Judyta. cz. III

W radio leciała piosenka z "Filadelfii" Bruce'a Springsteena. Było to jej stare radio z dawnego domu. Stała z głową zwieszoną w dół. Włosy lekko powiewały na wietrze. Tak wysoko jest się daleko nawet od życia. Z dołu machali jej przyjaciele, udawała, że ich nie widzi, chciała być sama. Wczuła się w delikatny wiatr. Gdyby tak mógłby ją zabrać ze sobą. Ale ciało ciążyło, było czymś co przeszkadzało we wszystkim co chciała zrobić. Już sama nie wiedziała jak ma się od niego uwolnić i tak do końca to jednak tego nie chciała. Posiadanie jakiejś części materialnej dawało dużo możliwości, poza tym mogła czuć na skórze chłód powiewu powietrza, ciepła promieni słońca. A o tej porze słońce wysoko na niebie świeciło najbardziej intensywnie. Czuła jego ciepło. Metalowe barierki były chłodne, posadzka zimna. Usiadła na niej. Zobaczyła lokomotywę wytatuowaną na swojej nodze. Przez chwile zastanawiała się co ten „malunek” robi na jej ciele, kiedy przypomniała sobie że nie ma prawa pamiętać.. Tylko dlaczego kolorowa lokomotywa? Z ostatniej nocy, nie pamiętała nic oprócz tego, że znalazła się w wielu różnych miejscach z ludźmi których nie znała których nie do końca pamiętała. Znalezienie tych miejsc i tak nie było możliwe bo miasto było zbyt duże i jeszcze zbyt mało jej znane. Nie była pewna tego nawet jak trafiła tu, na ostatnie piętro wieżowca. Może chciała skoczyć. Nie obchodziło ją to. Było tu pięknie.

 

Szybko podwinęła kołdrę, na nodze był ten sam malunek który widziała we śnie. Kolorowa lokomotywa. Więc to nie był sen. Spojrzała jeszcze raz z niedowierzaniem. Lokomotywa okazała się dużych rozmiarów wielokolorowym siniakiem o odcieniach począwszy od żółci do ciemnego fioletu. Wystraszyła się, nie wiedziała skąd się wziął.

Różne obrazy przewijały jej się, co jakiś czas przed oczami, nigdy nie wiedziała czy były prawdą czy też nierzeczywistą produkcją jej umysłu, nie miała nawet, kogo zapytać.

 

Rudowłosa czasem ją odwiedzała, pytała się o zdrowie, próbowała rozmawiać, ale Judyta nie miała pojęcia, kim ona jest i też tamta na razie jej tego nie powiedziała. Wiedziała tylko, że ruda byłą jedyną osobą, która się nią interesuje.

 

Czasami kobieta budziła się w szpitalnej sali przerażona i wykończona. Pytała wtedy pielęgniarki, salowe lub kogokolwiek zobaczyła, czy nie zrobiła nic złego. Ale przecież nikt jej tu nie znał. Nikt prócz mnie, ale sam nie wiem co się z nią działo przez tyle lat od naszego rozstania.

 

***

Lekarz polecił wszystko spisywać. Nie wiem co mam opisywać. Jestem w szpitalu. Szarym, zimnym i nic nie pamiętam.

Większość czasu spędzam w łóżku. Nawet nie wstaje. Nawet nie liczę na odwiedziny podobno licznych niegdyś przyjaciół, nawet nie mam żalu. Sama nie jestem inna. Znam ludzką naturę, dlatego nie mam żalu. Niech inni cieszą się życiem a nie tkwią w szpitalnych korytarzach, na których śmierdzi chorobą, śmiercią i lekami.

 

Wiem, że to nie koniec, ale czasem chciałabym już mieć spokój. Nie cierpię tej nadziei, która karze czekać nie wiadomo, na co..

 

Ale moje życie w cale nie rozpoczyna się opowieścią o szpitalu, to stan przejściowy. Och zwykła pauza. To minie. Jeszcze sama nie wiem czym się rozpoczyna..

 

***

 

-Właściwie, co ja mam opisywać? Jak się czuje? Świetnie, biorąc pod uwagę fakt, że żyję powinnam czuć się świetnie. Ale tak nie jest! Ja nie jestem złośliwa! Jestem zła. Przepraszam bardzo, rozumiem, że inni chorzy są znośniejsi, być może po prostu nie są szczerzy! Mnie pytał pan jak się czuje, więc mówię!

 

Lekarz wyszedł z sali, po czym zwrócił się szeptem do kobiety stojącej obok drzwi.

 

- Widzi pani, ona jest twarda. Bardzo dobrze się trzyma, ale oboje wiemy że to chwilowy stan..

 

- Rozumiem, dziękuje doktorze.

 

Porozmawiali jeszcze chwile po czym kobieta wyszła ze szpitalnego bloku i skierowała swe kroki w stronę zielonego auta.

 

Dwadzieścia minut później ruda była już w umówionym miejscu. Zaparkowała samochód.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania