Janusz

Otworzyłem butelkę wódki i rozszlochałem się nad swoim parszywym losem. Na imię mam Janusz, na nazwisko Pezda, i mieszkam w Sierakowie. Słyszycie jak to brzmi? Janusz Pezda z Sierakowa. Przeklinałem rodziców, że dali mi akurat to imię. Moja żona ma na imię Grażyna. Kiedyś Janusz i Grażyna nic nie znaczyły. Były tylko imionami. A teraz, od paru lat, stały się synonimem matołectwa, wieśniactwa, prostactwa, niekompetencji. Ktoś sobie tak wymyślił i się przyjęło. W internecie rozeszło się jak wirus. I teraz wszyscy się śmieją. Janusz i Grażyna. Niezła z nas para. Synkowi daliśmy na imię Brajan, żeby było tak bardziej światowo, niestety nasz Brajan, nie wymawia "r" i kiedy w szkole pierwszy raz się przedstawił, kiedy poprosiła pani, żeby wszystkie dzieci przedstawiły się po kolei, nasz synek powiedział "Błajan", a dzieci w śmiech. I odtąd wszystkie mówiły na niego Błajan.

No, mogło być gorzej. Gdyby mnie rodzice nazwali na przykład Adolf. To by dopiero było! Hitler miał na imię Adolf, więc życie z takim imieniem na pewno by nie było usłane różami. Chociaż... z drugiej strony, może by przyjęli mnie wtedy do Młodzieży Wszechpolskiej, z takim imieniem, czemu nie. Bo Janusza nie chcieli. Kiedy się zgłosiłem, powiedzieli, że Januszy nie potrzebują.

Albo Wacław. Jak to dobrze, że nie mam na imię Wacław. Każdy przecież wie, z czym kojarzy się Wacław. Albo Fred. Piłem prosto z butelki ciepłą wódkę i pogrążałem się w ponurych myślach. Piłem, aby odegnać stres. Bo teraz bycie Januszem stało się w dodatku śmiertelnie niebezpieczne.

Po Sierakowie grasował seryjny morderca. Był to nietypowy seryjny morderca, ponieważ zabijał wg. niecodziennej serii. Na przemian Januszy i Grażyny. Wiek, wygląd, status zawodowy i materialny był dla niego bez znaczenia. Po zabiciu jakiegoś Janusza, zabijał jakąś Grażynę. Po zabiciu Grażyny, Janusza. Po Januszu, Grażynę. Zabił już czternastu Januszów i piętnaście Grażyn i nadal był nieuchwytny. Dlatego piłem. Ze strachu po prostu. Bałem się, że w końcu przyjdzie moja kolej.

Na dźwięk dzwonka u drzwi podskoczyłem na krześle, jakby to było krzesło elektryczne. Strąciłem łokciem butelkę z resztką wódki. Upadła na dywan. Czułem jak włosy stają mi dęba. Pobiegłem do kuchni i wróciłem po chwili uzbrojony w tłuczek do mięsa. Dzwonek znowu zadzwonił. Poszedłem na palcach pod drzwi i otworzyłem je gwałtownie. Stał tam, straszny typ, w ciemnym płaszczu, z dużą czarną torbą. Walnąłem go z całej siły tłuczkiem do mięsa w głowę. Facet zalał się krwią, zrobił kilka chwiejnych kroków w przód, nogi uginały się pod nim. Potem beknął, pierdnął i upadł bezwładnie na podłogę w moim mieszkaniu. Ręce mi się trzęsły ze zdenerwowania. W końcu nie codziennie zabija się groźnego mordercę. Wyciągnąłem spod leżącego na plecach mordercy dużą, czarną, skórzaną torbę. Była ciężka. Pewnie ma tam karabin z tłumikiem - pomyślałem. Chwilę gmerałem przy zamknięciu. W środku nie było broni. Były koperty, mniejsze, większe, ze znaczkami i bez znaczków.

- O kurwa! - zakląłem. Zabiłem listonosza! Załamywałem ręce. Znalazłem przewróconą butelkę na dywanie i wysączyłem resztki wódki. Potem, właściwie nie wiem dlaczego, włączyłem telewizor. Nadawali właśnie specjalne wydanie wiadomości z sensacyjną informacją o śmierci seryjnego mordercy. Nie! Nie złapali go! Zginął w niecodziennym wypadku. Morderca szedł właśnie na robotę, kiedy pięć pięter wyżej, urzędnik bankowy niższego szczebla Mieczysław Mielonek, źle zrozumiał polecenie swego przełożonego, a właściwie nie tyle źle, tylko zbyt dosłownie, i kiedy ten nakazał zrobić mu zrzut ekranu, zrobił to. Dziewiętnastocalowy monitor poleciał z piątego piętra i trafił prosto w przednią szybę jadącego właśnie samochodu cysterny z wysokooktanowym paliwem lotniczym. Kierowca skręcił gwałtownie, wjechał na chodnik i przejechał staruszkę, inwalidę wojennego, matkę z dzieckiem na ręku i na koniec płatnego mordercę. Potem samochód wbił się w budynek stojący przy drodze, a był to sierociniec pełen niewinnych sierot i tam nastąpił zapłon paliwa lotniczego i cały sierociniec wyleciał w powietrze. Od pożaru zajęły się sąsiednie domy. Spłonęło Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt, biblioteka, Dom Dla Bezdomnych Poetów, żłobek, przedszkole, Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej.

Patrzyłem osłupiały w telewizor. Co ja najlepszego zrobiłem? Zabiłem niewinnego człowieka! Znajdą mnie, wsadzą do więzienia, zgniję w więzieniu, o chryste panie, o kirieelejson, o krysteelejson! Co teraz ze mną będzie?

Listonosz leżał bez ruchu. Ze wszystkich dziur coś mu leciało. Krew z ust, z nosa, z uszu, posikał się i zrobił kupę. Kupa i krew zaczęły okropnie śmierdzieć. Dobrze, że Grażyna wyjechała z Brajanem do Paproszewa do babci Kunegundy na całe ferie. Miałem dwa tygodnie na posprzątanie bałaganu.

Pokrojenie listonosza na drobne fragmenty zajęło mi mnóstwo czasu. Miałem tylko małą piłkę do metalu, zacinała się strasznie na kościach. Ale jakoś dałem radę. Listonosza wynosiłem po kawałku w reklamówce z Biedronki i wyrzucałem do dużego plastikowego kubła z napisem "Odpady Zmieszane". Kiedy byłem gdzieś w połowie całej akcji, struchlałem, kiedy uświadomiłem sobie, że nie powinienem wyrzucać listonosza do "Odpadów Zmieszanych" tylko do "Odpadów Organicznych". Co teraz? Jak sprawdzą przy segregacji, że nieprzepisowe odpady ktoś powrzucał mogą się zainteresować i co wtedy?

Ale jakoś się udało. Nikt mnie nie nagabywał. Miasto żyło śmiercią seryjnego mordercy, niewinnych sierot, bezdomnych poetów, obłożnie chorych z Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, przedszkolaków, inwalidów, staruszek, matek z dzieckiem na ręku i innych postronnych ofiar, które znalazły się w złym miejscu o niewłaściwym czasie.

I kiedy opadł cały kurz i pył, pomyślałem, że w sumie niepotrzebna była ta cała afera z listonoszem. Że gdybym nic nie zrobił, zrobiłbym dużo lepiej. Ale ja zachowałem się jak przysłowiowy (nomen omen) Janusz. I teraz muszę pić dwa razy więcej, aby zabić dręczące mnie i nie pozwalające zasnąć wyrzuty sumienia.

A Grażyna napisała sms-sa, że Brajanka pies pogryzł, ale żebym się nie martwił, bo nie był wściekły.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Canulas 09.12.2018
    może być.
  • betti 09.12.2018
    Z strachu po prostu. - ze strachu

    Ogólnie nie porywa.
  • sensol 10.12.2018
    dzięki za wyłapanie literówki
  • Enchanteuse 09.12.2018
    Jak dla mnie - miejscami obłędne, miejscami takie okej nawet. Dałam pięć, bo ten typ humoru lubię. W sumie od połowy mniej więcej zaczyna się lepsza część.
  • Justyska 09.12.2018
    Taka sobie historyjka z uśmiechem. Całkiem na luzie i bez szału, ale fajne.
    Pozdrawiam
  • pocztapolska 10.12.2018
    zawsze będę fanką twoich dzieł. coś ma ;)
  • Ritha 10.12.2018
    „Słyszycie jak to brzmi? Janusz Pezda z Sierakowa” – heh, witamy w kraju, tu dużo rzeczy brzmi średnio

    Fajna rozkmina z Januszem i Grażyną. Imię Sebastian tez nie było dawniej najgorsze. Teraz już ma łatkę Seby.

    „Stał tam, straszny typ, w ciemnym płaszczu, z dużą czarną torbą. Walnąłem go z całej siły tłuczkiem do mięsa w głowę” – tu spoko absurd, odmóżdża

    Kurde, miejscami trochę jakbym Nuncjusza czytała :)

    „Dziewiętnastocalowy monitor poleciał z piątego piętra i trafił prosto w przednią szybę jadącego właśnie samochodu cysterny z wysokooktanowym paliwem lotniczym. Kierowca skręcił gwałtownie, wjechał na chodnik i przejechał staruszkę, inwalidę wojennego, matkę z dzieckiem na ręku i na koniec płatnego mordercę. Potem samochód wbił się w budynek stojący przy drodze, a był to sierociniec pełen niewinnych sierot i tam nastąpił zapłon paliwa lotniczego i cały sierociniec wyleciał w powietrze. Od pożaru zajęły się sąsiednie domy. Spłonęło Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt, biblioteka, Dom Dla Bezdomnych Poetów, żłobek, przedszkole, Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej” – to mi się widzi

    „Pokrojenie listonosza na drobne fragmenty zajęło mi mnóstwo czasu. Miałem tylko małą piłkę do metalu, zacinała się strasznie na kościach. Ale jakoś dałem radę” :D
    Fajne, śmiszne.
    W Twojej hierarchii to by było: coś ma. W mojej to jest 5.
    Pozdrawiam
  • stefanklakson 31.12.2018
    Opowiadanko naprawdę pomysłowe i zabawne, pozdrawiam Stefan!
  • sensol 30.03.2019
    słabe

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania