Imprezowe Podróże Na Pograniczu Światów

"Imprezowe Podróże Na Pograniczu Światów"

 

gatunek: sny/fantastyka/czas wolny/imprezy/podróże/surrealizm

 

Lata 2008-2009. Środek wiosny i dnia. Alternatywna, pozytywna czasoprzestrzeń.

 

Podróżnik, Podróżniczka, Plażowicz, Plażowiczka, Hipis, Hipiska, Fan Rock'n'Rolla i Fanka Rock'n'Rolla przebywali w otoczonym ogrodem domu jednorodzinnym, znajdującym się na przedmieściach niedużego miasta plażowego, będącego w zasięgu ciepłego, przyjemnego, wilgotnego, morskiego klimatu. Byli kolegami i koleżankami oraz mieli po dwadzieścia osiem do trzydziestu lat. Grali w fantastyczne, sensacyjne, symulacyjne i komediowe gry komputerowe oraz konsolowe, a także oglądali filmy i seriale oraz marzyli o wspaniałej, beztroskiej, świetlanej przyszłości. W pewnym momencie, podczas luźnej rozmowy na różne tematy, jedna z koleżanek zaproponowała podróż w imprezowym i przebojowym stylu, zawierającą niejedną przygodę. Trzeba było jeszcze tylko wybrać kierunek wyprawy. Jeden albo więcej.

 

— Co ciekawego jeszcze możemy robić? — spytał Hipis.

— Może wyruszymy w podróż pełną przebojowych imprez i ekscytujących przygód? — zaproponowała Podróżniczka.

— Dobry pomysł! To byłoby bardzo dobre urozmaicenie codziennego życia! — stwierdził Podróżnik.

— No to jedziemy? — spytali jednocześnie Fan Rock'n'Rolla i Fanka Rock'n'Rolla.

— Łooooo! Taaaaak! — wesoło odpowiedzieli pozostali.

— Gdzie pojedziemy na imprezę rozpoczynającą naszą przygodę? — spytał Podróżnik.

— Myślę, że najlepszą opcją na tę okazję będzie plaża — zaproponowali jednocześnie Plażowicz i Plażowiczka.

— Moim zdaniem to bardzo dobry pomysł. Jedziemy na plażę? — zaproponował Podróżnik.

— O tak! — pozostali odpowiedzieli radośnie.

— Ha ha ha ha haaaaa! — zaśmiali się wszyscy razem, po czym wyłączyli komputer oraz telewizor, a wtedy zaczęli z wielkim entuzjazmem szykować się na wycieczkę.

 

Wkrótce wyszli z domu i weszli do posiadającego magiczne właściwości pojazdu zmiennokształtnego, aktualnie wyglądającego jak kolorowy, pstrokaty bus oraz stojącego na podjeździe i gotowego do wyjazdu. Odjechali. Będąc w trasie, znajdowali się też jednocześnie w pozytywnym transie. Uśmiechnięte słońce, tańczące jak fale morskie na lekkim, letnim wietrze, radośnie świeciło. Mewy piały z zachwytu. Ośmioro przyjaciół słuchało wesołej, luzackiej muzyki z różnych gatunków, takich jak pop, dance, disco, rap, funk oraz reggae. Przyjechali na plażę. Wysiedli z samochodu, który zostawili na parkingu otoczonym platanami, palmami, magnoliami i hibiskusami.

 

Grupka uradowanych ludzi przeszła po ścieżce, prowadzącej na plażę. Doświadczyli oni serii nagłych przypływów ekstazy i euforii. W końcu dotarli na miejsce. Wreszcie mogli pobiegnąć w gąszcz niezwykłej lokalnej roślinności, położyć się w otoczeniu naturalnego parawanu, utworzonego z rosnącej dookoła niebieskiej trawy plażowej oraz posłuchać relaksującego szumu fal i wesołej, sielankowej muzyki, dobiegającej z kursujących kutrów oraz jachtów. Po ruchomych wydmach czołgały się foki i żółwie oraz biegały ostrygojady, gekony, strusie i kukawki. Klimat był iście letni oraz wakacyjny. Na niebie kołysały się nie tylko chmury, ale także rakiety kosmiczne, helikoptery i spodki latające.

 

— Jak tu jest pięknie! — zachwycili się Hipis i Hipiska.

— I rześko! — dodali Plażowicz i Plażowiczka.

— No, rzeczywiście! — zgodzili się Podróżnik i Podróżniczka oraz Fan Rock'n'Rolla i Fanka Rock'n'Rolla.

 

Nagle, ze stylizowanego na tropikalny las parku, oddzielającego plażę od zabudowanej części miejscowości, wyskoczyło dziesięć wielkich krabów pustelników, skrywających się pod dekoracyjnymi, porcelanowymi figurkami w kształcie hełmów, takich jakie mieli starożytni greccy i rzymscy wojownicy. Stworki pobiegły prosto do morza, gdzie stoczyły zwycięską, podwodną bitwę z kilkoma natrętnymi ośmiornicami, zachowującymi się tak, jakby szukały zaczepki. Odtąd lokalne ukwiały, koralowce, ryby, małże oraz ślimaki morskie mogły znowu żyć spokojnie, wesoło i beztrosko.

 

— Pamiętacie tę niezwykłą, legendarną dzielnicę, która wygląda jak po podróży w czasie do starożytności? — spytał podekscytowany Podróżnik.

— Łoooooo tak! — odpowiedzieli pozostali wesoło i jednogłośnie.

— Jedziemy tam, aby zobaczyć, czy coś się zmieniło? — spytała Podróżniczka.

— Okej! Chodźmy więc, odjedźmy stąd i uderzmy tam razem! — odpowiedzieli pozostali.

 

Podróżnik, Podróżniczka, Plażowicz, Plażowiczka, Hipis, Hipiska, Fan Rock'n'Rolla i Fanka Rock'n'Rolla wrócili do fantazyjnego busu oraz pojechali w stronę rzeczonej antycznej dzielnicy, wyglądającej niczym wielki skansen starożytnej Europy Południowej. W połowie drogi, pojazd dostał skrzydeł, odleciał pod same chmury, obrócił się kilkukrotnie, może w prawo, a może w lewo, po czym wrócił na powierzchnię planety, na której wylądował z gracją oraz wdziękiem.

 

Nad okolicznymi polami dyń fruwały motyle wielkie jak indyki. Ludzie w końcu dotarli na miejsce, a wtedy na parkingu zostawili wóz, który przybrał postać baśniowej karocy w kształcie wielkiego, pomarańczowo-żółtego pomidora. Grupka przyjaciół i przyjaciółek przeszła się po deptaku, otoczonym fantazyjnymi, olśniewającymi, potężnymi budowlami, takimi jak kamienice, pałace oraz wille. Zaszli do jednego z ogrodów. Między środkiem a frontem otoczonego płotem i żywopłotem trawnika, mieścił się ich drugi dom. Co ciekawe, obok budynku, na podjeździe, stał ich pojazd. Widocznie się tu przeteleportował, a wyglądał w owej chwili jak gigantyczny pączek ze skrzydłami ćmy i ważki, stojący na siedmiu kółkach. Budowla mieszkalna była parterowa, średnich rozmiarów oraz bardzo dobrze dopasowana pod względem stylistycznym do unikalnego otoczenia. Weszli do środka i odpoczęli na wygodnych, luksusowych kanapach bądź łóżkach w kolorach: brązowym, czerwonym, pomarańczowym oraz złotym.

 

O zachodzie słońca, które miało pomarańczową barwę oraz powoli przemieszczało się na tle żółto-różowo-czerwonego nieboskłonu, ośmioro przyjaciół tańczyło na festynie, odbywającym się na centralnym placu miasta i w najbliższych okolicach. W środku nocy, kiedy usiane pomarańczowymi gwiazdkami oraz przyozdobione ciemnożółtym księżycem niebo było koloru ciemnobrązowego, grupa współlokatorów i współlokatorek była już w domu, gdzie kąpała się w dużych wannach, usytuowanych centralnie w specjalnych, luksusowych oraz eleganckich, lecz niewielkimi pod względem powierzchni łazienkach-kąpieliskach. Na jedną osobę przypadała jedna taka łazienka. To właśnie z powodu posiadania kilku tego typu pomieszczeń, dom był rozmiarów średnich, a nie raczej niedużych.

 

Około godziny dziesiątej rano, po kilku dniach relaksu w dzielnicy antycznej, Podróżnik, Podróżniczka, Plażowicz, Plażowiczka, Hipis, Hipiska, Fan Rock'n'Rolla i Fanka Rock'n'Rolla wrócili do magicznego, zmiennokształtnego busu, który następnie przybrał wygląd rakiety kosmicznej, odleciał wysoko w powietrze i zabrał ich z powrotem do pierwszego domu. Po drodze, podczas podniebnej przejażdżki, napotkali kilka dziwacznych, zmutowanych, człekokształtnych owado-pierścienico-ślimako-płazińco-płazo-gadów, kręcących się na latającym, kołyszącym się na boki, obiekcie o wyglądzie gigantycznego, świecącego ciastka czekoladowo-maślanego, niczym na jakiejś oryginalnej, fantazyjnej karuzeli.

 

Kiedy ósemka przyjaciół dotarła na miejsce, wylądowała na podjeździe i wyskoczyła z niezwykłego wehikułu na betonowy chodnik, to zastał ich środek dnia. Tyle czasu unosili się beztrosko nad miastem, podziwiając niecodzienny widok powierzchni planety, jak i tajemne życie mieszkających pośród obłoków istot z innych światów oraz wymiarów. Bezpośrednio za garażem znajdował się domowy warsztat. Po południu następnego dnia, grupa współlokatorów i współlokatorek urządziła w nim przebojową, odjechaną imprezę taneczno-modowo-kulinarną, podczas której z radiomagnetfonu ulatniała się się klimatyczna muzyka dyskotekowa oraz relaksacyjna z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku, jak i z lat dwutysięcznych. Ta rekreacyjno-towarzyska uroczystość trwała do środka nocy, kiedy to w lasach huczały sowy.

 

W środku kolejnego dnia, wybiegli z domu i stanęli w rozsypce na trawniku, gęsto usianym pięknymi, wesołymi, kolorowymi kwiatami. Uśmiechnęli się, spoglądając w niebo, a wtedy wyrosły im piękne, świecące skrzydła, które potrafiły zmieniać swe barwy. Zaczęli nimi machać, a wtedy polecieli tak bardzo wysoko, że aż spoczęli na kołyszących się jak łódki chmurach, a te następnie zabrały ich w niezwykłą podróż po latającej wyspie, na której znajdowało się jezioro, rzeka, las, łąka, sad, dom, willa, pałac i zamek, a to wszystko pochodziło jakby prosto ze wspaniałego, olśniewającego, neoklasycznego renesansu.

 

Koniec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Imć Wszesław 8 miesięcy temu
    "Kiedy to w lasach huczały sowy" – extra.
    Nienawidzę hippisów, ale powstrzymuję tę nienawiść przy Twoich textach. Super.
    WOLA z Tobą !!
  • Piotrek P. 1988 8 miesięcy temu
    Inspirujący komentarz. Zachęcający do tworzenia bardziej oryginalnych i rozbudowanych postaci.

    Przypomniały mi się lata dwutysięczne, i w sumie też wczesne oraz środkowe lata dwa tysiące dziesiąte. Mam kilka pomysłów na kolejne opowiadania. Planuję zrealizować jeden pomysł po drugim. Sam jestem ciekaw, co mi wyjdzie spod wirtualnego pióra 😆, jak będą wyglądały efekty końcowe 🤔.

    Dziękuję i pozdrawiam 🙂
  • Dekaos Dondi 8 miesięcy temu
    Piotrek P. 1988↔Znowu jakby wszedł do tunelu, wyrzeźbionego ze snu i wyobraźni, pooglądał wnętrze, nasycił umysł otarty o owe światy,
    nawet przywitał na chwilę bohaterów, będąc na kilka sekund "piejącą mewą" i w końcu wyszedł z drugiej strony, acz nie chętnie, do realu.
    Pozdrawiam🙂:)
  • Piotrek P. 1988 8 miesięcy temu
    Dekaos Dondi; zobaczyłem oczami wyobraźni treść Twojego komentarza, a ten poprawia humor i inspiruje.

    Dziękuję i pozdrawiam 🤯 🥳 🙂

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania