Ja i czarny dzień Laili
Laila tego popołudnia nie miała ochoty nawijać jak co dnia. Wydawała mi się strasznie przybita. Miałam więc wrażenie jakby ktoś podmienił mi moją przyjaciółkę, bo nigdy wcześniej nie spędzałyśmy czasu w takim milczeniu i w takiej ponurej atmosferze. Ja sama nie wiedziałam jak się mam zachować wobec niej… Tym bardziej, że nigdy nie doświadczyłam przebiegu zdarzeń takich jak ona w ostatnich dniach…
- Ee… Może zrobić Ci herbatę? – Odezwałam się niepewnie i dość piszcząco, co musiało wydać moje zakłopotanie i obawę przed jakąkolwiek interakcją.
Chwilę oczekiwałam, że coś powie ale odpowiedziała mi tylko przeszywająca mnie cisza. W poczuciu lęku, na wszelki wypadek poszłam do kuchni w celu zaparzenia ziół dla Laili, które miały zastosowanie usypiające (może tak by chociaż odpoczęła od dramatu). Potem położyłam kubek na stoliku delikatnie, acz słyszalnie, żeby dać jej znać, że stoi dla niej napar w razie potrzeby.
Przez trzy godziny nie robiłam nic oprócz rozmyślania, leżąc przy tym na łóżku naprzeciwko mojej przyjaciółki zwróconej w przeciwną stronę. W sumie też czułam się dobita, bo nie potrafiłam odpowiednio zainterweniować, zająć się Lailą. A w końcu to przyjaciółka.. – jak sama nazwa mówi – „przy jaźń” – a więc powinnam być „przy niej”, „przy jej jaźni”. A ja zwyczajnie nie umiałam w tym momencie nawiązać z nią psychicznego kontaktu.
W końcu zasnęłam. W śnie nie byłam wolna od sytuacji z jawy, bo przewijały mi się obrazy, w których Laila siedzi w ponurym pomieszczeniu z dziwnym i wzbudzającym lęk wyrazem twarzy, słyszałam moje myśli wyrażające pewną bezradność, popłoch i czułam psychiczne załamanie Laili jak by było ono moje, ale kompletnie nie wiedziałam jak moje czucie tego ma mi pomóc w tym, żebym to ja pomogła jej.
Komentarze (3)
pozdro
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania