Kamień szlachetny

Pewnego razu, znalazłam średniej wielkości, w skali dłoni kamień. Na początku myślałam, że jest to kwarc, ale teraz nie jestem tego pewna. Gdybym usłyszała jeszcze miesiąc temu, jak kamienie mają moc wpływania na życie, to bym tę osobę wyśmiała. Mimo to seria drastycznych zdarzeń tylko potwierdza niezrównoważenie sił niewidocznych gołym okiem. Mieszkam od urodzenia w górach, często można tu znaleźć pół szlachetne kamienie. Nigdy nie przejmowałam się tym zbytnio. Po co to komu? Tylko zagradza przestrzeń, a ludzie to kupują. Kiedy dorosłam, zdałam sobie sprawę, że może to być fantastyczna forma zarobku. Idąc zwyczajnym szlakiem turystycznym, zobaczyłam kwarc różowy. Chciałam go podnieść, pod nim było jednak coś znacznie ciekawszego. Przezroczysty, mleczny kamień mieniący się w zachodzącym słońcu. I tak to się to wszystko zaczęło. W kolejnych dniach moja mama się dziwnie zachowywała, była osobą silnie stąpającą po ziemi. Pamiętam z dzieciństwa pewną sytuację, kiedy chciałam nazbierać muszelki nad morzem. Mama zabroniła mi, mówiąc, iż to, co należy do morza, powinno w nim zostać. Kazała znaleźć trzy dobre powody, dlaczego by się przydały. Każde obaliła z powodu nieużyteczności. Napisała poemat i go od razu pokazała. Przedtem kierowała się zasadą, należy mówić mało, a robić dużo. Poza tym moja mama była silnie prywatną osobą, która nigdy nie mówiła swoich marzeń na głos.

Od dawien dawna mam pewne marzenie. Jednak wiem, że nie może się one spełnić z powodu niemożliwości wprowadzenia go w życie przez dużej ilości osób. Chciałabym, aby każdy swoim uśmiechem rozchmurzał niebo. Wtedy bym wiedziała o tym jak deszcz zalewający wszystko w nadmiarze jest niezależny od nas. Teraz mam wrażenie w bardziej szare dni niemożności wstania z uśmiechem. Nie wiem, czy to jest od niechcenia ludzi, braku wysiłku z ich strony, a może od pogody. Czy coś może nami od wewnątrz sterować, zmieniać automatycznie nastrój? Kiedy chce mi się płakać, na mojej twarzy maluje uśmiech. Nie mam nic do stracenia. Może wtedy patrząc w okno, zobaczę sekundy przybliżające do czegoś, na które istnienie nie mogę się doczekać. Jedno wiem na pewno, uśmiechem wpływam na zachowanie innych.

To powinno mi uświadomić, że coś tutaj jest stanowczo nie tak. Zauważyłam, kamień wyciągał najbardziej stłumione części osobowościowe danej osoby. I ja zaczęłam bardziej przykładać wagę do piękna. Nigdy nie zwracałam uwagi na niebo. Może czasem przy wschodzie słońca piłam herbatę na balkonie. Teraz potrafiłam widzieć przemijające kształty na chmurach. Zdałam sobie w tamtym momencie sprawę, jak chwila jest ulotna. Postanowiłam wykorzystać moc kamienia na moją korzyść. Skoro można z jego użyciem wpływać na zachowanie innych ludzi. Wyobraziłam sobie tę naiwną dobroć innych względem mnie i jak mogłabym na ich zachowanie wpływać. Stało się coś dziwnego, kryształ stracił blask, stał się matowy. Kolejnego dnia idąc ulicą ktoś, próbował mnie zabić. Biegł w moją stronę z siekierą. To był pogodny sąsiad, który zawsze mówił mi dzień dobry. Udało mi się uciec i zamknęłam drzwi. Byłam przerażona, co się stanie, jak ten człowiek kogoś skrzywdzi z mojej winy? Od razu zadzwoniłam na pomoc. Co ja najlepszego zrobiłam przez moją zachłanność? Zniszczyłam temu człowiekowi życie, a to nie jego wina, że moc kamienia tak na niego wpłynęła. Zaraz czy ten człowiek miał już wcześniej takie zapędy? Tak to musi być jego wina. Kamień nadzwyczajnie wyciągnął na wierzch, jakim jest człowiekiem. W takim wypadku to ja jestem bohaterem, złapałam przestępcę, który dobrze się ze swoich schorzeniem krył. W każdym bądź razie, musiałam się tego przeklętego kamienia pozbyć. Niestety moc kamienia nie zawsze wpływa na ludzi w nieszkodliwy sposób. Poszłam w to samo miejsce i go tam zostawiłam. Ku mojemu zdziwieniu moja mama miała ten sam kamień podarowany jej przez starego człowieka za pomoc w przyniesieniu zakupów. Stwierdziłam, że dopóki jest w domu, to wpływa tylko na mnie i mamę. Jego skutki jak na razie były pozytywne, nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej. Wszystko się zmieniło kiedy zajęła się nowym hobby, tworzeniem naszyjników. Stworzyła z niego talizman.

-- Jaki piękny naszyjnik, może mi go podarujesz?

-- Nie martw się, zrobię dla ciebie, ale ten jest tylko i wyłącznie mój.—spojrzała na nią ostrym wzrokiem.

Jest dla mnie ważny.

-- Mamo, ale naprawdę cię o niego proszę, bardzo bym go chciała.

-- Nie rozumiesz czegoś, jako rodzic oddałam ci całe moje życie. Nie zamierzam oddawać ci moich rzeczy.

-- Nie jesteś prawdziwą sobą, coś tobą zawładnęło. Odkąd pamiętam, nigdy nie lubiłaś ozdób.

Przecież to, co znajduje się w przyrodzie, nigdy nie powinno być wzięte, sama mi tak mówiłaś!

-- Pamiętam, co ci mówiłam, córciu bardzo cię przepraszam. Widziałam jak bardzo się cieszyłaś kiedy znajdywałaś ładne przedmioty. Nie mogłam tego znieść. Jako dziecko nie mogłam mieć ani jednej rzeczy w domu.

Nie było wyjścia, musiałam jej go jakimś sposobem ukraść. Tylko jak skoro ciągle go nosiła? Musiałam podać jej leki nasenne, nie było innego wyjścia. Obcięłam rzemyk i w nocy wyszłam z domu. Miałam nadzieje, że nikogo nie spotkam. Musiałam uciec, gdzieś daleko. Skoro nie mogłam się go pozbyć, zostawiając go na dawne miejsce. W drodze słyszałam szepty i śmiechy. „Nie martw się, jest na swoim miejscu”. Pośród lasu miałam wrażenie, że ktoś za mną cały czas idzie. Światło latarki pokazywała każdy szczegół trawy. Coś nieustannie skrzeczało, może to tylko podmuch wiatru. Moje zmysły wariowały, miałam uczucie jakby kamień, ważył tonę. Byłam strasznie zmęczona, coś musiało zassać ze mnie całą energię, jaką miałam. Dotarłam do słynnego opuszczonego domu na wzgórzu. Podobno nie tylko tam straszyło, ale i też można było zostać pochłoniętym na drugą stronę rzeczywistości. Stamtąd można tylko wrócić odmienionym, nie było już się takim jak wcześniej. W ludziach coś od wewnątrz pękało i popełniali samobójstwa. Legenda opowiadała, że dusze ludzi są po czasie przekształcane w opuszczone budynki. Nie chciałam tam iść, ale zostałam przymuszona. Ktoś wołał moje imię, echo roznosiło się coraz głośniej. To się przybliżało. Musiałam się schować, skuliłam się pod łóżkiem na piętrze.

Wstałam z samego rana, na szczęście nic z tego nie okazało się prawdą. Policja patrolująca najprawdopodobniej za kilka godzin będzie mnie szukać. Musiałam wymyślić jakiś pomysł. Kamień jednak znikł, nigdzie go nie mogłam znaleźć. Wszędzie jednak było mgliście, miałam wrażenie, że wszystko się błyszczy. Chciałam wyjść z ruin, ale coś blokowało wyjście. I wtedy zdałam sobie sprawę bycia w zamknięciu kamienia. Słońce od lat jednostajnym rytmem świeciło mi w oczy, a noc była ukojeniem. Od upływu lat pozostałości budynku się zawaliły. Pewnego razu, jakiś człowiek się zgubił ze szlaku. Chciał obejrzeć pozostałości budynku. Ujrzał moje odbicie w blasku słońca. Ten człowiek w najdalszych zakątkach swojej duszy chciał umrzeć. Podniósł kamień ze mną i walił nim o swoje czoło, aż się kawałek skruszył i mogłam wyjść. Wróciłam do swojego starego domu, jednak mieszkał tam już ktoś inny. Tułałam się po mieście, nie przypominało swojej starej wersji, wszystko było w niszczejącym stanie. Nie miałam gdzie pójść, kilka pokoleń byłam zamrożona w czasie. Wróciłam stamtąd, skąd przyszłam. Może to kara za chęć dostosowywania innych pod swoje korzyści? Teraz chciałabym coś mieć, choćby jedną muszlę. Zostałam niczyja, żyjąc w niczyim miejscu na jakiś czas. Muszę odejść z tego miejsca i zacząć wszystko od nowa. Nie mam jednak żadnych dokumentów, potwierdzających tożsamość. Kiedy bym powiedziała prawdę, zamknięto by mnie w szpitalu dla umysłowo chorych. Zostawiłam napisaną moją historię w miejscu, gdzie przez wieki przebywałam, żeby jakkolwiek zostać wysłuchaną. Może nieznana siła porwie kartkę na strzępy, by nikt jej nie widział i sekret nie wyszedł na światło dzienne.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • słone paluszki 2 miesiące temu
    emiliko, emiliko piszesz gramatyką dziką, ale 1200 słów doceniam, bo akurat nie potrafię lać wody, niestety.
    I popraw 'w każdym bądź razie', bo to błąd.
    5 od anonimowego fana.
  • maciekzolnowski 2 miesiące temu
    I uważaj na "mi": "Mama zabroniła mi, mówiąc, iż to, co należy do morza, powinno w nim zostać. Kazała znaleźć mi trzy dobre powody, dlaczego by mi się przydały". Za dużo tego.

    Pomysł masz, klimat masz. To dobry początek.

    Może teraz Ty skomentujesz moje opko? Z góry dzięki.
  • mamycię 2 miesiące temu
    Gramatyczność wielu zdań to porażka.
    Dużo błędów interpunkcyjnych.
    Pomysł nieco wyeksploatowany w literaturze s-f (np. Cylinder Van Troffa autorstwa Zajdla) i niestety podany bezpłciowo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania