jak polny wrzos
wciąż kaleczysz
o popękane gwarancje i uśmiech
niezbyt pewnie schowany
za tym
czego już nie ma
bo czym nakarmić głodne ptaki
wzlecą i padną
kończę
nic więcej nie mam
od kiedy słowa spłonęły
tylko mgły nad miastem
opadną
łatwiej będzie wrócić
posadzić siebie w doniczce
i zakwitnąć -
wrzosem
Komentarze (13)
Również pozdrawiam.
Lubie jak piszesz obserwacyjne. Takie pisanie - Twoje of corse - jest mi najbliższe, dlatego że wyzbywasz się wówczas maniery oceniania, a bardziej pokazujesz--doświadczasz.
Ostatnio - noo, jakiś już czas temu - wstawiłaś wiersz, gdzie było jakoś:
"Widziałam ją, jak klęczała na ławce" - coś takiego.
Tam Cię zjebali, że łeee, że lepiej w ławce i w ogóle jak to, ale ja właśnie, patrząc odnarracyjnie, wolę taki zapis obserwacyjny, wyzbyty grzechu zbytniej sugestywności w ocenie. Lubię tamtą smutną naturalność. I to, że pokazując, również sama oglądasz.
Tutaj nie.
Znaczy - pewnie i ładne. Wszak lud klaszcze.
Jednak ja - o czym wyżej - wolę inaczej.
że lubi
ale nie zawsze
a później poszedł patrzeć na inne
czy widział mosty
na jednym stoi dziewczyna
w czerwonej sukience
tylko wiatr ociera łzy
Ale ciekawy od-koment
Pozdrawiam.
Poczułem się jak ten polny wrzos zasadzony w doniczce, szczególnie że jestem pod wrażeniem jesiennych wrzosów spowitych porannymi kłębami białej mgły, tak, tak bo zbliża się jesień, które rosły na zboczach pradoliny Wisły gdy jechałem do Gniewu i Kwidzyna.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania