Jesteś marginesem

Agniecha wstała i z wciąż zamkniętymi oczami, poczęła szukać ubrania jakiego, co by sobie na grzbiet zarzucić. Westchnęła srogo, kiedy nie na trafiła na nic, prócz kawałka obrusa, który jak się okazało, po otwarciu przez Agniechę oczu; był brudny. Trudno. "Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma."- mruknęła cicho i narzuciła na ramiona ów obrus, który do niedawna "zdobił" jej kulawy stół. Kiedy już się odziała, doszła do wniosku, że powinna zjeść śniadanie, o ile wiedziała, że o świeże bułki u niej ciężko, o tyle zapas najlepszej whiskey zawsze miała pod ręką. Nalała sobie pełną szklankę, wylewając przy tym trochę cennego płynu i wypiła do lustra. Smutna to nieco rzeczywistość, ale jakże prawdziwa.

Po tym wszystkim Agniecha po prostu wyszła z domu, nie zamykając nawet drzwi. Bo co tu rabować? Kulawy stół czy jej stare gumiaki? A może rozpadające się łóżko czy brudną toaletę? Ech. Jedynie do whiskey miała jakiś tam sentyment, ale i on się rozpłynął, kiedy wypiła całą butelkę. Szła przez miasto mijając przy tym dziesiątki ludzi. Niektórzy jej się przyglądali i nic nie mówili, inni komentowali z cicha, drudzy całkiem głośno, jeszcze inni kręcili głową bez przekonania. Ale na każdym z nich, zdawać by się mogło, był wymalowany napis: ZMARNOWAŁAŚ SOBIE ŻYCIE! Na przykład ta pani, w okularach ze złotymi zdobieniami. Fuknęła na nią i zamachnęła się torebką tuż przy jej twarzy. A kiedy znalazła się w bezpiecznej odległości, powiedziała:

- Idź do przytułku, zrób coś ze sobą, jak ty wyglądasz, życie straciłaś. Marny masz los, właściwie to ty nie żyjesz, jesteś zerem, społeczeństwo zmaga się z takim marginesem jak ty!

To wszystko wypowiedziane na jednym wydechu. Widząc niewzruszoną minę Agniechy, kobieta po prostu odeszła, napomykając jeszcze coś o zerach i milionerach. Jako, że nasza bohaterka była z twardej gliny ulepiona, to słowa obcej kobiety spłynęły po niej jak po kaczce. Właściwie to zapomniała o nich w przeciągu dwóch minut. I siedmiu sekund. W każdym razie do czasu. Tego samego dnia, Agniecha będąc w alkoholowym delirium, wylądowała tuż przy budynku skarbówki, leżała tak, aż prawie zasnęła na najwygodniejszym łóżku na świecie, jakim była dla niej ławka, gdy nagle jej otępiały stan przerwały krzyki.

- Proszę mnie nie zwalniać, pani Elwiro! Proszę, a moja córka, co z nią będzie? Przecież pani wie, że mój mąż przestał płacić alimenty... litości. Proszę pani, niech pani mnie posłucha...!

- Nic mnie to nie obchodzi, głupia kwoko. Nie przeszkadzało ci to, zniszczyć życia mojej siostrze. Odejdź stąd i ciesz się, że tylko na tym się skończyło.- ostatnie zdanie skwitował głośny kop, którego autorką była pani Elwira.

Chwilę potem spod budynku skarbówki wybiegła zapłakana kobieta, w okularach ze złotymi zdobieniami. Usiadła na ławce tuż obok Agniechy i ze zwieszoną głową zaczęła płakać. Wtedy coś w Agnieszce się odblokowało, znała ją! To ona, to ona, powiedziała jej,że jeste marginesem Kobieta spojrzała prosto w jej oczy, skryte za zdobionymi okularami i powiedziała:

- Wiesz, teraz obie jesteśmy za marginesem.

Po czym wstała i elegancko otrzepała swój obrus, służący za koszulę.

Może była marginesem, ale miała swoją dumę.

Chyba.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Zośka 21.03.2015
    *jest
  • BreezyLove 21.03.2015
    "Może była marginesem, ale miała swoją dumę." - spodobało mi się to zdanie, coś w nim jest. Ogólnie opowiadanie jest bardzo dobre. Jednak czegoś mi w nim brakuje, sama nie wiem czego. Może tego, że poprostu jest za krótkie. Zostawiam 4
  • Oj, oj "pocisk" poszedł w ostatnich zdaniach :P Nie ocenię bo nie wiem jak. Nie to, że źle, ale jak gdzieś wspominałem, na współczesnych historiach się nie znam :) Pozdrawiam
  • Oskar 21.03.2015
    Słabe, 3/10

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania