"Kathrol" - Rozdział 1
Witam! Zapraszam na moje pierwsze opowiadanie. Z góry przepraszam za błędy i proszę o ich zignorowanie
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Świat pełen jest niespodzianek oraz niewyjaśnionych zdarzeń. Był piękny słoneczny dzień. Ptaki śpiewały a dzieci radowały się. To właśnie dzisiaj minęły dwa lata od kiedy mój PRZYJACIEL zaginął. Miał brązowe włosy oraz błękitne oczy w ,których można było ujrzeć kolorowe jezioro z delikatnymi liliami wodnymi. Obudził mnie głos mojej mamy wołający na śniadanie. Gdy weszłam do kuchni zauważyłam na stole dwa kubki z gorącą czekoladą. Wszystko ok tylko gorąca czekolada na śniadanie?! Pierwsze moje podejrzenie było takie, że mama pomyliła się i zamiast herbaty zrobiła coś innego więc postanowiłam się spytać:
-Mamo czy na śniadanie nie powinna być herbata?
-Nie.-Powiedziała spokojnie i nie dodała nic więcej.
Troszkę się o nią niepokoiłam, ponieważ od paru dni zachowywała się naprawdę dziwnie. Zapadła cisza gdy nagle zadała mi następujące pytanie:
-Córeczko gdy skończysz jeść śniadanie poszłabyś do lasu i uzbierała pół litra jagód na ciasto owocowe?
-Dobrze lecz nie warto kupić je w sklepie?
-Skoro Cię proszę o to to znaczy, że mam jakiś konkretny powód prawda?-Posłała mi miłe spojrzenie.
-Jasne akurat skończyłam spożywać posiłek więc mogę już iść.
-Tylko uważaj na siebie!
-Tak tak będę ostrożna
Ostatnio zachowuje się naprawdę dziwnie. A więc pora iść. Lasek nie był jakoś bardzo daleko, tylko 4 kilometry. Tak cztery! Cóż jak moja mama coś wymyśli to już nie ma wymówki. Po drodze spotkałam paru moich znajomych, którzy uniemożliwili mi szybkie dotarcie do celu ale cóż cieszę się, że chociaż mam przyjaciół. Ech nogi mnie bolą! Na szczęście w końcu jestem na miejscu. Lepiej zacznę już powoli zbierać. Nagle usłyszałam głos mężczyzny. Rozejrzałam się i ujrzałam te same piękne oczy, które widziałam dwa lata temu. Mimo, że stał 20 metrów dalej dobrze wiedziałam, że to on. Niespodziewanie zaczął biec
-Ej poczekaj chwilę!- Krzyknęłam biegnąc za nim.
-Złap mnie Lizabeth!
-To on to musi być on!
-Lizabeth to już koniec papa!
A niech to zgubiłam go. Co to wszystko miało znaczyć!!! Ech a co to? Moją uwagę przykuła mała, kwadratowa, żółta karteczka z napisem ''Lizabeth to już koniec lecz nie zapominaj, że weszłaś tam gdzie nie byłaś zaproszona i nie zapominaj, że zawsze będę Cię kochał" Co to miało znaczyć?! Poczułam jak po moich policzkach spływają ciepłe łzy tęsknoty, żalu i bólu. Nie byłam wstanie od tak po prostu zbierać dalej jagody. Kupię w sklepie i powiem, że uzbierałam. Zapomnieć czy pogrążyć się w nienawiści do samej siebie? I tak nic z tych dwóch rzeczy nie zrobię, nawet jakbym chciała.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc to już koniec! Proszę o komentarze na temat tego czy mam kontynuować te opowiadanie :)
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania