Imperatyw TW n

Imperatyw TW n

Osoba:Topielica

Zdarzenie:Powódź na Saharze.

Bajka dla dorosłych

 

Siedziała w cieniu liści, wysoko. Spoglądała na rzekę, której wody z nurtem dążącym do niezmierzonego kresu, od tysiącleci spokojnie spływały przez tę krainę, splatając życie i śmierć, emocje i obojętność. Patrzyła z góry, dziwiąc się, dlaczego właściwie na czas południowego odpoczynku wybrała palmę, skoro mogła się wspiąć na zwykłe, znane jej z ojczyzny drzewo.

Poniżej wzniesienia, na którym się znajdowała, kępka lichych krzewów, otoczona ławicą piachu przywarła kurczowo do brzegu. Brunatne fale łagodnie co jakiś czas dotykały zwisających nad wodą wątłych gałązek. Kawałek dalej, na środku, powoli płynęła zielona wysepka z niemal identycznym krzakiem.

— Widocznie w górnym biegu rzeki musiała być jakaś ulewa, która oderwała kawałek darni — pomyślała obserwatorka ubrana w sukienkę leciutką jak mgiełka.

Przez moment doleciał do niej zapach padliny i mułu, a w ślad za tym na brzegu pojawił się niespiesznie pełznący do wody krokodyl. Śledziła go do chwili, gdy zniknął w odmętach, a potem jej wzrok pobiegł po powierzchni do przeciwległego brzegu. Piasek. Z poziomu, na którym siedziała, widać było bezkres zamarłych w ruchu wzniesień i dolin Sahary.

— Trzy i pół raza większa od Morza Śródziemnego, a nikt nie nazywa jej morzem... — Myśli dziewczyny pełzały leniwie na granicy drzemki, gdy skwirzący głos rybitwy przerwał zamyślenie. Spojrzała w dół pnia na stojącą przy nim zielonkawo-piaskową bestię. Pora największego upału minęła. Zsunęła się, stając obok motocykla i wtedy posłyszała to, czego polecono jej nasłuchiwać. Odległy, lecz coraz głośniejszy szum. Zbliżający się wał wody nie był wysoki. Nie na tyle, by wydawać się strasznym. Jednak gdy dotarł na wysokość palmy uświadomił uśmiechającej się radośnie Ielicy, że do podtopienia motocykla brak kilkunastu centymetrów. Coroczna powódź Nilu niosła ze sobą błogosławieństwo dla mieszkających w dolnym biegu rzeki.

Dziewczyna patrzyła przez chwilę na nabrzmiałe fale i uruchomiła silnik czterotaktu. Czekała ją długa droga do domu, do Hańczy.

***

Dwa miesiące wcześniej wylegiwała się na ulubionej wierzbie, gdy niebo nabrało niezwykłej czerwonawej barwy, a powietrze wokół niej zgęstniało do konsystencji wydechu hutniczego pieca.

— Ach, jakże piękną jesteś boginką — rozległo się przy jej uchu. Złote obręcze na czekoladowych bicepsach podkreślały fizyczność przybyłego, ale twarz niewątpliwej urody niosła w sobie jakiś zniechęcający rys.

— Nie wierz memu bratu Samumowi — zabrzmiało przy drugim uchu. Znacznie jaśniejszy efeb, z figlarnym uśmiechem ujawnił swoją obecność.

— Rzadko bywamy w tych stronach — powiedział pierwszy — lecz mój brat Sirocco tak gorąco zachęcał do tej wyprawy... I miał rację, bo urodą przyćmiłaś wszystkie rusałki, jakie dane było mi poznać. Czy zechcesz nas odwiedzić? A może zabrać cię po prostu ze sobą? — kontynuował brązowo skóry olbrzym, a każdemu z jego słów towarzyszył podmuch coraz mocniej rozpalony i suchy.

— Im szybciej się rozpali, tym jest potężniejszy, ale i szybciej cichnie — ponownie ostrzegł jaśniejszy, wyglądający jak ożywiony, ciemnowłosy posąg dłuta Fidiasza.

Ielica sfrunęła z wierzby, przybrała materialną postać i zwróciła się do widzianych tylko przez podobne jej istoty:

— Być może wybrałabym się z wami, lecz decyzję podejmę dopiero jutro — odpowiedziała z namysłem, po czym z kpiącym uśmieszkiem dodała:

— Nie zapuszczajcie się za daleko na północ, bo stary samotnik Boreasz ostudzi wasze zapały. Do jutra. — Ledwo słyszalny plusk wody był ostatnim dźwiękiem, jaki posłyszeli południowcy.

***

Babcia Topielica zakochała się w młodym rolniku. Mezalians spowodował, że oboje zamieszkali w małej chatce z dala od całej reszty dziwożon, południc, leszych i lich, nad brzegiem Czarnej Hańczy.

Niebawem na świat przyszła córka i, jak wszystkie przed nią, wyrosła na piękną dziewczynę. Wbrew zwyczajowi swoich przodków nie miała przymusu uwodzenia i topienia kochanków. Dowiedziała się o tym, gdy latem nad brzeg rzeki przyszedł Kaziuk, drwal z pobliskiej wsi. Na spłachciu ziemi należącej do dziadka Józika niebawem wyrosła kolejna chatynka, a zaraz potem na świat przyszła Ielica.

Pamiętała ogromnego jak miś, brodatego dziadka i jego bestię. Jej pierwsze wspomnienia dotyczyły momentu, gdy silne ręce niezmiernie delikatnie usadowiły ją wewnątrz czegoś, co wyglądało jak wielki blaszany bambosz. Potem obok pojawiła się noga w szarych, poplamionych spodniach i rozległo się buch, buch, buch. Bambosz, podrygując w górę i dół na nierównościach, ruszył wraz z nogą i tym czymś wydającym rytmiczny dźwięk. Wkrótce drzewa zaczęły uciekać do tyłu szybciej niż płotki przed nią lub szczupakiem. Przez krótką chwilę bała się, ale zatykające dech wrażenia zachwytu i pędu wyparło lęk. Zakochała się w bestii, a dziadek ,widząc jej fascynację, wprowadził ją w tajniki budowy motoru i nauczył prowadzić oraz naprawiać.

Gdy po latach, zgarbiony i chory zdecydował, że pora zobaczyć dno Hańczy, odprowadziły go wszystkie. Ielica pamiętała z jak wielką czułością babcia i mama pomagały umęczonemu staruszkowi wejść do wody i przejść przez Bezpowrotne Wrota. Gdyby nie krzyk stojącego na brzegu taty-Kaziuka powódź zalałaby pół puszczy, bo gdy wodnice płaczą, woda wzbiera. Każda łza to siedem beczek.

***

— Tak proszę pani. Motor wraz z całą zamówioną przez panią resztą ładunku zostanie przez nas jutro dostarczony. Odbierze pani osobiście na lotnisku Abu Simbel? Przylot planowany na siedemnastą miejscowego czasu — pan z recepcji lotniska wyglądał, jakby miał ochotę się zawiązać na węzełek, ale tak było zawsze, gdy dziewczyna coś załatwiała. Odwieczny czar działał na mężczyzn jak dobrze wytresowany walec drogowy – rozjeżdżał ich doszczętnie i bez reszty. Prawdę mówiąc Ielica nigdy nie rozumiała fascynacji urodą. Jeśli miała ochotę na miłość, to ją realizowała i nie miała potrzeby nierozumnego uganiania się za partnerem. Albo odpowiadał na jej taniec, albo nie. To było wszystko. Bez kłamstw, podchodów, umizgów, straty czasu.

Po załatwieniu formalności poczuła się odrobinę zmęczona. W końcu motocykl Ural to nie królik, a tu trzeba było toto załadować na ciężarówkę i gnać prawie dwieście kilometrów, by mieć bestię gotową na powrót do domu, tam dokąd się wybierała.

***

Sam i Siro czekali na nią, czochrając korony drzew delikatnymi gorącymi podmuchami. Wyruszyli bez zwłoki. Obiad zjedli u ciotecznej siostry prababki Ielicy, Jagi, w pobliżu Łysej Góry. Niespiesznie ruszyli dalej by zjeść kolację na Czarciej Górze w Karkonoszach u przyjaciela Wlada Palownika starego lisza Żralca. Przesiedzieli prawie do świtu przy mającym konsystencję rzadkiej galaretki niemal czarnym węgrzynie, którego jeden pucharek wystarczyłby śmiertelnikowi, by przez tydzień był podchmielony, a skutki pijaństwa odczuwał następny. Gospodarz zaskoczony tęgością młodych głów, po północy przeprosił i zniknął. Zapewne by upolować jakieś wracające nad ranem i nasączone trunkami ciało.

Obudzili się z głowami ciężkimi, gdy słońce stało wysoko i po orzeźwiającej kąpieli w lodowatym górskim potoku ruszyli dalej do Diabelskiego Młyna w Schwarz Waltdzie.

Kolejne dni nie różniły się zbytnio. Przemierzyli nudne Niemcy i niezbyt ciekawą Francję odwiedzając wiekowe wiedźmy i lokalne bóstwa, które w ustronnych miejscach przetrwały mimo cywilizacyjnego szaleństwa ludzi. Dopiero podróż wzdłuż brzegów rodzimych dla Sirocco dostarczyła im nieco więcej rozrywki. Tak dotarli do brzegów Turcji. Siro wymówił się jakąś bzdurną przyczyną i wrócił do Italskich wzgórz, a Ielica z Samumem powędrowała na południe i zachód wzdłuż brzegów. Była ciekawa władczyni najpotężniejszej rzeki kontynentu. Samum przyjął to z wyraźną rezerwą. Na szczęście rozmowa odbyła się, gdy byli już w delcie.

— Powiedz, jaka właściwie jest pani Nilu — poprosiła wodnica.

— Stara, uparta, złośliwa i wredna — odparł ciemnoskóry, podrywając kłąb piachu ze złością.

— No wiesz, to jednak jakaś moja daleka rodzina — uśmiechem i wdzięcznym pląsem próbowała udobruchać coraz mocniej parskającego podmuchami olbrzyma.

Zadawnione urazy i gwałtowność wzięły jednak górę:

— Głupia złodziejka, co rusz kradnie moje piękne wydmy — głosem przechodzącym w krzyk wyrzucał z siebie bożek. W miarę jak rosły jego emocje, tężał wiatr, przeradzając się w wichurę wznoszącą coraz więcej pyłu w górę. Po chwili słońce przygasło i zniknęło. Słowiańska boginka, smagana bezrozumną złością i piaskiem, rozczarowana, zanurkowała w ciepłych i ciemnych falach Nilu.

Ciemnych nie tylko od niesionego prądem mułu ale i odpadków oraz brudu. Ielica wiedziała, że i jej ukochana Hańcza tak ma w swoim dolnym biegu. Pomknęła w górę, szukając oznak siedziby pani tej rzeki.

 

Samum miał rację co do jednego. Królowa Nilu była faktycznie wiekowa. Zapewne zwiotczała uroda, a i potrzeba wygody spowodowały, że porzuciła niematerialną postać na rzecz olbrzymiej krokodylicy. Mimo tego jednak, nie można było odmówić jej wyniosłości i dystyngowanego zachowania.

— ...Więc powiadasz dziecko, że przybyłaś za namową tego łobuziaka Samuma? Podejrzewam, że jak jego przodkowie, nie dożyje sędziwego wieku, bo zabije go jego własna niepohamowana złość. Wyobraź sobie, że potrafi zasypać oazę tylko dlatego, że do jeziorka obsunie się kawałek wydmy. Zupełnie jak dziecko, które buduje z klocków coraz nowe zamki, a widząc ich niedoskonałość, wścieka się na przechodzącego po parapecie kota.

— …To miło, że tak serdecznie mnie zapraszasz do siebie. Nigdy nie miałam okazji poznać dalszej rodziny, ale szczerze powiem, że w moim wieku... Nie, to już nie dla mnie takie dalekie wyprawy, a zresztą — dodała z figlarnym błyskiem w krokodylim oku — wyobraź sobie, że płynę przez tę twoją rzeczułkę. Przecież musiałabym połowę drogi przebyć dreptając, bo koryto za wąskie, by mnie zmieścić.

Ielica parsknęła śmiechem wyobrażając sobie monstrualną krokodylicę, taszczącą okrakiem swoje wielkie cielsko nad rzeczką, a potem szybko spoważniała, uświadamiając sobie co zaczęłoby się dziać dookoła.

Rozstały się po kilku dniach, gdy dziewczyna zwiedziła całe sztuczne jezioro od Asuanu do Wadi Halfa. Stojące na dnie zabudowania oraz odsłonięte prądem wody, wielowiekowe budowle, zapadły w pamięć wodnicy podobnie jak wcześniej widok szalejącego Samuma.

***

A teraz mknęła z powrotem do ojczyzny. Bestia przybrana w czar i prowadząca ją Ielica, niewidoczne dla oczu zwykłych śmiertelników, mogły się wydawać chwilowym, wywołanym przez upał zniekształceniem obrazu. Miała już za sobą Syrię i Turcję. Przemierzyła Bułgarię i z każdą godziną była bliżej Tatr. Motocykl spisywał się znakomicie i w pełni zasłużył na wszystkie swoje nazwy. Trwająca od kilku dni bezchmurna pogoda pozwalała na szybką jazdę, ale dla wodnicy męczący był brak kontaktu z wodą i płynącego z niej spokoju.

 

Gienek zawsze lubił ptaszki. No, może „lubił ptaszki” nie jest właściwym sformułowaniem. Lubił ciepło piórek i delikatny dygot serduszek. Nie bardzo potrafiłby odpowiedzieć co bardziej, ale chyba to trzepoczące uczucie w dłoni. Kiedy był starszy, odkrył, że gdy ptaszkowi wyrywa się piórka, odczuwanie jest silniejsze. Tak. Jednak złapać ptaszka wcale nie tak łatwo. Tym więcej, że tatulo i matula jak go kiedyś naszli przy ptaszku... No, na dupie przez dwa tygodnie siadał pomaluśku. Kiedy go nachodziło, szedł do lasu i stawiał małe sidła, a następnego dnia... Teraz, od wczoraj, miał zastawione nad strugą. Potok spokojnym nurtem pełzał, pobłyskując słonecznym złotem, gdy się drzewa na polankach rozstępowały i wpadał do błękitno-ciemno-zielonej sadzawki.

Lustro wody odbijało jakąś chmurę i drzewa okalające toń wyglądały, jakby kąpały się w śmietanowej bieli. Ciszę wypełniało brzęczenie owadów, poćwierkiwanie ptaków, a czasem szum przejeżdżającego nieodległą drogą pojazdu i świergot pół oskubanego zimorodka, którego trzymał w ręce Gienek. Spocone czoło i ślina cieknącą z półotwartych ust. Dygocąca ręka i przyspieszony oddech, i kolejne kolorowe piórko wydarte z maleńką kropelką krwi.

W południową symfonię wpełzł narastający stukot czterotaktu i zgasł nieopodal.

Ielica wyczuła sadzawkę jakiś czas temu, a zbliżające się południe dopingowało ją do odpoczynku. Zwolniła i skręciła w leśną ścieżkę prowadzącą w dół, w stronę skąd dochodził zapach wody. Wyłączyła zapłon i pojazd toczył się powoli, zbliżając do źródła woni. W zapachu wody pojawiła się nowa nuta. Wodnica poczuła, że zaczyna się z nią dziać coś dziwnego. Im mocniej czuła zapach, tym silniejszą stawała się potrzeba zalotnego tańca. Nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca.

Motor zatrzymał się z trzaskiem ostatniej rozjechanej gałązki. Zsiadła, przybrała ludzki kształt i poszła ku przeczuwanej nieuchronności.

Gienek wydarł kolejne piórko, gdy krzaki przed nim rozchyliły się i jego oczom ukazała się piękna, ubrana w prześwitującą sukienkę dziewczyna. Szła od strony bagienka, jakby tańczyła. Chłopak gapił się oniemiały, widząc prześwitujące przez tkaninę piersi. Oczy zesunęły się w dół po doskonałej płaszczyźnie brzucha i oparły na ciemniejszym o ton od rozpuszczonych złotych włosów trójkąciku poniżej. Ręka trzymająca kolejne piórko szarpnęła, a druga zdusiła umęczonego zimorodka i rzuciła na głęboki mech krwawą karykaturę ofiary. Ielica dotknęła chłopca i odsunęła się, stając do pół łydki w toni tuż przy brzegu. Gienek zapatrzony we wdzięki bez wahania wszedł do sadzawki.

 

Pięć minut później na powierzchnię wypłynęło ciało mordercy ptaków, a obok motocykla zmaterializowała się ciężko oddychająca Ielica. Powoli usiadła na siodełku i wpatrzyła się w przeraźliwie błękitne piórko, na którego końcu powoli zastygała kropelka czerwieni. Jej oczy wypełniały się łzami, by spłynąć ogromną kaskadą, topiąc w powodzi Urala-Sacharę i smutek po maleńkim, zamordowanym klejnociku lasu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (43)

  • krajew34 02.02.2019
    Dobra robota, choć musiałbym kilka razy przeczytać, by w pełni zrozumiał to mój wymęczony mózg. Kawał czasu i pracy musiało cię to kosztować. Pozdrawiam.
  • Karawan 02.02.2019
    No, nie wiem ;c Myślę, że to okołogniot, skakanka w czasie i przestrzeni. Tak to jest jak pisacz szuka siebie ;) i to przez prawie tydzień. Dziękuję za odwiedziny ;)
  • Canulas 02.02.2019
    Miło mr. Karawanie, ale to tak troszkę nie działa. Nie mniej - miło.
  • Canulas 02.02.2019
    Oj, sorrex, pomyłka. To właśnie tak działa. Pomyliłem Cię ;) Tekst obadam niedługo. Sorreeexxx
  • Wrotycz 02.02.2019
    Ciężki temat, a bajka fajna. Spersonalizowane wiatry, Ielica patriotka i mścicielka (super z tym zimorodkiem). Pół świata obleciała, aby zrozumieć, że emocjami życie biologiczne i niematerialne, w tym postacie bajkowe - żyją:)
    Zuch dziewczyna, nasza znad Hańczy, prawdziwa.
  • Karawan 02.02.2019
    Dziękuję. Miała być droga ????
  • Wrotycz 02.02.2019
    Mnie pytasz?
    Chyba taki był imperatyw:)
  • Witamy kolejny tekst! :)
  • Karawan 02.02.2019
    Raczej zaklęć ????
  • Karawan 02.02.2019
    Karawan zakalec
  • Karawan 02.02.2019
    Karawan Nie ma jak słownik;c Raczej zakalec ;)
  • Adelajda 02.02.2019
    "Każda łza to siedem beczek." - piękne
    Bardzo ciekawy pomysł, zupełnie inny. Piękne i bogate opisy. Widać pracę włożoną w opowiadanie. Każda postać jest tak bogata i żywa.
    Pozdrawiam :-)
  • illibro 03.02.2019
    Literatura piękna ;) Dosłownie ;) Gratuluję!
  • Karawan 03.02.2019
    Dziękuję. Ważniejsze dla mnie jest to, że "starzy" czasem zaglądają. To bardzo budujące! Dziękuję ;)
  • illibro 03.02.2019
    Karawan Proszę ;) Często się zastanawiam, jak to jest mieć taką wyobraźnię, jaką zaprezentowałeś tutaj ;)
  • Canulas 03.02.2019
    Wyobraźnia, zwracanie uwagi na detal, sama historia, jej zapis i zawarcie zestawu - jest tu wszystko. Pod kątem włożonej pracy, jak i efekt zawarcia składowych TW - tekst niedościgniony. Prawdziwa baśń.
    Nie ma się do czego przyczepić.
    Cudna końcówka.

    Szkoda, że należysz do TW-Team i nie możesz walczyć o nagrodę.
    Bajka tekst.
  • jolka_ka 03.02.2019
    Jak to nie może? :C
  • Karawan 03.02.2019
    Nagrodą najwyższą ( i to sam wiesz doskonale!) są komentarze. Dziękuję ;)
  • Ritha 03.02.2019
    "Dwa miesiące wcześniej wylegiwała się na ulubionej wierzbie, gdy niebo nabrało niezwykłej czerwonawej barwy, a powietrze wokół niej nabrało konsystencji wydechu hutniczego pieca" - 2 x nabrało 9a poza tym bardzo ładny, obrazowy opis)

    Kurde mol, czyta i czytam, i czytam i jestem zachwycona. Klimat, sielankowość narracji, opisy, jej imię, śmietankowa biel i to, to już muszę skopiować:
    "Motor zatrzymał się z trzaskiem ostatniej rozjechanej gałązki. Zsiadła, przybrała ludzki kształt i poszła ku przeczuwanej nieuchronności"
    Bardzo mi się podoba, Karawan, kurde, widać ogrom włożonej pracy, przemyślenie tego opowiadania, wszystko.

    " Powoli usiadła na siodełku i wpatrzyła się w przeraźliwie błękitne piórko[,] na którego końcu powoli zastygała kropelka czerwieni"

    "Jej oczy wypełniały się łzami, by spłynąć ogromną kaskadą[,] topiąc w powodzi Urala-Sacharę i smutek po maleńkim, zamordowanym klejnociku lasu"

    Najlepsze co u Ciebie czytała, jestem zachwycona (!!!)
  • Ritha 03.02.2019
    czytałam*
  • Karawan 03.02.2019
    Ritha Dziękuję za tech - poprawiłem ;). Zawsze bajki jakoś mi pasują i fajnie, że tu też. Dziękuję ;)
  • pkropka 03.02.2019
    Świetnie się czyta. Podoba mi się połączenie starych bóstw z teraźniejszością - ciekawe zestawienie.
    Koniec niesamowity.
  • Karawan 04.02.2019
    Miło, że wpadłaś :) Dziękuję :)
  • Agnieszka Gu 03.02.2019
    Witam,

    Na początek Sahara - samo h zdaje mi się ;) zaraz na początku masz ch...

    "Z poziomu, na którym siedziała widać, było bezkres zamarłych w ruchu wzniesień i dolin Sahary." - ten przecinek między "widać" a "było" lekko mnie wybił z rytmu czytania. Pewny go jesteś w tym miejscu? ;)

    Treść całkiem przyjemna w odbiorze. Nie jestem miłośnikiem baśni ale doceniam pracę, jaką tu włożyłeś - a było jej sporo. Z dobrym efektem.
    Pozdrawiam
  • Karawan 04.02.2019
    Dziękuję za pozdrowienie i techaida ;)) Dwa przecinki teraz widzę jako zbędne powinien imho być po siedziała i tak to zaraz poprawię być może na własna zgubę ;c. Odnośnie Sachary to pewnie cukru mi się zachciało. Uszy czerwone! Dziękuję ;)
  • Jared 04.02.2019
    Chciałem wczoraj już, ale myślę: nie. Tylko nie Egipt! No nienawidzę :P Za to rozmach masz iście encyklopedyczny i geograficzny; od rzeźbiarza posągów Ateny po Karkonosze. O historyczność i detal, jak to u Woza, zadbano pieczołowicie. Od efebu po nazwę tego dziwnego lotniska w Egipcie. Jedyne do czego mógłbym się przyczepiać to tego, że w drugiej części zdecydowanie ciekawiej :P No i kilku błędów: braku spacyj na starcie, brązowo-skóry łącznie :P
  • Karawan 04.02.2019
    Miło, żeś zajrzał. Skoia twierdzi, że postępu u mnie brak. Ja zaś za radą Arysto wlazłem w Nowaczyka i Dwighta.V. Swaina. Napisałbyś może czasem pracusiu [to obelga jest ;)] co u Ciebie, bo inaczej domniemanie rosnąć zaczyna że jakieś GRU czy inne FBI trzyma Cie w szponach i nie puszcza. ;)
    Dzięki za wizytę i wysokich lotów ;)
  • Jared 04.02.2019
    Trzeba koniecznie nawiązać połączenie, prawda to! :D Jak mi się skończą egzaminy i będę miał nieco spokoju, to będę się tu wałęsał i komentował - licznie mam nadzieję. :P Gmailem też będę dostępny ;)
  • Canulas 04.02.2019
    Jared, dobrze. Wspomagaj TW ;)
  • Jared 04.02.2019
    TW moge, TV nie ;P Chyba, że mnie ktoś znowu wkurzy i wykurzy, i się skończy wakacjami od Opowi (znowu) -.-" Parę osób ma potencjał do tego -> wchodzę do małża (:)
  • Karawan 04.02.2019
    Jared Sie nie zaskorupiaj! Narut Cie poczebuje!! ;)
  • Karawan 04.02.2019
    Jared Fachowcy pilnie poszukiwani!!
  • Jared 04.02.2019
    Karawan, coś na już? :o
  • Karawan 05.02.2019
    Jared Dziękuje za gotowość :) Nie siebie miałem na myśli. Zabawa TW potrzebuje tych co wiedzą gdzie przecinki stawiać ;).
  • 00.00 06.02.2019
    Podróż przebiegała szybko, sam koniec mi wystarczył.
    Przekrój obszerny wiedzy i w sumie wracam znowu do punktu kulminacyjnego czyli końca, był świetny. :)
  • Karawan 06.02.2019
    Dziękuję za komentarz i wizytę.;)
  • jolka_ka 07.02.2019
    A ja pochylę czoło nad zapisem. Płynie się przez tekst, lubię dbałość o czytelnika i nie męczenie go dziwną interpunkcją (jak u mnie) i błędami. Przyznam szczerze, że mało czytałam Twoich tekstów, ale że względu na język dokopię się do innych.
    Bajkowo było ;)
  • Karawan 07.02.2019
    Cieszę się, że trafiłem w gust. Dziękuję ;)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Karawan 09.02.2019
    Aż tak źle??? ;)
  • Karawan, oto Twój zestaw:
    Postać: Tajemniczy proboszcz
    Zdarzenie: Kapiący sok malinowy

    Gatunek: Postapo lub Horror (do wyboru)
    Czas na pisanie: 24 luty (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Ritha 01.04.2019
    Okej, zobaczmy tutaj.

    Tak jak w poprzednim, radziłabym uporządkowany zapis zestawu:
    Postać: Topielica
    Zdarzenie: Powódź na Saharze
    gatunek: Opowiadanie przygodowe lub drogi / Bajka dla dorosłych (tu bym wybrała i zostawiła jeden, odpowiadający opku gatunek)

    No i tu też w dialogach bym zamieniła półpauzy na pauzy.

    „Z poziomu[,] na którym siedziała, widać było bezkres zamarłych w ruchu wzniesień i dolin Sahary.”
    „Zsunęła się[,] stając obok motocykla i wtedy posłyszała to, czego polecono jej nasłuchiwać.”

    „– Ach, jakże piękną jesteś boginką – rozległo się przy jej uchu – złote obręcze na czekoladowych bicepsach podkreślały fizyczność przybyłego, ale twarz niewątpliwej urody niosła w sobie jakiś zniechęcający rys.” – ten zapis z drugą kreską sugeruje, że to: „złote obręcze na czekoladowych bicepsach podkreślały fizyczność przybyłego, ale twarz niewątpliwej urody niosła w sobie jakiś zniechęcający rys” jest dalszą częścią wypowiedzi (a z treści wynika, ze to narracja), w związku z czym tę półpauzę: „przy jej uchu – złote obręcze” zamieniłabym na przecinek, tudzież kropkę (raczej kropkę i nowe zdanie)

    „Bambosz, podrygując w górę i dół na nierównościach[,] ruszył wraz z nogą i tym czymś wydającym rytmiczny dźwięk.”

    „Wkrótce drzewa zaczęły uciekać do tyłu szybciej niż płotki uciekające przed nią lub szczupakiem.” – troszkę mnie tutaj gniecie powtórzeni uciekać/uciekające

    „Zakochała się w bestii, a dziadek widząc jej fascynację wprowadził ją w tajniki budowy motoru i nauczył prowadzić oraz naprawiać.” – oprzecinkowałabym „widząc jej fascynację” jako wtrącenie

    „Przylot planowany na siedemnastą miejscowego czasu – pan z recepcji lotniska wyglądał[,] jakby miał ochotę się zawiązać na węzełek, ale tak było zawsze, gdy dziewczyna coś załatwiała.”

    „Przesiedzieli niemal do świtu przy mającym konsystencję rzadkiej galaretki niemal czarnym węgrzynie” – 2 x „niemal”
    „– Powiedz, jaka właściwie jest pani Nilu – poprosiła wodnica[.]”

    „– Stara, uparta, złośliwa i wredna – podrywając kłąb piachu ze złością[,] odparł ciemnoskóry.” – w związku z tym, że po wstawieniu brakującego przecinka zdanie wygląda dziwnie, zamieniłabym na:
    „– Stara, uparta, złośliwa i wredna – odparł ciemnoskóry, podrywając kłąb piachu ze złością”

    „Jednak zadawnione urazy i gwałtowność wzięły górę.” – zdanie zaczynające się od „Jednak” wygląda dziwnie
    „W miarę jak rosły jego emocje, tężał wiatr[,] przeradzając się w wichurę wznoszącą coraz więcej pyłu w górę.”
    „Poza tym, że woda była znacznie cieplejsza[,] była też pełna brudu.” (przecinek + 2 x „była)
    „Pomknęła w górę[,] szukając oznak siedziby pani tej rzeki.”

    „Samum miał rację co do jednego. Królowa Nilu była faktycznie wiekowa.” – zrobiłabym z tego jedno zdanie:
    „Samum miał rację co do jednego – Królowa Nilu była faktycznie wiekowa.”

    „Mimo tego jednak, nie można było odmówić jej wyniosłości i dystyngowanego zachowania.” – tutaj wyrzuciłabym i „jednak” i przecinek („mimo tego” to ma podobne znaczenie do „jednak”)

    „– … To miło, że tak serdecznie mnie zapraszasz do siebie.” – spacja po wielokropku niepotrzebna
    „Przecież musiałabym połowę drogi przebyć dreptając, bo koryto za wąskie[,] by mnie zmieścić.”

    „Ielica parsknęła śmiechem wyobrażając sobie lezącą okrakiem nad rzeką monstrualną krokodylicę, a potem szybko spoważniała, uświadamiając sobie[,] co zaczęłoby się dziać dookoła.” – leżącą (chyba, że chodzi o chodzenie, to lepiej „idącą” czy jakiś mniej potoczny synonim)

    „Bestia przybrana w czar i prowadząca ją Ielica niewidoczne dla oczu zwykłych śmiertelników wydawały się [„być” out] chwilowym”
    „Gienek zawsze lubił ptaszki. No, może [„]lubił ptaszki[”] nie jest właściwym sformułowaniem.”
    „Kiedy był starszy[,] odkrył, że gdy ptaszkowi wyrywa się piórka, odczuwanie jest silniejsze.”
    „Lustro wody odbijało jakąś chmurę i drzewa okalające toń wyglądały, jakby kąpały się [w] śmietanowej bieli.”
    „Dygocąca ręka i przyspieszony oddech[,] i kolejne kolorowe piórko wydarte z maleńką kropelką krwi.”
    „W tą południową symfonię wpełzł narastający stukot czterotaktu i zgasł nieopodal.” – osobiście wywaliłabym „tą”
    „Wyłączyła zapłon i pojazd toczył się powoli zbliżając do źródła woni.” – przecinek albo przed albo po „powoli” (to już jak wolisz, ale gdzieś tam musi być)
    „Szła od strony bagienka[,] jakby tańczyła.”
    „Ielica dotknęła chłopca i odsunęła się[,] stając do pół łydki w toni tuż przy brzegu.”

    Oki, chyba tyle :)
  • Karawan 01.04.2019
    Dziękuję Korektorce:) Niektóre stylistyki zostawiłem uznając, że lepiej oddają to com myślał. Reszta... no, niestety jak na łączce - pełno było... Dziękuję więc bardzo. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania