Kareta
Każde miasto ma swoje ciekawostki, swoich ludzi, którzy tworzyli dzieje, wpisali się w annały rękopisu danego zakątka.
Wszyscy to znają i nie przywiązują już uwagi, do danych faktów, do wszelakich prawd tego miasta, do jego historii.
Ja sam idąc deptakiem, nie szukam wzrokiem postumentu Szwejka, który jak luzak, tak jak go każdy zapamiętał, przysiadł na ławeczce i odpoczywa z nieschodzącym z twarzy uśmiechem.
Nie wiem kto zapoczątkował rytuał pocierania mu nosa na szczęście, ale dziś jest on już zloty, gdyż odlew z brązu w tym miejscu stracił na swej wartości.
Wojaczek tu stacjonował przez pewien okres i oprócz zaułka ma i swe miejsce na środku deptaka, skąd spogląda na ramerówkę.
Idąc w kierunku rynku jest najstarszy sklep, który zawsze mi się kojarzy ze sklepem pana Mincla, Stacha Wokulskiego.
Podobna witryna sklepowa, opatrzona archiwalnymi zdjęciami jak dalece zmieniał się rynek, jego wystrój, stroje ludzi, uwiecznionych dzięki zapobiegliwości właściciela i jego potomków.
Sam rynek to właściwie jak wszędzie, jakaś fontanna, klomb, markizy, no cos muszą zrobić za dotacje, to i drzewka, jakiś skwer, odnowa, renowacja.
Przechodząc uliczką , takim przesmykiem wchodzimy na Plac św. Michała, co na mnie też nie robi wrażenia, nawet podświetlanie bruku.
Ale gdy tam jestem, to często się uśmiecham, na myśl o pewnym ślubie.
Mianowicie, jeden z dziedziców królewskich, aby mieć pełniejszą krew, zdecydował się poślubić jakąś matronę z Węgier.
Dziś nazwać to można transferem politycznym, bo zyskiwaliśmy przychylność Austrio-Węgier, a, że chłopina musiał się męczyć z kimś kto tylko Dunaj widział, taka karma.
Dziś ludzie nie takie mezalianse popełniają, nie tak potrafią zakochać się bez pamięci dla lepszego papieru dla fiskusa.
No i te ptaszątka akurat u nas wybrały sobie zameczek na balangę, tuż po zaślubinach w kościele, który dzieli od zamku jakieś 450 metrów.
Niby nic szczególnego, gdzieś trzeba było wybrać by jedna i druga strona miała bliżej, by ci z Węgier nie turlali się karetą przez dwa weekendy.
Nawet nie chcę pisać o tym co musieli przeżyć, jaka to eskapada, tłuc się tak po wertepach, w upale, w pełnej galanterii, no bo etykieta, a klimy brak.
I jadą tak, jakaś karczma, gospoda, opłucze się taka panna młoda, trochę soli trzeźwiących, przekimać i wio-dosłownie i w przenośni.
Jak tu dojechała to pewnie ze zmęczenia na czworakach się witała, byle szybko do komnaty, z jedną myślą, że do domu to na raz na rok pojedzie i to na wrotkach, byle nie w tym pudle.
Jeśli ich nie wymyślono jeszcze to ona z tego rozgoryczenia je wyśniła, oj namęczyło się dziewczę.
Ale nadszedł dzień ślubu, wszystko dopracowane, pospólstwo zgonione by wiwatować, może i jak za Gierka wszelkie cuda wyprawiano włącznie z malowaniem trawy, byle wypadło jak na ceremonię świty przystało.
Wsiadają do tej karety, stangret powozi pewnie, dostojnie kroczą konie, dojeżdżają do połowy dystansu i sru pół kola w błotnistej mazi.
Para młoda skonfundowana , służba się miota, dworzanie rozkładają ręce, a kareta co chwilę głębiej siada.
Próbują jakieś silnie robić, biedotę naciągają by dźwigała, a goście z Węgier w szoku.
W końcu lektykę przynieśli, ponieśli babinę, a on pewnie jak wnerwiony, w tych trzewiczkach te parę kroków zrobił.
Oczywiście nie wiem jak to było, ale wyobrażam sobie , że po tej przymusowej aranżacji tanecznej, to tylko siedział i pił miód czy wino, a noc poślubna to mu nie była w głowie.
Tyle obciachu sobie narobił, a chłopy dziękowały ,że muszą pokłony składać, to pozwoliło na śmiech, który okrasili docinkami w karczmie.
I na koniec puenta.
Wojaczek zwany półgłupkiem, ćwierćinteligentem, taka ciapa, safanduła, gawędziarz, co kufelek i w drogę, doczekał się splendoru na ławeczce.
A o tym księciuniu nawet nikt nie wspomina, no chyba, że o tym, któremu w limuzynie zawieszenie się obniżyło.
Bo kto się wywyższa będzie poniżony.
Szkoda tylko tej dziewuchy, bo jak każda chciała mieć piękny ślub, a tu kicha.
Muszę kiedyś w bibliotece poszperać, jak jej poszło w naszym kraju, czy następne lata miała lepsze, no w sumie gorzej być nie mogło.
Komentarze (27)
Rozbawił mnie Twój tekst. Widzę, że się rozwijasz. Ciekawie piszesz.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania