była martwa, to byłaby tu z nami.

JEDNA Z CKC: Ty się nie odzywaj!

DUCH ZACHŁANI: Sama się nie odzywaj!

(kłócą się)

ALEKSANDRIA: Czyli mama żyje?

(Dramatyczna muzyka)

Kurtyna

 

KONIEC AKTU PIERWSZEGO.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • stefanklakson 29.01.2019
    Podoba mi się, fajnie napisane i pomysłowe.
  • Okropny 29.01.2019
    Thx za wizytę, komentarz i w ogóle, pozdrø :-)
  • Aisak 29.01.2019
    ZARĄBISTE!!!!!!
    ZACHWYCAJĄCE!!!!!
    Bomba!
    6+
  • Okropny 29.01.2019
    Wow, dzięki Aisak :-)
  • 00.00 29.01.2019
    Dałeś popis sztuki. :) Świetne! :)
  • Okropny 29.01.2019
    Dziękó-ö-ô-ø-ōweczka, Szu :-)
  • Canulas 29.01.2019
    Nie lubię sztuk za bardzo, ale zacnie zacnie wyszło.
  • Okropny 29.01.2019
    To na razie pierwszy akt, ale dzięki, man

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania