Kielich
Cenne mury, mojego zaufania zostały zburzone.
Już nigdy nikt ich nie zazna, mój Drogi.
Potrącona moja dusza woła o pomoc.
Nikt się nie odzywa.
Do błagania dochodzi ciało, pełne nienawiści i bólu.
Nadal cisza.
Gdzie są wszyscy, którzy byli jeszcze niedawno?
Pochowali się w dziury ciemności.
Już nigdy ich nie ujrzę.
Zostawiły blizny na moim kruchym ciele.
Każdy odchodzi, nikt nie zostaje.
Ja się poddaje.
Pozbierać się nie pomogę.
Zaczynam uwielbiać chłodną podłogę.
Z kielicha esencji życia, pije waszą krew.
Smakuje zgniłym, cierpkim owocem.
Takie był was czas.
Nie zrobiliście nic.
Stchórzyliście jak ostatnie ciemne dusze.
Ja już nie proszę was o pomoc.
Więc już nigdy nie proście mnie już wy.
Życie to taka gra.
Niestety w tej, wygrałam ja.
Doszłam do celu, pomimo wszystko.
Marzenie o miłości, tak nagle prysło.
Zburzyłeś moje mury, mój drogi kompanie.
Wynagrodzone to w cierpieniu Ci zostanie.
Komentarze (7)
Z drugiej jednak strony - zburzyć te mury musi być niezwykle ciężko - co więc musiała aż tak strasznego zrobić ta osoba, aby czegoś takiego dokonać?
Trochę nie odpowiadały mi rymy w twoim wierszu - raz były, raz ich nie było, co w odniesieniu do całokształtu, moim zdaniem, nie przyniosło dobrego efektu.
Wyczuwam w wierszu dużo żalu i smutku, tak bardzo realnego, że niemal poczułam go na własnej skórze. Zasmuciło mnie strasznie zakończenie, w ostatnich kilku wersach wyczułam rezygnację z wszystkiego, a wręcz takie jakby odizolowanie się, ucieczka. A przecież mury zostały zburzone?No tak, nie te...
Jako całokształt wiersz przypadł mi do gustu. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania