Jesteśmy uchodźcami...

Zapomnij o wszystkim, co mamy.

Ciężkie obciążenia zostaw za progiem.

Weź pieniądze i siebie z córką, o której dbamy.

Opuść wszystko, to wkrótce spali ogień.

 

Ziarno smaku dzieciństwa weź ze sobą.

Jesteśmy uchodźcami, nie ma powrotu.

Nie ujrzymy więcej miasta, gdzie nic w nas nie bolą.

Weź listy, nie daj ich nikomu.

 

Zginę od głodu pies nasz.

Jak i wszyscy, kto żyje wojnami.

Zaginie z naszej pamięci każda znajoma twarz.

To wszystko, jesteśmy uchodźcami.

 

Wśród słoneczników schowamy się przed psami.

Będziemy pić to, co niebo spadnie nam z łaski,

Pośród nocnych pól, pośród zimnych rzek,

Dla ciebie tylko pozostanie nadzieja na śnieg.

 

Przyjaciele nie powstaną z martwych.

Zostaną zdjęcia miast ciekawych.

Nie będzie domowych książek, one zamarzną.

Już ich nie przeczytamy, jeśli nikt ich nie spali.

 

Upał wieje przez okno pełnego wagonu.

Słychać krzyki, kiedy ktoś wpada w nieuleczalną komę,

Krwawe ślady na kobiecych stopach wyschną,

Nie ma już sensu do żadnym listów.

 

Łatwo innym mówić, co robić,

Wskazywać jak kochać i kogo chronić

Klnąc za brak znajomości ich języka,

Potępiać za wdowy, ale jedno ich lubić.

 

Dobry, uprzejmy barista,

Ksiądz, który nie wyleczy grzechów,

Krzyk komendanta, cmentarna cisza,

Ostatnie listy poległych.

 

Są tak długie, że czas zastyga w miejscu,

Szukając własnego imienia, bez końca, śród listów.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania