Kącicierń

czasami, ze zwykłej przyzwoitości, wypadałoby znać

coś poza własnym składem, orientować się w głębiach

azymutów, kątów wpisanych bez potrzeby w różne

nieprzyjemne miejsca (czy możesz z czystym sumieniem

stwierdzić, że wiesz, gdzie cię prowadzą bariery,

na jakich płaszczyznach się rozciągasz/ jesteś rozwlekana?).

 

pomyśl: przerywam egotango i okazuje się, że, choć

średnio wypada o tym mówić, czuję do ciebie

lilaróż, fuksję. warto?

 

wyrywam się (wariat!) do odpowiedzi na

nie kierowane do mnie pytanie. zamiast słów

wyrzucam z siebie obraz palonych ubrań.

i dziecięce wręcz zadowolenie, że je przetrwałem.

przeżyłem. przeistniałem. mały sukces, co nie?

 

choć pewnie opieprzyłby za to każdy psychopraw

– czasami dzielę życie na PRZED – i odzyskane dzięki

strachowi PO. od zawsze miałem szafę pełną ciuchów.

 

zostałyby, takie smutne, opuszczone, gdybym wtedy

jednak kopnął pod sobą krzesło. kto wie, może

wisiałyby po dziś dzień.

 

...i już – kolejny porwany T-shirt – do pieca!

(cicho, że ekologia, zatruwanie współosadzonych

w więziennym bagnie o przezroczystej cieczy!).

i przedpotopowa czapka! koszula, pamiętająca

czasy licealne! i prawdziwe antyki

– kupione jeszcze przez mamę. o, te najstarsze

wydzieram i niszczę najchętniej.

 

przywołują niechciane wspomnienia poza tym

– wstyd, by chłop pod czterdziechę chodził w szmatach,

które dostał od mamusi.

 

włókna pełne złej energii. normcore z praczasów.

niemodne swetry, ja – poza modami. poczciwość

starych płotów, głupota używek, przesytów i głęboko

ukryty lęk przed przepisywaniem się przez kalki

w złych barwach (bu! przyjdzie Epigondzilla,

pożre każdą z moich egozji, wypluje

– i okażą się kompletnie nieoryginalne).

 

patrzę w głąb stołu i poniżej podłogi. pod tatuaże

(oj, ktoś tu się zaczyna wyludniać!). jest rzecz i miejsce,

które trzeba lovenąć, tak dla równowagi.

potem zburzyć ją, rozchwiać się smaląc duby

o krajach, gdzie prawdziwe uczucie jest na wagę kości,

o garach gotowanych głazów (podłożyłem pod kuchnią,

zamykam drzwiczki. niknie bluza z bzdetnym napisem,

cała upaćkana malinową farbą).

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Sufjen 9 miesięcy temu
    Lubię takie pisanie. Mięsiste. Wyraziste. W to mi graj. Pozdrawiam :)
  • Florian Konrad 9 miesięcy temu
    Dziękuję.
  • Florian Konrad 9 miesięcy temu
    I również pozdrawiam.
  • MartynaM 9 miesięcy temu
    Dla mnie przegadane, rozciągnięte do granic absurdu...
  • Florian Konrad 9 miesięcy temu
    Za drugi człon - dziękuję, bo to prawda. :DDD

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania