Jesień życia

– Nie wiem co robić, nie wiem co robić – powtarzał Stanisław Stanisławski.

– Ty nigdy nie wiesz co robić – fuknęła na niego kuzynka Emilia.

Stali na środku pustyni Atacama. Żar lał się z nieba. Nad ich głowami krążyły dwa olbrzymie sępy, wyczuwające zbliżający się posiłek.

– Ile im dajesz? – zapytał sęp pierwszy.

– Najwyżej pięć godzin – odparł drugi.

– Mają bukłak z wodą. Wytrzymają do jutra.

– Ha, jest pusty.

– No co ty, żartujesz.

– Zobacz sam – odparł sęp drugi, podając pierwszemu lornetkę.

Ptaki były bardzo stare. Od wielu lat wegetowały na nędznej, sępiej emeryturze. Pracowały obydwa w zakładzie przetwórstwa padliny w Buenos Aires. Kiedy zaczynały, wystarczyło przerobić dwadzieścia lat, i cieszyć się z bycia młodym emerytem. Wiele ptaków leciało wtedy do Meksyku, żeby poszaleć z tamtejszymi gorącymi sępicami. Potem, kiedy do władzy doszła partia SPP (Sępia Partia Prawicowa), wszystko się zmieniło. Wydłużono okres pracy do wieku siedemdziesięciu lat, zniesiono wolne soboty, zlikwidowano zakładowe ośrodki wypoczynkowe na Saharze. Sporo sępów nie dożywało emerytury. Te, którym jakoś się udawało do niej dotrwać, ledwo wiązały koniec z końcem. Dwa martwe króliki na miesiąc, taka była średnia krajowa. Niektórzy wyciągali do czterech antylop, ale stanowili niecałe pięć procent populacji. Spotkanie dwojga wycieńczonych ludzi było więc nie lada gratką.

Stanisław sięgnął po bukłak.

– Musi nam to wystarczyć. Niedługo dojdziemy do drogi – powiedział.

– Do jakiej drogi? – odezwała się jego towarzyszka. – Przecież ty nawet nie wiesz gdzie jesteśmy.

Odebrała od mężczyzny naczynie. Wyjęła zatyczkę.

– Tu nie ma ani kropli! – krzyknęła z przerażeniem.

– To niemożliwe – odparł Stanisław czując jakby miał się oblać zimnym potem.

Nie mógł się jednak oblać zimnym potem, gdyż na skutek odwodnienia, jego organizm nie był w stanie się pocić. Mężczyzna rozerwał bukłak.

– Nie wiem co robić, nie wiem co robić – zaczął znów powtarzać.

Stanisław usiadł na piasku. Nie miał już sił. Świadomość, że bukłak jest pusty, odebrała mu resztki nadziei. Kuzynka zrobiła to samo.

– Już niedługo – mruknął dwadzieścia metrów nad nimi sęp drugi.

Nagle zza horyzontu wyłonił się klucz kondorów. Te wielkie ptaszyska pracowały w organach ścigania. Można powiedzieć, że były ptasią policją.

– Cholera – powiedział dojrzawszy je, sęp pierwszy. – Widzisz ich?

– Pogadam z nimi – odpowiedział drugi.

– No, co to? – krzyknął jeden z kondorów. – Czaimy się na nielegalne jedzonko? To karalne.

– Panie władzo – odezwał się sęp drugi. – My biedni emeryci. Dogadamy się jakoś, co?

– Dobra. Bierzemy kobietę. Wam zostawimy faceta.

– Jest nas dwóch – próbował targować się sęp.

– A nas pięciu – odpalił kondor. – Jakieś wątpliwości?

Korupcja i łapówkarstwo kwitło za rządów SPP w najlepsze. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie mógł na to nic poradzić.

– Wojny potrzeba – odezwał się sęp pierwszy ponurym głosem.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Interesująca metafora
  • NataliaO 17.05.2015
    Ona zawsze ma ciekawe metafory. Ja lubię przedstawione historie, tą też. Inny "kolor" przedstawienia sytuacji, życia itp. ; 5:)
  • KarolaKorman 18.05.2015
    Ja dam 4 :)
  • KainaBref 20.05.2015
    Może zatrudnisz się w Szkle Kontaktowym?:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania